No i mamy weekend ;). Mój weekend zaczął się powoli, haha. Jestem strasznie niewysapana i w ogóle przeraża mnie to ile rzeczy muszę zrobić. Ale wiadomo, najpierw czas na relaks, odpoczynek i dobrą zabawę, haha. Oczywiście jak to na sesje wypada zaczęłam oglądać nowy serial, a mianowicie Grę o Tron i szczerze uwielbiam. Nie wiem dlaczego wzięłam się za to tak późno, bo poważnie jest genialne ! No, ja zaraz uciekam na korki, potem ogarniać wszystko dookoła, a późnym wieczorem zaczynamy relaks, czyli wieczór w gronie najlepszych <3. Jutro spotkanie z kochanymi dziewczynami, a potem będę się uczyć! Uwielbiam te moje plany xD. A na razie zapraszam do recenzji:
VIP testerka marki Schwarzkopf przez rok !
28 maja 2014
Miałam tu być, ale jak zawsze weekend w rodzinnym mieście chciałam wykorzystać na 100% i praktycznie mnie w domu nie było ;). Teraz jak wróciłam do Lublina to się zaczęło! Świrowanie, chaos i w ogóle przedsesyjna masakr,a kolokwia, poprawy, jakieś duperele, zaległe prace, po prostu masakra. Ale dajemy radę, aczkolwiek szkoda, że się pochorowałam w między czasie i ledwo, co ogarniam. W poniedziałek pierwszy egzamin, potem co każdy poniedziałek kolejne egzaminy i obrona (jeśli się uda) i o..wakacje! Całe szczęście w sobotę spotykam się z najlepszymi blogerkami na świecie to się zrelaksuje i będę mogła się uczyć z uśmiechem na ustach już w ten weekend! <3
Poza tym muszę się czymś pochwalić! Minęło już tyle czasu, a szczerze.. dalej w to nie wierzę. Zgłaszam się do różnych konkursów, akcji i wszystkich innych rzeczy, które w sumie mnie interesują. Całkiem poważnie zazwyczaj nie jarają mnie nagrody i nie robię tego tylko po to żeby coś wygrać, ale lubię rozwiązywać różne ankiety, robić jakieś kwestionariusze, odpowiadać na pytania itp. O większości moich zgłoszeniach po prostu zapominam. I wyobraźcie sobie moją minę, jak zobaczyłam maila, który w sumie bym wzięła za jakiś spam, ale weszłam zobaczyłam przeczytałam, oczy się zaświeciły, buzia zaczęła cieszyć i radość nie do opanowania!
Tak, tak, tak, tak ! Chwalę się, jaram się, podniecam się, cieszę się i w ogóle ;D. Czytałam tylko ten powyższy fragment przez jakieś pół godziny, żeby się upewnić, że dobrze widzę haha. Potem w ogóle zaczęłam spamować moich znajomych i rodzinę z tą wiadomością i w ogóle. Haha. Oj tak, w moment telefon do TŻ, który za bardzo nie ogarniał, mama w ogóle podjarana - wiadomo, kochana <3, a z siostra gadki, śmianie, bo ścianka! Nie no tak całkiem na poważnie, czuję się mega doceniona, czuję się wybrana, czuję się szczęśliwa, czuję się cudownie! tym bardziej, jak przeczytałam, że 6 czerwca jadę na galę do Warszawy :). Nie mogę się doczekać, już sam fakt, że mam powód, żeby pojechać do Warszawy nawet na jeden dzień sprawia, że cieszę się niesamowicie. Ale uwaga, to nie koniec! (poważnie tyle szczęścia na raz, ekscytacji i radości nie miałam dawno) Poza tym na gali czeka nas: stylizacja włosów autorstwa najlepszych specjalistów marki Schwarzkopf, profesjonalny makijaż, warsztaty modowe ze stylistką Moną Kinal, a na koniec czeka nas spotkanie z projektantem Łukaszem Jemiołem !
YAY ! Rewelacja, tyle szczęścia na raz ;) Już myślę, w co się ubiorę haha. I nie mogę się doczekać, jestem mega ciekawa jak to będzie wyglądało, przebiegało, jestem mega ciekawa wszystkiego! Może ktoś z Was tam też będzie ;)? Fajnie będzie poznać 24 pozostałych dziewczyn, które też zostały wybrane, a jeszcze fajniej będzie jechać do Warszawy z Kasią! ;) W końcu jest nam dane spędzić ze sobą czas ;).
Shinybox, maj 2014,
Let's be a woman!
21 maja 2014
No i stało się! W końcu się skusiłam na swoje pierwsze pudełeczko kosmetyków. Szczerze to czaiłam się na nie już chyba od samego początku, kiedy tylko zaczęły się pojawiać, ale jak zawsze, trochę mi zeszło zanim w końcu się zdecydowałam. Ostatecznie padło na Shinyboxa, tym bardziej, że trafił mi się mail z jakąś zniżką, więc wybrałam subskrypcję za 39 zł, każde kolejne pudełko to będzie już koszt 49 zł w subskrypcji (z której można zrezygnować w każdym momencie) ;). Moim celem jest wytrzymanie 6 miesięcy z tą subskrypcją i zobaczymy, co dalej ;). Albo zostanę przy Shiny, albo skuszę się na innego boxa, jeszcze nie wiem. Jak na razie jestem pełna pozytywnych odczuć, mimo wszystko ;).
Tym bardziej, że pudełko już samo w sobie jest przepiękne ! Poważnie nie spodziewałam się, że najbardziej będę się jarać pudełkiem, ale no wystarczy na nie spojrzeć. Jest kolorowe, różowe, kobiece, ciekawe, nienudne, po prostu jest najlepsze ;D. Już się nie mogę doczekać, aż w końcu wymyślę, co będę mogła w nie schować, bo jak na razie nie mam pomysłów -.-. Może jakieś sugestie? :)
Przejdźmy do zawartości:
Szczerze na samym początku byłam lekko zawiedziona. Patrząc po innych boxach, po innych wersjach było więcej pełnowymiarowych produktów, którymi jarałam się bardziej. Ale w sumie po pierwszej dziwnej reakcji, jak zaczęłam się zastanawiać, oglądać, wąchać, sprawdzać, obczajać, macać co, jak i do czego to.. nie jest źle ! U mnie moja reakcja była też spowodowana tym, że spodziewałam się czegoś oh i ah, a tu no cóż, nic mi nie urwało. Ale tak, jak już pisałam po wgłębieniu się w pudełko jestem zadowolona. W sumie cieszę się z tych miniaturek, bo nie ma nic lepszego na wyjazdy, dodatkowo strasznie ciekawiła mnie marka L'occitane, a z Clareny nic nie miałam, więc myślę, że to dobry początek. Ale do szczegółów ;).
Rexona - antyperspirant max protection, produkt pełnowymiarowy - antyperspirant w sztyfcie, który zapewni Ci poczucie świeżości i komfortu przez cały dzień niezależnie od sytuacji. Innowacyjna technologia TRISOLID zapewnia niezawodna ochronę przed potem.
No i mamy tu coś, co wywołało u mnie mega zdziwienie. Bo w końcu Rexonę mogę sobie kupić w każdym Rossmannie, a nawet sklepie, czy supermarkecie i dlatego jakoś mnie tak nie zachwycił. Ale szukając plusów... nie miałam nigdy antyperspirantu w sztyfcie, więc fajnie będzie wypróbować coś nowego, może akurat mi podpasuje. Tym bardziej, że jak zauważyłam cenę (25zł) to sama bym chyba tyle nie zapłaciła za antyperspirant, a już w ogóle w takiej postaci. Więc ostatecznie może być ciekawie ;).
L'occitane - woda toaletowa wanilia & narcyz, 7,5ml - woda toaletowa o zniewalającym kwiatowym aromacie. Jej zapach ewoluuje w kierunku bogatej i zniewalającej wanilii, która doskonale współgra z pikanterią dzikich i nieokiełznanycch nut narcyza.
Sama marka na plus. Fajnie, że coś się znalazło takiego w box'ie. No tylko, że tutaj mamy zapach, a z zapachem ciężko jest trafić w gusta wszystkich i w moje chyba niestety się nie udało. I tutaj dziękuję Bogu, ze jest to mały flakonik, bo inaczej nie wiem, co bym zrobiła. Zapach jest mega intensywny, mocny, ciężki i mi się kojarzy z taką dojrzałą panią, która ma mega natapirowane włosy, oczy na jakiś mocny niebieski lub fioletowy kolor i czuć ją na kilometry ;D. No nic, może uda mi się komuś go oddać ;).
Clarena - Sensual Hand Cream, 30ml - Nawilżający, sensualny krem do rąk. Idealny do pielęgnacji przesuszonej skóry dłoni. krem zredukuje szorstkość skóry. Złagodzi podrażnienia i zapewni długotrwałe nawilżenie.
I po takim pięknym opisie mam wrażenie, że będzie dla mnie idealny. Aczkolwiek zastanawiam się też, jaki może być sensualny krem do rąk, ale wszystko przede mną! Mam okresy w których moje dłonie są mega podrażnione, poranione, suche i w ogóle nieprzyjemne, nawet nie wiem od czego to zależy. Mam nadzieje, że ten krem zadziała tak, jak producent opisuje, bo było fajnie, tym bardziej, że jest małych rozmiarów, więc wszędzie mogłabym go brać ze sobą ! Zapach mi się podoba, już wyniuchałam, więc może okazać się fajnym ;).
Clarena - Silver Foot Cream, 30ml - krem ze srebrem regulujący nadpotliwość stóp. Srebro łagodzi podrażnienia i hamuje rozwój drobnoustrojów, a ekstrakty roślinne regulują nadmierną aktywność gruczołów potowych.
Bardzo zaciekawiło mnie to srebro, tym bardziej, że jest to krem do stóp, a nie spodziewałabym się, że można dodać taki składnik do tego typu kosmetyków. Dalej jestem osobą żyjącą 100lat przed naszą erą i nie używam tych kosmetyków do stóp. Jakoś nie jestem przekonana, mam wrażenie, że mi to będzie przeszkadzać i w ogóle wszystko jest na nie, wiadomo, jak to jest, kiedy nie jesteśmy do czegoś przekonani bo nie i szukamy powodów. Ale myślę, że spróbuję zobaczę i może mi się spodoba ;).
Schwarzkopf Professional - moisture kich beauty balm, 30 ml - Beauty balsam z nową technologią CELL PERFECTOR i pochodną kwasu hialuronowego dla intensywnego nawilżenia i ochrony włosów podczas suszenia. Zapewnia włosom nadzwyczajny połysk.
Mój ukochany Schwarzkopf, haha (Ci co śledzą na facebook'u wiedzą dlaczego 'mój' Ci, co nie to się dowiecie już niedługo :D). Wracając od tematu to jestem go ciekawa, bardzo! Wiadomo włosy, włosy, włosy w dalszym ciągu są moim priorytetem i celem numer 1, więc taka dodatkowa rzecz mam nadzieje im pomoże. A nawilżenie i ochrona podczas suszenia jest fajnym pomysłem, tym bardziej, że znowu zaczynam mieć banię na prostowanie włosów ;).
Dermerdic - płyn micelarny H2O, 100ml - Dermokosmetyki Dermedic z serii Hydrain3 haluro to kompletna terapia nawilżająca do stosowania w pielęgnacji nawadniającej skóry odwodnionej bądź suchej każdego typu.
Kosmetyk jako jedyny mi znany z całego pudełka, do którego jakichś większych zastrzeżeń nie mam. Jest przeciętny, szału nie robi, ale mi osobiście krzywdy też nie. Mniejsze opakowanie idealne na podróże, wyjazdy, więc fajnie cieszę się. jako płyn micelarny średnio się sprawdza, bardziej jako tonik do przeczyszczenia twarzy rano, kiedy nie mamy za wiele do zmywania, a tylko chcemy ja odświeżyć.
Jak Wam się podoba pudełko :D? Zaopatrujecie się w jakieś boxy? Jesteście zadowolone ;D? Ja kurcze żałuję, że nie jestem dłużej subskrybentką, bo dostałabym kolejny pełnowymiarowy kosmetyk, czyli Balmi <3. Ale zobaczymy, czekamy dalej, zobaczymy co za miesiąc. Jeśli któraś z Was jest też zainteresowana Boxem, to TUTAJ możecie się zalogować i poznać wszystkie szczegóły ;).
(Nie)najlepsza niedziela?
brak internetu
19 maja 2014
Słyszałam nie raz i nie dwa od różnych ludzi, że jestem uzależniona od internetu, komórki itp. Zazwyczaj odpowiadałam twierdząco, że wiem, że proste, no jasne, wow nikt Ameryki nie odkrył itd. Ale jakoś zawsze miałam w głowie jakąś myśl, że bez przesady chyba nie jest ze mną aż tak źle. Tym bardziej, że spotykam się z ludźmi na żywo, chodzę na spotkania, imprezy, spacery, piwo, pizza itd. Nawet kiedy jestem w domu w Nisku to spędzam przed komputerem nie za wiele czasu, jak tu w Lublinie. Fakt faktem ostatnimi czasy internetowe rozmowy przeważyły u mnie nad tymi rzeczywistymi, ale jak tu inaczej funkcjonować, kiedy się studiuje 120 kilometrów z dala od tych najbliższych?
Wczoraj mogłam się sprawdzić, otóż niedziela godzina 13-14 i nagle BACH - brak internetu. Co jest ? Początkowo okej, różne rzeczy się dzieją, akademik, tysiąc ludzi, bez przypału pewnie zaraz wszystko wróci do normy. Ale tak się niestety (albo i w sumie stety) nie stało. Na początku było zabawnie, bo wiadomo różne kminy, że jakiś eksperyment psychologiczny, że sesja się zbliża i ktoś to na pewno zrobił specjalnie, nadzieja i wiara, że internet wróci, oczywiście mamy telefon do administratora, ale każdy wstydzi się zadzwonić (jesteśmy tacy dorośli w końcu). Jednym słowem masakra. Z moją współlokatorką nie mogłyśmy znaleźć miejsca, non stop narzekanie, że nudy. Oczywiście każda z nas miała masę rzeczy do roboty, ale po co się zająć czymś pożytecznym, skoro facebook jest nam tak potrzebny w każdej sekundzie naszej nauki?
Ostatecznie jestem mega zadowolona, że tego internetu nie było. Poważnie. Z całego mojego narzekania, jęczenia i płakania, że Boże co ja teraz pocznę wyszły całkiem spoko rzeczy. Co prawda, zajęło mi to dobrych kilka godzin aż w końcu się wzięłam za to, żeby znaleźć sobie jakieś sensowne zajęcie. Ale lepiej później, niż wcale. Ogarnęłyśmy zadanie współlokatorce, ja w końcu posprzątałam w pokoju, napisałam aż 6 recenzji na bloga!, obejrzałam 3 razy Frozen i zrobiłam mega porządek w kosmetykach, lakierach do paznokci i próbkach. Najważniejsze i coś, co mnie cieszyło najbardziej to fakt, że w końcu poszłam biegać! Przebiegłam jakieś 5-6 kilometrów na oko, byłam mega wyczerpana i padnięta, ale się cieszyłam jak małe dziecko. (mam nadzieję, że dziś tez pójdę, albo przynajmniej jutro :D) Serio, aż zaczęłam żałować, że tego internetu nie było już jakoś od piątku, bo miałabym już chyba wszystkie zaległe rzeczy, sprawy nadrobione ;).
Przerażające, jak bardzo moje życie uzależnione jest od internetu i nie wiem co z sobą zrobić, jak sobie poradzić, kiedy jego nie ma. Co zabawne, w pewnej chwili, jak Internet się pojawił (jak się potem okazało na 10 minut) nie było tak, że poleciałyśmy do swoich komputerów i no-life, ale siedziałyśmy dalej w kuchni czując ulgę. Śmiałam się nawet, że teraz mam poczucie bezpieczeństwa wiedząc, że w pokoju mam działający internet. I nie mówcie, że to jest normalne ;o. Liczę, że ta mimo wszystko dobra niedziela czegoś mnie nauczyła i nie będzie tak, jak dotychczas, że ledwo co przychodzę to wbijam na kompa i wyłączam go z pójściem spać.
Czy dla Was też internet jest tak ważną częścią życia, każdego dnia, że kiedy go nie ma czujecie się po prostu zagubieni? Co robicie kiedy nie macie dostępu do bloga, facebooka, czy youtube :D?
Przy okazji na wszelki wypadek i tak muszę sobie pościągać jakieś filmy, bajki, piosenki czy gry na laptopa, bo tak opieranie się tylko i wyłącznie na internecie nie zawsze jest dobre ;D.
Yves Rocher
Olejek odbudowujący do włosów
17 maja 2014
Moja pierwsza wolna sobota, o czym trąbię wszędzie, gdzie tylko mogę, haha; na facebook'u na photoblogu, wszędzie. Ale jest mi szczerze z tym mega dziwnie, że nie muszę lecieć na korki, że nie muszę, że nie muszę ogarniać mpk'ów, że nie muszę zrobić tego i tamtego. Najwolniejsza sobota ever, szok. No i spożytkowałam ją na razie na posprzątanie pokoju, ogarnięcie kosmetyków do recenzji, jeszcze mam w planach ogarnięcie paznokci i w między czasie oglądałam bajki Disney'a (DUMBO!, tak jestem wiecznym dzieckiem) i ogarniam włosy; aloes, potem olejek odbudowujący, o którym chcę Wam dzisiaj napisać. Od kiedy bardziej dbam o włosy, aż sama nie wierzę ile czasu można spędzić na samej pielęgnacji. Ja używam tyle kosmetyków, że szok, aczkolwiek po tym, jak wymęczyłam je kilkuletnim paleniem, to teraz walczę i na szczęście widać efekty. Co jakiś czas sprawdzam jakieś nowe rzeczy, ale mam już też takie, bez których się nie obejdę i do których będę wracać latami. Czy poniższy olejek będzie należał do tej grupy :)?
Yves Rocher
olejek odbudowujący do włosów
Cena: 27,90zł
Pojemność: 150ml
Od producenta: Olejek do włosów wzbogacony o olejek Jojoba, posiadający właściwości odżywcze. Dzięki niemu Twoje włosy będą intensywnie odżywione i odbudowane.
Działanie: Wyjątkowa pielęgnacja, olejek o bogatej i przyjemnej konsystencji, która nie skleja i nie przetłuszcza włosów.
Rezultaty: Włosy są intensywnie odżywione dla 92%* kobiet. *test stosowania przeprowadzony na 27 ochotniczkach w ciągu 3 tygodni
Informacje dodatkowe: Zaangażowanie Kosmetyki Roślinnej, ● 99% składników pochodzenia naturalnego., ● Formuła testowana pod kontrolą dermatologiczną., ● Składniki pochodzenia roślinnego: olejek jojoba bio, olej babassu i olej makadamia., ● Nie zawiera składników pochodzenia zwierzęcego., ● Bez silikonu, bez sztucznych barwników., ● Bez parabenów. Gest dla ochrony środowiska. Aby ograniczyć zły wpływ na środowisko i zużycie plastiku, flakony zawierają plastik z recyklingu.
Sposób użycia: Nałożyć na suche włosy, przed umyciem, pozostawić na 10 min. Rozprowadź olejek na całej długości włosów. Spłukać, a następnie umyć włosy szamponem. Dla większej skuteczności, po nałożeniu olejku na włosy, owiń wokół głowy ręcznik namoczony w ciepłej wodzie, aby zapewnić lepsze wnikanie produktu.
Składnik aktywny: Złoto pustyni; powszechnie nazywany jojoba, zaskakuje swoim bogactwem. Jego olejek, pozyskiwany z ziaren jojoba, ma właściwości filmogenne i zapobiegające odwadnianiu, które pozwalają przeciwdziałać czynnikom zewnętrznym. Włosy są nie tylko chronione, ale także odżywione.
Skład: Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Ethylhexyl Cocoate, Brassica Campestris (Rapeseed) Seed Oil, Ricinus Communis (Castor) Seed Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Borago Officinalis Seed Oil, Orbignywa Oleifera Seed Oil, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Parfum/ Fragrance, Tocopherol, Oleth-10
Ecoasili, Naturalny olejek pomarańczowy
15 maja 2014
Hej ;) No i wracam z recenzjami, już regularnie, tak jak kiedyś i właśnie tak. Prawie koniec tygodnia, ja się czuję jakoś dziwnie jakby był już weekend (w sumie to powinnam się cieszyć xD), poza tym to już jakoś od co najmniej dwóch tygodni mam coś z gardłem, i chyba w końcu przydałoby się w końcu pójść z tym do lekarza. No, ale, jak zawsze brak czasu, wszystko inne ważniejsze, może samo przejdzie ;).
Dzisiaj chce Wam napisać o olejku naturalnym o zapachu pomarańczowym od Ecoasili ;). Pisałam wam o nim bardzo wstępnie już TUTAJ, więc nie będę pisać tych wszystkich szczegółów, opisów tylko przejdę od razu do sedna, do głównej części recenzji, czyli czy olejek jest warty zachodu.
So freakin' happy :)
13 maja 2014
'Jestem szczęśliwa' - w sumie to już na tym mój dzisiejszy wywód mógłby się zakończyć. Szczerze, nic innego ostatnio nie czuję poza szczęściem. Mimo, że wkurzam się na uczelnię, licencjat mnie dołuje, ludzie mnie irytują, ale mimo wszystko, cały czas przebija się uczucie szczęścia i nieograniczonej radości, które jest co najmniej tysiąc razy mocniejsze od tych wszystkich pozostałych uczuć, tych negatywnych. Niesamowite jest to, jak bardzo nasze życie potrafi się zmieniać, ile rzeczy się dzieje, tych złych, tylko po to, żeby potem docenić i w pełni rozkoszować się tym, co posiadamy. Długo się zastanawiałam, czy napisać tę notkę, ale stwierdziłam, że jeśli powiedziałam już a, to powiem też i b. Bo dzielić się złymi emocjami i przenosić te uczucia na innych łatwo, trudniej jest szczerze dzielić się szczęściem.
Część z Was możliwe, że pamięta tę notkę, część z Was była nawet ze mną wtedy w tych trudnych chwilach, a jak nie wtedy to jesteście teraz, cały czas i zawsze mogę się zwierzyć, za co dziękuję <3. Od tego najgorszego momentu w moim życiu powoli mija już rok. Wszystko mi się na nowo przypomina, spacery, rozmowy, łzy, niezrozumienie, miejsca, uczucia i emocje. Jestem strasznie pamiętliwą osobą, kojarzącą fakty z miejscami, czy nawet zapachem, nie powiem, ale jest mi ciężko, rozpamiętywać na nowo dokładnie to, co się stało. Aczkolwiek, przynajmniej teraz rozumiem i wiem, dlaczego tak się stało. Patrząc na to wszystko teraz dochodzę do nowych wniosków, widzę to wszystko trochę inaczej, wiem, co się wydarzyło potem i jaki wpływ to miało na teraźniejsze życie. Dlatego też teraz czuję potrzebę dokończenia tej historii, tym bardziej, że chcę Wam powiedzieć, że wszystko, co zostało zamieszczone w tamtej notce okazało się 100% prawdą.
Od tamtego czerwca moje życie przypominało film, mega zakręcony, z wielowątkową fabułą. Poważnie, zasypiałam nie wierząc, że to wszystko się dzieje naprawdę, że to możliwe, żeby takie skomplikowane scenariusze miały też miejsce w rzeczywistości. Mnóstwo wzlotów i upadków, moich przerażających błędów, zachowań, których nigdy w życiu nie chcę powielić, nauczyłam się wiele o życiu, o sobie i o ludziach, którzy mnie otaczają. Szczerze dopiero teraz czuję, że powoli wszystko się stabilizuje, że zaczynam ogarniać, że jestem pewna i wiem, czego chcę, do czego dążę i co jest dla mnie najważniejsze. Na kogo mogę liczyć zawsze i wszędzie i co najważniejsze wiem, czego mogę się spodziewać po sobie. Przynajmniej teraz już jestem pewna, że wiara i nadzieja to naprawdę wiele. Jeśli nie mamy nadziei to w pewnym stopniu tracimy sens i cel w życiu, a bez tego się nie da dosyć normalnie funkcjonować. Cokolwiek by się nie stało, to nie koniec świata, z każdego dołka można się podnieść, z każdej sytuacji można wyjść zwycięsko.
W kwestii miłości, ta prawdziwa i jedyna naprawdę istnieje. Warto w nią wierzyć, warto na nią czekać, warto o nią walczyć, warto łamać zasady, aczkolwiek warto też uważać żeby nikogo po drodze nie zranić. Ja utwierdziłam się w przekonaniu, że wszystko jest po coś. Teraz jest idealnie, mimo różnych sprzeczek, wiadomo, że one nie znikną, ale jakoś wszystko przebiega inaczej, lepiej. Każdy dzień razem, każdy dzień rozłąki uświadamia mi, że dobrze się stało, że warto wybaczać i trzeba zostawiać przeszłość za sobą, żeby móc być w pełni szczęśliwym. Tym bardziej, że ostatni czas naprawdę przynosi mi takie pozytywne rzeczy, że cały ten licencjat, czy zbliżająca się sesja nie wydają się aż tak straszne. Weekend w Janowie <3 na pewno nie ostatni, niespodzianka i przyjazd mojego TŻ do Lublina, to jak bardzo się przygotowywałam, jak bardzo przeżywałam i potem, jak cudownie było.. ;) Pizza, filmy, 'Juwenalia', rozmowy, pomysły, tosty, Ogród Saski, KFC, piwo, wszystko, perfecto ;). I ja już teraz nie mogę się doczekać przyszłości... ;)
Kupiona na Walentynki zeszłego roku, w końcu tam gdzie być powinna i tak, jak chciałam <3 |
P.S. Już powoli wracam do blogowania, wracam na uczelnię, wracam do licencjatu, ogarniam denko, ogarniam instagram, ogarniam konkurs, ogarniam siebie i wracam. ;)
Testujemy Lagenko
05 maja 2014
Kochani ja jestem zawalona robotą, tak to jest jak się zostawia wszystko na ostatnią chwilę. Jutro mam deadline jeśli chodzi o II rozdział mojej pracy, więc wracam do pisania, trzymajcie kciuki bo jeszcze jakieś 10 stron przede mną xD.
Produktami Lagenko jestem totalnie zauroczona, między innymi przez maskę kolagenowaną, która jest wręcz rewelacyjna ! :) Możecie o niej poczytać tutaj. Całe szczęście, na ostatnich kilku spotkaniami firma Lagenko uraczyła nas innymi próbkami, nawet nie wiedziałam, że marka ma w swojej ofercie aż tyle różnych produktów. Całe szczęście mogłam wypróbować kilka z nich i sobie wyrobić jakieś zdanie na ich temat ;)). Szczerze powiem, że nie mam pojęcia jaką gramaturę próbek posiadałam, bo był to niecały malutki słoiczek (takie można zakupić w Rossmannie).
Produktami Lagenko jestem totalnie zauroczona, między innymi przez maskę kolagenowaną, która jest wręcz rewelacyjna ! :) Możecie o niej poczytać tutaj. Całe szczęście, na ostatnich kilku spotkaniami firma Lagenko uraczyła nas innymi próbkami, nawet nie wiedziałam, że marka ma w swojej ofercie aż tyle różnych produktów. Całe szczęście mogłam wypróbować kilka z nich i sobie wyrobić jakieś zdanie na ich temat ;)). Szczerze powiem, że nie mam pojęcia jaką gramaturę próbek posiadałam, bo był to niecały malutki słoiczek (takie można zakupić w Rossmannie).
- Peeling do twarzy, Cena: 87zł, pojemność: 100ml
'Peeling to prosty sposób na odnowę i poprawę wyglądu skóry. Działa wszechstronnie i sprawia, że skóra staje się delikatna i promienna. Tak właśnie działa Peeling kolagenowy Natural Collagen. Posiada łagodne działanie złuszczające. Skutecznie usuwa obumarły naskórek i odblokowuje pory, dzięki czemu cera nabiera blasku i przygotowuje skórę do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych. Peeling nie tylko odświeża szarą i zmęczoną skórę, ale jest także skutecznym elementem profilaktyki antystarzeniowej, ponieważ działa jednocześnie na skórek i skórę właściwą. Dzięki obecności naturalnego kolagenu z jednej strony reguluje proces dojrzewania naskórka, a z drugiej wzmaga produkcję kolagenu i elastyny.Skóra staje się bardziej jędrna, a drobne zmarszczki wygładzone Sposób użycia: Niewielką ilość peelingu rozprowadzić na palcach i nanieść na wilgotną skórę. Masować kolistymi ruchami, delikatnie naciskając. Po 5 min spłukać wodą. Twarz przetrzeć Tonikiem.'
Najbardziej wydajny ze wszystkich produktów, jakie miałam przyjemność testować :). Słoiczek wystarczył mi na około 3-4 użycia. Bezzapachowy, nie podrażnia, nie zapycha ani nie uczula. Na początku myślałam, że jest to zwykły krem, w niczym, na pierwszy rzut oka nie przypominał mi peelingu, ale przy pierwszym użyciu mile się zaskoczyłam. Peeling to praktycznie same drobinki, które nie są ostre, nie są grube, ale naprawdę bardzo dobrze ścierają naskórek i sprawiają, że twarz jest idealnie czysta, gładka i miła w dotyku. Odświeża skórę i genialnie przygotowuje ją na dalsze kosmetyki. Bardzo, ale to bardzo polubiłam ten peeling. Miałam jedynie jeden słoiczek, więc nie wiem, jakie efekty mógłby mieć po dłuższym stosowaniu, ale mam wrażenie, że naprawdę może to być idealny produkt. Jest drogi i ciężko byłoby mi wydać na raz tyle za peeling, ale wydajność na szczęście rekompensuje cenę. Mimo wszystko, jak kiedyś będę miała możliwości to się skuszę na niego;). Bo wydaje mi się, że to może być strzał w dziesiątkę.
- Ultranawilżający balsam do ciała, cena: 157zł, pojemność: 300ml
'Ultranawilżający balsam kolagenowy do ciała COLWAY to nowatorski produkt, który przywraca komfort suchej, a nawet bardzo suchej skórze. W swym składzie, oprócz naturalnych ekstraktów roślinnych zawiera kolagen - żywe, aktywne biologicznie białko, pozyskiwane ze skór najszlachetniejszych gatunków ryb, odławianych z naturalnych zbiorników. Dzięki temu balsam stymuluje aktywność komórek skóry do produkcji kolagenu, przez co procesy starzenia zostają zatrzymane, a sama skóra staje się wyraźnie gładsza i niewiarygodnie miękka. Zdolności tej nie posiada żaden inny produkowany obecnie na świecie kosmetyk. Jest to zatem jedno z największych odkryć światowej kosmetologii i biotechnologii białek. Należy również wspomnieć, że produkt ten nie ma nic wspólnego ze stosowanymi we wszystkich innych kosmetykach hydrolizatami kolagenowych włókien bydlęcych, zwanymi potocznie „padlina peptydową”. Nasz kolagen jest białkiem żywym, nie bez powodu nazywanym „eliksirem młodości”. Sposób użycia: Nanieść na skórę ze szczególnym uwzględnieniem partii suchych. Masować okrężnymi ruchami ku górze, aż do całkowitego wchłonięcia. Zaleca się stosować 2 razy dziennie. Pojemność opakowania 300 ml przy stosowaniu dwa razy dziennie wystarcza nawet na pół roku.'
Balsam.ma bardzo fajną konsystencję i dobrze rozprowadza się go po ciele. Jest lekko zbity i potrzeba użyć więcej balsamu niż normalnie, żeby użyć na całe ciało. Więc i z wydajnością może być średnio (a producent obiecuję aż pół roku, przy pojemności 300ml, ale niestety nie sprawdzę tego). Wchłania się bardzo szybko i aż za szybko. może właśnie dlatego wydaje mi się, że może być niewydajny, bo po prostu używam go za dużo przez to wchłanianie. Miałam trzy słoiczki i niestety wystarczyły mi one na jakieś 4 niecałe użycia. Balsam mnie nie uczulił. Zapach jest lekko cytrusowy, ale szybko się ulatnia i na mojej skórze pachnie ładnie. Pozostawia na skórze lekki film, ale nie tłusty, po prostu czuć, że skóra jest nawilżona i jakby chroniona przed wysuszeniem. Użyłam kilka razy, ale muszę przyznać, że po tych razach moja skóra jest w fajnym odżywionym, nawilżonym, gładkim i miękkim stanie. Szczerze to cena mnie przeraża, ale warto. Efekt jest mega natychmiastowy i utrzymuje się długi okres czasu. Ja w sumie w dalszym ciągu zastanawiam, czy byłabym w stanie tyle wydać (ale bardziej jestem na TAK niż na nie ;D). Na pewno przy bardzo suchej działanie mogłoby wywrzeć na mnie większe wrażenie.
- Serum wyszczuplające, cena: 127zł, pojemność:
'Pomarańczowa skórka, cellulit – nazw jest wiele a problem jeden. Nieestetyczne wgłębienia, fałdki, zwiotczała skóra to problem blisko 90% kobiet. Aby skutecznie się ich pozbyć zastosuj Serum Wyszczuplające Anti-Cellulit, które sprawi, że pozbędziesz się tych wszystkich niedoskonałości szybciej niż się spodziewasz. To innowacyjny produkt wyszczuplający łączący skuteczność naturalnych składników aktywnych z najnowszymi osiągnięciami kosmetologii i medycyny estetycznej. Tym samym serum stanowi bezsporną nowość na rynku, wielki hit sektora wellness i to nie tylko w Polsce. Serum zawiera staranie wyselekcjonowane składniki, co poszerza spektrum jego działania. Oprócz tego, że z niesamowitym skutkiem likwiduje skórkę pomarańczową, to także spełnia wszystkie funkcje balsamu. Doskonale nawilża i uelastycznia skórę nadając jej zdrowy wygląd, a aromatyczny zapach cappuccino przyjemnie pobudza zmysły. Sposób użycia: Produkt należy wmasować w miejscu wystąpienia cellulitu kolistymi ruchami w kierunku serca. Zaleca się łączenie serum z kuracją kolagenową Silver (link).'
Byłam mega zaskoczona, jak tylko użyłam tego serum. Miałam dwa słoiczki i jedno wystarczyło mi na brzuch i uda. Więc użyłam go dwa razy. Konsystencja jest fajna i ciekawa, bo ma w sobie też czarne drobinki, które przy dobrym rozsmarowaniu rozpuszczają się. Trochę mnie to irytowało to nie zawsze wszystko dobrze roztarłam, a potem miałam wrażenie, że jestem brudna xD. Po dwóch użyciach nie powiem Wam, czy rzeczywiście wyszczupla, czy ma działanie antycellulitowe, ale ja jestem go bardzo ciekawa i chętnie bym poużywała pełnowymiarowy produkt. Chociaż wiadomo, że samo 'mazidełko' nam nie ujmie kilogramów i centymetrów, ale myślę, że będzie fajnym dopełnieniem ćwiczeń Jest zbite i niesamowicie szybko się wchłania. Nie pozostawia skóry tłustej tylko gładką i miękką, odżywioną i nawilżoną. Serum jest nooo bardzo fajne i zachęca do zakupu :).
Używałyście kiedyś tych kosmetyków, które no są ekskluzywne ;)?
Subskrybuj:
Posty (Atom)