Słyszałam nie raz i nie dwa od różnych ludzi, że jestem uzależniona od internetu, komórki itp. Zazwyczaj odpowiadałam twierdząco, że wiem, że proste, no jasne, wow nikt Ameryki nie odkrył itd. Ale jakoś zawsze miałam w głowie jakąś myśl, że bez przesady chyba nie jest ze mną aż tak źle. Tym bardziej, że spotykam się z ludźmi na żywo, chodzę na spotkania, imprezy, spacery, piwo, pizza itd. Nawet kiedy jestem w domu w Nisku to spędzam przed komputerem nie za wiele czasu, jak tu w Lublinie. Fakt faktem ostatnimi czasy internetowe rozmowy przeważyły u mnie nad tymi rzeczywistymi, ale jak tu inaczej funkcjonować, kiedy się studiuje 120 kilometrów z dala od tych najbliższych?
Wczoraj mogłam się sprawdzić, otóż niedziela godzina 13-14 i nagle BACH - brak internetu. Co jest ? Początkowo okej, różne rzeczy się dzieją, akademik, tysiąc ludzi, bez przypału pewnie zaraz wszystko wróci do normy. Ale tak się niestety (albo i w sumie stety) nie stało. Na początku było zabawnie, bo wiadomo różne kminy, że jakiś eksperyment psychologiczny, że sesja się zbliża i ktoś to na pewno zrobił specjalnie, nadzieja i wiara, że internet wróci, oczywiście mamy telefon do administratora, ale każdy wstydzi się zadzwonić (jesteśmy tacy dorośli w końcu). Jednym słowem masakra. Z moją współlokatorką nie mogłyśmy znaleźć miejsca, non stop narzekanie, że nudy. Oczywiście każda z nas miała masę rzeczy do roboty, ale po co się zająć czymś pożytecznym, skoro facebook jest nam tak potrzebny w każdej sekundzie naszej nauki?
Ostatecznie jestem mega zadowolona, że tego internetu nie było. Poważnie. Z całego mojego narzekania, jęczenia i płakania, że Boże co ja teraz pocznę wyszły całkiem spoko rzeczy. Co prawda, zajęło mi to dobrych kilka godzin aż w końcu się wzięłam za to, żeby znaleźć sobie jakieś sensowne zajęcie. Ale lepiej później, niż wcale. Ogarnęłyśmy zadanie współlokatorce, ja w końcu posprzątałam w pokoju, napisałam aż 6 recenzji na bloga!, obejrzałam 3 razy Frozen i zrobiłam mega porządek w kosmetykach, lakierach do paznokci i próbkach. Najważniejsze i coś, co mnie cieszyło najbardziej to fakt, że w końcu poszłam biegać! Przebiegłam jakieś 5-6 kilometrów na oko, byłam mega wyczerpana i padnięta, ale się cieszyłam jak małe dziecko. (mam nadzieję, że dziś tez pójdę, albo przynajmniej jutro :D) Serio, aż zaczęłam żałować, że tego internetu nie było już jakoś od piątku, bo miałabym już chyba wszystkie zaległe rzeczy, sprawy nadrobione ;).
Przerażające, jak bardzo moje życie uzależnione jest od internetu i nie wiem co z sobą zrobić, jak sobie poradzić, kiedy jego nie ma. Co zabawne, w pewnej chwili, jak Internet się pojawił (jak się potem okazało na 10 minut) nie było tak, że poleciałyśmy do swoich komputerów i no-life, ale siedziałyśmy dalej w kuchni czując ulgę. Śmiałam się nawet, że teraz mam poczucie bezpieczeństwa wiedząc, że w pokoju mam działający internet. I nie mówcie, że to jest normalne ;o. Liczę, że ta mimo wszystko dobra niedziela czegoś mnie nauczyła i nie będzie tak, jak dotychczas, że ledwo co przychodzę to wbijam na kompa i wyłączam go z pójściem spać.
Czy dla Was też internet jest tak ważną częścią życia, każdego dnia, że kiedy go nie ma czujecie się po prostu zagubieni? Co robicie kiedy nie macie dostępu do bloga, facebooka, czy youtube :D?
Przy okazji na wszelki wypadek i tak muszę sobie pościągać jakieś filmy, bajki, piosenki czy gry na laptopa, bo tak opieranie się tylko i wyłącznie na internecie nie zawsze jest dobre ;D.
Internet, blog, FB to straszne pożeracze czasu! czasami się cieszę, gdy nie mam dostępu do Internetu, bo wtedy robię znacznie bardziej pożyteczne rzeczy :P
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że jak nie miałam kompa przez ponad tydzień, to też i mieszkanie zyskało - wysprzątane jak nigdy, i kot wygłaskany za wszystkie czasy, recenzji na bloga co prawda nie napisałam, ale za to zrobiłam kilka rzeczy, które już się same prosiły o ogarnięcie :P
OdpowiedzUsuńNie używam facebooka :D moje życie kręci się wokół pracy, na drugim miejscu jest blog, aczkolwiek liczę na to, że w końcu blog stanie się dla mnie numerem jeden.
OdpowiedzUsuńU mnie zawsze nie ma internetu właśnie wtedy gdy potrzebuje informacji.. xd
OdpowiedzUsuńZAWSZE WTEDY
to chyba złośliwość losu jest
Może nie tyle czuję sie zagubiona, co pozbawiona kilka możliwości. Ale zawsze mam inne rzeczy do roboty ;)
OdpowiedzUsuńteż nie potrafiłabym sobie znaleźć miejsca bez internetu i w ogóle bez komputera. niestety chyba życie każdego z nas jest uzależnione od tej technologii. zamiast zrobić coś pożytecznego, to co jest potrzebne, ważne i w ogóle to robimy tysiac innych rzeczy, a pracę zostawiamy na koniec. tak, powinnam pisać konspekt na jutro:D
OdpowiedzUsuńmam taka sama psychoze :D
OdpowiedzUsuńInternet jest bardzo mi potrzebny ale zdarzają się takie dni kiedy nie mam czasu usiąść i posiedziec przed komputerem. Myślę, że nie jestem uzależniona...
OdpowiedzUsuńHaha, taki brak internetu to dobry test :D Niby potrafię bez tego żyć, ale jak zabraknie to zaraz panika, dziwne uczucie..
OdpowiedzUsuńWczoraj nie miałam prądu! Cały wieczór! Została mi dobra ksiażka i gorąca herbata:)
OdpowiedzUsuń♥
pozdrawiam,
Ola
czasem dobrze jest oderwać sie od komputera i wyjść zwyczajnie na spacer z rodzinką :)
OdpowiedzUsuńWow 6 recenzji budzi respekt ;) ja mam podobnie, choć zwykle jeśli nie mam internetu to po prostu wszelkie urządzenia mobilne idą w kąt, na kartce chyba nigdy nie pisałam posta a w Wordzie jakoś też mi się wtedy nie chce, za to na spokojnie można obrobić zdjęcia np. ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś po strasznej burzy nie miałam prądu w domu przez kilka dni... Ile ja w tym czasie zrobiłam :D Chyba więcej niż przez miesiąc kiedy mam Internet :)
OdpowiedzUsuńJa też nie kogę obejść się bez internetu, ale staram się to ograniczać i np. nie mam internetu w telefonie.
OdpowiedzUsuńNa pewno jest ważną rzeczą , ale nie jakąs konieczna ;p
OdpowiedzUsuńDa sie żyć bez neta. Aczkolwiek trudno jest kilka dni wytrzymać bez fb,yt itp
http://via-dance.blogspot.com/2014/05/6-pracowity-weekend-d.html zapraszam do wzajemnej obserwacji i komentowania ; )
Haha ja mam to samo xD Jak odłączą prąd/internet to wtedy mam tyle ważnych rzeczy do zrobienia przy kompie :P Ale po około 30-60minutach przyzwyczajam się do myśli, że JEGO nie ma i jakoś organizuję sobie czas :P
OdpowiedzUsuńpewnie tak, ale dam rady żyć bez internetu - jak wyjeżdżam na wakacje na obozy to nie korzystam ;)
OdpowiedzUsuńciekawy post. I muszę sie wypowiedzieć. No więc ja byłam uzależniona od fb. tłumacze się tym, że byłam za granica z moim narzeczonym, z dala od rodziny i znajomych i chciałam sobie tę realna pustke wynagrodzić w internecie na fb. Poza tym bałam się, że powiedzą że gwiazdorze bo wyjechałam i ciach odbiło mi i sie nie odzywam. Po roku okazało się co i jak z tymi znajomościami jest. Życie zrobiło selekcję. Okazało sie, że wiele osób ma mnie gdzieś... Moj facet uświadomił mi ta moja "fejsbukową" obsesję, i usuneliśmy razem. Znowu zycie mi pokazało ilu mam przyjacioł kto pamietał o moich urodzinach bez przypomnienia na fejsie. Dzis nie mam fb.. Zyje mi sie dobrze. zaraz znowun wyjezdzam za granice. I nie chce tych pseudo znajomych Polski. Wiecej dobrych duszyczek znalazłam tu w blogosferze.
OdpowiedzUsuńa jesli juz o niej to czasem jak nie mam dostępu wpadam w mini panike, że nie bedę na bieżąco z Waszymi postami, a zależy mi na Was, Wiele z blogerek jjest dla mnie jak przyjaciółki, starsze/mlodsze siostry od których dużo sie uczę. Ktore mnie wspierają. Może nie tyle, że nie moge żyć bez internetu czy bez bloga. Nie moge po prostu życ bez Was.
Bez Ciebie juz też, bo mądrze "gadasz"
:):*
O matko, dobrze,że byłam w domu, bo też by mnie to spotkało. :D Ja niestety jestem uzależniona, mam podobnie jak Ty, jak przyjdę i włączę laptopa to chodzi aż pójdę spać.. I nie mam pojęcia co bym zrobiła gdyby mnie' urwali od internetu' :D chyba bym zwariowała ^^ ... albo zrobiła to co Ty i nadrobiła wszystkie zaległości .. :D
OdpowiedzUsuńU mnie tak samo- laptop chodzi przez cały czas, gdy jestem w domu. I nie muszę przy nim siedzieć, wystarczy, że będą otwarte kary bloggera i fb i ja sobie co jakiś czas podejdę i "odświeżę" ;) To mi wystarcza :P ale gdyby nie był włączony, to na pewno wiele rzeczy porobiłabym szybciej- posprzątałabym bez przerywników itp. :P ale jak internetu nie ma, to jakoś bardzo nie rozpaczam- chyba jeszcze nie jest ze mną aż tak źle :)
OdpowiedzUsuń