'Jestem szczęśliwa' - w sumie to już na tym mój dzisiejszy wywód mógłby się zakończyć. Szczerze, nic innego ostatnio nie czuję poza szczęściem. Mimo, że wkurzam się na uczelnię, licencjat mnie dołuje, ludzie mnie irytują, ale mimo wszystko, cały czas przebija się uczucie szczęścia i nieograniczonej radości, które jest co najmniej tysiąc razy mocniejsze od tych wszystkich pozostałych uczuć, tych negatywnych. Niesamowite jest to, jak bardzo nasze życie potrafi się zmieniać, ile rzeczy się dzieje, tych złych, tylko po to, żeby potem docenić i w pełni rozkoszować się tym, co posiadamy. Długo się zastanawiałam, czy napisać tę notkę, ale stwierdziłam, że jeśli powiedziałam już a, to powiem też i b. Bo dzielić się złymi emocjami i przenosić te uczucia na innych łatwo, trudniej jest szczerze dzielić się szczęściem.
Część z Was możliwe, że pamięta tę notkę, część z Was była nawet ze mną wtedy w tych trudnych chwilach, a jak nie wtedy to jesteście teraz, cały czas i zawsze mogę się zwierzyć, za co dziękuję <3. Od tego najgorszego momentu w moim życiu powoli mija już rok. Wszystko mi się na nowo przypomina, spacery, rozmowy, łzy, niezrozumienie, miejsca, uczucia i emocje. Jestem strasznie pamiętliwą osobą, kojarzącą fakty z miejscami, czy nawet zapachem, nie powiem, ale jest mi ciężko, rozpamiętywać na nowo dokładnie to, co się stało. Aczkolwiek, przynajmniej teraz rozumiem i wiem, dlaczego tak się stało. Patrząc na to wszystko teraz dochodzę do nowych wniosków, widzę to wszystko trochę inaczej, wiem, co się wydarzyło potem i jaki wpływ to miało na teraźniejsze życie. Dlatego też teraz czuję potrzebę dokończenia tej historii, tym bardziej, że chcę Wam powiedzieć, że wszystko, co zostało zamieszczone w tamtej notce okazało się 100% prawdą.
Od tamtego czerwca moje życie przypominało film, mega zakręcony, z wielowątkową fabułą. Poważnie, zasypiałam nie wierząc, że to wszystko się dzieje naprawdę, że to możliwe, żeby takie skomplikowane scenariusze miały też miejsce w rzeczywistości. Mnóstwo wzlotów i upadków, moich przerażających błędów, zachowań, których nigdy w życiu nie chcę powielić, nauczyłam się wiele o życiu, o sobie i o ludziach, którzy mnie otaczają. Szczerze dopiero teraz czuję, że powoli wszystko się stabilizuje, że zaczynam ogarniać, że jestem pewna i wiem, czego chcę, do czego dążę i co jest dla mnie najważniejsze. Na kogo mogę liczyć zawsze i wszędzie i co najważniejsze wiem, czego mogę się spodziewać po sobie. Przynajmniej teraz już jestem pewna, że wiara i nadzieja to naprawdę wiele. Jeśli nie mamy nadziei to w pewnym stopniu tracimy sens i cel w życiu, a bez tego się nie da dosyć normalnie funkcjonować. Cokolwiek by się nie stało, to nie koniec świata, z każdego dołka można się podnieść, z każdej sytuacji można wyjść zwycięsko.
W kwestii miłości, ta prawdziwa i jedyna naprawdę istnieje. Warto w nią wierzyć, warto na nią czekać, warto o nią walczyć, warto łamać zasady, aczkolwiek warto też uważać żeby nikogo po drodze nie zranić. Ja utwierdziłam się w przekonaniu, że wszystko jest po coś. Teraz jest idealnie, mimo różnych sprzeczek, wiadomo, że one nie znikną, ale jakoś wszystko przebiega inaczej, lepiej. Każdy dzień razem, każdy dzień rozłąki uświadamia mi, że dobrze się stało, że warto wybaczać i trzeba zostawiać przeszłość za sobą, żeby móc być w pełni szczęśliwym. Tym bardziej, że ostatni czas naprawdę przynosi mi takie pozytywne rzeczy, że cały ten licencjat, czy zbliżająca się sesja nie wydają się aż tak straszne. Weekend w Janowie <3 na pewno nie ostatni, niespodzianka i przyjazd mojego TŻ do Lublina, to jak bardzo się przygotowywałam, jak bardzo przeżywałam i potem, jak cudownie było.. ;) Pizza, filmy, 'Juwenalia', rozmowy, pomysły, tosty, Ogród Saski, KFC, piwo, wszystko, perfecto ;). I ja już teraz nie mogę się doczekać przyszłości... ;)
Kupiona na Walentynki zeszłego roku, w końcu tam gdzie być powinna i tak, jak chciałam <3 |
P.S. Już powoli wracam do blogowania, wracam na uczelnię, wracam do licencjatu, ogarniam denko, ogarniam instagram, ogarniam konkurs, ogarniam siebie i wracam. ;)
Cieszę się, że jesteś szczęśliwa, że wszystko układa się jak najlepiej.
OdpowiedzUsuńŻycie potrafi zaskakiwać i zmieniać się nieoczekiwanie, najważniejsze to chyba jednak umieć cieszyć się z każdego dnia i odnajdywać szczęście we wszystkim.
Też miałam kilka dni przerwy w blogowaniu, ale potrzebowałam tego i teraz znów wracam.
pamiętamy :3 fajnie, że taka jestes szczęśliwa.. tak trzymać!
OdpowiedzUsuńogarniaj i bądź jeszcze bardziej happy! :D
Ale Ty jesteś pozytywną osobą ;) Uwielbiam czytać twoje wpisy naładowane taką pozytywną energią ;)
OdpowiedzUsuńto prawda, ja widzę co się zmieniło gdy patrzę wstecz.
OdpowiedzUsuńzacznij koniecznie, odrazu lepiej jak patrzysz na zdjęcia rzeczy, które sprawiają Ci radość:)
Cieszę się Twoim szczęściem! :))
OdpowiedzUsuńNie znam tamtej historii, o której dzisiaj wspominasz, ale cieszę się Twoim szczęściem, niech ono nigdy się nie kończy!:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że życie w końcu zaczyna Ci się wspaniale układać :) Masz racje - wszystko dzieje się po coś i wynosimy z tego doświadczenie.
OdpowiedzUsuńJak fajnie się czyta to co piszesz. Od razu humor mi się poprawił;)
OdpowiedzUsuńŻyczę takiego dobrego humorku już na zawsze;)))
Fajnie, że wszystko jest w najlepszym porządku, a Ty się niczym nie zrażasz, tylko lecisz dalej z energią :)
OdpowiedzUsuńPamiętam tamten post. Życie potrafi zaskakiwać, fajnie, że jesteś szczęśliwa :)
OdpowiedzUsuńPamiętam jak ja byłam zdołowana licencjatem...ale całe szczęście już jestem prawie rok po obronie, niepotrzebnie się tym tak stresowałam :D Teraz czaka mnie intensywna praca nad magisterką! ;)
OdpowiedzUsuńOch, nie martw się - mnie licencjat też wymęczył psychicznie - najważniejsze, że jest już dobrze :))))
OdpowiedzUsuń