.
... przechodzeniu od porażki do porażki, bez utraty entuzjazmu.'
- Winston Churchill
Każdy ma w swoim życiu taki moment, kiedy kompletnie nic się nie chce, kiedy wszystko straciło sens i cały świat się zawala, kiedy jedyną najodpowiedniejszą rzeczą, jaką można zrobić, wydaje się schowanie głowy pod kołdrę i wgłębianie się jeszcze bardziej w tę beznadziejność, jaka nas spotkała. Mimo wszystko, mi to pomaga, ale ważne jest żeby pamiętać, że w końcu trzeba zrzucić tę kołdrę, wstać i z nową siłą zacząć działać.
W swoim życiu miałam wiele momentów, kiedy wszystko mi się waliło, paliło i myślałam, że już gorzej być nie może. Cieszę się, że w żadnym z tych momentów nie załamałam się kompletnie, tylko zawsze udawało mi się z tego wyjść. Dobrze, że jestem optymistką i zawsze mam w sobie nadzieje na lepsze jutro i zawsze wierzę, że w końcu będzie dobrze, bo musi - takie myślenie bardzo mi pomaga i ułatwia. Jakie są moje sposoby na walkę z beznadziejnością?
Po pierwsze. Jakkolwiek to brzmi, muszę sięgnąć dna. Wiem, że to dziwne, ale jakoś mniejsze niepowodzenia mnie nie ruszają jakoś bardzo - 'Okej, stało się, no trudno', ale kiedy takich niepowodzeń nagromadzi się wiele to wtedy właśnie dotykam dna i tylko w tym momencie jest mi się najłatwiej podnieść, odbić się od tej beznadziejności i działając, walcząc - wychodzę na powierzchnię.
Po drugie. Wiem, że narzekam na ludzi narzekających (huehue, no tak, odezwała się), ale w takich momentach, każdy musi czasem ponarzekać, i to nie chodzi o to, że chcemy usłyszeć 'Będzie dobrze, daj spokój, nie załamuj się, jutro też jest dzień', tylko chcemy wyrzucić z siebie wszystko. Nawet jeśli miałabym mówić do siebie i nikt by mnie nie słuchał to i tak - działa. Jestem osobą, która czasem trzeba dobić, żebym w końcu sama stwierdziła: "Fakt, jestem żałosna, po**bana, taka, sraka i owaka" i właśnie wtedy się napędzam i stwierdzam, że jeśli sama nic z tym nie zrobię to nikt inny mnie nie wyręczy.
Po trzecie. Każdy wam to powie, kto kiedykolwiek cokolwiek trenował, ale sport naprawdę pomaga we wszystkim. W podstawówce i w gimnazjum brałam udział prawie w każdych zawodach, w jakich tylko się dało (no poza lekkoatletyką), w tym czasie zaczęłam też trenować siatkówkę w klubie, co niestety się zakończyło i niedawno zaczęłam chodzić sobie po prostu z moimi dziewczynami na squash'a. I dzięki temu przypomniałam sobie, jak ogromną siłę daje mi sport. Dodaje pewności siebie, sprawia, że czuję się silniejsza nie tylko pod względem fizycznym, ale i psychicznym. Poza tym, sport potrafi zakorzenić w nas wiele różnych cech, jak samodyscyplina, walkę i właśnie nie poddawanie się.
W tym punkcie chodzi mi o też o pewnego rodzaju zajawkę, która pozwala Ci wyrzucić z siebie negatywne myśli, która odetnie Cię od tych wszystkich problemów i pozwoli spojrzeć na sprawy z innej perspektywy, nieważne, czy to sport, czy muzyka, czy blog, czy czytanie książek, czy oglądanie filmów, ważne żeby znaleźć właśnie taką swoją rzecz.
Po czwarte i najważniejsze. Ludzie. Nie wiem, co bym bez nich zrobiła. Bo nawet jeśli nie chciałam się zwierzać, nie musiałam, wystarczyła mi sama obecność, wystarczyła mi sama świadomość, że jest ktoś, kto będzie ze mną na dobre i na złe. Są osoby, od których nie oczekuje się niczego, a one i tak poruszą niebo i ziemię, żeby móc wywołać uśmiech na Twojej twarzy, będą Cię wspierać zawsze i wszędzie. Nawet kiedy nie masz racji, najpierw Cię opieprzą, że czas się ogarnąć, a potem i tak będą stać za Tobą murem.
Nie jestem osobą, która lubi dzielić się problemami. Jeśli już się zwierzam to musi być naprawdę źle, ale zazwyczaj wolę zostawić swoje smutki, kłopoty dla siebie. Nie lubię obarczać innych swoimi problemami. Nie wiem dlaczego tak jest, może po prostu chcę żeby ludzie postrzegali mnie jako silną osobę? Podobnie postrzegam łzy. Nienawidzę płakać przy kimś, niewiele osób w całym moim życiu widziało mój płacz (myślę, że mogę te osoby policzyć na palcach u jednej ręki). Uznaję to jako ogromną słabość. Aczkolwiek, kiedy jakiejś mojej bliskiej osobie coś się dzieje i ma jakiś problem, nie potrafię przejść obok tego obojętnie i postaram się pomóc najlepiej, jak potrafię.
Porażek możemy doznać wszędzie: w szkole, na uczelni, w sferze osobistej, rodzinnej, czy sercowej. Myślę, że doznałam każdej z nich i zawsze się podnosiłam. Pamiętam momenty, w których leżałam, płakałam i miałam dość siebie, swojego życia i wszystkiego wokół. I się powtórzę. Nie możemy się za bardzo zagłębić w tej beznadziejności, musimy walczyć o siebie i o coś na czym nam bardzo zależy choćby to była dla nas najtrudniejsza rzecz na świecie. Jeśli zależy, jeśli chcemy, to nie ma co rezygnować. Nieważne ile porażek doznaliśmy, nieważne jak bardzo zmieniły one nasze życie, musimy pamiętać, że jeszcze tyle życia przed nami, że jeśli zabierzemy się za nie właśnie w tym momencie, to szybciej i łatwiej osiągniemy sukces i szczęście.
Tym bardziej, że na pewno jeszcze nie raz wydarzy się coś nie po naszej myśli, więc trzeba po prostu wziąć się w garść, wyciągnąć z każdej sytuacji nauczkę, lekcję, a już taka sytuacja na pewno nas nie zaskoczy.
'Zanim zostaniesz bohaterem, zaliczysz nie jedną porażkę. I w tym tkwi sekret zwycięstwa. Zanim coś zdobędziesz , nie poddawaj się. Choćby Twój świat się walił. Wyjdziesz na prostą. '
Możecie się domyślać, że coś ostatnio musiało się stać, że doznałam porażki... i macie rację, bo niby po co miałabym pisać taki post, skąd inspiracja? Na szczęście poradziłam sobie i mam nadzieję, że i Wy też dajecie sobie radę. Piszcie, jakie są Wasze sposoby na dołki, na porażki, jak sobie z nimi radzicie? Fajnie by było komuś pomóc tym postem, fajnie by było kogoś nakierować. Jeśli pomogłam chociażby jednej osobie - warto było się trochę uzewnętrznić. Pamiętajcie, że nikt nie jest sam :).
Bo zamysł BecomingBeautiful to nie tylko uroda, włosy, twarz, ciało, ale i dusza ;).
Gratuluję tego, że sobie poradziłaś z Twoim problemem :) Dla mnie ostatnio najbardziej kryzysowe są momenty, w których poważnie kłócę się z moim TŻ. Problem polega na tym, że mieszkamy razem, w mieszkaniu jest tylko jedno łóżko, a ja tak bardzo przeżywam każdą kłótnię, że najchętniej bym się odizolowała w 100%. Konieczność spania obok źródła problemu to dla mnie gwóźdź w serce. Mam ochotę wyjść i nie wrócić...
OdpowiedzUsuńBasiu, gdy jestem pokłócona ze swoim partnerem odczuwam dokładnie to samo, także wiedz że Cię rozumiem. Niestety jakoś musimy sobie radzić w takich sytuacjach...
UsuńNiekiedy niestety tak jest ,ale to też może skutkować problemami , czy po prostu beznadziejnym dniem w życiu.Jeszcze Jesienna pogoda nie stwarza nam aury pięknej oraz słońca, więc też możemy się czuć rozdrażnione.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ; )
Mam podobnie, czasem tez lubie schować głowe pod kołdre i sie poużalać nad sobą, ale na krótko. W końcu trzeba iść dalej. Zawsze trzeba iść przed siebie, bo nawet jeśli spotka nas coś złego, to przecież tyle dobrych rzeczy na nas czeka :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio miałam taki beznadziejny czas, na szczęście już jest lepiej ;-)
OdpowiedzUsuńPięknie to wszystko opisałaś, też nie lubię się zwierzać ale czasem każdy potrzebuje. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że sobie ze wszystkim poradziłaś. Człowiek sobie zawsze poradzi jeśli tylko chce, robi coś w tym kierunku. Wiadomo, że gorsze dni ma każdy. Dni kiedy największym wyzwaniem staje się wstanie z łóżka. Sama się nie zwierzam ze swoich problemów, jeśli już o nich mówię to podobnie jak u Ciebie jest bardzo źle i nie daję rady sama. Czasem jednak warto się wygadać. Może to nie zawsze rozwiąże problem, ale zawsze będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńChyba każdy z nas miał takie momenty, chwile załamania i braku chęci walki :] po takich sytuacjach stajemy się mocniejsi i bardziej odporni, znam, ze swojego przykładu :]
OdpowiedzUsuńNie narzekać i być blisko ludzi :) to podtsawa ;) obys rowniez z innymi problemami tak sobie radzila! :)
OdpowiedzUsuńJa również GRATULUJĘ - chyba każda z Nas chciałaby tak dzielnie sobie poradzić ze swoimi kłopotami :)
OdpowiedzUsuńMnie się ostatnio nic nie chcę i tracę wiarę w ludzi. Przeszłam na dietę i zaczęłam biegać, psychicznie czuję się znacznie lepiej.
OdpowiedzUsuńMoże i ja tak spróbuje.... czuje sie dokładnie tak samo...
UsuńBardzo dobrze napisane Mądralo ;D
OdpowiedzUsuńMotywujący wpis, ostatnio sama mam takie różne rozterki..
OdpowiedzUsuńCzasami każdy ma gorszy dzień, czasami inni nas dosłownie osłabiają, ale nie można tracić nadzuei, że to się zmieni ;)
OdpowiedzUsuńsport sport SPORT!! i zero narzekania ;) super wpis pełne energii, hu ha! aż mi się chce coś robić :D
OdpowiedzUsuńtak, ja też staram się znajdować w sobie same pozytywne myśli, tylko czasem właśnie takie pisemne ogarnięcie siebie i dobicie postem o beznadziejności daje mi takiego motywacyjnego kopa! :)
OdpowiedzUsuńsłyszałam wiele o zbawiennym działaniu sportu na dobre samopoczucie, ale jakoś nie mogę się zebrać by cokolwiek ze sobą robić..
OdpowiedzUsuńWiesz co? Mądra z Ciebie dziewczyna! Naprawdę bardzo fajnie to napisałaś i ja się pod tym podpisuję obiema rękami. U mnie jest jeszcze jeden sposób na porażki- skoro coś mi się nie udało, to znaczy, że los szykuje dla mnie coś lepszego! Może pusta słowa, ale mnie motywują, żeby losowi dopomóc ;))
OdpowiedzUsuńPomocny post....okazuje się, że to co napisałaś to banały.... fakt, ale czasami niestety zapominamy o tych właśnie banałach... Gratuluję , że sb poradziłaś... najważniejsze to czuć się dobrze z sb samą, bo któż się zaopiekuje nami jak my same? to ważne..... niedawno to zrozumiałam.... nareszcie!
OdpowiedzUsuń