Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bardzo padał deszcz, ale ja go lubię, więc całkiem fajnie mi się siedzi, wraca z pracy z parasolem i moknie haha. Właśnie tak wygląda piękna nasza jesień, jutro już ma być ładnie, a ja właśnie jutro wracam do domu na parę dni żeby odpocząć i pojechać z rodzicami do Krakowa na obronę mojej mamy doktoratu. Duma mnie rozpiera nie mogę się już tego doczekać ;). Dzisiaj mam jeszcze korepetycje, wieczorem do pracy, a tutaj staram się nadrabiać i być najdłużej jak się da, ale to ciężkie z tym internetem, jaki mam teraz.
Dzisiaj zapraszam Was na recenzję kolejnego produktu, który otrzymałam na ostatnim Spotkaniu Blogerek w Rzeszowie - mleczny olejek od Bielendy.
Bielenda, Algi Morskie
mleczny olejek do pielęgnacji ciała
Cena: ok. 18zł
Pojemność: 200ml
Od producenta: Unikalny mleczny olejek łączy w sobie skuteczną regenerującą pielęgnację mleczka do ciała z bogactwem i delikatnością szlachetnego olejku Wyjątkowa kompozycja składników aktywnych tworzy bogatą morską formułę - pokarm dla skóry, która zadba o każdy rodzaj skóry, szczególnie suchą i wymagającą nawilżenia.
Mleczko zawiera: *algi koralowe Coallina officinalis - koncentrują sole mineralne z wody morskiej i uzupełniają ich miejscowe niedobory w naskórku, umożliwiają prawidłowe reakcje biochemiczne w komórkach i przywracają ich sprawne funkcjonowanie
*Olej z mikroalg - naturalny olej niezwykle bogaty w kwas DHA z grupy kwasów Omega 3 oraz tokoferole (pochodne witaminę E). Zapewnia skórze doskonałe korzyści, uzupełnia utratę wilgocie składników odżywczych, poprawia jędrność i elastyczność skóry, hamuje procesy starzeniowe naskórka.
*koncentrat wody morskiej - bogaty w mikroelementy, rewitalizuje, odżywia i detoksykuje naskórek.
Mleczko zapewnia właściwą, optymalną regenerację skóry, poprawia jej kondycję, sprężystość i elastyczność, zmiękcza i wygładza naskórek. Formuła mlecznego olejku wspaniale rozprowadza się na skórze, szybko wchłania, pozostawiając ciało zregenerowane i zadbane.
Stosowanie: mleczko wmasować w skórę całego ciała produkt do stosowania całorocznego.
Skład: Aqua, Ethylhexyl Cocate, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Cyclopentasiloxane, Propylene Glycol, Cetyl PEG/PPG-10/ Dimethicone, Argania Spinosa Kemel Oil, Dimethicone, Magnesium Sulfate, Algae Extract, Hydrolyzed Corallina Officinalis Extract, Sea Salt Extract, Fucus Vesiculosus Extract, Tocopherol, PEG-30 Dipolyhydroxstearate, sosteatic Acid, Polyglyceryl-3-Diisostearate, Sillica Dimethyl Silylate, Pehnoxyethanol, Ethylhexylglycerin, DMDM Hydantoin, Parfum, Alpha-Isomethyl Ionone, butylpheryl Methylproprional, Citral, Limonene, Linalool.
Pierwszy raz miałam styczność z takim produktem i jakoś do samej marki Bielenda nigdy nie byłam za bardzo przekonana. Zawsze jak mnie coś ciekawiło, stwierdziłam, że kiedy indziej no i nigdy więcej się nie widzieliśmy. Czy ten mleczny olejek zmieni moje podejście do samej marki?
Po pierwsze opakowanie bardzo mi się podoba. Proste, estetyczne, mocne i intensywne kolory, które na pewno rzucają się w oczy, to akurat na plus. Na opakowaniu znajdują się też etykiety, które się nie odklejają mimo zwiększonej wilgoci w łazience, a na nich znajdują się wszystkie najważniejsze informacje. Mamy też pompkę, uwielbianą przez wszystkie, ale niestety pompka się zacina i nie działa sprawnie. Szkoda.
Przechodząc do konsystencji, mleczko jest niesamowicie tłuste, a ja nie lubię olejkowych i tłustych kosmetyków, więc na tym etapie już wiem, że do niego nie powrócę. Prawdopodobnie za takie efekt odpowiedzialna jest parafina znajdująca się w składzie bardzo wysoko. Skóra po użyciu strasznie się świeci, a ma się wrażenie, że produkt przez swoją lepkość nie chce się kompletnie wchłaniać. No i oczywiście nic dziwnego, że pozostawia po sobie na skórze tłusty film. Zapach jest na plus, typowo kremowy, ale ładny.
Co do działania, to tutaj parafina może nam zamydlić oczy. Wydaje się, że nawilżona, że miękka, że gładka, ale tak naprawdę to parafina, która pozostawia po sobie tłusty film daje takie wrażenie, a po odstawieniu kosmetyku i nie stosowaniu niczego innego skóra będzie w gorszym stanie niż przed używaniem, dlatego ja z niego szybko zrezygnowałam, bo zawsze się tak u mnie kończyła współpraca z jakimikolwiek balsamami z parafiną, i zaczęła stosować go moja siostra, nieświadoma składu, której odczucia są podobne do moich i też stwierdziła, że by go nie kupiła ponownie..
Po pierwsze opakowanie bardzo mi się podoba. Proste, estetyczne, mocne i intensywne kolory, które na pewno rzucają się w oczy, to akurat na plus. Na opakowaniu znajdują się też etykiety, które się nie odklejają mimo zwiększonej wilgoci w łazience, a na nich znajdują się wszystkie najważniejsze informacje. Mamy też pompkę, uwielbianą przez wszystkie, ale niestety pompka się zacina i nie działa sprawnie. Szkoda.
Przechodząc do konsystencji, mleczko jest niesamowicie tłuste, a ja nie lubię olejkowych i tłustych kosmetyków, więc na tym etapie już wiem, że do niego nie powrócę. Prawdopodobnie za takie efekt odpowiedzialna jest parafina znajdująca się w składzie bardzo wysoko. Skóra po użyciu strasznie się świeci, a ma się wrażenie, że produkt przez swoją lepkość nie chce się kompletnie wchłaniać. No i oczywiście nic dziwnego, że pozostawia po sobie na skórze tłusty film. Zapach jest na plus, typowo kremowy, ale ładny.
Co do działania, to tutaj parafina może nam zamydlić oczy. Wydaje się, że nawilżona, że miękka, że gładka, ale tak naprawdę to parafina, która pozostawia po sobie tłusty film daje takie wrażenie, a po odstawieniu kosmetyku i nie stosowaniu niczego innego skóra będzie w gorszym stanie niż przed używaniem, dlatego ja z niego szybko zrezygnowałam, bo zawsze się tak u mnie kończyła współpraca z jakimikolwiek balsamami z parafiną, i zaczęła stosować go moja siostra, nieświadoma składu, której odczucia są podobne do moich i też stwierdziła, że by go nie kupiła ponownie..
Miałam i lubiłam.
OdpowiedzUsuńja z tej marki próbowałam jedynie olejku do demakijażu i był nawet ok choć pod względem składu nie był najlepszy a szkoda;/
OdpowiedzUsuńA ja go nawet lubiłam i nie przeszkadzała mi o dziwo tłusta warstwa - niby była, ale dość szybko wydawało mi się że się wchłania :D
OdpowiedzUsuńnie lubię tak tłustych kosmetyków
OdpowiedzUsuńKiepsko i u mnie z kosmetykami z parafiną. Nie lubię takich. Plus za pompkę. Generalnie Bielendę lubię bardzo, swego czasu była to moja ulubiona marka. Jestem aktualnie na etapie poszukiwań idealnego produktu do ciała po kąpieli :-)
OdpowiedzUsuńtłuste jest od parafiny niestety :/
OdpowiedzUsuńJestem na nie :p
OdpowiedzUsuńpogratuluj mamie!
Ja też nie lubię uczucia które pozostawia po sobie parafina ;)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie morsko-kremowe zapachy w kosmetykach to trochę nudna sprawa :P
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to taki niewypał, moja mama używa jakiegoś kremu z tej serii. Produkt ten przypomina mi balsam z AA - miałam podobną historię z nim.
OdpowiedzUsuńUnikam parafiny
OdpowiedzUsuńInteresting product)
OdpowiedzUsuńI`m following ur blog with a great pleasure via GFC and Google+
Please join me
Sunny Eri: beauty experience
Byłam już tu u Ciebie z nowego adresu! :D Musiał się komentarz w tłumie zgubić :*
OdpowiedzUsuńbrawa dla Twojej zdolnej mamy, powodzenia jej życzę :)
Parafinie jednak podziękuję. Niestety w tym przypadku nawet algi mnie nie przekonują. Szkoda, bo produkt zapowiadał się krystalicznie. Pozdrowionka weekendowe :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba nam się już same opakowanie :) Ciekawe jak by sprawdził się sam kosmetyk :)
OdpowiedzUsuńz tej serii miałam masło do ciała,ale zapach nie bardzo mi odpowiadał (był ładny ale wolę inne) i dałam koleżance :)
OdpowiedzUsuńFajny :)
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię tłustych kosmetyków
OdpowiedzUsuńwow jakie cudowne opakowanie! ale parafina;/
OdpowiedzUsuńMiałam ten MLECZNY OLEJEK - jak dla mnie jest na prawdę fajny :)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że lepiej się spisze ten "balsam" :/
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się takiego zakończenia :P
OdpowiedzUsuńStosuję kosmetyki do pielęgnacji cery trądzikowej z Bielenda Pharm i bardzo je sobie chwalę :) Kosmetyków do ciała z tej firmy jeszcze nie stosowałam, ale po przeczytaniu Twojej recenzji olejku na pewno nie kupię... Jestem zwolenniczką produktów, które szybko się wchłaniają, nie pozostawiając na skórze tłustej warstwy. Ważne też, by działanie było długotrwałe. W tym przypadku jestem na nie.
OdpowiedzUsuńObserwuję i zapraszam do mnie http://beatypunktwidzenia.blogspot.com/ :)
Szkoda, że ma parafinkę i zostawia tłustą warstwę eh
OdpowiedzUsuńPamietam jak z 15 lat temu hodowalo sie algi morskie w sloiku w domu :P
OdpowiedzUsuńSzkoda, że producenci nadal uparcie wciskają parafinę w swoje produkty ;(
OdpowiedzUsuńUwielbiam algi w kosmetykach, ale akurat nie używam żadnych mleczek do pielęgnacji ciała, więc produkt mimo wszystko nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na swojego Bloga Sakurakotoo
Ja go nie miałam ale mi parafina w składzie kompletne nie przeszkadza :) moja skóra wręcz woli takie produkty ;) ale w sumie nie wiem czy chcę go przetestować troszkę mnie zniechęciłaś :p
OdpowiedzUsuńMam bardzo podobne zdanie co do kosmetyków z parafiną. :) Dlatego ja przy pielęgnacji skóry stawiam tylko na jeden tłusty produkt jakim jest olej kokosowy :). Idealnie nawilża skórę, sprawia dodatkowo że jest miękka. Po solidnym nasmarowaniu po prostu go spłukuję ;). efekt gwarantowany, bez kapki tłuszczu :)
OdpowiedzUsuńtheviktoria.blogspot.com
Ja mieszkajac w Anglii juz sie do deszcze przyzwyczailam :P
OdpowiedzUsuńJa z kolei lubię olejki do ciała, nie przeszkadza mi bardziej tłusta formuła, ale za parafiną nie przepadam, bo tak jak napisałaś daje złudne poczucie nawilżenia :/
OdpowiedzUsuńładnie pachnie ta seria :)
OdpowiedzUsuńPierwsza negatywna opinia o produkcie z tej serii, którą przeczytałam... Chciałam coś z niej wypróbować. Teraz to już nie wiem
OdpowiedzUsuńOstatnio nie stosuję produktów bielendy, na ten też się nie skuszę, nie tym razem :)
OdpowiedzUsuńma tylko fajne opakowanie, skład mało ciekawy niestety ;/
OdpowiedzUsuńDobrze że nie kupiłam! :)
OdpowiedzUsuńMi jakoś szczególnie parafina w składzie kosmetyków nie przeszkadza ...
OdpowiedzUsuń