Obecnie jestem w Krakowie i wspieram moją mamę w trakcie jej obrony pracy doktoranckiej. Mega radość, duma i się jaram po prostu.Jutro wracam do Lublina do pracy, i cieszę się niesamowicie, że udało mi się zregenerować siły teraz będąc w domu, spędzić czas z narzeczonym, rodziną i nawet załapałam się na chwilę z przyjaciółką, więc pobyt w domu jak najbardziej udany ;). Poza tym byłam u fryzjera! Jestem na maksa zadowolona z tego, co wyszło i nie pamiętam kiedy ostatnio byłam aż tak podjarana lekko odświeżonym wyglądem. Jeśli jesteście ciekawi to zapraszam na facebook'a oraz instagrama mojego, jak i instagrama mojej fryzurowej mistrzyni ;). Powoli zmierzam do wymarzonych efektów, a teraz jestem przy okazji 5 razy bardziej zdeterminowana, żeby zadbać o te włosy jeszcze bardziej, bo podpowiem tylko, że szykuje się lekkie rozjaśnianie, więc przyda im się teraz więcej uwagi :).
Przechodząc do recenzji, dzisiaj mam dla Was Tisane balsam do ust, nowa wersja fresh od HerbaStudio.
HerbaStudio, Tisane
balsam do ust - fresh
Cena: ok. 12zł
Pojemność: 4,7g
TUTAJ
TUTAJ
Bogaty w nawilżające i orzeźwiające naturalne składniki.
Od producenta: Nowe, zielone oblicze Tisane! Intensywne nawilżenie, ekstra orzeźwienie oraz przyjemne ukojenie to cechy charakteryzujące nowy balsam w wersji Fresh! produkt swoje doskonałe właściwości zawdzięcza bogatej zawartości składników naturalnych. W skład Tisane Fresh wchodzi: aloes, świeże olejki eteryczne z mięty, eukaliptusa, cytryny, miód, prowitamina B5, olejek jojoba, wosk pszczeli, olejek rycynowy oraz lantoina. Taka kompozycja przyniesie błyskawiczne ukojenie nawet bardzo wysuszonym i zniszczonym ustom.
Działanie: Balsam wygładza, nawilża i odżywia szorstkie i spierzchnięte usta. Regeneruje naskórek uszkodzony wskutek działania czynników atmosferycznych, otarć i opryszczki. Chroni usta przed wysuszeniem i niekorzystnym wpływem słońca, wiatru, mrozu i deszczu.
Wskazania: Zalecany jako środek do codziennej pielęgnacji ust. Balsam szczególnie dobrze sprawdza się w ciepłe, suche dni, gdy usta potrzebują jeszcze silniejszego nawilżenia i ukojenia. Przyjemny efekt orzeźwienia i delikatnego chłodzenia przynosi ulgę zmęczonym wargom. bardzo dobrze sprawdza się podczas przeziębień i opryszczki.
Skład: Petrolatum, Cera Alba, Ricinus Communis Seed Oil, Simmondsia Chinensis See Oil, Mel, Aqua, isopropyl Myristate, Cholesterol, Glycerin, Glyceryl Stearate, Cetyl Alcohol, Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder, Panthenol, Citrus Limoon Fruit Oil, mentha Arvensis Leaf Oil, Eucalyptus Globulus Leaf/Twig Oil, Tocopheryl Acetate, Menthol, Sorbic Acid, Aroma, propylene Glycol, helianthus Annuus Seed Oil, Cl 75810 (Chlorophyll), Limonene, Citral, Geraniol.
Kiedyś, kiedyś, x lat temu całkiem przypadkowo kupiłam produkt o pielęgnacji ust marki Tisane (wtedy podstawową wersję) i okazała się ona dla mnie kultowa. Kiedy nie mam, co używać albo mam naprawdę wysuszone, spierzchnięte usta zawsze sięgam po balsam od Tisane, bo wiem, że mi pomoże. Wystarczy nałożyć na noc, żeby rano wszystko było już w porządku. Teraz miałam okazję wypróbować miętową wersję - fresh tego samego balsamu do ust.
Balsam znajduję się w słoiczku, którego ja nienawidzę. Mimo krótkich paznokci nie lubię grzebać w nim, bo i tak coś mi zawsze wejdzie pod paznokcie i po prostu według mnie jest to niehigieniczne. Na szczęście wersję podstawową można już dostać w sztyfcie, także jaram się!
Konsystencja jest zbita, ale nie tak bardzo, jak przy standardowej wersji. Tutaj nie trzeba jakoś bardzo rozgrzewać słoiczka, żeby dało się cokolwiek nabrać, tutaj ta konsystencja jest idealna, bo też w cieplejsze dni się nie rozpływa. Zapach mi coś przypomina, jest to coś pomiędzy mięta, eukaliptusem i aloesem z dodatkiem słodkiego czegoś. Bałam się, że zapach będzie zbyt intensywny, ale bardzo mi pasuje.
Najważniejsze działanie: wersja fresh działa podobnie do wersji standardowej. Nawilża usta i bardzo fajnie je zmiękcza. Bałam się, że skład będzie bardzo oddziaływał na usta, że uczucie chłodu będzie nie do zniesienia, a o wyjściu na zewnątrz nie będzie już mowy. Na szczęście się pomyliłam. Uczucie chłodu jest niewielkie, bardziej czuć i tak lekkie mrowienie, które nie mija jakoś szybko, ale jest przyjemne. Na zewnątrz ten efekt nie staje się bardziej intensywny więc fajnie. Aczkolwiek wracając do nawilżenia, wersja fresh nie umywa się do standardowej wersji.
Skład, według cosdna, jest całkiem w porządku. Za taką cenę tez mogłabym go kupić, jeśli ktoś lubi miętowo-eukaliptusowe produkty to będzie z niego zadowolony. Ja jednak zostanę przy wersji standardowej, bo tam poziom nawilżenia jest lepszy no i jest wersja w sztyfcie, słoiczków nie lubię. Ale ogólnie polecam wszystkie kosmetyki, produkty od Tisane i Herba Studio ;).
Balsam znajduję się w słoiczku, którego ja nienawidzę. Mimo krótkich paznokci nie lubię grzebać w nim, bo i tak coś mi zawsze wejdzie pod paznokcie i po prostu według mnie jest to niehigieniczne. Na szczęście wersję podstawową można już dostać w sztyfcie, także jaram się!
Konsystencja jest zbita, ale nie tak bardzo, jak przy standardowej wersji. Tutaj nie trzeba jakoś bardzo rozgrzewać słoiczka, żeby dało się cokolwiek nabrać, tutaj ta konsystencja jest idealna, bo też w cieplejsze dni się nie rozpływa. Zapach mi coś przypomina, jest to coś pomiędzy mięta, eukaliptusem i aloesem z dodatkiem słodkiego czegoś. Bałam się, że zapach będzie zbyt intensywny, ale bardzo mi pasuje.
Najważniejsze działanie: wersja fresh działa podobnie do wersji standardowej. Nawilża usta i bardzo fajnie je zmiękcza. Bałam się, że skład będzie bardzo oddziaływał na usta, że uczucie chłodu będzie nie do zniesienia, a o wyjściu na zewnątrz nie będzie już mowy. Na szczęście się pomyliłam. Uczucie chłodu jest niewielkie, bardziej czuć i tak lekkie mrowienie, które nie mija jakoś szybko, ale jest przyjemne. Na zewnątrz ten efekt nie staje się bardziej intensywny więc fajnie. Aczkolwiek wracając do nawilżenia, wersja fresh nie umywa się do standardowej wersji.
Skład, według cosdna, jest całkiem w porządku. Za taką cenę tez mogłabym go kupić, jeśli ktoś lubi miętowo-eukaliptusowe produkty to będzie z niego zadowolony. Ja jednak zostanę przy wersji standardowej, bo tam poziom nawilżenia jest lepszy no i jest wersja w sztyfcie, słoiczków nie lubię. Ale ogólnie polecam wszystkie kosmetyki, produkty od Tisane i Herba Studio ;).
Jak dla mnie super, choć szczerze mówiąc wolę bardziej owocowe nuty jeśli chodzi o balsami do ust. W taką jesienną pogodę trzeba podwójnie dbać o usta. Pielęgnacja przede wszystkim. Pozdrowionka wtorkowe :) Miłego dnia!
OdpowiedzUsuńMam go i uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńJaki malutki ;)
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię grzebać palcami, ale przy takim typie pomadek trafiam na najlepsze, dlatego zawsze przy mnie jest płyn antybakteryjny, żeby było bardziej higienicznie najpierw aplikuje żel na ręce a dopiero później nakładam paluszkami pomadkę ochroną :D
ja znam tisane tylko wersji klasycznej
OdpowiedzUsuńNa Tisane był szał ostatniej zimy, miałam wypróbować i jakoś nie wyszło ;) tym balsamem czuje się skuszona i koniecznie musze go kupic ;)
OdpowiedzUsuńNie zamieniłabym swojego EOSa na tisane :P
OdpowiedzUsuńOj ja też nie lubię grzebać w takich słoiczkach, zawsze mam wszystko za paznokciami i sporo produktu się marnuje bo jednak tam zostaje no i trzeba się tego pozbyć :) ale taki zmiękczacz do ust by mi się przydał i chyba polubiłabym się z wersją standardową w sztyfcie :)
OdpowiedzUsuńMiałam wersję klasyczną i fajnie się spisywała :)
OdpowiedzUsuńPodstawową wersję bardzo lubię, muszę wypróbować i tą ! :)
OdpowiedzUsuńTego balsamu ale w wersji różowej używa moja siostra. Ja nie znam marki ani produktu :-)
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam do czynienia z tym produktem, ale o innym smaku :)
OdpowiedzUsuńZapraszam Mój Blog :)
Tyle już o nich słyszałam a jeszcze nie wypróbowałam sama ;p
OdpowiedzUsuńtez nie lubie takich słoiczków dlatego zdecydowanie czesciej wybieram sztyft lub tubke:) obecnie jestem w trakcie poszukiwania czegos nowego :)
OdpowiedzUsuńja akurat wolę tą wersję od standardowej :)
OdpowiedzUsuńJa od lat jestem wierna carmexowi :) i też te słoiczki mnie denerwują ! :)
OdpowiedzUsuńa jednak ciągle je kupuje..
Może nastepnym razem spróbuje cos od Tisane ;)
pozdrawiam
katarzynakoziej.blogspot.com :)
w takim razie dla mnie wersja miętowa będzie idealna :)
OdpowiedzUsuńkiedyś miałam ten produkt :d
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu wypróbować, bo wiele dobrego o nim słyszałam :) Pozdrawiam i zapraszam do siebie ♥ Buziaki!
OdpowiedzUsuńlubię balsamy w sloiczkach, zwlaszcza zimą. Wersję standardową chętnie sprobuje, zawsze zimą mam problem z nawilżeniem ;)
OdpowiedzUsuńnie znałam :)
OdpowiedzUsuńMam,używam i serdecznie POLECAM :)
OdpowiedzUsuńwidzę same pozytywy tego produktu :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię ich produkty :) wprawdzie nie miałam akurat konkretnie tego wariantu. Raczej za miętą na ustach nie przepadam. Więc również sięgnęłabym po klasyka :P
OdpowiedzUsuńMam ten balsam i lubię, choć tak jak Ty uważam, że wersja tradycyjna jest lepsza. A zdecydowanie najlepszy jest balsam dla dzieci :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
www.evelinebison.pl
Miałam wersję klasyczna z czerwoną nakrętka i była całkiem fajna :-)
OdpowiedzUsuńprezentuje się fajnie, dzięki za szczegółowy opis plus recenzję :-)
OdpowiedzUsuńJa słyszałam dużo głosów, że balsam Tisane nic nie robi, ale postanowiłam spróbować i u mnie sprawdził się genialnie!
OdpowiedzUsuńSporo dobrego o nim czytałam :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że radzi sobie z opryszczką.
OdpowiedzUsuńWersję podstawową lubię, ale nie przepadam za miętowymi balsamami do ust więc po ten na pewno nie sięgnę ;p
OdpowiedzUsuńNiestety u nas się zupełnie nie sprawdził ale nasze usta są bardzo wrażliwe na różne składniki (nawet na niektóre wazeliny).
OdpowiedzUsuńBalsamy Tisane są genialne ;)
OdpowiedzUsuń