Pierwsze denko w tym roku, jeszcze z poprzedniego. Denko grudniowe jest bardzo bogate i pełne w przeróżne kosmetyki, fajne, niefajne i średnie. Jakoś tak, stopniowo wrzucając kosmetyki do torebki zawsze mi się wydaje, że nic tam nie ma, a pod koniec miesiąca jest tego mnóstwo. Ale nie powiem, ciesz mnie to bardzo, bo lubię pozbywać się rzeczy. Muszę też zrobić takie porządki w szafie, w książkach, papierach i innych.
Zaczynając od cudów, kosmetyków, do których będę chciała wrócić. Są tu też produkty nowe, ale i takie, które znajdują się w denku w miarę regularnie i na pewno będą się pojawiać.
- Wibo, WOW Sand, lakiery do paznokci piaskowe - miałam je pokazać na blogu, planowałam, nawet mam chyba parę zdjęć, ale jak zawsze coś wyskakiwało i nie mogłam się zabrać w sobie no i stało się. W tym momencie są już niestety bezużyteczne i trudno. Liczę na to, że jeszcze gdzieś je znajdę, chociaż nie wydaje mi się, żeby jeszcze były dostępne, ale możecie dać mi znać ;).
- Provag, specjalistyczna emulsja do higieny intymnej - To już moje drugie opakowanie tej emulsji i jest to naprawdę produkt specjalistyczny. Mam wrażenie, że nie jest to zwykły żel, zwykła emulsja, tylko naprawdę to ma jakieś inne, magiczne składniki, które sprawiają, że miejsca intymne są pod najlepszą opieką używając właśnie tego produktu.
- Alterra, szampon do włosów - ten produkt pojawia się tutaj praktycznie, co denko więc możecie sobie wyobrazić, że jest to moje cudo nad cuda. Kto nie czytał poprzednich denek, mogę się powtórzyć, że ten szampon cudownie oczyszcza włosy i zmyje z nich każdy olej, nie wysuszając włosów przy okazji. Dlatego tu jest :).
- Schwarzkopf, Glisskur, ekspresowa odżywka regeneracyjna - kolejny produkt, bez którego nie wyobrażam sobie dnia. Stosuję go codziennie, co parę godzin, co wizytę w łazience, przed wyjściem, przed snem, bo tak. Pięknie pachnie i sprawia, że włosy mają chwilę nawilżenie nie tylko w trakcie mycia włosów, ale i pomiędzy.
- Rose of Bulgaria, maska różana do włosów - maskę kupiła mi moja siostra będąc w Bułgarii i szczerze, jest to jedna z fajniejszych masek, jakie miałam. Piękny zapach i cudowne nawilżenie, na pewno poproszę kolejną dostawę przy okazji ;).
Kolejna cześć czyli średniaki. produkty, które okazały się fajne, ale nie na tyle, żebym chciała jakoś bardzo do nich wrócić. Są plusy, ale też jest minus, który jest dosyć istotny:
- 7th Heaven, nawilżająca maska kokosowa - maska nawilża, tutaj nie mam nic do zarzucenia. Działa w porządku, ładnie nawilża, skóra jest miękka i gładka, ale nie jest to aż tak cudowny efekt, jak w przypadku innych masek tej marki. Poza tym, zapach nie jest kokosowy, ani nawet nie jest ładny, dlatego średnio.
- Velvet, płatki kosmetyczne - zastanawiałam się na początku, czy wrzucać tutaj płatki, bo dla mnie płatki kosmetyczne to po prostu płatki. Nic więcej. Ale wrzucam je wraz z pytaniem, czy macie swoich ulubieńców w p łatkach kosmetycznych? Jeśli tak to jakie to są ;)?
- Pachnąca Szafa, dyfuzor, jaśmin & drzewo sandałowe - dyfuzor sam w sobie mega fajny, mi musi pachnieć, w przeciwnym razie wole siedzieć z otwartym oknem zimą w środku nocy, ale no musi ładnie pachnieć haha. Dyfuzor fajny, zapach też w porządku, ładny, trochę ciężki, średnio intensywny, ale szybko się do niego przyzwyczaiłam. Ale chętnie wypróbuję inne zapachy z tej firmy, może trafię na jakieś cudo ;)
- Maska regeneracyjna ze śluzem ślimaka - maska składa się z dwóch etapów. Najpierw nakładamy na twarz jakieś serum, a następnie mamy maskę w płachcie, którą nakładamy na twarz. Maska jest w porządku, w sumie myślałam, że będę przeżywać, że to śluz ślimaka itd., ale jakoś nie zastanawiałam się nad tym.
- Miss Sporty, Oh My Gem 003 - Ten lakier jest tak piękny, a ja użyłam go chyba tylko kilka razy... Niestety lakierów mam mnóstwo, a i tak lubię używać tylko te, które lubię najbardziej, albo zazwyczaj maluję paznokcie w takim pospiechu, że decyduję się na zawsze pasująca i najlepszą czerwień. Ale czas to zmienić, bo fajne lakiery mi ostatnio uciekają ;<.
No i buble, których w tym miesiącu było bardzo sporo, ale nawet nie wiecie jak się cieszę, że się ich pozbywam. Niektórych pozbywam się z pełną świadomością zmarnowania ich albo wyrzucenia jeszcze niezużytych do końca, ale już nie mogłam ich wytrzymać.
- Love Me Green, olejek organiczny do masażu - nie dość, że nie ma kto mnie masować, to ja olejki zazwyczaj przyjmuję tylko na włosy, na inne części ciała są dla mnie zbyt tłuste i zbyt klejące się. A ten na włosach nie robił nic. Więc masakra. Co prawda nie wiem, jakby się sprawdził w przypadku masażu, ale też jakoś cudownie nie pachniał.
- Yasumi, Clean&Fresh Silky Powder, puder oczyszczający do mycia twarzy - mimo, że puder najgorszym nie jest, to na pewno nie jest do stosowania na co dzień, a od czasu do czasu mam wrażenie, że za wiele nie zdziała. To jest produkt na maksa wydajny, którego została mi jeszcze pewnie połowa, ale ten zapach mnie odstraszył na dobre. Jeszcze okej, niech sobie wali, ale w momencie kiedy myjemy nim warzy i chcemy wziąć oddech to się po prostu dusimy. 100 razy nie, aż się dziwię, że tak długo wytrzymałam.
- Wibo, lakier do paznokci Express Growth - lakier jest w mega jasnym lekko różowym kolorze. Nie otrzymamy nim jakiegokolwiek krycia, chyba nawet 5 warstw nie pomoże. Więc jak dla mnie, nie.
- Biotanic, olejek z baobabu - taka sama sytuacja jak z Love Me Green. Mimo wszystko ego olejku wypróbowałam stosując na twarz, ale ja po prostu nie lubię. Nie użyjesz sporo, bo wtedy twarz będzie na maksa tłusta i się to nie wsiąknie, a z kolei mało, jest jak dla mnie za mało i nic się nie da zrobić. Nie umiem, nie potrafię i nie wiem czy kiedykolwiek się przekonam. A i ten olejek na włosach też niestety nie zdziałał za wiele.
- CD, Deo Roll On, dezodorant w kulce, owoc granatu - on tylko ładnie pachnie, poza tym niestety nie robi nic więcej. i tyle.
No i właśnie tak. Muszę zacząć brać pod uwagę chyba też produktu zdenkowane w domu. Nie jest ich za wiele, ale niektóre są tak zajebiste, a niektóre tak beznadziejne, że przydałoby się o nich tez pisać. Więc od stycznia, denko może być jeszcze obszerniejsze ;).
Ale uważam, że tyle zużytych, wyrzuconych kosmetyków to bardzo dobre zakończenie denkowego roku 2016!
Lovely post, thanks for sharing!
OdpowiedzUsuń* Electric Sunrise - Fashion and Lifestyle Blog *
x
Skusiłabym się na ten Gliss Kur i Provag :) Super denko! Uporałaś się z tymi wykończonymi produktami na medal! Pozdrawiam! :) Miłego dnia życzę :)
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego z tych produktów, nawet słynnego szamponu z Alterry ;)
OdpowiedzUsuńNieźle Ci poszło, brawo!
OdpowiedzUsuńZ Twojej zdenkowanej wersji Schwarzkopfa mam i wykańczam odżywkę i szampon, które srednio się u mnie sprawdziły. Boję sie produktów bez spłukiwania, bo moje włosy zdecydowanie lubią się przetłuszczać :-)
OdpowiedzUsuńLubiłem te lakiery piaskowe :).
OdpowiedzUsuńSzampon Alterry kupiłam sobie ostatnio na wyjazd ale nie oczarował mnie jakoś szczególnie.
OdpowiedzUsuńŁadnie wyszło :)
OdpowiedzUsuńOdżywki Gliss Kura uwielbiam!
OdpowiedzUsuńU mnie Alterra do włosów kompletnie się nie spisała.
OdpowiedzUsuńTen puder z Yasumi też miałam i zdecydowanie mi nie przypasował.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ten dezodorant CD taki słaby bo miałam na niego ochotę :(
OdpowiedzUsuńemulsję provag miło wspominam
OdpowiedzUsuńUwielbiam odżywki w sprayu z Gliss Kur, wszystkie jego wersje są dla mnie idealne, niedawno miałam niebieski, a teraz różowy - jest ekstra :) Szampon z Alterry natomiast kompletnie mi się nie sprawdził, po nim moje włosy wyglądają koszmarnie :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że z tego wszystkiego to chyba odżywkę z alterry i glisskur znam, buble na bank będę omijać :)
OdpowiedzUsuńSzampon Alterra również jest moim ulubieńcem, a jeżeli chodzi o puder Yasumi to mam identyczne odczucia i już nie wytrzymałam i wyrzuciłam połowę opakowania... a szkoda bo zapowiadał się dobrze
OdpowiedzUsuńUżywam tych odżywek ze Schwarzkopf i mogę je naprawdę polecić :) Na dodatek pięknie pachną :) Używałam kiedyś żelu pod prysznic z Alterry i muszę przyznać, że po umyciu się nim pachniało w całej łazience, więc chyba wypróbuje tym razem szampon ;) Zapraszam również na mojego bloga http://angiandangi.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńten dezodorant w kulce to rzeczywiście masakra :(
OdpowiedzUsuńOj, miałam lakier od Wibo z tej serii Express Growth, o dziwo też w bardzo jasnym kolorze (beż, dobry do frencha), ale u mnie dwie-trzy warstwy wystarczały. Szkoda, że tyle rzeczy się nie sprawdziło :(
OdpowiedzUsuńBardzo lubię oglądać denka :D
Znam jedynie maskę kokosową :) Mam ją w swoich zapasach!
OdpowiedzUsuńNie miałam żadnego ;) Z Alterry z serii z granatem miałam maskę do włosów i u mnie okazała się bublem. Nie robiła zupełnie nic z moimi kłaczkami, więc poszła w świat :D Odżywki w sprayu GlissKura nie próbowałam, na razie używam jej odpowiednika z Joanny, ale może kiedyś skuszę się na jakąś z zachwalanych ze Schwarzkopf ;)
OdpowiedzUsuńJesteś kolejną osobą, która poleca odżywkę Glisskur, więc koniecznie muszę ją kupić :D
OdpowiedzUsuńale bym chciała taką różaną maskę :3 wygląda znakomicie!
OdpowiedzUsuńdenko fajne ;) chyba nic nie miałam z tego ;)
OdpowiedzUsuńOdżywki GlissKur też zawsze używam :)
OdpowiedzUsuńMiałam ten szampon z Rossmanna i u mnie się nie sprawdził, a szkoda.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://w-pogoni-za-idealem.blogspot.com/
Ja przestałam robić takie posty zbieranie pustych opakowań bardzo mnie męczyło :P
OdpowiedzUsuńZnam tylko szampon Alterry i odżywkę Gliss Kur - pierwszy lubię, drugiej niestety nie bardzo ;) Reszty nie znam ;)
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie różaną maską do włosów :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam szampony Alterry! :)
OdpowiedzUsuńOby w przyszłym roku było jak najmniej takich bubli :/ Ten puder Yasumi przypomniał mi też pewien krem Tołpa, który miał tak nieprzyjemny zapach, że po po produkty nie chciało mi się go używać :/
OdpowiedzUsuńNazbierało się .... Kilka fajnych rzeczy dojrzałam :)
OdpowiedzUsuń