Hej! Co tam u Was? Jak tam? Wiem, że więcej mnie tu nie ma ostatnio niż jestem, ale nie mam co się tłumaczyć. Każdy ma chyba czasem taki okres, że nic się nie cholernie nie chcę, a to co się dzieje (albo właśnie co się nie dzieje) sprawia, że jeszcze bardziej się nie chce i wszystko traci sens. No niestety. Myślałam, że szybciej mi minie to przesilenie wiosenne, ale coś dalej u mnie siedzi i za dobrze się czuje. Ale powoli ruszyłam. Ostatnio wyprałam swoje pędzle, ugotowałam mega obiad i w miarę ogarnęłam wszystko, więc przynajmniej tyle ;). Byłam na majówce, czy odpoczęłam? Powiedzmy ;). Poza tym, teraz na szczęście mamy maj, miesiąc koncertów, Juwenalia i w końcu coś się dzieje, także dawno nie miałam zakwasów po imprezie :).
Mimo że ostatnio mnie tu nie ma to ostatnio porobiłam parę zdjęć, więc mam nadzieję, że coś tu się pojawi, a dzisiaj przychodzę do Was z denkiem. Powiedziałam sobie, że ta seria na blogu będzie bardzo regularna i nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej i jakoś tego się trzymam, dobre i to! Kolekcjonuję kosmetyki, no i jestem ze sporym dosyć denkiem ;).
Standardowo zaczniemy od cudów, których u mnie jest zawsze sporo. Ja wiem, że wymagająca nie jestem i łatwo mi dogodzić, ale nie spodziewałabym się po sobie, że chętnie bym wracała aż do tylu produktów :) Zobaczcie, co w tym miesiącu udało mi się zużyć i czy mi podpasowało, czy nie ;)
Tym razem, mamy też parę średniaków, czyli spoko, ale nie mam parcia, że muszę mieć kolejne opakowanie.
Denko trochę późno, ale jest! Jak Wasze kwietniowe zużycia? :)
- Isana, Forbidden Apple, mydło w płynie - nie mówiłam o tym jeszcze, ale uwielbiam te mydła marki Isana. Nie wysuszają moich dłoni, pachną wspaniale, są wydajne no i tanie. Czasem dziwi mnie tylko, że taniej wychodzi zakup mydła w dozowniku niż samego mydła, ale cóż, przynajmniej nie da się znudzić opakowaniem. Kupuję je prawie cały czas i nie mam jakiegoś ulubionego zapachu, więc testuję różne, a ten Forbidden Apple ma wspaniały zapach! I na pewno mogę ten konkretny polecić ;).
- Tołpa. green, nawilżający krem łagodzący do twarzy - nic się nie zmieniło, w dalszym ciągu uwielbiam ten krem. Dla mnie jest idealny, bo nie potrzebuję za wiele. Jest idealnie lekki, lekko łagodzący, fajnie współgra ze wszystkimi moimi podkładami i ja ogólnie uwielbiam markę Tołpa, praktycznie za każdym razem jestem zadowolona z tych produktów i tak samo, jak ten krem, uwielbiam ;). Ale tak, jak pisałam w recenzji, jeżeli macie wysuszoną skórę to może być on dla was za lekki.
- Kobo, bronzer, sahara sand - jeżeli chodzi o takie kosmetyki stricte do makijażu, konturowania itd. nie byłam już w ogóle wybredna. Używałam jakiegokolwiek bronzera, co tam miałam, co dostałam i było spoko. No i się stało. Użyłam bronzera od Kobo i go pokochałam tak, że teraz każdy inny bronzer nie wydaje mi się tak fajny, jakby wydawał się kiedyś. Także, jeżeli ktoś go jeszcze nie zna, no to jazda...!
- The Secret Soap Store, Argan&Goats, krem do twarzy - stosowałam go na noc i był nieziemski. Cudownie pachniał, cudownie nawilżał, był taki gęsty i treściwy, a ja właśnie takie kremy uwielbiam stosować na noc, kiedy wiem, że mogę sobie pozwolić na coś cięższego. Mimo wszystko, skóra rano nie była przetłuszczona, a fajnie odżywiona, gładka i w rewelacyjnym stanie ;). I jeszcze drobna uwaga! Czasem jestem łajzą i spada mi wszystko, jak popadnie, ten krem jest z tak kozackiego opakowanie, że w nocy nic nie słychać, jak mi upadnie. Więc ogromny plus ;)!
- Lovely, rozświetlacz Silver - tutaj chyba nie muszę za wiele pisać, bo mam wrażenie, że każdy doskonale zna ten produkt. Rozświetlacz z Lovely jest cudowny i polecany przez praktycznie wszystkich, jest taki wydajny, a tak niesamowicie tani, że czasem mam wrażenie, że to aż śmieszne i mogłabym za niego dać dużo, dużo więcej, a to chyba najlepsza rekomendacja. Mogę się jedynie przyczepić to opakowania, które jest lekko tandetne i słabo wykonane. No dobra, używałam go może z 3-4 lata, więc opakowanie ma prawo się rozwalić, ale mimo wszystko fajnie by było gdyby jednak zakrętka pozostała w całości, a mi 'szybka' odleciała i musiałam za każdym razem całość składać ;D.
- Moment de Bonheur, Yves Rocher, woda toaletowa - to jest zdecydowanie mój zapach, który będzie ze mną już na zawsze. Jest dla mnie cudownie idealny już od pięciu lat (wtedy pojawiła się jego recenzja) i mam go praktycznie non stop. Jest słodki, ale zarazem lekki i wiosenny i lekko intensywny, ale mam wrażenie, że wszystko jest tak cudownie wyważone. Nic dodać, nic ująć, to ten zapach, o który często mnie ludzie pytają <3.
- Alterra, szampon do włosów - szampon pojawia się, co denko, także nie będę się rozpisywać, bo osoby, które tu są często już pewnie mają dość moich achów i ochów na jego temat ;).
- Schwarzkopf, Glisskur, Fiber Therapy Bonding Express Repair Conditioner - to, co wyżej. Uwielbiam je!
Tym razem, mamy też parę średniaków, czyli spoko, ale nie mam parcia, że muszę mieć kolejne opakowanie.
- Schwarzkopf, Glisskur, maska do włosów - maska, jak maska. Akurat na masce zależy mi najbardziej, ponieważ maska to ostatni produkt, który znajduje się na moich włosach i jest tam najdłużej, więc tutaj zawsze staram się szukać czegoś najlepszego. Ta maska jest zwykła najzwyklejsza, nic cudownego z włosami nie robi, ale też nie jest tak, że nie robi nic, aczkolwiek na moje rozjaśniane i teraz tragiczne włosy i jest bardzo za słaba.
- Le Petit Marseillais, malinowy żel pod prysznic - kupiłam go z braku laku, miła m kiedyś malinowy żel pod prysznic, w którym się zakochałam, w tym się nie zakochałam, bo był zwyczajny, a zapach był ładny, ale niestety pełno było w nim sztuczności. Zwykły, szybko się skończył, ale mył tak? :)
- Saponics, wcierka do skóry głowy - wcieranie jakichkolwiek specyfików w skórę głowy źle wpływa na moje włosy, chyba że ja robię coś źle, ale ogólnie plączą się, puszą, odstają w każdą stronę i nie nadają się do niczego.. Ja po prostu przelewam wcierki do opakowań po odżywkach z aerozolem i rozpylam na skórę głowy, wieczorem, przed myciem, po myciu, na mokre włosy, zazwyczaj jak mi się podoba. Efekty były widoczne, delikatnie, ale widoczne ;). Coraz więcej babyhair, a włosy na zakolach są już sporej długości i włosy rosną, odrobinę szybciej, ale rosną. Mimo wszystko wiem, że są takie produkty, po których włosach szaleją w tym dobrym sensie i ja takich szukam!
- Lactacyd, płyn do higieny intymnej - jak na razie tylko jeden płyn do higieny intymnej mnie uwiódł i był to zdecydowanie ten od Provag. Teraz każdy kolejny jest u mnie oceniany przez pryzmat właśnie tamtej emulsji. Ten płyn jest w porządku, ale zwykły, jak wszystkie średniaki ;).
- Bielenda, Make Up, fluid matujący - wiem, że część osób go uwielbia (nawet moja siostra go używa), ale kompletnie nie wiem dlaczego. U mnie się całkowicie nie sprawdza. robi się ciasto na twarzy, kolor jest kompletnie nie dla mnie, jest za ciężki i po prostu mi nie podpasował.
- Miss Sporty, So Matte Perfect Stay, puder - nawet nie wiem, kiedy ja go kupiłam, a tym bardziej nie wiem, czy on jeszcze istnieje, ale postanowiłam go wywalić, bo i tak go nie używałam. Puder, ale ja go czasem stosowałam jako bronzer nawet, bo był ciemny i bardzo szybko znikał z twarzy.
- Laura Conti, odżywcza maska do słoni i paznokci - użyłyśmy jej niedawno z koleżanką i niesamowite jest to, że ona miała rewelacyjne dłonie po niej, a ja następnego dnia miałam dłonie suche jak wiór. Od razu po użyciu nawilżenie było super, dłonie były mięciutkie i wszystko było fajnie, ale potem była tragedia, także dla mnie nigdy więcej, ale koleżanka nie narzekała :D.
Denko trochę późno, ale jest! Jak Wasze kwietniowe zużycia? :)
Również bardzo lubię ten rem z Tołpy :)
OdpowiedzUsuńjakie tam późne denko, moje też nie zostało jeszcze opublikowane;P
OdpowiedzUsuńprzewaga cudów :) to dobrze:)
OdpowiedzUsuńWow, zużyłaś rozświetlacz! Brawo! Ja mam kilka i uwielbiam je. A kiedyś zupełnie nie wiedziałam jak używać. Z Lovely nie mam akurat ale są piękne i zachwycam się nimi oglądają na blogach. Te rozświetlacze, które mam to dla mnie aż nadto więc na razie nie kupię nowego.
OdpowiedzUsuńKażdemu czasem się nie chce i dobrze to rozumiem :) LPM kusi mnie swoimi produktami,bronzer z kobo muszę wyprobowac, bo wszyscy mi polecali, że może się u mnie sprawdzi w przeciwieństwie do wielu produktów na rynku, które są bardzo ciemne i w ciepłej tonacji.
OdpowiedzUsuńPodkład z Bielendy w bublach, nie wierzę ;) ja go uwielbiam, no ale masz rację, że nie każdemu przypadnie być może do gustu :) Podzielam natomiast zachwyt nad mydłami w płynie z Isany - tanie i nie wysuszają dłoni :)
OdpowiedzUsuńNa moich włosach również maska Gliss Kur cudów nie zrobiła, ale była w miarę ok :)
OdpowiedzUsuńa u mnie ten szampon alterry średnio się spisywał ;)
OdpowiedzUsuńOoo! Ciekawe propozycje. Nie wiedziałam, że istnieje wersja tego zapachu z Isany jako mydła w płynie (mam żel pod prysznic).
OdpowiedzUsuńZ wielką chęcią bym przetestowała - podobnie jak bronzer z Kobo. Lubię poznawać nowe kosmetyki.
Pozdrawiam cieplutko :)
Bronzer z Kobo chętnie wypróbuję, a buble będę omijać szerokim łukiem! Pozdrawiam!^^
OdpowiedzUsuńMoże powinnam wypróbować to mydło z Isany, ponieważ mam bardzo suche dłonie i niestety mydła wysuszają je jeszcze bardziej :)
OdpowiedzUsuńMiałam tylko ten lactacyd i bardzo go lubię ;)
OdpowiedzUsuńPrzejrzałam blog niemal od deski do deski i z największą przyjemnością zostaję obserwatorem;)
OdpowiedzUsuńJedyne czego używałam to tego bronzera z Kobo i sprawdził mi się super. Mam ochotę jeszcze spróbować tego kremu z Tołpa, ale jednak troszkę się boje, że nie dadzą sobie rady z moją suchą skórą...
OdpowiedzUsuńZnam tylko bronzer z Kobo i to w odcieniu Nubian Desert ;) Ale bardzo go lubię ;)
OdpowiedzUsuńPodkład z Bielendy nawet sobie chwale, a produkty z Isany już od dłuższego nie kupuję.
OdpowiedzUsuńPłyn do higieny intymnej kupuje często.
OdpowiedzUsuńTa maseczka do rąk - dziwne, że nastepnego dnia takie suche... po bronzer polecę, kiedy mi sie moj skonczy :) pozdrawiam i zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńCiekawi nas ta woda toaletowa :) Zapach, który opisujesz mógłby nam się spodobać :)
OdpowiedzUsuńFajne denko ;) ja należę do tych co się lubią z tym matującym podkładem Bielenda ;)
OdpowiedzUsuńciekawe propozycje ;p
OdpowiedzUsuńGratuluję zużyć :)) U mnie ich jest tak mało, że nie piszę już postów z denkiem.
OdpowiedzUsuńMam to mydełko z Isany i potwierdzam, fajne są i zapachy mega ładne :)
OdpowiedzUsuńSpore denko :) wnioskuje z opisu i własnych doświadczeń, że firma Secret soap story robi same fajne produkty :) kremy do rąk mają zabójcze :)
OdpowiedzUsuńTe żele pod prysznic la petit marseillais oprócz zagranicznej nazwy i niezłego designu, to zwykłe buble. Mi strasznie wysuszają skórę. Ja już do nich nie wrócę.
OdpowiedzUsuńKusi mnie to mydło z Isany ♥
OdpowiedzUsuńO, też mam szampon z Alterry ale w wersji nawilżającej z granatem i aloesem. Po jakimś czasie dokupiłam również odżywkę do spłukiwania z tej samej serii :P
OdpowiedzUsuńSakurakotoo ❀ ❀ ❀