Dzień dobry! Znowu trochę mnie nie było, ale pobyt w Warszawie mi się udał na maksa i musiałam po nim dobrze wypocząć. W mojej okolicy są ferie, więc mam trochę więcej czasu dla siebie, na pozbieranie myśli, na zastanowienie się co dalej i w sumie nie wychodzi mi to jakoś bardzo na dobre, bo się rozleniwiam. Ale kurde, raz na jakiś czas mogę sobie pozwolić na leżenie i nicnierobienie.
Dzisiaj przychodzę do Was z denkiem! Pierwsze denko tego roku, które jest ogromne. Szczerze nie wiem, jak ja nazbierałam aż tyle rzeczy i że aż tyle rzeczy mi się pokończyło w jednym miesiącu, ale spoko. Zbieramy, wykańczamy, wyrzucamy i używamy kolejne, bo jest tego całkiem sporo! Styczniowe denko wyceniam na, uwaga, lekko ponad 400zł. Co miesiąc wyrzucam do kosza coraz więcej...
Dermacol, Aroma Ritual, cukrowy peeling od ciała, winogrono i limetka - moja cudo nad cuda. Zapach tego peelingu i jego konsystencja, to najlepsze combo, jakie możecie sobie wyobrazić przy okazji peelingu. Ja się zakochałam i na pewno, jak mi się skończy zapas peelingów, to sięgnę po ten, ale w innych wersjach zapachowych, bo jest też zapach delicji pomarańczowych.
Schwarzkopf, Gliss kur, Ultimate Resist, ekspresowa odżywka w sprayu - o tych odżywkach mówię Wam za każdym razem, więc nie będę się powtarzać, kocham je, uwielbiam, będę kupować regularnie. Ale mogę Wam już zapowiedzieć, że znalazłam podobny produkt, który dorównuje tym odzywkom!
Isana, mydło w płynie, summer feelings - ja wiem, że do wakacji daleko i że jest to edycja limitowana, ale ja uwielbiam testować edycje limitowane, jak i te mydła. W środku i tak w między czasie wylądowała masa innych wersji zapachowych. Są super tanie, ładnie wyglądają na umywalce (potem można kupować tylko mydło do uzupełnienia), pięknie pachną i nie wysuszają rąk. więc w cudach lądują one ogólnie, nie że ten jeden jedyny :).
BeBeauty, płatki kosmetyczne - płatki lądują w cudach, bo w sumie ostatnio kupuję je regularnie Nie rozwarstwiają się, są miłe w dotyku, nie powodują u mnie ciar, nie rozmazują makijażu, więc ja je lubię ;).
Dermedic, łagodne mleczko oczyszczające - ten produkt mi bardzo podrasował, jak na osobę, któa nie jest przekonana do mleczek kosmetycznych, tak ten ma świetny zapach, fajną konsystencję, cudownie rozpuszcza nawet największą tapetę na twarzy, nie podrażnia, tylko delikatnie oczyszcza i zmywa. Ja byłam bardzo zadowolona i na pewno będę wracać.
Alterra, szampon nadający włosom połysk, morela bio i pszenica bio - mimo, że jest to chyba moja jedna z najmniej ulubionych wersji tego szamponu to i tak za całokształt ląduje w cudach, bo używam ich wszystkich na zmianę i regularnie. Zmywają oleje i największe oleiste mazie, ja i tak po nich używam jeszcze jednego szamponu, więc ostateczne rezultaty są bardzo na plus.
Regenerum, regeneracyjne serum do włosów - to serum bardzo fajnie nawilżało, regenerowało moje włosy. Końcówki były w bardzo fajnym stanie, nie były rozdwojone ani zniszczone tak jak zazwyczaj są. Fajny zapach, fajna konsystencja, która idealnie wnika w środek włosów regenerując je od środa. Ja się bardzo polubiłam z tą całą serią.
Eveline, maseczka oczyszczająco-wygładzająca, zielona glinka i ekstrakt z zielonej herbaty - polubiłam się z zielonymi glinkami, pod warunkiem że nie muszę ich sama robić, w sensie mieszać, babrać się, tworzyć jakieś wiązania, proporcje, bo obawiam się, że mi to może nie wyjść. Ta maseczka jest genialna. Super oczyszcza i wygładza skórę, robi dokładnie to, co powinna ja ją kupuję co chwilę ;). Zastanawia mnie tylko, czego tak jakby znika z twarzy? Też tak macie?
Rapan Beauty, maska do twarzy, mix pleoidów, smocza krew i śluz ślimaka - to jest zdecydowania maseczka grudnia i stycznia. Używałam ją tak często jak tylko mogłam. Śmierdziała to fakt, maskę przed użyciem trzeba było dokładnie wymieszać, żeby wszystko się tam ze sobą wiązało, co mi o dziwo nie przeszkadzało, ale wiadomo dlaczego. Efekty były rewelacyjne. Maska robiła cuda na mojej twarzy, która była wygładzona, oczyszczona, promienna i w stanie idealnym. I na pewno pojawi się o niej wpis, a ja muszę zamówić wszystkie te maski, bo są genialne!
Yves Rocher, Moment de Bonheur, zielona herbata - dostałam te perfumy jakoś kiedyś na święta i jak uwielbiam jeden zapach z Moment de Bonheur, bałam się, że ten może wyjść blado przy tamtym moim zapachu. Nic bardziej mylnego. Zakochałam się w nim identycznie. Jest bardziej świeży, letni, wiosenny, taki orzeźwiający i motywujący do działania. Uwielbiam ten zapach, czego się nie spodziewałam. Ale mogę Wam je bardzo polecić. Zapachy są cudowne, a trwałość jest genialna!
Bielenda, keratynowa maska, nawilżająca, do włosów farbowanych - rzadko kiedy tak bardzo jaram się maskami, ale ta wpadła w moje łapki w idealnym momencie, bo zaraz po keratynowym prostowaniu włosów. Zapach miała obłędny i miała bardzo sztywną konsystencję, kojarzyła mi się trochę z pianką silikonową, ale trzymała się włosów i z niej nie spływała. Pierwszy raz miałam wrażenie, że jakikolwiek produkt pogrubia moje włosy, ona to robiła, dodawała im tekstury, objętości i były takie konkretne.
Yves Rocher, żel pod prysznic i do kąpieli, owoce leśne - wersja świąteczna, którą jarałam się bardzo. Ostatecznie wyszło średnio, nie był to zapach typowo świąteczny, ale pachniał ładnie. Fajnie mył, na maksa się spienił i też w miarę szybko się niestety skończył. Spodziewałam się, że bardziej wprawi mnie w świąteczny nastrój w grudniu, tak się nie stało, więc za rok będę szukać czego innego ;).
Intimea, chusteczki do higieny intymnej - chusteczki, jak chusteczki. Nic specjalnego, spoko pachną, fajnie odświeżają, ale za każdym razem i tak biorę inne.
Ziaja, intima, kremowy płyn do higieny intymnej - jak wyżej, produkt spoko, fajnie myje, dobrze dba o miejsca intymne, est tani, duża pojemność i jest wydajny i spoko. Zazwyczaj biorę go z braku laku, kiedy nie mam ochoty na nic innego, ale nie mam tak, że kupuję go namiętnie.
Garnier, płyn micelarny 3w1 - produkt całkiem fajnie sobie radzi z demakijażem, ładnie pachnie, ale nie jest jakoś zachwycająco wydajny. Płyn, jak płyn, jest spoko, nawet bardziej niż spoko, ale znam już niebo lepsze, które uwielbiam i ciężko jest się przebić.
Intimea, chusteczki do higieny intymnej - chusteczki, jak chusteczki. Nic specjalnego, spoko pachną, fajnie odświeżają, ale za każdym razem i tak biorę inne.
Ziaja, intima, kremowy płyn do higieny intymnej - jak wyżej, produkt spoko, fajnie myje, dobrze dba o miejsca intymne, est tani, duża pojemność i jest wydajny i spoko. Zazwyczaj biorę go z braku laku, kiedy nie mam ochoty na nic innego, ale nie mam tak, że kupuję go namiętnie.
Garnier, płyn micelarny 3w1 - produkt całkiem fajnie sobie radzi z demakijażem, ładnie pachnie, ale nie jest jakoś zachwycająco wydajny. Płyn, jak płyn, jest spoko, nawet bardziej niż spoko, ale znam już niebo lepsze, które uwielbiam i ciężko jest się przebić.
PROFormula, żel do golenia - zazwyczaj stosuję tylko pianki, trochę się zaskoczyłam, kiedy okazało się, że jest to dziwna maź, która po roztarciu zamienia się w piankę. Bardzo szybko idzie ten produkt. Ja zużyłam go na 3-4 razy, a pod koniec wyciskanie żelu było tak uciążliwe, że w sumie coś tam jeszcze mi go zostało, ale nie dam rady. Bezsensu, zapach też jakiś taki uoo i standardowo się zacinałam, więc jestem na nie.
Rival de Loop, tonik odżywczy do twarzy - wiecie co z jednej strony tonik, jak tonik, on nie ma oczyścić twarzy czy coś, tylko wyrównać pH i lekko ją odświeżyć itd. Ten tonik był dla mnie, jak woda, nie robił totalnie nic. Czułam jakby moja skóra postawiła mur i nie pozwoliła mu wejść do środka (te metafory). Nic nie robił totalnie.
Eveline, slim extreme 4D, diamentowy peeling - masaż myjący - ojezu męczyłam te peelingi strasznie, nawet nie wiem czy one dalej istnieją, ale kiedyś miałam chyba każdą możliwą wersję. Ogólnie one za wiele nie robią według mnie, konsystencja jest zbyt glutowata, żeby mogła to wypeelingować skórę, a żeby wycisnąć produkt z opakowania to trzeba się tak namęczyć, że masakra.
Clean&Clear, peelingujący żel przeciw wągrom - uwielbia tonik z tej serii, który w ogóle zniknął z Rossmanna... :(, ale ten peelingożel niestety za wiele nie robi. te granulki kojarzą mi się niestety z jakimś środkiem do czyszczenia. Bardzo delikatny i chyba za wiele nie robi, nie czułam i nie widziałam jakichś zniewalających efektów.
Rival de Loop, tonik odżywczy do twarzy - wiecie co z jednej strony tonik, jak tonik, on nie ma oczyścić twarzy czy coś, tylko wyrównać pH i lekko ją odświeżyć itd. Ten tonik był dla mnie, jak woda, nie robił totalnie nic. Czułam jakby moja skóra postawiła mur i nie pozwoliła mu wejść do środka (te metafory). Nic nie robił totalnie.
Eveline, slim extreme 4D, diamentowy peeling - masaż myjący - ojezu męczyłam te peelingi strasznie, nawet nie wiem czy one dalej istnieją, ale kiedyś miałam chyba każdą możliwą wersję. Ogólnie one za wiele nie robią według mnie, konsystencja jest zbyt glutowata, żeby mogła to wypeelingować skórę, a żeby wycisnąć produkt z opakowania to trzeba się tak namęczyć, że masakra.
Clean&Clear, peelingujący żel przeciw wągrom - uwielbia tonik z tej serii, który w ogóle zniknął z Rossmanna... :(, ale ten peelingożel niestety za wiele nie robi. te granulki kojarzą mi się niestety z jakimś środkiem do czyszczenia. Bardzo delikatny i chyba za wiele nie robi, nie czułam i nie widziałam jakichś zniewalających efektów.
Za każdym razem mówię sobie, że w końcu uporam się z większością próbek, a wychodzi, jak zwykle, a próbek przybywa. Ale nadejdzie taki dzień, że się więcej zużyje.
*See See, peeling do twarzy - saszetka wystarczyła mi ledwo na raz więc też średnio mam co mówić, ale nie byłam za bardzo zadowolona. Skórę i tak potem musiałam dodatkowo oczyszczać, żeby czuć się w miarę dobrze.
*Vianek, krem do twarzy na noc - stosowałam go bardziej, jako dodatkowe nawilżenie po wieczornym demakijażu, ale nie jako krem na noc. Był fajny, super nawilżał i odżywiał cerę.
*L'biotica biovax, eliksir wygładzająco-nawilżający - stosowałam na wilgotne włosy i okazał się zajebistym serum na końcówki. Jak skończę olejek, jaki mam teraz, na pewno kupię ten, piękny zapach, fajnie nawilżenie, odżywienie, ujarzmienie włosów, dokładnie to, czego potrzebuję, tym bardziej teraz, kiedy powoli wypłukuje mi się keratyna z włosów.
*See See, peeling do twarzy - saszetka wystarczyła mi ledwo na raz więc też średnio mam co mówić, ale nie byłam za bardzo zadowolona. Skórę i tak potem musiałam dodatkowo oczyszczać, żeby czuć się w miarę dobrze.
*Vianek, krem do twarzy na noc - stosowałam go bardziej, jako dodatkowe nawilżenie po wieczornym demakijażu, ale nie jako krem na noc. Był fajny, super nawilżał i odżywiał cerę.
*L'biotica biovax, eliksir wygładzająco-nawilżający - stosowałam na wilgotne włosy i okazał się zajebistym serum na końcówki. Jak skończę olejek, jaki mam teraz, na pewno kupię ten, piękny zapach, fajnie nawilżenie, odżywienie, ujarzmienie włosów, dokładnie to, czego potrzebuję, tym bardziej teraz, kiedy powoli wypłukuje mi się keratyna z włosów.
Przy okazji postanowiłam trochę zrewolucjonizować wpisy denkowe i przy okazji pokazywać Wam nowości, co otrzymałam i co kupiłam. Mniej więcej też będę miała pojęcie co i jak często kupuję, bo mam wrażenie, że zdarza mi się czasem kupić coś, co niekoniecznie jest mi niezbędne. W tym miesiącu sama zawitałam kilka razy do drogerii i kupiłam parę rzeczy, ale też byłam na Spotkaniu Blogerek w Ostrowcu Świętokrzyskim i dostałam parę rzeczy.
Jeżeli jesteście ciekawi, co przywiozłam ze spotkania zapraszam na wpis z upominkami tutaj.
Od Ekodrogerii.pl otrzymałam parę rzeczy do testowania, których recenzje będziecie mogli przeczytać już niedługo na blogu:
*Santaverde, aloesowy żel do oczyszczania twarzy
*BioPha nature, pasta do zebów mentolowa
*Bentley Organic, żel pod prysznic
*Nikel, balsam pod oczy i dookoła ust
Marka Resibo jest marką która ciekawiła mnie bardzo od dawna. Jakoś nigdy nie było mi z nią po drodze, ale jak widziałam te cudowne opakowania, design to nie mogłam się napatrzeć i chciałam, żeby wszystko mi tak pięknie wyglądało w łazience. No i mam! Do testowania dostałam płyn micelarny oraz balsam do ust, a także masę próbek, które równie pięknie wyglądają.
No i moje zakupy. Kilka razy wybrałam się do Rossmanna po pierdoły, żeby skorzystać z promocji i tak całkiem szczerze chyba nic nie potrzebowałam za bardzo, a raz nawet zamarzyła mi się kąpiel z prawdziwego zdarzenia i poleciałam specjalnie do Tesco po sole, kule itd. Wydałam ponad stówę, więc chyba bezsensu byłoby dla mnie robić challenge 'przeżyj za 50zł' ;D.
Jeżeli jesteście ciekawi, co przywiozłam ze spotkania zapraszam na wpis z upominkami tutaj.
Od Ekodrogerii.pl otrzymałam parę rzeczy do testowania, których recenzje będziecie mogli przeczytać już niedługo na blogu:
*Santaverde, aloesowy żel do oczyszczania twarzy
*BioPha nature, pasta do zebów mentolowa
*Bentley Organic, żel pod prysznic
*Nikel, balsam pod oczy i dookoła ust
Marka Resibo jest marką która ciekawiła mnie bardzo od dawna. Jakoś nigdy nie było mi z nią po drodze, ale jak widziałam te cudowne opakowania, design to nie mogłam się napatrzeć i chciałam, żeby wszystko mi tak pięknie wyglądało w łazience. No i mam! Do testowania dostałam płyn micelarny oraz balsam do ust, a także masę próbek, które równie pięknie wyglądają.
No i moje zakupy. Kilka razy wybrałam się do Rossmanna po pierdoły, żeby skorzystać z promocji i tak całkiem szczerze chyba nic nie potrzebowałam za bardzo, a raz nawet zamarzyła mi się kąpiel z prawdziwego zdarzenia i poleciałam specjalnie do Tesco po sole, kule itd. Wydałam ponad stówę, więc chyba bezsensu byłoby dla mnie robić challenge 'przeżyj za 50zł' ;D.
Jak pisałam wcześniej, pojawiło się sporo produktów do kąpieli, których nie posiadałam nigdy, bo ja ogólnie za wanną nie przepadam i zawsze preferowałam szybkie prysznice ;). Dalej kupiłam peelingi, które na pewno mi się przydadzą i je zużyję, ale czekają na swoją kolej, bo chcę najpierw pozbyć się tych zalegających u mnie w szafce. Olejek do włosów już używam, więc ten zakup był najbardziej potrzebny chyba ;D. Szampony z Alterry i odżywki w sprayu z Gliss Kura kupuję zawsze jak są na promocji, a pasta wybielająca to tak mi jakoś wpadła w ręce ;).
Dajcie znać jak Wasze denko i ile nowych rzeczy przybyło Wam w styczniu do testów! :)