Hej! Ostatnio mam masę energii, którą spożytkuję w przeróżny sposób. Sprzątam, ogarniam, wyrzucam, planuję i wróciłam do w miarę regularnych treningów. Piszę 'w miarę', bo nie mam ustalonych konkretnych dni, w które muszę ćwiczyć, ale jak mam dłuższą chwilę i mogę się ruszyć, to czego nie? Moim małym celem i jestem zadowolona jeżeli udaje mi się ćwiczyć minimum 3 razy w tygodniu. Jeżeli częściej to jeszcze lepiej! Ale to też działa w drugą stronę, jeżeli zrobię jeden trening w tygodniu trudno, fajnie, że chociaż jeden dzień udało mi się ruszyć tyłek. Bez spiny!
W sumie bycie fit jest cały czas na topie, a od kilku lat siłownie są oblężone nie tylko po Sylwestrze, ale wiem, że sporo jest jeszcze osób, które chciałyby zacząć, ale zawsze znajdzie się jakaś wymówka, odkładamy to na kolejny tydzień, miesiąc albo w ogóle kolejne stulecie. Znam to. Sama chodziłam na siłownię, karnet miałam jakieś 2-3 lata, a były miesiące, że nie pojawiałam się tam ani razu, bo COŚ. Więc będę mówić ze swojego doświadczenia; dlaczego ja ćwiczę, co mi to dało i jak się zmotywowałam, do czego zainspirowały mnie ostatni zakup, buty, które idealnie nadają się do ćwiczeń.
Dlaczego postanowiłam ćwiczyć?
Od zawsze byłam ruchliwym dzieckiem. W szkole jeździłam na wszystkie możliwe zawody, nawet w znienawidzoną prze ze mnie piłkę ręczną. Jakoś tak wychodziło. Potem pokochałam pływanie i siatkówkę, mocne treningi trzy razy w tygodniu, a na wakacjach obozy sportowe to było coś na co czekałam. Uwielbiałam to! Ale wiadomo, nie było to na tyle profesjonalne, że przetrwało i tak w liceum się zasiedziałam. Za dużo nie robiłam, bo mi się nie chciało, a najlepszym treningiem dla mnie było przetańczenie w klubie całej nocy w weekend. #zdrowo Ale w końcu zatęskniło mi się za jakimś ruchem.
Poza tym, ciało się zmieniało... Co prawda nigdy nie byłam gruba, taka budowa ciała, jestem niska, drobna i tragedii nie ma, ale nie mam ciała jak laski z instagrama. A fajnie byłoby takie mieć i to jest jeden z tych powodów, dla których ruszam swoje cztery litery zapisałam się na studiach na siłownię. Ruch był, co prawda amatorski, ale było fajnie.
W tamtym roku moje życie zmieniło się o 180 stopni. Przeprowadzka z Lublina, drastyczne zmiany w życiu prywatnym, a dla mnie był to sygnał, że jest to idealny moment na jeszcze większą zmianę swojego życia. Chciałam być z siebie dumna, zadowolona i wtedy dotarło do mnie, że nie mogę uzależniać swojego szczęścia od osób trzecich, a nawet drugich i że jeżeli nie będę szczęśliwa sama ze sobą, to nikt inny tego prawdziwego szczęścia mi nie zagwarantuje. I bach, ćwiczyłam w domu.
Inna sprawa, która ma znaczenie cały czas to mój siedzący tryb życia i praca jaką wykonuję. Jestem tłumaczem, korepetytorem no i blogerką! Większość czasu siedzę, poza tym mieszkam w mieście, więc wszędzie mam blisko, nawet jeżeli chcę pojechać gdzieś dalej np. do Rzeszowa, to i przystanek mam pod nosem. A najgorsze co może być to zasiedzieć się - człowiek flaczeje, rozleniwia się i tak leci dzień za dniem.
Jak się zmotywowałam?
Okej powody, dla których zaczęłam ćwiczyć są, ale to nie jest jeszcze wystarczające, żeby podnieść tyłek i się ruszyć. Mówić można wiele, ale żeby przejść do czynów to totalnie inna kwestia.
Najbardziej motywujący są dla mnie inni ludzie. Na siłownię zapisałam się, bo moja dobra koleżanka chodziła i mnie namówiła. W domu widziałam regularnie ćwiczącą siostrę, a obecnie mam narzeczonego, który też o siebie dba, a wiadomo, że chcę mu się podobać. Poza tym, instagram - kopalnia motywacji, dobrych dupeczek, które pokazują, że się da, a jak komuś się udaje, to dlaczego mi miałoby się nie udać?
Ja też objęłam inną strategię. Zaczęłam kupować; maty, buty, legginsy, stepy, obciążenia, koszulki i wszystko, co tylko mogło mi się przydać. A jak już wydałam na to pieniądze to głupio byłoby, żeby to leżało i się kurzyło. Jestem estetką, lubię rzeczy ładne, dlatego nie oszczędzałam ani na sprzęty ani na ciuchy Bo jak mi miło i przyjemnie się na coś patrzy albo mam na sobie super spodnie i top z motywującym napisem, to ćwiczenia same się robią!
Przy okazji, buty są bardzo ważną rzeczą. Ja znalazłam swoje idealne na Footway - Nike Air Max. Są niesamowicie wygodne, lekkie i nogi same w nich się ruszają i prują do przodu. Mega wygodnie mi się w nich ćwiczy, chodzi, spaceruje i po prostu żyje. Mogę w nich nawet spać, bo tak bardzo je pokochałam. Przy okazji, powiem Wam, że buty na Footway są czasem tańsze niż na polskich stronach, a przesyłka dociera do Was zdecydowanie szybciej niż z polskich sklepów. Buty są wysyłane ze Szwecji i dotarły do mnie praktycznie w jeden weekend, więc też szybciej niż z polskich sklepów.
Ważne jest też znalezienie sobie treningów na yt, które Wam podpasują i z przyjemnością będziecie z nich korzystać. Jeżeli dobrze poszukacie znajdziecie coś dla siebie. Na yt znajdują się treningi 5-, 20-, 40-, 60- czy 90-minutowe treningi; cardio, tabata, taneczne, z elementami kick-boxingu czy typowo siłowe. Przygotowuję dla Was wpis, gdzie podzielę się z moimi ulubionymi :)
A jeżeli nie przepadacie za takimi treningami w domu na maksa polecam Wam basen albo squasha.
Co mi dają treningi i ćwiczenia?
Satysfakcję i radość. I to jest najbardziej ciesząca mnie rzecz. Wiadomo, że się nie chce, jesteśmy tylko ludźmi, fajnie jest leżeć i nic nie robić, ale mimo wszystko przeżyć życia w taki sposób nie chcę. A każdy skończony trening, zmęczenie i ból w mięśniach jest dla mnie sygnałem, że coś robię dla siebie, żeby czuć się lepiej.
Zdrowie to kolejny czynnik, który też ma ogromne znaczenie. Zazwyczaj chorowałam raz w miesiącu; przeziębienie, grypa, angina, byłam do tego tak przyzwyczajona, że po prostu czekałam na to aż znowu się pochoruję. Od kiedy ćwiczę więcej, rzadko kiedy choruję, zdarza się, ale w porównaniu do tego, co było kiedyś to naprawdę jest różnica.
Wygląd też się poprawia, skóra się ujędrnia, jest bardziej elastyczna, wygląda lepiej i zdrowiej. Ciało staje się smuklejsze, bardziej zbite, a mniej farfoclowate, tyłek się pojawia, brzuch znika, uda się nie ocierają, te efekty naprawdę się pojawiają i są motorem do kolejnego działania.
I żeby była jasność. Nie jestem treningowym freakiem, nie mam wyrzeźbionego brzucha (chociaż fajnie by było), nie ważę jedzenia, nie liczę kalorii, jem słodycze, mam cellulit i nie wali mi się świat jeżeli pominę trzy treningi pod rząd. Bez spiny, to ma być przyjemność. Zdaje sobie sprawę, że gdybym się spięła to efekty byłyby sto razy lepsze i zniewalające, ale nie mam zamiaru się katować i odmawiać sobie innych przyjemności albo uzależniać mojego życia tylko od treningów, bo wokół tego się ono nie kręci. Cała reszta, jak poprawa zdrowia, sylwetki, lepsze samopoczucie i tak się pojawia, co mnie cieszy.
A Wy? Trenujecie coś? Lubicie ćwiczyć, czy się w ogóle nie spinacie?
Zgadzam się w 100%. Niby po treningu jest się zmęczonym, ale tak naprawdę czujemy się o wiele lepiej ;)
OdpowiedzUsuńJa lubię chodzic jak mam z kim ;) ostatnio niestety nie mam i motywacja jest zerowa, ale staram się zmotywować :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
By_natalena
Ja nigdy nie przepadałam za ćwiczeniem i aktywnością fizyczną, ale też nigdy nie narzekałam na swoją figurę i wagę :P
OdpowiedzUsuńBardzo lubie ćwiczyć, troche na siłowni, trochę basen, a czasmai nawet joga <3
OdpowiedzUsuńButy świetne :D Upały minęły, więc i ja muszę wrócić do aktywności :D
OdpowiedzUsuńMuszę też wreszcie ruszyć dupsko i coś poćwiczyć hehe:D:* Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMam podobne podejście jak Ty! Do biegania zmotywowały mnie buty, które wpadły mi w oko, a w zeszłym tygodniu kupiłam piękne leginsy sportowe Calzdeonia na -70% :D
OdpowiedzUsuńja staram się ćwiczyć, ale nie zawsze mam czas i silę na to ;)
OdpowiedzUsuń