dobry! Jak tam nastroje po ostatnim wakacyjnym weekendzie? Ja muszę przyznać, że na weselu było rewelacyjnie, przy okazji pozwiedzaliśmy Warszawę, połaziliśmy i było naprawdę przyjemnie. Poza tym, mamy wrzesień, a dla mnie wrzesień to już praktycznie jesień, więc wyciągam świeczki i ogarniam jesienny klimat, bo tak to moja zdecydowanie ulubiona pora roku! A dla Was na razie mam denko sierpniowe, myślałam, że niewiele tego będzie, ale jednak się uzbierało co nie co. Zawsze robię jesienne porządki, więc cieszę się, że i kosmetyków się pozbywam.
Standardowy punkt denka to oczywiście waciki BeBeauty, które dla mnie są zdecydowanie najlepsze i nie ma innych, które są w stanie im dorównać, nie rozwarstwiają się, są przyjemne w dotyku, nie są tępe, nie rozmazują makijażu, no i są hiper tanie. Tak samo, jak chusteczki do higieny intymnej Facelle, zdają egzamin wyśmienicie, odświeżają, pielęgnują i są bardzo pomocne w różnych sytuacjach i zapewniają komfort w te dni. Cenowo przedstawiają się też najkorzystniej na tle innych, więc nic tylko brać. Jeżeli chodzi o pielęgnację włosów, to tutaj też zużyłam standardowo Alterra, Naturkosmetik, szampon nawilżający bio-owoc granatu i bio-aloes, który idealnie zmywa oleje, oczyszcza włosy, jest tani i wszystko mi w nim pasuje, poza tym rewelacyjnie myje pędzle, więc to mój zdecydowany hit. I mój kolejny, choć nowy, ulubieniec, czyli Schwarzkopf, Gliss Kur spajający spray regeneracja w olejku. Ten produkt ratuje moje rozjaśniane włosy i sprawia, że się nie rozdwajają, są w miarę nawilżone i w dobrej kondycji, a ja u fryzjera nie ględzę, że dużo włosów muszę ścinać, więc ja bardzo polecam. Niedługo pojawi się jego obszerna recenzja na blogu. Hean, peeling cukrowy do ciała z kuracji ujędrniającej to zajebisty zdzierak, który sprawia, że skóra jest super gładka i miła w dotyku, zapach ma świetny, konsystencja gruboziarnista jest moją ulubioną i ja jestem bardzo z nich zadowolona. Moim produktem do zadań specjalnych od zawsze jest Clean&Clear, głęboko oczyszczający tonik, który używam w przypadkach większych problemów z cerą. Świetnie oczyszcza i pomaga w pozbyciu się niedoskonałości, jest bardzo mocny i alkoholowy, więc trzeba z nim ostrożnie, ale potrafi zdziałać cuda. Last but no least, Isana zmywacz do paznokci - super tani, łatwo dostępny w drogeriach, zmywa lakiery z paznokci bez większych problemów, nie ma jakiegoś strasznie intensywnego, czy duszącego zapachu, więc dla mnie bomba i kupuję go regularnie..
- Hakuro, pędzel do podkładu i kosmetyków naturalnych, H50 - nie jestem wielkim znawcą pędzli, ale akurat podkład zawsze nakładam jakimś pędzlem typu flat top i akurat te pędzle wymieniam najczęściej, bo nie jestem hiper regularna w praniu pędzli, a jak się go uciapie fluidem, to naprawdę może się łatwo zepsuć. Ten pędzelek od Hakuro i tak długo ze mną wytrzymał, jakoś 2-3 lata i spisywał się tak zajebiście, że kupiłam już identyczny i wmawiam sobie, że tym razem będę go częściej prać ;). Genialnie nakłada mi się nim podkład, nie robi smug, a efekt można uzyskać bardzo naturalny albo mocniejszy, w zależności od potrzeb.
- Natura Siberica, rokitnikowy kompleks olejków do końcówek włosów - moje nowe odkrycie, które kupiłam zupełnie przez przypadek, ale przepadłam i już kupiłam nową buteleczkę i na pewno ten produkt zasłuży sobie na oddzielną recenzję. Olejek wspaniale pachnie, zapach pierwsza klasa, nie jest jakoś bardzo tłusty, ale jest olejkowaty i przyjemny, nie skleja mi włosów, nie oszczędzam go, a mimo to nigdy nic złego z moimi włosami się nie zadziało. Nakładam olejek na mokre włosy, tym samym je przeczesując. Po ostatniej wizycie u fryzjera wiem, że olejek super zdaje egzamin i włosy nie są rozdwojone i nie są w jakimś tragicznym stanie, ale muszę zacząć go używać na suche już włosy, a w recenzji na pewno dam znać, jak to działa, ale i tak się jaram;).
- Roge Cavailles, krem pod prysznic, masło shea & magnolia - zazwyczaj jakiekolwiek produkty pod prysznic są dla mnie 'takie uo'. Są spoko, ale nie ma czym się jarać, bo to tylko żel pod prysznic. Ale ten krem pod prysznic od Roge Cavailles zmienił moje podejście. Ma w sobie wszystko, piękny zapach, super miłą i aż aksamitną konsystencję i zapunktował u mnie głównie za pielęgnację, bo on naprawdę ukoił moją poparzoną skórę, był łagodny, sprawił, że nie była taka napięta i pomógł mi w cierpieniu. Więc tak, chcę inne wersje i jest cudem.
- Tołpa: green, odżywianie, odżywcze mleczko wygładzające - to mleczko jest naprawdę super. Fajnie nawilża, odżywia i regeneruje skórę, również taką po opalaniu, a wtedy wiadomo, że jesteśmy bardzo wymagające jeżeli chodzi o działanie produktów. Ładnie pachnie i jest przyjemny w użyciu. Co prawda jest strasznie gęsty i mega zbity, przez co może być trochę problem w nakładaniu, ale mimo wszystko zasłużył sobie na wysoką notę. Mimo że jest to produkt trochę droższy, to wart swojej ceny.
- Dermedic, Hydrain3, -hialuro-, serum nawadniające twarz, szyję i dekolt - uwielbiam markę i uwielbiam sera do twarzy. To serum nakładało się super wygodnie i efekty były naprawdę widoczne. Skóra była ładnie nawilżona i odżywiona, co przez wakacje dało się zauważyć, bo nie cierpiałam za bardzo z okazji poparzonej twarzy, a bywało, że wracałam z mega czerwoną skórą. Idealnie nadawało się pod kremy, maski, glinki i fajnie podbijało działanie innych produktów. Poza tym, zapach też jest fajnie orzeźwiający, typowy dla marki Dermedic, mam wrażenie, że każdy kosmetyk od nich jest taki świeży i sprawia, że mi się aż chce. Ja jestem super zadowolona.
- Nivea, Intense Care & Repair, odżywka pielęgnująca, włosy łamliwe, mocno zniszczone - ostatnio w moim domu jest spory powrót do marki Nivea, która dla mnie jest kultowa, bo znam ją od zawsze. I proszę, kolejny produkt - odżywka do włosów, która super działa. Odżywia, nawilża i pielęgnuje włosy, sprawia, że są fajniejsze w dotyku, sypkie i lepiej się układają. Na chwilę obecną sprawdzamy inne wersje, ale pewnie jeszcze nie raz się ta tutaj pojawi. Fajna pojemność i opakowanie, idealne do zabrania ze sobą w drogę, zapach przyjemny, delikatny i bardzo ładny, więc jestem na tak.
- Jantar, kuracja na gorąco z wyciągiem z bursztynu do włosów suchych i łamliwych - jak wiecie moje rozjaśniane włosy potrzebują teraz dodatkowych kuracji i działania. Z ciekawości wzięłam ten produkt od Jantara. Jestem mega zadowolona. Nie spodziewałabym się, że maska lekko podgrzana może aż tak lepiej zadziałać na włosy niż normalnie, a w połączeniu z czepkiem już w ogóle - wow. Włosy po zastosowaniu tej kuracji były sypkie, miękkie, gładkie, świetnie się układały i naprawdę genialna kuracja do używania raz na jakiś czas. Na pewno jeszcze się na nią skuszę.
- Venus, hipoalergiczny żel do higieny intymnej, łagodzący - produkty z kategorii higieny intymnej rzadko kiedy zachwycają mnie jakoś szczególnie. Zazwyczaj są w porządku i mogę do nich wrócić, ale nie mam parcia, że muszę. I ten produkt jest jednym z nich Jest okej, myje, odświeża, w razie w łagodzi, dobrze pielęgnuje w te dni, może kiedyś do niego wrócę, ale nie muszę, ogólnie jest okej.
- Luksja, CarePRO Revive, żel pod prysznic, granat i marakuja - kolejny podobny produkt, jak wyżej. Żel jest fajny, ma super konsystencję, fajnie się pieni, pięknie pachnie i może kiedyś do niego wrócę, ale pewnie po drodze będę używać tryliard innych żeli pod prysznic, bo jest tyle różnych opcji, że chcę sprawdzić wszystkie. Produkt jest w porządku, ale nie jakiś super ekstra wow, że będę używać tylko jego.
- Le Petit Marseillais, delikatny żel pod prysznic, śródziemnomorski granat - sporo tych żeli pod prysznic w tym miesiącu, ale tak to jest w wakacje, a z tym produktem sytuacja wygląda dokładnie tak samo. Jest dobrze, ładny zapach, fajnie wydajny, no i myje, i pewnie kiedyś przetestuję inne zapachy, ale nie spieszy mi się;).
- Santaverde, Naturkosmetik, żel oczyszczający na bazie soku aloesowego - ja aloes uwielbiam; do włosów i do twarzy, ale nie jestem przyzwyczajana do oczyszczania twarzy żelem rano, a wieczorem wolę mimo wszystko peeling, olejek czy pastę oczyszczającą. Produkt był fajny, bo matowił mi dodatkowo skórę, fajnie ją oczyszczał, ale zapach mi trochę nie podpasował, był lekko uciążliwy, no i jest to produkt droższy, więc z tym trzeba się też liczyć.
- Eveline Cosmetics, ultranawilżający peeling do ciała, wanilia - jedna wielka tragedia, męczyłam się z nim okrutnie i w sumie dziwię się, że nie wyrzuciłam go wcześniej. Drobnoziarnisty, a ja po prostu lubię mocne zdzieraki, ten wygładzał bardzo lekko i w sumie nie czułam się jakoś dobrze wypeelingowana. Poza tym, okropny, duszący zapach, który przypomina mi serię kosmetyków z olejkiem arganowym, który swojego czasu był wszędzie, do porzygu, niet.
- Joanna, Sensual, żel do golenia dla kobiet - użyłam go chyba raz, może maks dwa. Ciapał się strasznie i był jakby taki tępy. Nie czułam, żeby golarka dobrze po nim 'jeździła' i żeby ułatwiał golenie. Nie dałam rady nawet go zmęczyć, wyrzucam praktycznie cały, a w łazience naiwnie leżał już na pewno już od kilku miesięcy.
Dzięki temu, że są wakacje udało mi się zużyć znowu parę próbek i niepełnowymiarowych kosmetyków. Nie jest tego, co prawda tak dużo, jak ostatnio, ale i tak jest dobrze. Tym razem zabrałam się głównie z demakijaż. Rival de Loop, łagodne mleczko do demakijażu było bardzo łagodne i męczące. Ne chciało mi się już go używać i męczyłam się z nim strasznie, a makijaż zmywał bardzo długo, kilka wacików, a i tak musiałam jeszcze poprawiać innymi produktami, więc trochę bezsensu zabawa. Aczkolwiek, bardzo polubiłam się z Douglas Essential, Gentle MakeUp Remover do oczu i ust. Radził sobie z demakijażem oczu rewelacyjnie, wszystko w moment schodziło, nie rozmazywało się, nie ciapało, żadnych problemów nie było. Nie podrażniał i nie uczulał, oczy nie łzawiły, więc jak dla mnie super. Kolejnego produktu SVR esencja nawilżająca, nie mogłam początkowo rozkminić, nie wiedziałam, co to jest, ale bardziej postawiłam na tonik. Przemywałam nim twarz rano i wieczorem, czasem w ciągu dnia jeżeli potrzebowałam odświeżenia. Nie zauważyłam, żeby jakoś super oczyszczał, czy odświeżał i nawilżał skórę, a niestety lekko mnie podrażniał, głównie oczy, które zaczynały łzawić, więc ja jestem na nie.
W przypadku włosów, udało mi się zużyć próbkę i jeden niepełnowymiarowy kosmetyk. Dermena, szampon repair, działa fajnie, mam też pełnowymiarowy produkt, więc pojawi się niedługo recenzja, ale fajnie oczyszcza i myje włosy i jest super łagodny. Z kolei, Bania Agafii szampon odżywczy do włosów zabierałam ze sobą na wakacje ze względu na super opakowanie, elastyczne, małe, zgrabne, więc idealne na wyjazdy. Stosowałam go też trochę zamiast Alterry i muzę przyznać, że się z nim mega polubiłam. Fajnie oczyszczał włosy ze wszystkiego, a przy okazji też odżywiał i lekko nawilżał włosy, a wiadomo, że na wyjazdach nie ma czasu na oleje, maski i inne pierdoły, więc to super ważne. I aż mam ochotę do niego jeszcze wrócić.
Jeżeli chodzi o maski, to tym razem poszły dwie zwierzakowe, Bielenda, crazy mask, panda - detoksykująca oraz kotek - oczyszczająca. Obie sprawdziły się rewelacyjnie i na pewno doczekają się swojej recenzji na blogu. Nawilżyły, odżywiły cerę, pięknie pachniały i całkiem fajnie leżały na twarzy, nic nie zjeżdżało, nie kapało, a płachty bardzo były nasączone produktem. Dla mnie mega.
Dość spore denko. Też jestem na etapie używania peelingu z marki Hean, ale przyznać musze że się na nim zawiodłam. Kiedyś był mniej chemiczny niż obecnie. Jakbym skórę tarła kwaskiem cytrynowym.
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię ten pędzel :). Choć ja swój oszczędzam, bo mam też ulubiony Zoevy :)
OdpowiedzUsuńSzukam wlasnie jakiegos sprawdzonego Flat Topa i powiem Ci ze mnie zainteresowalas tym Hakuro :D
OdpowiedzUsuńNo mi ten olejek do włosów nie podpasował.
OdpowiedzUsuńSporo tego :) lubię duże denka, ale sama zrezygnowałam z tych postów
OdpowiedzUsuńUwielbiam zmywacz Isany i waciki z Biedronki :)
OdpowiedzUsuńTe chusteczki Facelle tez używam, ale w wersji podstawowej tylko. Miałam kiedyś też ten peeling Hean.
OdpowiedzUsuńO Jantarze dużo dobrego słyszałam, miałam szampon i mi się nie sprawdził a wcierke miałam akurat ze zepsutym aplikatorem, mimo to się nie zniechęcam i na pewnie spróbuję tej ba gorąco☺
OdpowiedzUsuńJa zupełnie nie jestem denkowa (wiem wiem fajnie to brzmi:)). Nie mam cierpliwości do bierania pustych zużytych opakowań, aby później o nich pisać, ale chęnie przeglądam takie wpisy na innych blogach w poszukiwaniu nowości kosmetycznych :)
OdpowiedzUsuńOdpowiednia pielęgnacja pędzli jest bardzo ważna:) ale dwa lata to długo.bogate denko :)
OdpowiedzUsuńmiałam te chusteczki Facelle:D
OdpowiedzUsuńLubię zmywacze isany, maski bielenda bardzo miło wspominam, szampon Banii też się u mnie fajnie sprawdził, a peelingu Hean nienawidziłam :D
OdpowiedzUsuńCiekawe i pokaźne denko :D Bardzo lubię te pędzle :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Agness :)
Też mam ten pędzel z Hakuro chociaż do podkładu używam różnych gąbek :) Jantara znam korzystałam z szamponów, ale ta kuracja na gorąco mnie kusi więc czas na zakupy :)
OdpowiedzUsuńTen pędzel Hakuro mnie mocno zainteresował. Właśnie szukam jakiegoś dobrego pędzla do podkładu więc może wypróbuję ten :)
OdpowiedzUsuńMój blog-klik
Całkiem konkretne to Twoje denko, trzeba przyznać :D
OdpowiedzUsuńJa już tego projektu nie prowadzę, ale przez kilka lat zbierałam "śmieci" i nauczyłam się zużywać produkty regularnie i nie otwierać np. 5 kremów na raz :D
Oh very interesting products darling
OdpowiedzUsuńxx
rzadko tyle zużywam;p
OdpowiedzUsuńmaski z bielady bardzo lubię za działanie, ale wkurza mnie to że pozostawiają lepką warstwę :(
OdpowiedzUsuńJa z marki Jantar lubię odżywkę w spreju :)
OdpowiedzUsuńU mnie niestety produkty Alterry do wlosow sie nie sprawdzily
OdpowiedzUsuńGood product 😊 from hi Turkey🙋
OdpowiedzUsuńdawno temu miałam aktywator wzrostu, maski z Bielendy kuszą
OdpowiedzUsuńmiałam maskę kotka i całkiem fajnie się u mnie sprawdziła :)
OdpowiedzUsuń