Dzień dobry! Co słychać, jak się trzymacie? Na zewnątrz panuje zima, a u mnie panuje przeziębienie czyli standard, ale nie poddajemy się, działamy i udajemy, że wszystko jest okej - mój najlepszy sposób na chorobę nie pozwolić jej zawładnąć moim dniem. Tak się zastanawiam, czy tylko ja zaczęłam już robić zakupy świąteczne? Przyznajcie się, kto już kupił prezenty prezenty? :)
Ostatnio ogłosiłam na blogu tydzień z marką o2 Skin. Pojawiła się już recenzja pierwszego produktu - mocno skoncentrowane serum do twarzy. Dzisiaj przyszedł czas na najciekawszą recenzję, bo właśnie najbardziej nie mogłam się doczekać dzisiejszego produktu z całej czwórki. W trakcie konferencji przedstawiciele merki o2 Skin wspominali, że ten produkt jest uwielbiany, ale i nienawidzony przez klientki. Wiedziałam, że chodzi o piekącą skórę w okolicach oczu, ale nie wiedziałam, jak bardzo będzie piekło i jak ja t będę odczuwać. Dlatego niewielkie ostrzeżenie dla oczu się przyda, ale zapraszam do pełnej recenzji ;).
o2 Skin
Rozświetlający krem - żel pod oczy
Innowacyjna formuła stworzona na bazie tlenu wielokrotnie wzmacniającego skuteczność składników aktywnych. Wieloletnie badania prowadzone przez firmę o2 Skin pozwoliły na opatentowanie skutecznej metody wprowadzania tlenu do substancji o różnych gęstościach i stężeniach. Produkty z ustabilizowanym tlenem idealnie odtwarzają środowisko normlizujące i stymulujące funkcje skóry. Pobudzają komórki w skórze do samodzielnej produkcji kolagenu, elastyny i melaniny, które z wiekiem maleją. Poza tym, tlen zawarty w kosmetykach wzmocni pory, dzięki czemu skóra się wygładza, uelastycznia oraz ujędrnia oraz poprawia ukrwienie. Pozwala wprowadzić je do głębszych warstw skóry, dzięki czemu kosmetyki są skuteczniejsze, a efekty utrzymują się dłużej. Proces regeneracyjny skóry jest przyspieszony, skóra jest wzmocniony, jak i zostaje stworzona warstwa ochronna przed szkodliwymi czynnikami wewnętrznymi i zewnętrznymi.
Krem pod oczy posiada lekko kremowo - żelową konsystencję, która doskonale pielęgnuje skórę wokół oczu. Zawarte w kremie ekstrakty z owsa i świetlika, a także olej z bawełny zapewniają długotrwałe nawilżenie. Poza tym, kofeina, witamina E i hialuronian sodu działają przeciwzmarszczkowo i odżywczo, zarazem rozjaśniając skórę pod oczami. Olej z nasion bawełny utrzyma naturalną barierę ochronną skóry, dzięki obecności fitosteroliraz tokoferoli działa antyoksydacyjnie, odżywczo, zmiękczająco i łagodzi podrażnienia. Wyciąg z ziarna owsa uspokoi skórę, działa regenerująco i łagodząco.
Skład: Aqua, Glycerin,Gossypium Herbaceum Seed Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Phenoxyethannol, Ethylhexyl Stearate, Sorbitan Laurate, Polyglyceryl 4-Laurate, Dilauryl Citrate, Avena Sativa Extract, Euphrasia Rostkoviana Officinalis Extract, Mica, Titanium Dioxide, Carbomer, Caffeine, Triethanolamine, Tocopheryl Acetate, Sodium Hyaluronate, Ethylhexylglycerin.
Sposób użycia: należy nanieść krem - żel wokół oczu i na powieki, następnie delikatnie wklepać opuszkami palców, do stosowania rano i wieczorem.
Krem pod oczy znajduje się w szklanej małej buteleczce o pojemności 15 ml. Krem posiada pompkę, która dozuje dość sporą ilość produktu, więc nie ma sensu dociskania jej do końca,bo uwierzcie mi na słowo, tyle nie nałożycie na skórę pod oczami. Zdarzyło mi się raz, że pompka się zacięła i musiałam tam trochę pokombinować, ale udało mi się ja odblokować i teraz znowu działa bez zarzutu. Poza tym, krem posiada zakrętkę, która mogłaby być trochę bardziej solidna. Gdzieś tam czasem sama schodzi z kremu i ginie mi w kosmetyczce. Poza tym, buteleczka jest przeźroczysta, więc widzimy ilość ubywającego produktu, a wszelkie informacje znajdują się na kartoniku, w którym dostajemy krem.
Konsystencja kremu jest rzeczywiście kremowa, żelowa i niesamowicie lekka. Bardzo łatwo rozprowadza się go na skrze pod oczami. Nie ma jakiegoś konkretnego zapachu, ja nie jestem w stanie nic wyczuć, a węch mam dobry. Dosyć szybo się wchłania, nie pozostawia po sobie żadnego tłustego filmu i nie ma różnicy między nakładaniem go rano czy wieczorem. Nie wpływa w żaden sposób na makijaż, nie sprawia, że coś zaczyna nam wchodzić w załamania i się rolować. Zazwyczaj na noc nakładam grubszą warstwę kremu, ale przy tym tego pożałowałam. Dlaczego?
Za pierwszym razem nałożyłam krem wieczorem, standardowo grubszą warstwę po to, żebym po chwili cała zalana łzami go starła. Chyba jeszcze nigdy mnie nic aż tak nie piekło i nie kuło, jak wtedy. Myślę, że fakt, że krem nakładamy właśnie w okolice oczu potęguje te odczucia. Mimo że nie mogłam wytrzymać to nie pojawiło się na skórze żadne widoczne podrażnienie ani zaczerwienienie, skóra po prostu piekła niemiłosiernie, ale wizualnie nic się z nią nie zadziało. No i nie dziwię się, że niektórzy go nie znoszą .Mimo że trwa to chwilę i bardzo szybko przechodzi, to ciężko to wytrzymać. Aczkolwiek czytałam sporo jego recenzji i należy nadmienić, że każdy to uczucie opisuje i odczuwa inaczej. Ja się nauczyłam nakładać jego idealną ilość na skórę pod oczami, nie za wiele, bo krem i tak się dobrze rozprowadza i będzie tam gdzie ma być. Przy cienkiej warstwie da się odczuć jedynie mrowienie, lekkie pieczenie, ale już nie tak silne i powodujące łzy. Teraz po dłuższym czasie stosowania i po nakładaniu cieńszej warstwy przyzwyczaiłam się do tego i nie odczuwam praktycznie nic. Chyba że nałożę przez przypadek za dużą warstwę kremu lub zbyt blisko oczu - wtedy coś mnie tam bardziej popiecze, ale nie tak intensywnie, jak na początku.
Jestem osobą, która uważa, że jak coś piecze, szczypie czy boli to oznacza, że działa, dlatego nie poddałam się i używałam tego produktu cały czas;).
Jakie efekty zauważyłam? Skóra wokół oczu była rozjaśniona i dobrze nawilżona. Nie było problemów z cieniami ani workami pod oczami. Nawet po ciężkiej nocy - oczy ciągle wyglądały jakoś tak lepiej, a spojrzenie było ładniejsze. Na szczęście, nie mam jeszcze problemu ze zmarszczkami, ale mam wrażenie, że skóra została lekko wygładzona. Zastanawia mnie najbardziej fakt, jak produkt wywołujący pieczenie, przy dużych ilościach, ma łagodzić podrażnienia? Nie wiem, ale nałożyłam z ciekawości na maksa minimalną ilość kremu w okolice nosa, który ze względu na katar jest podrażniony i szczypało nie do wytrzymania.
Ostatecznie ja jestem mega zadowolona. Cienie zostały zniwelowane,spojrzenie jest ładniejsze, skóra wokół oczu jest nie tylko dobrze nawodniona i odżywiona,ale też wygładzona i napięta. Wiadomo spektakularne efekty nie pojawiają się od razu, ale widzę po dłuższym czasie, że jest coraz lepiej. Mimo wszystko, przestrzegam osoby z wrażliwą i podrażnioną skórą przed nim, bo może być nieciekawie albo stosujcie mniejszą ilość.
kochana po pierwsze życzę Ci dużo zdrówka! :* a ja za kremami niestety nie przepadam. Coś się zawsze zaczyna niedobrego dziać z moją skórą po 2 miesiącach. Nawet jeżeli krem jest typowo do cery problematycznej. Dlatego stawiam na oleje. Ale bardzo ciekawy post :)
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńNie lubię efektu rozjaśnienia ale jeśli chodzi o oczy to już co innego;) dziwne że piekło, skoro jest to krem na oczy to raxzen nie powinno być drwzniace, nawet jeśli nałoży się za dużo. Nie wiem czy mimo efektów bym go polubiła.
OdpowiedzUsuńEfekty fajne :). Miałam ich krem na noc i chyba na razie mi starczy :). Ten efekt szczypania nie jest chyba dla mnie.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie znam tej marki. Ale taki kremik pod oczy by mi się przydał :)
OdpowiedzUsuńJak piecze to zdecydowanie nie dla mnie :( Bez względu na jakiekolwiek cudowne właściwości :)
OdpowiedzUsuńU mnie niestety bardzo przeciętne okazały się te kosmetyki ;(
OdpowiedzUsuńMiałam serum tej serii, ale pod oczy się nie odważę, jeśli jest jakiekolwiek pieczenie :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tym produkcie, ale jestem dość zaciekawiona. :)
OdpowiedzUsuńTen żel jest super ! ;)
OdpowiedzUsuńWydaje mi sie, ze tak jak piszesz - pieczenie oznacza, ze dziala ;-) buziaki, zapraszam do mnie ;0
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę przetestować :)
OdpowiedzUsuńz całej serii ten żel najbardziej mnie ciekawi :)
OdpowiedzUsuńMnie cała seria ciekawi!
OdpowiedzUsuń