Blogmasa wczoraj nie było - masakra. Ktoś zauważył? Nie. Coś się stało? Nie. Świat się zawalił? Nie. No może trochę internety mi się zacinały w nocy, ale raczej nie było to spowodowane tym, że nic się tutaj nie opublikowało o standardowej blogmasowej porze 16:30.
Blogmasa nie było, a dziś będzie o tym, czego go nie było.
Gadam na około, że święta to taki cudowny czas, że to czas radości spokoju, wdzięczności, miłości, przebaczania i pojednania, czyli tylko pozytywnie. Pisałam, żeby się nie spinać, żeby nie robić nic na siłę, żeby cieszyć się tym czasem, który macie, że właśnie kluczem do szczęścia jest to żeby odpuścić. Aż tu nagle, sama wpadłam w świąteczne szaleństwo, tylko w wydaniu blogowym, blogmasowym. Bo nie mam wpisu, bo się nie wyrabiam, bo nic nie napisałam, nic nie wrzucę i zaczęłam się denerwować, frustrować, przez co osoby dookoła mnie też zaczęły się źle czuć. A przecież powtarzam już od ponad dwóch tygodni o co w tych świętach chodzi i jak możemy wykorzystać grudzień.
Czego się nie wyrobiłam?
Bo spędzam fantastyczne wieczory z ukochanym i nie myślę o moim blogowym świecie, bo przecież jestem taka szczęśliwa.
Bo zeszły weekend spędziłam rewelacyjnie, odwiedziliśmy znajomych, posiedzieliśmy, pogadaliśmy, odwiedziliśmy nasze babcie i naszych rodziców, a wieczorem piekliśmy i dekorowaliśmy pierniki
A wczoraj rano, kiedy miałam w planach pisać, pomogłam sąsiadce i ubrałam z nią choinkę, włączyłam kolędy, rozmawiałyśmy, ona mogła się wygadać, a ja mogłam pomóc.
I mimo że się nie wyrobiłam, to kiedy dotarło do mnie, co ja odwalam - i nie żałuję. I zdecydowanie nie wolałabym w tym czasie siedzieć przed kompem i pisać. Okej, perfekcyjną i dokładną część mnie trochę to zabolało, bo jestem dokładna, bo muszę realizować to, co sobie zaplanowałam, bo nie mogę odpuścić, bo jak mi się nie uda to będzie fail. I co? I gówno prawda, przecież nic się nie stało. Najgorsze jest to, że my sami nakładamy na siebie czasem te chore deadliny i za wszelką cenę coś robimy. A czasem warto odpuścić. W świętach chodzi właśnie o spędzanie czasu z bliskimi w radości, a mi się udaje to realizować i jestem najszczęśliwsza.
I dobrze się stało. Odpuściłam, ulżyło mi, kamień spadł mi z serca, a świat się nie zawalił - same plusy! W końcu zaczęłam się słuchać własnych rad.
Nie warto niczego robić na siłę- święta to czas wyjątkowy, nawet perfekcjonistom należy się chwila wytchnienia od obowiązków. Rozumiem Cię 😘
OdpowiedzUsuńDokładnie święta to właśnie ten czas który powinniśmy poświęcić bliskim, to jest w tym wszystkim najważniejsze a często w tym pośpiechu o tym zapominamy. :)
OdpowiedzUsuńBrawo Ty! Czasem po prostu trzeba odpuścić i kropka:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Oo! :) Widać, że jesteś bardzo sympatyczną i pomocną osobą! Również nie myślę o niczym innym tylko o swoim chłopaku :D
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze, że miałaś lepsze zajęcie niż siedzenie przy kompie. Też się nie wyrobiłam i jakoś nie jest mi z tym źle :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że czasami warto odpuścić i trochę zluzować :). Zdecydowanie na Twoim miejscu też bym wolała ubrać choinkę itp. :)
OdpowiedzUsuńŻycie nie kończy się na blogowaniu i sztywnym trzymaniu jakiś narzuconych sobie zasad. Najczęściej sami wplątujemy się w jakieś niepotrzebne sytuacje i robi się problem, gdy przy ich niewykonaniu ktoś nie potrafi sobie poradzić sam ze sobą.
OdpowiedzUsuńA ja uważam, ze się wyrobiłaś. Wyrobiłaś się z tym, co naprawdę ważne.
OdpowiedzUsuńŻyczę kolejnych cudownych dni!
Brawo ;) U mnie też raczej na spokojnie ;p
OdpowiedzUsuńDobre i zdrowe podejście! A Blogmas ma sprawiać przyjemność. Ma inspirować i dawać chęć do działania. Nie dobrze, gdy jest odwrotnie. Dlatego czasem warto wcisnąć STOP! A takie stop, jak widać w treści Twojego wpisu, Paulina działa twórczo;) Super!
OdpowiedzUsuń