Halo, halo! Końcem listopada, jeszcze przed blogmasami, na instagramie pokazywałam kosmetyki, jakie kupiłam sobie specjalnie na grudzień i na ten czas świąteczny. Od kilku lat, robię to regularnie co roku, żeby jakoś tak bardziej się wprowadzić w ten nastrój świąteczny i bardzo mi się to podoba. W poprzednim roku też skorzystałam z oferty Yves Rocher i byłam na maksa zadowolona, zapach owoców leśnych był strzałem w 10, więc i teraz się skusiłam, a do wyboru były dwie opcje zapachowe: czerwone jabłuszko i złota herbata, więc skusiłam się na misz-masz! I czas na moją opinię.
YVES ROCHER, ŻELDO MYCIA RĄK
CZERWONE JABŁUSZO I ZŁOTA HERBATA
Z jednej strony mydła, jak mydła, co może być w nich złego albo bardzo beznadziejnego? W sumie coś się zawsze znajdzie. Żele do mycia rąk są w bardzo małej objętości, a i nie są zbyt wydajne, więc skończyły się u mnie bardzo szybko. Zapachy są świetne, ale średnio wyczuwalne.O dziwo bardziej podoba mi się zapach złotej herbaty czego bym się nie spodziewała, ale nie unoszą się te zapachy w powietrzu,, więc szkoda.
Żele ogólnie całkiem spoko myją, nie pozostawiają po sobie wrażenie suchej skóry, wszystko było tutaj w porządku, nie biegłam od razu używać kremu do rąk, bo nie było takiej potrzeby, ale nie było to świąteczne doznanie. Także mydła mnie nie zachwyciły.
YVES ROCHER, ŻEL POD PRYSZNIC I DO KĄPIELI
CZERWONE JABŁUSZKO
Ten żel pod prysznic akurat sprawdził się u mnie bardzo fajnie. Zapach też nie jest jakiś super intensywny, ale na pewno mocniejszy niż żeli do mycia rąk. Zapach unosi się w łazience, więc jest fajnie. Wydajność jest świetna, używam go już dwa miesiąca i jeszcze go kończę, pieni się też rewelacyjnie i nie mam mu nic do zarzucenia. Nie wysusza skóry ani jej nie podrażnia, więc jest jak najbardziej spoko.
YVES ROCHER, PEELINGUJĄCY ŻEL POD PRYSZNIC I DO KĄPIELI
ZŁOTA HERBATA
Ten produkt uwielbiam! Żałuję, że nie wzięłam sobie żelu pod prysznic o tym zapachu, bo mega mi się podoba. I pod prysznicem zapach jest mega intensywny i mocny, więc powiem Wam, że naprawdę świetnie mi się go używa. Jako, że jest to peelingujący żel, te drobinki peelingujące nie są na pewno jakoś mocno ścierające, ale dla mnie taki produkt jest wystarczający np. dzień po depilacji, kiedy nie chce wywołać jakichś dodatkowych i niepotrzebnych podrażnień. Alb po prostu w dni kiedy mam wrażenie, że mogę wygładzić bardziej skórę, ale peeling gruboziarnisty to by było za dużo. Jest też wydajny, a kiedy wylewamy go na myjkę to już w ogóle. Uwielbiam go i z niego jestem super zadowolona.
YVES ROCHER, ŚWIECZKI ZAPACHOWE
CZERWONE JABŁUSZKO I ZŁOTA HERBATA
Ogólnie nie jestem świeczkową dziewczyną, ale mega mi się podobają te wnętrza, gdzie są zapalone świeczki, bo to robi klimat. A poza tym, zawsze każdy się jara, że tak to pięknie pachnie itd. A mi jakoś to nigdy tak nie pachnie. Może to jest kwestia świeczek i nietrafionych zapachów, ale coś mi tu nigdy nie gra Te świeczki robią też fajny klimat, ale poza zapachem docelowym jabłka czy herbaty, czuję jeszcze coś duszącego, jakby taką intensywną bazę, która nie jest zbyt przyjemna, a powiem, że aż męcząca. Więc tu niestety nie.
Ale chętnie przejrzę Wasze świeczkowe polecenia :).
YVES ROCHER, POMADKI OCHRONNE DO UST
CZERWONE JABŁUSZKO I ZŁOTA HERBATA
I to jest największy sztos z tej całej kolekcji.. Pomadki są tak fantastyczne że ja nie mogę. A muszę przyznać, że mam dosyć złe wspomnienia z pomadkami tej marki. Miałam kiedyś i były takie mdłe w smaku, zapach był średni i bardziej tworzyły sztuczną warstwę na ustach zamiast wnikać i je nawilżać. Te pachną mega, jabłko i herbata są fajnie wyczuwalne, i świetnie nawilżają usta, a także chronią je na zimnie! Zimą często borykałam się z problemem spierzchniętych ust, zaczerwienianych i podrażnianych dookoła, a w tym roku namiętnie używałam tych pomadek na zmianę i takiego problemu praktycznie nie miałam, a nawet jak gdzieś wyszłam bez pomadki, to obyło się bez dramatu i w domu szybka regeneracja grubszą warstwą cudownie dała radę. Nie było warstwy na ustach, która tylko udawała, że coś robi, ale naprawdę usta były w lepszym stanie niż zazwyczaj. Pomadki są super wydajne i będę ich używać i używać, ale ciesze się, bo to zdecydowanie hit!
Jak widzicie nie było jakiegoś wielkiego szału. Poza pomadkami i żelem peelingującym, cała reszta okazała się być słaba i szybko o nich zapomnę. Zapach pomadek jest idealny, złota herbata tak samo, ale mimo wszystko zapach owoców leśnych z roku wcześniejszego był dużo bardziej trafiony.
Kupujecie tematyczne i klimatyczne kosmetyki, czy używacie tego co zawsze? :)
YVES ROCHER, ŻELDO MYCIA RĄK
CZERWONE JABŁUSZO I ZŁOTA HERBATA
Z jednej strony mydła, jak mydła, co może być w nich złego albo bardzo beznadziejnego? W sumie coś się zawsze znajdzie. Żele do mycia rąk są w bardzo małej objętości, a i nie są zbyt wydajne, więc skończyły się u mnie bardzo szybko. Zapachy są świetne, ale średnio wyczuwalne.O dziwo bardziej podoba mi się zapach złotej herbaty czego bym się nie spodziewała, ale nie unoszą się te zapachy w powietrzu,, więc szkoda.
Żele ogólnie całkiem spoko myją, nie pozostawiają po sobie wrażenie suchej skóry, wszystko było tutaj w porządku, nie biegłam od razu używać kremu do rąk, bo nie było takiej potrzeby, ale nie było to świąteczne doznanie. Także mydła mnie nie zachwyciły.
YVES ROCHER, ŻEL POD PRYSZNIC I DO KĄPIELI
CZERWONE JABŁUSZKO
Ten żel pod prysznic akurat sprawdził się u mnie bardzo fajnie. Zapach też nie jest jakiś super intensywny, ale na pewno mocniejszy niż żeli do mycia rąk. Zapach unosi się w łazience, więc jest fajnie. Wydajność jest świetna, używam go już dwa miesiąca i jeszcze go kończę, pieni się też rewelacyjnie i nie mam mu nic do zarzucenia. Nie wysusza skóry ani jej nie podrażnia, więc jest jak najbardziej spoko.
YVES ROCHER, PEELINGUJĄCY ŻEL POD PRYSZNIC I DO KĄPIELI
ZŁOTA HERBATA
Ten produkt uwielbiam! Żałuję, że nie wzięłam sobie żelu pod prysznic o tym zapachu, bo mega mi się podoba. I pod prysznicem zapach jest mega intensywny i mocny, więc powiem Wam, że naprawdę świetnie mi się go używa. Jako, że jest to peelingujący żel, te drobinki peelingujące nie są na pewno jakoś mocno ścierające, ale dla mnie taki produkt jest wystarczający np. dzień po depilacji, kiedy nie chce wywołać jakichś dodatkowych i niepotrzebnych podrażnień. Alb po prostu w dni kiedy mam wrażenie, że mogę wygładzić bardziej skórę, ale peeling gruboziarnisty to by było za dużo. Jest też wydajny, a kiedy wylewamy go na myjkę to już w ogóle. Uwielbiam go i z niego jestem super zadowolona.
YVES ROCHER, ŚWIECZKI ZAPACHOWE
CZERWONE JABŁUSZKO I ZŁOTA HERBATA
Ogólnie nie jestem świeczkową dziewczyną, ale mega mi się podobają te wnętrza, gdzie są zapalone świeczki, bo to robi klimat. A poza tym, zawsze każdy się jara, że tak to pięknie pachnie itd. A mi jakoś to nigdy tak nie pachnie. Może to jest kwestia świeczek i nietrafionych zapachów, ale coś mi tu nigdy nie gra Te świeczki robią też fajny klimat, ale poza zapachem docelowym jabłka czy herbaty, czuję jeszcze coś duszącego, jakby taką intensywną bazę, która nie jest zbyt przyjemna, a powiem, że aż męcząca. Więc tu niestety nie.
Ale chętnie przejrzę Wasze świeczkowe polecenia :).
YVES ROCHER, POMADKI OCHRONNE DO UST
CZERWONE JABŁUSZKO I ZŁOTA HERBATA
I to jest największy sztos z tej całej kolekcji.. Pomadki są tak fantastyczne że ja nie mogę. A muszę przyznać, że mam dosyć złe wspomnienia z pomadkami tej marki. Miałam kiedyś i były takie mdłe w smaku, zapach był średni i bardziej tworzyły sztuczną warstwę na ustach zamiast wnikać i je nawilżać. Te pachną mega, jabłko i herbata są fajnie wyczuwalne, i świetnie nawilżają usta, a także chronią je na zimnie! Zimą często borykałam się z problemem spierzchniętych ust, zaczerwienianych i podrażnianych dookoła, a w tym roku namiętnie używałam tych pomadek na zmianę i takiego problemu praktycznie nie miałam, a nawet jak gdzieś wyszłam bez pomadki, to obyło się bez dramatu i w domu szybka regeneracja grubszą warstwą cudownie dała radę. Nie było warstwy na ustach, która tylko udawała, że coś robi, ale naprawdę usta były w lepszym stanie niż zazwyczaj. Pomadki są super wydajne i będę ich używać i używać, ale ciesze się, bo to zdecydowanie hit!
Jak widzicie nie było jakiegoś wielkiego szału. Poza pomadkami i żelem peelingującym, cała reszta okazała się być słaba i szybko o nich zapomnę. Zapach pomadek jest idealny, złota herbata tak samo, ale mimo wszystko zapach owoców leśnych z roku wcześniejszego był dużo bardziej trafiony.
Kupujecie tematyczne i klimatyczne kosmetyki, czy używacie tego co zawsze? :)