Hejo! Jak tam po Walentynkach i po weekendzie? Świętujecie, czy wolicie sobie odpuścić? Ja osobiście świętuję, bo każda okazja jest do tego idealna. Poza tym, mamy też nasze 'małe i duże' święta w między czasie, więc inaczej <3. Ja już czuję w powietrzu wiosnę i to też przekłada się na weekendy ostatnio coraz więcej zajęć, coraz więcej wyjść,bo jakoś tak bardziej się chce.
Dzisiaj mam dla Was recenzję glinek do twarzy. Osobiście nie przepadam za maskami, które muszę sama mieszać. Jestem wygodna i wolę wziąć, otworzyć, nałożyć i jestem zadowolona. A zazwyczaj glinki należy wcześniej rozmieszać z wodą, a mi się po prostu nie chce. Dodatkowo nigdy nie wiem ile tej wody mam wlać, żeby było okej,a szkoda, bo glinki są fajne dla cery. Na szczęście Rapan Beauty ma maski już gotowe w słoiczku, które należy wymieszać i można nakładać! Żadnych dodatkowych misek, łyżeczek, wystarczy pędzel, którym nakładam glinkę na twarz.
Różową wersję dostałam na Spotkaniu Blogerek jakiś czas temu i byłam tak zakochana, że postanowiłam domówić wszystkie wersje, jak tylko zużyłam tą moją. Jak myślicie, jest z tego potrójna miłość?
Zawierają SMOC*, czyli innowacyjny kompleks naturalnych, mineralno - organicznych substancji aktywnych. Bazą jest mix peloidów (niebieska i żółta glinka), a także syberyjskie błoto iłowo - siarczkowe.
RAPAN BEAUTY, Power of Nature
Zawierają SMOC*, czyli innowacyjny kompleks naturalnych, mineralno - organicznych substancji aktywnych. Bazą jest mix peloidów (niebieska i żółta glinka), a także syberyjskie błoto iłowo - siarczkowe.
Błoto iłowo-siarczkowe wzmacnia skuteczność działania kosmetyków. Posiada sporo przeciwutleniaczy, głęboko oczyszcza skórę, minimalizuje pojawianie się zmarszczek rewitalizuje i przywraca blask.
Olej ze słodkich migdałów zapewnia maseczce walory aplikacyjne, działa jako naturalny emolient, wygładza raz nawilża skórę. Bardzo łatwo się wchłania, nie pozostawia tłustego filtra na skórze, a także ujędrnia i pielęgnuje.
Ekstrakt ze śluzu ślimaka zwiększy elastyczność skóry, pomaga w usunięciu blizn, posiada właściwości eksfoliacyjne. Nawilża głębokie warstwy skóry, tworzy ochronny film na jej powierzchni.
Ekstrakt z żywicy 'smoczego drzewa' to bogate źródło fenoli, fitosteroli i alkaloidów, chroni naturalne włókna elastyny i kolagenu. Zawiera taspinę, dzięki czemu działa przeciwzapalnie oraz przyspiesza procesy gojenia. Odnawia naskórek i odmładza skórę.
Olejek z chińskiej cytryny (Yuzu) zapewnia dobudowę barierową zniszczonej i łuszczącej się skóry. Działa przeciwzmarszczkowo i nawilżająco.
Ekstrakt z owoców acai to bogate źródło polifenoli, kwasów Omega 6 i 9, witamin oraz mikroelementów.
Różowa wersja do każdego rodzaju skóry
Zawiera mix peloidów, 'smoczą krew', a także śluz ślimaka. Jest prawdziwym bogactwem witamin, minerałów, peptydów antyoksydantów, a także innych substancji.
Skład: Illite, Kaolin, Sulphide Silt Mud, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Aqua, Propanediol, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Glycoprotein, Croton Lechleri Resin Powder, Glycerin, Hydrolyzed Glycosaminoglycans, Sodium Hyluronate, Copper Gluconate, Sodium PCA.
Różowa wersja jest zdecydowanie moim numerem 1. Idealnie wpasowuje się w moją skórę i idealnie się ja aplikuje. Nie miałam problemów z mieszaniem ani nakładaniem, a glinka też nie spływała z twarzy. Jest to mieszanka niebieskiej i żółtej, więc może dlatego zdaje egzamin na każdej płaszczyźnie. Zapach ma lekko irytujący, ale szybko idzie się do niego przyzwyczaić. Czasem po użyciu skóra lekko piekła w podrażnionych miejscach i dało się odczuć mrowienie, ale nie było to uprzykrzające. Skóra po użyciu była niezwykle gładka, miła w dotyku i zmatowiona. Od razu była widoczna zmiana, że w pewien sposób została odżywiona, nawilżona, bo wyglądała po prostu zdrowo. Skóra zachowywała się inaczej przy regularnym stosowaniu, nie pojawiały się wypryski i była bardziej oczyszczona. Dla mnie - miodzio!
Niebieska wersja do skóry suchej i mieszanej
Niebieska glinka z 'syberyjskiego Morza Martwego' odżywia, odświeża, regeneruje oczyszcza, nawilża i mineralizuje skórę. Posiada działanie złuszczające. Zawiera smoczą krew, a także owoc Yuzu Ceramide.
Skład: Blue Clay, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Croton Lechleri Resin Powder, Euterpe Oleracea Fruit Extract, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate.
Niebieska glinka m lekkie niebieskie zabarwienie [wow], bardzo dobrze się ją nakłada na twarz i nie spływa z niej. Przy tej wersji nie odczułam żadnego pieczenia, tylko lekkie mrowienie. Muszę przyznać, że moja cera po niebieskiej glince również była w świetnym stanie, ale nabrała więcej blasku i była bardziej nawilżona. Nie była bardzo zmatowiona, jak w przypadku różowej glinki, ale była w bardzo dobrym stanie. Poza tym, skóra jest super oczyszczona, wypryski się nie pojawiają, a jakiekolwiek podrażnienia zostały złagodzone.
Żółta wersja do skóry tłustej i mieszanej
Żółta glinka z 'syberyjskiego Morza Martwego' oczyszcza, nawilża, wygładza, regeneruje i mineralizuje skórę. Posiada właściwości antyoksydacyjne. Pomaga również zwalczyć trądzik. Zawiera śluz ślimaka oraz owoce acai.
Skład: Yellow Clay, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Snail Secretion Filtrate, Euterpe Oleracea Fruit Extract, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate.
Jeśli chodzi o żółtą glinkę to jest ona najmniej dopasowana do mojej cery i to też widać, kiedy jej używam. Ale muszę przyznać, że jest ona też najbardziej płynną z całej trójki, więc nie ma co szaleć z nakładaną ilością. Powoli, niewielkie ilości, bo inaczej glinka Wam pospada wszędzie dookoła, a tych glinek tak łatwo się nie domywa. Powiem Wam szczerze, że glinka u mnie nie robi za wiele. Wiadomo, jak to glinka coś tam nawilży, odżywi, ale nie ma efektu wow. U mnie zdecydowanie sprawdza się najgorzej, więc zużyje ją do końca moja siostra, dla której akurat się nadaje.
Jak wspominałam glinki ogólnie mają prawie takie same właściwości, jak konsystencję i zapach. Różnica jest widoczna w działaniu i u mnie zdecydowanie najlepiej sprawa się różowa, myślę że jest też najbezpieczniejszą wersją. Poza tym, glinka działa też trochę, jak peeling ze względu na konsystencję i sposób zmywania. Nie ma opcji, żeby glinka nie 'jeździła' po twarzy tym samy trochę ją peelingując, co dla mnie jest dużym plusem. Największym minusem jest z kolei sprzątanie po niej. Nieważne, jak bardzo będę się starać ją zmywać, zawsze cała umywalka będzie zielono jakaś i róbcie to od razu. Jak cokolwiek zaschnie to będzie bardzo ciężko to domyć. Ostrzegam też, że w momencie zasychania glinka lubi się osypywać, ja zazwyczaj przesiaduję przy komputerze, więc całe biurko jest pokryte lekkim zielonym pyłkiem.
Poza tym, moje glinki mają inną szatę graficzną niż te, jakie są teraz dostępne. Ja te zdjęcia zrobiłam bardzo dawno, więc nie wszystko jest takie, jak było. Widzę też niewielkie różnice w składach. Ale ogólnie ja jestem bardzo zadowolona;)
Znacie te glinki?
Olej ze słodkich migdałów zapewnia maseczce walory aplikacyjne, działa jako naturalny emolient, wygładza raz nawilża skórę. Bardzo łatwo się wchłania, nie pozostawia tłustego filtra na skórze, a także ujędrnia i pielęgnuje.
Ekstrakt ze śluzu ślimaka zwiększy elastyczność skóry, pomaga w usunięciu blizn, posiada właściwości eksfoliacyjne. Nawilża głębokie warstwy skóry, tworzy ochronny film na jej powierzchni.
Ekstrakt z żywicy 'smoczego drzewa' to bogate źródło fenoli, fitosteroli i alkaloidów, chroni naturalne włókna elastyny i kolagenu. Zawiera taspinę, dzięki czemu działa przeciwzapalnie oraz przyspiesza procesy gojenia. Odnawia naskórek i odmładza skórę.
Olejek z chińskiej cytryny (Yuzu) zapewnia dobudowę barierową zniszczonej i łuszczącej się skóry. Działa przeciwzmarszczkowo i nawilżająco.
Ekstrakt z owoców acai to bogate źródło polifenoli, kwasów Omega 6 i 9, witamin oraz mikroelementów.
Różowa wersja do każdego rodzaju skóry
Zawiera mix peloidów, 'smoczą krew', a także śluz ślimaka. Jest prawdziwym bogactwem witamin, minerałów, peptydów antyoksydantów, a także innych substancji.
Skład: Illite, Kaolin, Sulphide Silt Mud, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Aqua, Propanediol, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Glycoprotein, Croton Lechleri Resin Powder, Glycerin, Hydrolyzed Glycosaminoglycans, Sodium Hyluronate, Copper Gluconate, Sodium PCA.
Różowa wersja jest zdecydowanie moim numerem 1. Idealnie wpasowuje się w moją skórę i idealnie się ja aplikuje. Nie miałam problemów z mieszaniem ani nakładaniem, a glinka też nie spływała z twarzy. Jest to mieszanka niebieskiej i żółtej, więc może dlatego zdaje egzamin na każdej płaszczyźnie. Zapach ma lekko irytujący, ale szybko idzie się do niego przyzwyczaić. Czasem po użyciu skóra lekko piekła w podrażnionych miejscach i dało się odczuć mrowienie, ale nie było to uprzykrzające. Skóra po użyciu była niezwykle gładka, miła w dotyku i zmatowiona. Od razu była widoczna zmiana, że w pewien sposób została odżywiona, nawilżona, bo wyglądała po prostu zdrowo. Skóra zachowywała się inaczej przy regularnym stosowaniu, nie pojawiały się wypryski i była bardziej oczyszczona. Dla mnie - miodzio!
Niebieska wersja do skóry suchej i mieszanej
Niebieska glinka z 'syberyjskiego Morza Martwego' odżywia, odświeża, regeneruje oczyszcza, nawilża i mineralizuje skórę. Posiada działanie złuszczające. Zawiera smoczą krew, a także owoc Yuzu Ceramide.
Skład: Blue Clay, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Croton Lechleri Resin Powder, Euterpe Oleracea Fruit Extract, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate.
Niebieska glinka m lekkie niebieskie zabarwienie [wow], bardzo dobrze się ją nakłada na twarz i nie spływa z niej. Przy tej wersji nie odczułam żadnego pieczenia, tylko lekkie mrowienie. Muszę przyznać, że moja cera po niebieskiej glince również była w świetnym stanie, ale nabrała więcej blasku i była bardziej nawilżona. Nie była bardzo zmatowiona, jak w przypadku różowej glinki, ale była w bardzo dobrym stanie. Poza tym, skóra jest super oczyszczona, wypryski się nie pojawiają, a jakiekolwiek podrażnienia zostały złagodzone.
Żółta wersja do skóry tłustej i mieszanej
Żółta glinka z 'syberyjskiego Morza Martwego' oczyszcza, nawilża, wygładza, regeneruje i mineralizuje skórę. Posiada właściwości antyoksydacyjne. Pomaga również zwalczyć trądzik. Zawiera śluz ślimaka oraz owoce acai.
Skład: Yellow Clay, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Snail Secretion Filtrate, Euterpe Oleracea Fruit Extract, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate.
Jeśli chodzi o żółtą glinkę to jest ona najmniej dopasowana do mojej cery i to też widać, kiedy jej używam. Ale muszę przyznać, że jest ona też najbardziej płynną z całej trójki, więc nie ma co szaleć z nakładaną ilością. Powoli, niewielkie ilości, bo inaczej glinka Wam pospada wszędzie dookoła, a tych glinek tak łatwo się nie domywa. Powiem Wam szczerze, że glinka u mnie nie robi za wiele. Wiadomo, jak to glinka coś tam nawilży, odżywi, ale nie ma efektu wow. U mnie zdecydowanie sprawdza się najgorzej, więc zużyje ją do końca moja siostra, dla której akurat się nadaje.
Jak wspominałam glinki ogólnie mają prawie takie same właściwości, jak konsystencję i zapach. Różnica jest widoczna w działaniu i u mnie zdecydowanie najlepiej sprawa się różowa, myślę że jest też najbezpieczniejszą wersją. Poza tym, glinka działa też trochę, jak peeling ze względu na konsystencję i sposób zmywania. Nie ma opcji, żeby glinka nie 'jeździła' po twarzy tym samy trochę ją peelingując, co dla mnie jest dużym plusem. Największym minusem jest z kolei sprzątanie po niej. Nieważne, jak bardzo będę się starać ją zmywać, zawsze cała umywalka będzie zielono jakaś i róbcie to od razu. Jak cokolwiek zaschnie to będzie bardzo ciężko to domyć. Ostrzegam też, że w momencie zasychania glinka lubi się osypywać, ja zazwyczaj przesiaduję przy komputerze, więc całe biurko jest pokryte lekkim zielonym pyłkiem.
Poza tym, moje glinki mają inną szatę graficzną niż te, jakie są teraz dostępne. Ja te zdjęcia zrobiłam bardzo dawno, więc nie wszystko jest takie, jak było. Widzę też niewielkie różnice w składach. Ale ogólnie ja jestem bardzo zadowolona;)
Znacie te glinki?
Najważniejsze, że jesteś zadowolona. Ja jeszcze nie używałam takich glinek.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem różowej wersji, która najlepiej by do mojej cery pasowała 😉
OdpowiedzUsuńO jakie fajne :) nie znam ale bym z chcia poznala :)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze kosmetyków tej marki.
OdpowiedzUsuńMiałam póki co jedną maseczkę tej marki ale mam ochotę na więcej:)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widze te glinki:) Ale zaciekawiłaś mnie nimi :)
OdpowiedzUsuńCzytałam już o nich. Uwielbiam maseczki na bazie glinek :)
OdpowiedzUsuńI jak tu wybrać jedną jak wszystkie mają bardzo fajne efekty działania?!
OdpowiedzUsuńrewelacyjna maska! miałam maskę Smocza krew świetna
OdpowiedzUsuńJa niestety nie znam tych glinek.
OdpowiedzUsuńLubie glinkowe maseczki, a skladniki tych bardzo mnie intryguja :D
OdpowiedzUsuńZnam te glinki, lubiłam. Składy mają świetne :)
OdpowiedzUsuńOd dawna mam ochotę je poznać
OdpowiedzUsuńCzego to teraz nie ma w kosmetykach :)
OdpowiedzUsuńNie używam glinek, ale z tymi spotykam się po raz pierwszy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥ wy-stardoll.blogspot.com
niestety równiez nie znam, ale podobają mi się te produkty. Glinka ma ogromną moc. Produkty z śluzem ślimaka mają ekstra dziaania. Smocza krew zainteresowała mnei nazwą i znając moje ulubienie do smoków, właśnie to bym wybrała
OdpowiedzUsuńNie znam ich, ale skoro brudzą i trochę się osypują to raczej podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam glinki, ale tych nie miałam.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie ciekawią te maseczki! Muszę się wreszcie na którąś zdecydować :)
OdpowiedzUsuńNie sięgam zbyt często po glinki ;)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam wszystie glini, zawsze dobrze dialaly na moja twarz ;) pozdrawiam i zapraszam :)
OdpowiedzUsuńNie znam, a mam ogromną ochotę na zakupy u nich
OdpowiedzUsuń