Dzień dobry! CO tam, jak tam? Cieszę się, że ostatni wpis bardzo wam się spodobał, powiem szczerze, że ostatnio tak cisnę z recenzjami kosmetycznymi, że trochę cierpię na brak produktów do zrecenzowania, haha. Więc szykujcie się na to, że będzie coraz więcej wpisów niekosmetycznych, tym bardziej że bardzo dużo się u mnie zmienia, ja się zmieniam i powoli powoli zmieniają też mi się zajawki! Ale, na razie będzie jak najbardziej kosmetycznie.
Mam dla Was kolejny produkt marki Dermacol, mleczko do ciała z mocznikiem, który idealnie nadaje się na każde podrażnienia skóry, po nadmiernej ekspozycji na słońce, ale i na tatuaże! Zapraszam do czytania:
Dermacol, Urea Body Milk
Mleczko do ciała z mocznikiem (15%)
Mleczko do ciała zawiera mocznik [2], który jest korzystna dla wszystkich rodzajów skóry. Mocznik zapewnia intensywne nawilżenie i poprawia elastyczność skóry. Oliwa z oliwek [3] chroni skórę, czyni ją bardziej miękką i utrzymuje jej naturalny poziom nawilżenia. Szybko się wchłania i nie pozostawia uczucia tłustej skóry. Skóra będzie pięknie zregenerowana, nawilżona i zmiękczona, a wszelkie podrażnienia zostaną złagodzone.
*Nie zawiera parabellów i silikonu.
Skład: Aqua, Urea [2], Olea Europaea Fruit Oil [3], Glycerin, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate CItrate, Glyceryl Stearate, Ethylhexyl Stearate, Benzyl Alcohol, Ethylhexylglycerin, Tocopherol, Citric Acid, Tocopherol Acetate, Sodium Hydroxide, Carbomer, Parfum.
Sposób użycia: Nanieść odpowiednią ilość balsamu do ciała za pomocą delikatnych kolistych ruchów i pozostawić do wchłonięcia. Polecany do stosowania z innymi produktami Aqua Beauty.
Balsam, jak to balsam znajduje się w zwykłej tubce, z dość prostym wyglądem. Tubka biało różowa, bardzo fajnie mi się kojarzy i pasuje mi do głównego motywu Dermacolu. Pod światło widzimy, ile produktu zostało nam do końca, na opakowaniu też znajdziecie najważniejsze informacje po angielsku. Tubka zamykana jest na zatrzask, czasem mam wrażenie, że opakowania nie domknęłam, ale zaraz mam lekki problem z ponownym otwarciem, więc tutaj jest bardzo fajnie i solidnie.
Konsystencja jest bardzo lekka i pasuje mi do mleczka. Produkt jest trochę rzadki, ale nie wpływa to na jakość produktu, za to dzięki temu niewielka ilość wystarczy, żeby nałożyć i wsmarować w całe ciało.
Zapach to jest coś, czego totalnie nie jestem w stanie ocenić. Jest trochę mocny, ale zarazem nie utrzymuje się długo na skórze i nie pachnie mi nim. Trochę jakby owocowy, trochę nie, totalnie nie wiem czym mi to pachnie. Ale ogólnie zapach nie jest brzydki, więc to najważniejsze.
Balsamu używałam codziennie po kąpieli, jak normalnego balsamu. Po tym, jak zrobiliśmy sobie z narzeczonym tatuaże w dalszym ciągu smarowałam się tym balsamem i nie patrzyłam, żeby omijać okolice tatuażu. Poza tym, kiedy za bardzo się opaliłam i byłam czerwona jak burak, to próbowałam wszystkiego, więc tak samo i wtedy ten balsam poszedł w użycie. Jak się sprawdził?
Jeśli chodzi o codzienne nawilżanie to balsam sprawdza się po prostu ekstra. Nawilża, wygładza, odżywia, nie mam problemów z suchymi skórkami, czy ze ściągniętą skórą. Wszystko jest tutaj bardzo poprawne, ale powiem szczerze, że ja mam tak z większą ilością balsamów. Nie mam problemu z bardzo suchą czy odwodnioną skórą, więc nie było efektu WOW. Fajnie się też sprawdził na podrażnioną skórę po goleniu czy po depilacji woskiem. Od razu dał skórze ulgę i sprawił, że było milej.
Tak, jak pisałam używałam go też codziennie na tatuaż. I po jakimś czasie dopiero zwróciłam na to uwagę, że skoro balsam świetnie działa na podrażnioną skórę po goleniu, to jak to wygląda z tatuażem? No i muszę przyznać, że tatuaż mi się bardzo szybko i rewelacyjnie zagoił, szybciej niż ten pierwszy, a miejsce teraz było bardzo podatne na dodatkowe podrażnienia. Nic się nie rozlało, w żadnym miejscu pigment się nie wykruszył ani nie zbledniał. Jako, że narzeczony pracuje na słońcu jego tatuaż był stale podrażniony i zaczerwieniony. Po użyciu tego balsamu problem zniknął bardzo szybko! Balsam lepiej radził sobie skórą tak podrażnioną niż Bepanthen polecany przez tatuażystów. Więc jeśli o to chodzi, to naprawdę balsam zdziałał cuda i zregenerował skórę w trybie natychmiastowym.
Przechodząc do opalania się, to balsam tak samo świetnie sobie radził z opaloną i zaczerwienioną skórą. Podobnie jak balsamy typowe 'po opalaniu'. Czuć było ulgę, skóra była ładnie nawilżona i odżywiona i nie schodziła skóra, więc ekstra!
Balsam możecie znaleźć w internecie, w dwóch pojemnościach 250 ml, jak i 400 ml. Cenowo standardowo przedstawia się różnie, jak dobrze poszukacie to kupicie większą pojemność za niecałe 25 zł. A produkt jest bardzo wydajny, nadaje się do wielu różnych zastosowań. I mi trochę szkoda, że tak późno odkryłam jego inne zastosowania, i trochę go zmarnowałam na zwykłe codzienne balsamowanie się. Nie zrozumcie mnie źle, ale moja skóra nie wymaga tak mocnego codziennego nawilżania, jakie daje to mleczko. Dlatego bardzo go polecam dla osób, które cierpią na suchą i odwodnioną skórę, będziecie bardzo zadowoleni! Mogłam go oszczędzać, ale na pewno kupię sobie jedno opakowanie, które przyda się na silne podrażnienia i do czasu do czasu balsamowanie się. Więc bardzo go polecam, balsam do wszystkiego i do zadań specjalnych!