Witam Wam po raz ostatni w roku 2019. Kończę ten rok denkiem, bo jakoś od jakiegoś czasu ubzdurałam sobie, że nie chcę kończyć z niepotrzebnymi rzeczami i śmieciami w mieszkaniu, ale na szczęście motywuje mnie to do sprzątania i przejrzenia wszystkich rzeczy.
Przy okazji, życzę Wam wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! Spełniajcie marzenia i dążcie do realizacji wszystkich planów. Oby był dobry, bo przecież wcale nie musi być lepszy od poprzedniego. Niech po prostu będzie w porządku.
A wracając do kosmetyków i denka. Co prawda nie miałam czasu, a nawet możliwości zużycia tych wszystkich kosmetyków, które wciąż u mnie zalegają, a to dlatego, że mało byliśmy w domu, otworzyłam świąteczne kosmetyki, więc denkowanie zeszło na dalszy plan tak jakoś wyszło. Ale porządki pomogły mi w zwiększeniu tej ilości.
No to siup!
Zaczynając od turbo podstaw, ale najlepszych podstaw, czyli Facelle, chusteczki do higieny intymnej, a także BeBeauty, płatki kosmetyczne - nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez nich, po prostu nie. Encanto Brazil, keratynowe prostowanie włosów, uratowało mi włosy w Kenii, zdecydowanie. Nawet nie chcę wiedzieć, co by było gdyby nie ona. Mąż mi zrobił keratynę, poradził sobie świetnie (!), a mój powrót do kręconych włosów stoi po znakiem zapytania, ale to nic, na razie wolę proste włosy! A jeśli mówimy o włosach to nie mogło zabraknąć, Schwarzkopf, GlissKur, ekspresowa odżywka regeneracyjna, supreme length jest genialna i nie wyobrażam sobie ich nie używać, po prostu! A co do ciała, to nie mogło zabraknąć Hean, SLim no Limit, peeling owocowe SPA do ciała, one są genialne, ta fioletowa i limonkowa wersja jest wspaniała, pachną nieziemsko, super wygładzają skórę i nie używam innych, bo te wygrywają zawsze.
A teraz macie produkty, których nie byłam w stanie zużyć z różnych powodów. Część z nich się przeterminowała, części po prostu jakoś w tych wszystkich kosmetykach nie widziałam no i szkoda:
No i tak właśnie wygląda denko! Zamierzam jeszcze dokładniej przejrzeć na dniach całą szafę, kolorówkę itp, ale na razie nie mam na to za bardzo czasu, chociaż i tak się cieszę, bo progres jest!
I teraz mogę wejść w Nowy Rok w miarę bez śmieci. Co prawda, czeka mnie jeszcze ogarnięcie szafy, niektórych półek, ale do przodu, a jak u Was wygląda sytuacja?
No to siup!
Zaczynając od turbo podstaw, ale najlepszych podstaw, czyli Facelle, chusteczki do higieny intymnej, a także BeBeauty, płatki kosmetyczne - nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez nich, po prostu nie. Encanto Brazil, keratynowe prostowanie włosów, uratowało mi włosy w Kenii, zdecydowanie. Nawet nie chcę wiedzieć, co by było gdyby nie ona. Mąż mi zrobił keratynę, poradził sobie świetnie (!), a mój powrót do kręconych włosów stoi po znakiem zapytania, ale to nic, na razie wolę proste włosy! A jeśli mówimy o włosach to nie mogło zabraknąć, Schwarzkopf, GlissKur, ekspresowa odżywka regeneracyjna, supreme length jest genialna i nie wyobrażam sobie ich nie używać, po prostu! A co do ciała, to nie mogło zabraknąć Hean, SLim no Limit, peeling owocowe SPA do ciała, one są genialne, ta fioletowa i limonkowa wersja jest wspaniała, pachną nieziemsko, super wygładzają skórę i nie używam innych, bo te wygrywają zawsze.
- AA, Beauty Bar, kremowy peeling drobnoziarnisty - co prawda jest to próbka i saszetka, ale naprawdę byłam w stanie użyć go z 2-3 razy i po tych kilku razach efekty były świetne! Skóra była super wygładzona, miękka i promienna, taka zdrowsza więc czad!
- Hebe, chusteczki odświeżające antybakteryjne - chusteczki służyły nam głównie po tatuażach, kiedy nie było możliwości umyć rąk ani tatuażu (albo było to po prostu problematyczne ze względu na miejsce) i takie chusteczki sprawdziły się u nas genialnie! Mimo wszystko, tatuaże się super wygoiły, więc czad, ale pielęgnacji tatuażu będzie wpis!
- Biały Jeleń, hipoalergiczne mydło w płynie - to mydło towarzyszyło nam też głównie po zrobieniu sobie tatuaży, byłam przekonana, że jest antybakteryjny, ale i tak nam genialnie służyło i pomogło, nawet nasz tatuażysta był w szoku, że mamy tak super wygojone tatuaże.
- Dermacol, Caviar MakeUp Long Stay + korektor, fluid długotrwały - on jest genialny. Mam już nowy i całe święta używałam i to, jak mój makijaż wyglądał cały dzień, to był czad! A uwierzcie, że te święta były dla nas męczące, bo jeździliśmy wszędzie, codziennie spaliśmy gdzie indziej i codziennie siedzieliśmy w aucie, nosiliśmy walizki itp, więc ten fluid zdał egzamin rewelacyjnie! Pięknie wygląda na twarzy i nie schodzi z niej dopóki nie użyjecie specjalnych produktów.
- Yves Rocher, świeczka zapachowa, Pomme rouge, red apple - świeczka z tamtego roku, ale tamta kolekcja były niebo lepsza niż tegoroczna. Ten zapach jabłka był genialny, owocowy, ale i świąteczny i po prostu najlepszy! Świeczka nie powodowała u mnie bólu głowy ani nic, nie była za mocna, tylko wszystko było idealnie wyważone.
- Naomi Campbell, cat deluxe, at night - pisałam Wam o tym zapachu, dla mnie jest to mój wymarzony zapach, który zawsze chciałam mieć i w końcu mam (nie wiem, czego tak długo zwlekałam), ale kocham te perfumy i jak tylko skończyłam od razu kupiłam nowe. Zresztą miałam ten zapach na panieńskim, na ślubie, mimo że byłam przekonana, że będzie to inny zapach, ale niespodzianka!
- Maybelline, Color Tatto 24h - kto pamięta te metaliczne, genialne cienie? Zastanawiam się, czy one jeszcze istnieją, bo akurat ten cień był u mnie zawsze w cenie, uwielbiałam go i używałam go często solo. Rewelacyjnie się sprawdzał.
- Nizoral, szampon leczniczy przeciwłupieżowy - ponownie po keratynowym prostowaniu moja skóra głowy wysuszyła się trochę za bardzo i spowodowało u mnie łupież, ale tym razem byłam na to przygotowana. I jak tylko zauważyłam, że coś tam się dzieje (jakoś po tygodniu) to od razu użyłam szamponu i łupież się nawet nie rozwinął, tak jak zazwyczaj potrafił. Ten szampon jest genialny! Drugą saszetkę użyłam tak czysto na wszelki wypadek i jestem z nich mega zadowolona.
- Yves Rocher, żel do mycia rąk, pomarańcza i cedr - mydło, jak mydło, ale akurat ten zapach z tej kolekcji mi średnio podszedł. Przyzwyczaiłam się do niego, ale nie pałam do niego jakąś mega miłością.
- Venus, olej rycynowy - on niby był spoko, moje włosy nawet się z nim lubiły, ale tak ciężko mi się go używało, że szok. Konsystencja była bardzo gęsta, taka jak syrop na kaszel i mega klejąca, więc miałam wrażenie, że większość olejku zostawało u mnie na rękach niż na włosach, ale sam olej rycynowy muszę kupić w innej postaci.
A teraz macie produkty, których nie byłam w stanie zużyć z różnych powodów. Część z nich się przeterminowała, części po prostu jakoś w tych wszystkich kosmetykach nie widziałam no i szkoda:
- Body Boom, peeling kawowy, original i kokos - tu jest mi najbardziej przykro, że ich nie użyłam, bo mega chciałam ich wypróbować, ale prawda jest też taka, że ja nie lubię sama kombinować z kosmetykami. Lubię mieć gotowy produkt do nałożenia. Tutaj niby kombinowania nie ma, ale zawsze myślałam, że ta saszetka mi się rozwali wszystko z niej wyleci., a jest papierowa to pod prysznicem mogłaby nieźle namoknąć. No i nie wyszło, trudno.
- Golden Rose, Hean, Essie, ProActive, Glazel, MissX, Softer, Eveline lakiery do paznokci - pozbyłam się ich dużo więcej niż widać tutaj na zdjęciach, ale te akurat idą do kosza, bo się porozwarstwiały, a całą resztę z 30 lakierów mam zamiar rozdać ;).
- Mini gąbeczki do makijażu - nawet nie wiem skąd je mam i nie wiem do czego miałabym ich używać, profesjonalistką nie jestem, więc wolę używać sprawdzone rzeczy.
- W7, miniatury pomadek i cieni do powiek - nie używam ich po prostu, rok przeleżały, więc czas się ich pozbyć, bo po co mi to trzymać.
- Hean paletka cieni; Butterfly róż; Kobo baza pod cienie - trzymałam niektóre z nich pewnie nawet kilka lat, część się przeterminowała, części stwierdziłam, że nie będę używać, więc o - porządki.
- Life, chusteczki odświeżające o zapachu róży - ja zawsze kupuję takie chusteczki nawilżające i nigdy ich do końca nie zużywam, haha. Jakoś o nich zapominam albo mnie denerwują, bo zamiast odświeżyć dłonie sprawiają, że się kleją i zapasach jest zbyt intensywny i nawet niefajny, więc zazwyczaj je wyrzucam, ale często też kupuję od nowa, sick.
No i tak właśnie wygląda denko! Zamierzam jeszcze dokładniej przejrzeć na dniach całą szafę, kolorówkę itp, ale na razie nie mam na to za bardzo czasu, chociaż i tak się cieszę, bo progres jest!
I teraz mogę wejść w Nowy Rok w miarę bez śmieci. Co prawda, czeka mnie jeszcze ogarnięcie szafy, niektórych półek, ale do przodu, a jak u Was wygląda sytuacja?