Dzień dobry! Przyszedł czas na kolejne denko, znowu! Ten czas bardzo szybko leci, a ja w sumie ostatnio w związku z tym koronawirusem nawet za bardzo się nie maluję, bo nie mam po co, więc nie wiem jak to będzie z zużyciami kolorówki, ale mimo wszystko skóra ma też odpoczynek od tych wszystkich produktów, co jest fajne! :)
A wracając do denka, tym frazem mam wrażenie, że mało pełnowymiarowych produktów, ale za to wzięłam się w końcu za próbki! Miałam czas, więc je przejrzałam, posegregowałam i po prostu zaczęłam zużywać. Przestałam się łudzić, że zacznę je w końcu zabierać ze sobą na wyjazdy, bo i tak wolę brać te sprawdzone produkty ;).
A wracając do denka, tym frazem mam wrażenie, że mało pełnowymiarowych produktów, ale za to wzięłam się w końcu za próbki! Miałam czas, więc je przejrzałam, posegregowałam i po prostu zaczęłam zużywać. Przestałam się łudzić, że zacznę je w końcu zabierać ze sobą na wyjazdy, bo i tak wolę brać te sprawdzone produkty ;).
Standardem w denku oczywiście jest Schwarzkopf, GlissKur, ekspresowa odżywka regeneracyjna ultimate repair, bo jest najlepsza. Ja używam nagminnie, zawsze i codziennie i uwielbiam, ale to już chyba wiecie. No i standardowo, Alterra, Naturkosmetik, Bio Papaja, Bio Bambus, szampon do włosów dodający objętości, to już jest standard standardowy i bez tych szamponów nie jestem w stanie pielęgnować swoich włosów. Pewnie bym mogła, ale już się tak przyzywczaiłam, że musze mieć ich kilka w zanadrzu. Poza tym, Facelle chusteczki do higieny intymnej, to u mnie idą cały czas, ratują zawsze, nie tylko w trakcie miesiączki, ale i w miejscach publicznych zdają egzamin super. Zostając w tym temacie, Ziaja Intima, kremowy płyn do higieny intymnej kolejna mega spoko rzecz o dużej pojemności, a w niskiej cenie. Jest super, dobrze działa, nawilża przy okazji, nie powoduje żadnych podrażnień, dla mnie super. Przy okazji zużyłam Hean Slim no limit, peeling cukrowy, limonka żeń-szeń i bardzo uwielbiam te peelingi. Ten konkretny pachnie jak cukierki, a i działanie jest cudowne, mega wygładza skórę, odżywia ją i nawilża zarazem, bomba!
- Solverx, balsam do ciała przeznaczony do skóry atopowej i drugi do skóry wrażliwej - balsamy są fajne, ładnie wyglądają, nawet nawilżają i odżywiają skórę, ale nie są dla mnie rewelacyjne i nie zrobiły jakiegoś zajebistego efektu wow. Lądują w cudach, bo dla osób, których skóra jest wymagająca, jak np atopowa czy wrażliwa, to jak najbardziej będziecie zadowoleni wtedy.
- Bielenda, Botanic SPA Rituals, śmietanka do oczyszczania i demakijażu - ojej, mega strasznie denerwował mnie ten produkt, ale tylko ze względu na opakowanie, które mi upadło i się zepsuła pompka jeszcze zanim zaczęłam używać. Ale nie mogę dać nigdzie indziej niż do cudów, produkt cudownie zmywa makijaż i ja się zakochałam w takiej formie demakijażu. W ogóle ta seria Botanic SPA Rituals mam wrażenie, że cała jest genialna!
- Garnier Fructis, Aloe Hair Food, maska do włosów normalnych i suchych - to jest mistrzostwo świata i zdecydowanie mój faworyt jeśli chodzi o maski HairFood. Pachnie fenomenalnie, działa rewelacyjnie, nawilża, odżywia, wygładza moje włosy i sprawia, że zawsze mam ghd! Ale moje włosy bardzo lubią aloes, więc nawet mnie to nie dziwi, ale cudo cudo cudo!
- LaQ, dzikus z lasu, ekstremalnie dziki żel z ekstraktem z dębu - ja bardzo lubię i będę propsować tę markę za wszystko, za zapachy, za design, za pomysł i za opisy. Nowy marketing, który do mnie bardzo dociera, jest taki prawdziwy i swojski. No i działanie też jest mega, piękny, męski zapach, który bardzo dało się wyczuć i wyniuchać potem od męża.
- L'biotica, Biovax, odżywczy oleo-krem do włosów, oleje indyjskie, moringa i tamanu - kolejny produkt do włosów, który mam wrażenie, że lekko ratuje moje włosy. Używałam trochę jako maskę, używałam trochę jako serum, zmywałam i nie zmywałam, zawsze używałam na mokre włosy i za każdym razem ten oleo-krem na moich włosach sprawdza się znakomicie. Mega je wygładza i ujarzmia, dodatkowo nawilża. Mam wszystkie i na pewno pojawi się zbiorcza recenzja ;)!
- Babydream, chusteczki pielęgnacyjne z aloesem i alantoiną - nie mam pojęcia, co one u mnie robiły, na pewno nie kupiliśmy ich na koronaakcję, ale najbardziej prawdopodobne, że jakoś w okolicy, kiedy zrobiliśmy sobie nowe tatuaże. Ale jak najszybciej chciałam się ich pozbyć, na maksa i nie spasowały. Jak zapach, namoczenie chusteczek jest w porządku, to sam materiał chusteczek, z jakich zostały zrobione to coś, czego ja nie mogłam znieść. Były na maksa szorstkie, niemiłe w dotyku, na tyle, że mi się aż źle robiło, kiedy ich używałam, myślę, że każdy zna to uczucie.
Wyrzuciłam: Carmex, nawilżający balsam do ust - używałam carmexu dawno temu i szczerze nie pamiętam, jak się sprawdzał. Za to Tisane balsam do ust według mnie jest na maksa genialny! Świetnie nawilża i pielęgnuje usta i aż żałuję, że zapomniałam o nim. Poza tym, HerbaStudio 2x5 balsam do paznokci, kolejny produkt, który uwielbiałam, ale już od dawna sama nie robiłam paznokci i tak te balsamy są już przeterminowane (do 2017 roku). Kolejne produkty, jak Indigo, masło shea, a także Eveline, żel do usuwania skórek to są produkty, których nie używałam, sama nie wiem dlaczego, jakoś nigdy nie było mi z nimi po drodze. Z kolei, Regenerum, regeneracyjne serum do paznokci lubiłam bardzo!
Bielenda, Smoothie Mask, maseczka nawilżająca, do cery suchej, odwodnionej i szarej - najsłabsza, bo niestety ma za bardzo sztuczny zapach.Mimo to maska dość fajnie zdziałała, nawilżyła i lekko odżywiła skórę i sprawiła, że cera była bardziej promienna.
MediHeal, maska ampułka wygładzająco nawilżająca - tę maskę miałam już po raz drugi i jestem mega zadowolona. Super zapach, płachta mega nasączona maską, no i rezultaty były widoczne od razu po ściągnięciu, mega nawilżenie, wygładzenie i odżywienie, więc super!
Mediheal, uszczelniająca maska 2etapowa z ceramidami - ta maska okazała się być naprawdę bombą nawilżającą i odżywiającą moją cerę. Bardzo była widoczna zmiana, skóra była od razu w lepszym stanie. Poza tym, hitem okazała się też mini ampułka z serum! Nie dość, że używałam jeszcze później przez jakieś 4-5 dni, to jeszcze wow. Cudowne dodatkowe nawilżenie i taki zastrzyk wszystkie, co cudowne. Czad!
Mediheal, maska akupresura Golden Chip rozjaśniająca - maska zrobiła na mnie mega ogromne wrażenie, mega nasączona czarna maska, z dodatkowymi chipami, które mogą działaj jak akupresura, super. Zapach mega cudowny, dość ziołowy, ale wow jaki rozluźniający i relaksujący! Ale jeśli chodzi o efekty skórne, to nie było aż takich wow, rewelacyjnych. Coś za coś, ale i tak było fajnie.
Eveline 2etapowa, Rozgrzewający peeling sauna oczyszczający pory - ta mini próbka wystarczyła mi na raz, peeling jest dość gruboziarnisty i miałam wrażenie, że mega fajnie oczyszcza i wygładza skórę. Jeśli chodzi o efekt rozgrzewania, to on pojawia się od razu w momencie nakładania peelingu na twarz, w trakcie masowania uczucie rozgrzewania się nasilało, ale potem to uczucie ustępowało. Po 1-2 minutach trzeba peeling zmyć i w sumie jest okej. Ale po jednym razie nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć. Chłodząca krio-maska zamykająca pory - próbka wystarczyła mi na jakieś 2 użycia i tutaj uczucie chłodzenia trwało dłużej, praktycznie przez cały czas, kiedy maska była na twarzy. I jeśli chodzi o ostateczne rezultaty to w sumie tak o, średnio. Za bardzo nie zauważyłam jakiejś większej różnicy i nie było efektu wow.
Eveline 2etapowa, Rozgrzewający peeling sauna oczyszczający pory - ta mini próbka wystarczyła mi na raz, peeling jest dość gruboziarnisty i miałam wrażenie, że mega fajnie oczyszcza i wygładza skórę. Jeśli chodzi o efekt rozgrzewania, to on pojawia się od razu w momencie nakładania peelingu na twarz, w trakcie masowania uczucie rozgrzewania się nasilało, ale potem to uczucie ustępowało. Po 1-2 minutach trzeba peeling zmyć i w sumie jest okej. Ale po jednym razie nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć. Chłodząca krio-maska zamykająca pory - próbka wystarczyła mi na jakieś 2 użycia i tutaj uczucie chłodzenia trwało dłużej, praktycznie przez cały czas, kiedy maska była na twarzy. I jeśli chodzi o ostateczne rezultaty to w sumie tak o, średnio. Za bardzo nie zauważyłam jakiejś większej różnicy i nie było efektu wow.
Dermacol, Aroma Ritual, żel pod prysznic - ojezu jak ja kocham ten zapach! Mam tę próbkę od dawna i ostatnio miała jakiś słabszy humor i stwierdziłam, że sob ie go poprawię i udało się ! Ta seria i te zapachy naprawdę na maksa mi odpowiadają i sprawiają, że czuję się lepiej.
Dermacol, Aroma Ritual, kremowy peeling do ciała - on pachnie jak delicje pomarańczowe, naprawdę! Obawiałam się, że kremowy peeling może być za słaby, ale nic z tych rzeczy. Lubię mocne zdzieraki i ten peeling właśnie taki jest, bardzo dobrze wygładził mi skórę i pozbył się martwego naskórka, do tego ten zapach czad! I jedna próbka wystarczyła mi spokojnie na raz, dałam dużo za dużo żeby zużyć całą, ale fajnie!
Resibo, odżywczy balsam do ciała - jest fajny! Wystarczył mi na jedną całą mnie i potem jeszcze na ręce i brzuch, więc fajnie. Pachniał bardzo ładnie i nawilżał mega bardzo! Też od razu dało się odczuć, że niewiele potrzeba na posmarowanie całego ciała, więc dla mnie super, ale po jednym razie ciężko coś stwierdzić, jak to by działało na dłuższą metę.
Resibo, specjalistyczny balsam wyszczuplający - uwielbiam ten zapach i konsystencję! Zapach był dość cytrusowy, ale taki naprawdę ładny i fajny, i był potem wyczuwalny na skórze przez dłuższy czas w porównaniu do innych produktów. Szybko się wchłaniał, ładnie nawilżał i dożywiał. Wystarczył mi na jakieś 3/4 razy, więc całkiem spoko, ale nie powiem jak z wyszczupleniem.
Yves Rocher, orientalny żel pod prysznic, olejek arganowy i róża - początkowo byłam mega zadowolona bez tego żelu, pachniał mi fenomenalnie, cudownie się pienił i w ogóle wszystko było jak najbardziej na plus. Ale w sumie po kilku użyciach zapach jakoś przestał mi się podobać, stał się dość sztuczny i lekko zadymiony. Nie mam pojęcia skąd ta zmiana, ale na szczęście był to mini produkt.
Mustela, żel ujędrniający do ciała - żel wystarczył na jakieś 2-3 użycia, na całe ciało. Zacznę od tego, że zapach mi się na maksa nie spodobał, ale na szczęście szybko się ulatniał i był niewyczuwalny. Konsystencja dość glutkowata i fajnie nawet się rozprowadza na skórze. Jestem w szoku jak cudownie i szybko wchłania się w skórę, nie zostawia po sobie żadnego filmu, więc jak nigdy mogę się od razu ubierać. Po dwóch użyciach nie jestem w stanie nic stwierdzić, czy ujędrnia lub inne rezultaty daje, ale myślę, że produkt może być nawet obiecujący,
Palmer's, Cocoa Butter Formula, balsam do ciała na rozstępy - co prawda na razie taki produkt nie jest mi jeszcze potrzebny, ale jak tylko zajdę w ciążę to od razu kupię ten balsam. ja wiem, że ponoć balsamy nie mają wpływu na rozstępy, jak mają być to i tak się pojawią, ale ja i tak codziennie używam balsamów, więc nic mi się nie stanie jak poużywam jakiegoś bardziej specjalistycznego niż nie ;), Ten tak nieziemsko pachnie, ma taką super konsystencję i tak fajnie się wchłania, że j się zakochałam. poza tym, ten ciastkowy zapach się utrzymuje i jest wyczuwalny w ciągu dnia!
Jowae, ochronny balsam nawilżający - to jest bardziej masło do ciała niż balsam ze względu na konsystencję, jest bardzo gęsta, bardzo treściwa, nawet ciężko było mi go wycisnąć z saszetki. Ogólnie trzeba się też namachać, żeby go rozsmarować, bo nie idzie to w taki gładki sposób. Aczkolwiek zapach ma boski i nawet szybko się wchłania, za co plus, ale dla mnie konsystencja odpada, bo ja nie lubię takich ciężkich maseł.
Kej, olejek do ciała, antycellulitowy - nie przepadam za olejkami do ciała, bo strasznie się ciapią, kleją i tak samo w tym przypadku miałam potem olejek nawet na telefonie (nie mam pojęcia, jakim cudem), ale mogę powiedzieć, że zadziwiająco szybko się wchłania, co w sumie mi odpowiada i jest dla mnie najważniejsze w takich produktach. Pachnie bardzo pomarańczowo, jak chyba większość produktów antycellulitowych i nic więcej nie jestem w stanie stwierdzić, bo wystarczył mi na raz.
Kej, olejek do ciała, upiększający - sytuacja wygląda dokładnie tak samo, jak z wcześniejszym produktem. Jedyne co to zapach tego olejku upiększającego jest akurat nieznośny, ja go nie mogłam znieść i dwie próbki użyłam na raz, bo nie chciałam się dalej męczyć, więc bardzo słabo.
A jak Wasze zużycia w tym miesiącu? :) Musze przyznać, że jestem na maksa dumna z tych próbek, chociaż maskować powinnam się zdecydowanie częściej ;)!
Trzymajcie się <3 !
Yves Rocher, orientalny żel pod prysznic, olejek arganowy i róża - początkowo byłam mega zadowolona bez tego żelu, pachniał mi fenomenalnie, cudownie się pienił i w ogóle wszystko było jak najbardziej na plus. Ale w sumie po kilku użyciach zapach jakoś przestał mi się podobać, stał się dość sztuczny i lekko zadymiony. Nie mam pojęcia skąd ta zmiana, ale na szczęście był to mini produkt.
Mustela, żel ujędrniający do ciała - żel wystarczył na jakieś 2-3 użycia, na całe ciało. Zacznę od tego, że zapach mi się na maksa nie spodobał, ale na szczęście szybko się ulatniał i był niewyczuwalny. Konsystencja dość glutkowata i fajnie nawet się rozprowadza na skórze. Jestem w szoku jak cudownie i szybko wchłania się w skórę, nie zostawia po sobie żadnego filmu, więc jak nigdy mogę się od razu ubierać. Po dwóch użyciach nie jestem w stanie nic stwierdzić, czy ujędrnia lub inne rezultaty daje, ale myślę, że produkt może być nawet obiecujący,
Palmer's, Cocoa Butter Formula, balsam do ciała na rozstępy - co prawda na razie taki produkt nie jest mi jeszcze potrzebny, ale jak tylko zajdę w ciążę to od razu kupię ten balsam. ja wiem, że ponoć balsamy nie mają wpływu na rozstępy, jak mają być to i tak się pojawią, ale ja i tak codziennie używam balsamów, więc nic mi się nie stanie jak poużywam jakiegoś bardziej specjalistycznego niż nie ;), Ten tak nieziemsko pachnie, ma taką super konsystencję i tak fajnie się wchłania, że j się zakochałam. poza tym, ten ciastkowy zapach się utrzymuje i jest wyczuwalny w ciągu dnia!
Jowae, ochronny balsam nawilżający - to jest bardziej masło do ciała niż balsam ze względu na konsystencję, jest bardzo gęsta, bardzo treściwa, nawet ciężko było mi go wycisnąć z saszetki. Ogólnie trzeba się też namachać, żeby go rozsmarować, bo nie idzie to w taki gładki sposób. Aczkolwiek zapach ma boski i nawet szybko się wchłania, za co plus, ale dla mnie konsystencja odpada, bo ja nie lubię takich ciężkich maseł.
Kej, olejek do ciała, antycellulitowy - nie przepadam za olejkami do ciała, bo strasznie się ciapią, kleją i tak samo w tym przypadku miałam potem olejek nawet na telefonie (nie mam pojęcia, jakim cudem), ale mogę powiedzieć, że zadziwiająco szybko się wchłania, co w sumie mi odpowiada i jest dla mnie najważniejsze w takich produktach. Pachnie bardzo pomarańczowo, jak chyba większość produktów antycellulitowych i nic więcej nie jestem w stanie stwierdzić, bo wystarczył mi na raz.
Kej, olejek do ciała, upiększający - sytuacja wygląda dokładnie tak samo, jak z wcześniejszym produktem. Jedyne co to zapach tego olejku upiększającego jest akurat nieznośny, ja go nie mogłam znieść i dwie próbki użyłam na raz, bo nie chciałam się dalej męczyć, więc bardzo słabo.
A jak Wasze zużycia w tym miesiącu? :) Musze przyznać, że jestem na maksa dumna z tych próbek, chociaż maskować powinnam się zdecydowanie częściej ;)!
Trzymajcie się <3 !