Kolejne denko! Dzień dobry! To denko idealnie nam kończy połowę wakacji, szok, że aż tak szybko to minęło! Co prawda ja się trochę cieszę i nie mogę się doczekać zimniejszych pór roku, ale też podobają mi się te wakacje! Jak zazwyczaj nie przepadam za gorącem i słońcem to muszę przyznać, że w tym roku sprawia mi to dużą frajdę. Dlatego nawet chętnie pojadę nad wodę się smażyć na słońcu, a co!
Ale wracając od denka, to to denko jest dosyć spore. Nawet wczoraj jak ogarniałam zdjęcia to aż byłam w szoku, że aż tyle udało mi się zużyć. Wszystko fajnie, ale obawiam się, że też i sporo kupiłam w tym miesiące, więc raczej nie jestem na minusie, ale wierzę, że będę niedługo!
A jeśli chodzi o ulubieńców, tym razem zaczniemy tutaj inaczej, bo od Venus, pianka do golenia - dla mnie one są najfajniejsze, najłatwiej dostępne, najtańsze i najfajniej działające, wiec jeśli jeszcze ich za bardzo nie znam, to koniecznie polecam! Standardowo nie mogło tutaj zabraknąć czegoś do włosów; Alterra, Naturkosmetik, szampon dodający objętości, bio papaja i bio bambus, nie mogło być inaczej. Ten szampon jest dla mnie najlepszy, cudownie zmywa włosy, doczyszcza skórę głowy i genialnie domywa olej. Poza tym, Schwarzkopf, Gliss Kur, Ekspresowa odżywka regeneracyjna Supreme Length to kolejny produkt, bez którego nie wyobrażam sobie pielęgnacji włosów. Te odżywki są dla mnie najlepsze i najlepiej odżywiają włosy i je nawilżają, tak na bieżąco, bo używam ich kiedy mi się podoba. Dla mnie czad. No i po kilku miesiącach zużyłam w końcu całą butelkę Soku z aloesu, na moje włosy aloes działa niesamowicie cudownie, wypełnia je, sprawia, że są mięsiste, konkretne i jakby grubsze. Uwielbiam! A jeszcze zostając przy włosach, zużyłam Batiste, suchy szampon plus, Beautiful Brunette, co prawda staram się ich za często nie używać, ale muszę przyznać, że ostatnio używam ich jakoś tak częściej. Nie mam pojęcia skąd się to bierze, ale najważniejsze, że pomaga, działa i ratuje mi dupę! W temacie makijażu, mamy tutaj mój zdecydowany ulubieniec Dermacol, Invisible Fixing Powder, puder transparentny, na szczęście od razu kopiłam kolejne opakowanie, więc nie płaczę, że go nie mam, ale jeśli szykuje się jakaś impreza albo maluję się rano i wiem, że wieczorem jeszcze bym chciała jakoś wyglądać to zawsze sięgam po ten puder. On jest po prostu genialny, nadaje się na każdą okazję, na wesela, na imprezy, na co dzień, nadaje cudowne matowe, ale nie płaskie wykończenie, dla mnie sztos.
Bielenda, Botanic Formula, odżywczy kremowy olejek do mycia twarzy, olej z granatu + amarantus - ja już zdecydowanie jestem #teamolej jeśli chodzi o demakijaż i muszę przyznać, że ten kremowy olejek jest fantastyczny. Cudownie pachnie, ma bardzo fajną kremową konsystencję, no i oczywiście działa rewelacyjnie. Zmywa makijaż bardzo szybko, przy pierwszym podejściu już jest super zmyty każdy makijaż, mocniejszy, cienie na oczach, jak i czasem trudne do zmycia tusze do rzęs. Ten olejek zmywa makijaż szybko, skutecznie, bez żadnych podrażnień. Jest naprawdę super ;).
be The Sky Girl, peeling cukrowy do ciała, pina colada - chyba nie muszę mówić, że uwielbiam peelingi do ciała, a w szczególności peelingi cukrowe, to mój zdecydowanie ulubiony etap w pielęgnacji i uwielbiam. Tak samo uwielbiam ten peeling, zapach ma obłędny! Działanie ma świetne, więc czego chcieć więcej? Może niższej ceny, ale raz na jakiś czas ja sobie chętnie pozwolę na to cudo!
Botanicals, Fresh Care, balsam pielęgnacyjny, rich infusion - safflower, krokosz barwierski - zapomniałam kompletnie o tej odżywce, a okazało się, że zostawiłam ją w domu rodzinnym i siostra chciała wyrzucić, ale hej, wystarczyła mi jeszcze na kilkanaście użyć, więc czad! A czad tym bardziej, że ta odżywka naprawdę super sprawdza się na moich włosach. Od kiedy jej używam włosy stały się maks mięsiste, grube i takie konkretne, szok! Nie wiem tylko czego strasznie łzawią mi oczy kiedy jej używam haha. Ale poza tym, naprawdę super! I na pewno wrócę do niej!
Eveline, tusz do rzęs (gruby złoty) - wiecie co ja uwielbiam ten tusz. Mega miło go wspominam, co prawda teraz mi się coś zepsuło z opakowaniem, że nie da się go zamknąć, więc i cały tusz wysechł mi w trymiga, ale poza tym ja bardzo go lubię! Ma dość grubą szczoteczkę, więc jeśli takich nie lubicie, to jednak nie będziecie zadowoleni, ale robi to co ma robić, rozdziela rzęsy, lekko je pogrubia i lekko wydłuża, więc dla mnie miodzio!
Maybelline, Hyper Easy Precise Brush Tip Liner, eyeliner w pisaku - za długo niestety mi nie posłużył, ale to tylko i wyłącznie z mojej winy. Niestety nie domknęłam go i mi wysechł, czego na maksa żałuję. Ten eyeliner jest świetny, jest intensywnie i pięknie czarny, ma bardzo precyzyjną, ostrą końcówkę, dzięki czemu możemy zrobić ekstra kreskę na oku. Nawet wyjdzie osobom, takim jak ja, które totalnie nie ogarniają makijażu. Więc dla mnie czad.
be The Sky Girl, peeling cukrowy do ciała, pina colada - chyba nie muszę mówić, że uwielbiam peelingi do ciała, a w szczególności peelingi cukrowe, to mój zdecydowanie ulubiony etap w pielęgnacji i uwielbiam. Tak samo uwielbiam ten peeling, zapach ma obłędny! Działanie ma świetne, więc czego chcieć więcej? Może niższej ceny, ale raz na jakiś czas ja sobie chętnie pozwolę na to cudo!
Botanicals, Fresh Care, balsam pielęgnacyjny, rich infusion - safflower, krokosz barwierski - zapomniałam kompletnie o tej odżywce, a okazało się, że zostawiłam ją w domu rodzinnym i siostra chciała wyrzucić, ale hej, wystarczyła mi jeszcze na kilkanaście użyć, więc czad! A czad tym bardziej, że ta odżywka naprawdę super sprawdza się na moich włosach. Od kiedy jej używam włosy stały się maks mięsiste, grube i takie konkretne, szok! Nie wiem tylko czego strasznie łzawią mi oczy kiedy jej używam haha. Ale poza tym, naprawdę super! I na pewno wrócę do niej!
Eveline, tusz do rzęs (gruby złoty) - wiecie co ja uwielbiam ten tusz. Mega miło go wspominam, co prawda teraz mi się coś zepsuło z opakowaniem, że nie da się go zamknąć, więc i cały tusz wysechł mi w trymiga, ale poza tym ja bardzo go lubię! Ma dość grubą szczoteczkę, więc jeśli takich nie lubicie, to jednak nie będziecie zadowoleni, ale robi to co ma robić, rozdziela rzęsy, lekko je pogrubia i lekko wydłuża, więc dla mnie miodzio!
Maybelline, Hyper Easy Precise Brush Tip Liner, eyeliner w pisaku - za długo niestety mi nie posłużył, ale to tylko i wyłącznie z mojej winy. Niestety nie domknęłam go i mi wysechł, czego na maksa żałuję. Ten eyeliner jest świetny, jest intensywnie i pięknie czarny, ma bardzo precyzyjną, ostrą końcówkę, dzięki czemu możemy zrobić ekstra kreskę na oku. Nawet wyjdzie osobom, takim jak ja, które totalnie nie ogarniają makijażu. Więc dla mnie czad.
BingoSpa, szamponowe serum keratynowe 100% - 100% keratyny to to nie jest, ale mimo wszystko szampon na maksa spasował moim włosom i wierzę, że pod kątem keratyny również im pomaga. Włosy były świeże, sypkie, super nawilżona i odżywione. Dodatkowo dla mnie po keratynie wszystko, co ma ten składnik w sobie jest na wagę złota w przypadku włosów, więc dla mnie bomba. Poza tym, super pachnie i ekstra się pieni, no i fajnie się spisuje u mnie na drugie mycie ;).
Avon, Imart Corset, perfumowany dezodorant w kulce - no nie do końca mi siadł, ogólnie działanie jest spoko, nie mam na co narzekać, ale jednak zapach to coś, czego nie potrafię przeskoczyć :) Ja muszę pachnieć, a ten zapach jest zdecydowanie zbyt męski, jak dla mnie ;).
Marion, chusteczki do higieny intymnej; wersja: rumianek, nagietek i z probiotykiem - no niestety dalej nie znalazłam dobrego zastępcy Facelle, Te chusteczki nie są najgorsze, jak na razie są najlepsze ze wszystkich beznadziejnych, jakie używałam, ale no nie zasługują na cuda ;D. Są trochę za mało nawilżone płynem i materiał jest odrobinę zbyt szorstki.
La Roche Posay, krem myjący uzupełniający poziom lipidów - ten krem oczywiście nie jest zły, ale zupełnie nie jest to produkt dla mnie. Ja nie potrzebuję tak profesjonalnej pielęgnacji ciała, nie potrzebuję czegoś delikatnego, bezzapachowego i tak specjalistycznego, dlatego dla mnie średniak. Ale wiem, że osoby, które potrzebują takich specyfików mogą się z nim bardzo polubić.
Oillan, nawilżający balsam pod prysznic - muszę przyznać, że to jest najlepszy balsam pod prysznic jaki do tej pory miałam pod kątem działania. Rzeczywiście używałam go wtedy, kiedy wiedziałam, że nie mam zupełnie czasu na balsam po prysznicu i moja skóra była miękka, gładka, nawilżona i po prostu w ekstra stanie! Ale zapach, dla mnie to coś najważniejszego, a niestety tutaj mi bardzo nie spasował, był bardzo zadymiony i nie pachniał niczym konkretnym, ale po prostu nie podobał mi się. A u mnie to potrafi przeważyć na ogólnej opinii/
Yves Rocher, różany olejek pod prysznic - wiecie, co... ja miałam miniaturkę tego produktu i był genialny, uwielbiałam ten zapach, konsystencję oraz wszystko. Z kolei pełnowymiarowa wersja już nie jest taka fajna. Może i konsystencja jest dalej spoko, ale zapach jest strasznie duszący, intensywny i bardzo zadymiony, ale to wszystko jest zdecydowanie za bardzo. No i maks niewydajny. Dziwne, że miniaturka jest super, a pełnowymiarowy produkt okazuje się być bardzo niefajny.
Caspo, chusteczki do higieny intymnej - o nich już pisałam w zeszłym miesiącu, niestety po wpadce z Facelle szukam cały czas czegoś fajnego, a tych akurat kupiłam dwa opakowania i dlatego tak wyszło, że są tutaj znowu.
Caspo, chusteczki do higieny intymnej - o nich już pisałam w zeszłym miesiącu, niestety po wpadce z Facelle szukam cały czas czegoś fajnego, a tych akurat kupiłam dwa opakowania i dlatego tak wyszło, że są tutaj znowu.
Dermacol, Deep Detoxifying Mask, 'black magic' - kolejna maska marki Dermacol i kolejny naprawdę udany produkt. Mega ciekawy, intensywny smak, mega odprężenie i rozluźnienie dzięki temu, że maska gwarantuje Wam lekki efekt chłodzący. Dla mnie to było na maksa przyjemne Poza tym, cera po ściągnięciu może i była trochę zaczerwieniona, ale też cudownie oczyszczona i uspokojona. jakiekolwiek zmiany trądzikowe u mnie zniknęły dużo szybciej niż normalnie, więc dla mnie rewelacja!
Garnier, Hyaluronic Aloe, nawilżająca maska na tkaninie wzbogacona aloesem - kolejna maska, która ląduje w cudach, ale ona jest największym sztosem ever. Po pierwsze, płachta jest dodatkowo zabezpieczona materiałem, więc dostajecie tkaninę na maksa nasiąkniętą produktem, poza tym trzyma się twarzy znakomicie. Nigdy nie miałam maski, która tak dobrze była przyklejona do twarzy i nie było szans, żeby się odkleiła, poważnie. No i działanie - też sztos. Twarz była na maksa nawilżona, odżywiona, a do tego napięta i bardziej jędrna. Ja jestem turbo-zadowolona!
Garnier, Hyaluronic Aloe, nawilżająca maska na tkaninie wzbogacona aloesem - kolejna maska, która ląduje w cudach, ale ona jest największym sztosem ever. Po pierwsze, płachta jest dodatkowo zabezpieczona materiałem, więc dostajecie tkaninę na maksa nasiąkniętą produktem, poza tym trzyma się twarzy znakomicie. Nigdy nie miałam maski, która tak dobrze była przyklejona do twarzy i nie było szans, żeby się odkleiła, poważnie. No i działanie - też sztos. Twarz była na maksa nawilżona, odżywiona, a do tego napięta i bardziej jędrna. Ja jestem turbo-zadowolona!
Dermacol, Detox&Defence - kolejna bardzo fajna maska Dermacolu, poważnie. Bardzo podoba mi się ten dość mydlany zapach no i fajne działanie. Skóra po nałożeniu tej maski jest nawilżona, odżywiona, ujędrniona i taka jakby fajnie napięta, ale w bardzo przyjemny sposób. Dla mnie czad! I nie spodziewałabym się, że te maski są tak spoko.
Clique, żel pod prysznic - tak pokradłam z Kenii miniaturki jak byliśmy na naszej podróży poślubnej, haha. Chciałabym tylko wiedzieć, czy wy też je zabieracie, zużywacie czy zostawiacie w spokoju? :) Ale ja mega lubię ich używać i w sumie zabierać później do domu, bo w podróży ratują życie.
Daytox, rich cream, bogaty krem - zakochałam się ogólnie w tej marce, dzięki kalendarzowi adwentowemu miałam okazję wypróbować kilka różnych kosmetyków i ten krem od razu sprawiał, że skóra wyglądała genialnie. Naprawdę, stosowałam go głównie na noc, bo konsystencja jest dość gęstsza i muzę przyznać, że czad. Rano jak się budziłam to twarz wyglądała fenomenalnie ;).
Yves Rocher, Łagodzący płyn micelarny 2w1 - kolejny produkt z kalendarza, ale tym razem z innego ;). Kalendarz co prawda był niewypałem, ale ten mini produkt nawet fajnie się u mnie sprawdził. O dziwo super szybko zmywał makijaż, każdy nawet ten tubo mocny, jak i fajnie oczyszczał skórę rano np. Dla mnie spoko, więc jakbym kiedyś miała szansę wziąć pełnowymiarowy kosmetyk to zapewne się skuszę ;).
Zaczęłam w końcu przeglądać swoją kolorówkę i coś udało mi się wyrzucić, chociaż i tak wiem, że powinno być tego więcej. Mam jeszcze mnóstwo pomadek, których jest mi na maksa szkoda wyrzucać. Mam ich na pewno ponad setkę, a powiem szczerze, że nie maluję się pomadkami, bo za bardzo nie lubię. Więc bezsensu, że je trzymam, a pewni większość jest już tak stara, że powinna iść dawno do kosza. No, ale! Jak będę mieć więcej czasu i chęci to przejrzę całą kolorówkę i będę bardzo ostra!
Stwierdziłam, że czas pożegnać się z kredkami od Ingrid, Miyo, Essence, cieniem w kredce od Rimmel produktami w kredkach do konturowania od Lovely i Kobo, których totalnie nie ogarnęłam, a także do rzęs Muse oraz odżywkę do rzęs Eveline.
Poza tym, jeszcze produkty do brwi od Inveo - które nawet polubiłam. Te produkty robiły fajny efekt brwi jakby zaraz po hennie, bardzo wyrazisty i taki konkretny i aż żałuję teraz, że wywalam nie zdenkowate, ale tak to jest jak się ma przesyt i się zapomni o większości kosmetykach z szafy. Ale mogę Wam przyznać się, ze jak początkowo mój mąż zaczął u mnie zostawać na noc to zmywając makijaż zostawiałam sobie brwi i zawsze wtedy używałam właśnie tych produktów, bo wiedziałam, że efekt będzie spoko, ale dalej naturalny.
Muszę też jeszcze wyrzucić niestety bazę z BIelendy, bo niestety jest przeterminowana. Bardzo ją lubiłam, ale jakoś nie używam za często baz, tylko w sytuacji większej imprezy, kiedy bardzo zależy mi na trwalszym efekcie, no i właśnie dlatego ta baza już się przeterminowała i muszę się z nią pożegnać. I szkoda.
No, poszło! Szok! Dajcie znać jak Wasze zużycia w tym miesiącu i czy często robicie porządki w kolorówce i jesteście bezwzględni i wyrzucacie wszystko, czego nie używacie? Czy trzymacie na kiedy indziej, bo 'na pewno' się przyda? :)
Udanego weekendu!
Lubię Alterrę :)
OdpowiedzUsuńTrochę tego uzbierałaś ;)
OdpowiedzUsuńmnie pianka z venus strasznie wysusza
OdpowiedzUsuńRzeczywiście sporo się tego uzbierało -sama jestem w lekkim szoku 😉
OdpowiedzUsuńKosmetyków zazwyczaj bezwzględnie pozbywam się ,gdy mija ich termin ważności ☺
Pozdrawiam
Spore denko. Nie wszystkie produkty są mi znane, ale batiste to również mój ulubieniec.
OdpowiedzUsuńSpore denko. Nie miałam żadnego produktu z Twojego denka :)
OdpowiedzUsuńMuszę się skusić na ten tusz Eveline. Koniecznie.
OdpowiedzUsuńŁadnie poszło :) Miałam jedynie piankę Venus :)
OdpowiedzUsuńMam taką samą odżywkę z Gliss Kura :)
OdpowiedzUsuńO maaama mia! Kiedy Tobie udaje się to wszystko zużyć! Ze wszystkich produktów znam tylko maskarę Big Volume, którą swoją drogą też uwielbiam:) Zaciekawiłaś mnie tym aloesem! Nie sądziłam, że używa się go do włosów!
OdpowiedzUsuńU Ciebie w tym miesiącu sporo zużyć, a u mnie dość słabo. :D Dobrze czytać, że ten szampon z Alterry się u Ciebie sprawdził, bo ja też planuję go przetestować. :) Dodatkowo mam na swojej liście olejek do zmywania makijażu od Bielendy, więc tylko potwierdziłaś to, że na pewno go kupię. :D
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe zużycia. Nie znam żadnego z tych kosmetyków. 😊
OdpowiedzUsuńKosmetyki z aloesem – świetna sprawa! :)
OdpowiedzUsuńI witaj w klubie „antyupałowców” :D.
Prawie nic nie miałam :P. O istnieniu Batiste i ogólnie suchych szamponów nawet zapomniałam. Kiedyś powodował u mnie mocne swędzenie głowy i od jakiegoś czasu nawet w mocno kryzysowych sytuacjach nie sięgam :)
OdpowiedzUsuńSuper bardzo fajny post :) Podziwiam ciebie, że udało ci się to zrobić! Ja nigdy w stu procentach nie mogę się za to zabrać :)
OdpowiedzUsuńNo i znowu nic z tych produktów nie miałam! Muszę się porządnie rozejrzeć! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrówka
Jelonkowa
Ten aloes na włosy muszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńSuper zużycie. Gliss Kur odżywki w sprayu bardzo polubiłam.
OdpowiedzUsuńMoje lipcowe denko niestety skromne. Ale i tak jeszcze się za nie nie zabrałam. Może dzisiaj się uda :)
OdpowiedzUsuńJa też powinnam powyrzucać parę kosmetyków. Również miałam kalendarz z yver Rocher i tak średnio bez szału ale też nie było jakiegoś dużego rozczarowania. Teraz na urlop te wszystkie mini żele i szampony się przydadzą
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe denko :) bardzo ciekawa jestem olejku różanego z Yves Rocher, jeśli będę miała okazję, to kupię :) u mnie w lipcu królowały produkty ochronne przed opalaniem :)
OdpowiedzUsuńZacnie Ci to poszło!!!
OdpowiedzUsuńten sok z aloesu muszę ucapić i ja:D
OdpowiedzUsuńTeż przydałby mi się teraz porządny przegląd kolorówki :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę wersję szamponu Batiste, ale chyba już ją wycofali :P
Z Twoich ulubieńców też znam i uwielbiam suchy szampon Batiste. Staram się go bardzo rzadko używać, ale faktycznie gdy zajdzie potrzeba spisuje się znakomicie. Zainteresował mnie ten sok z aloesu. Piję podobny na wzmocnienie, ale na włosy jeszcze nie używałam...
OdpowiedzUsuńFajne podsumowanie ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe denko, lubie te mgielki Gliss Kur :D
OdpowiedzUsuńSpore denko wyszło Ci w tym miesiącu. Znam jedynie baze z Bielendy i lubię po nią sięgać;)
OdpowiedzUsuńojej spore denko! Ja uwielbiam suchy szampon z Batista. Jestem bardzo ciekawa tego szamponu do kreatyny :)
OdpowiedzUsuńOoo, jestem ciekawa tego peelingu pina colada ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki, mój blog♥
Tak patrzę i patrzę, i dochodzę do wniosku, że nie znam żadnego z tych produktów. Jak to możliwe? :D A jeśli chodzi o porządki w kosmetykach, to ostatnio staram się je robić na bieżąco ;)
OdpowiedzUsuńZ Oillan bardzo lubię produkty do pielęgnacji twarzy. :)
OdpowiedzUsuńSporo tego się nazbierało. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDenko wyszło naprawdę spore i przyznam, że wielu z tych produktów po prostu nie znam. Jestem ciekawa tego Soku z Aloesu. Będę musiała sama wypróbować!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Też tak mam z pomadkami, nie jesteś sama :D no ale może w końcu przyjdzie pora na porządki w toaletce ;)
OdpowiedzUsuńWow ale denko :) ja zapewne zakupię sobie Bielendę bo mnie zachęciłaś i ten peeling do ciała również sie do mnie uśmiecha :D
OdpowiedzUsuń