Sekrety pracy w sklepie odzieżowym, w galerii handlowej

22 sierpnia 2020

 

Dzień dobry! Mam nadzieję, że Wasz weekend jest jak najbardziej udany i wszystko idzie po Waszej myśli! U nas ta końcówka wakacji jest dość napięta i nie pamiętam, kiedy ostatnio spędziliśmy jakiś weekend w domu, ale tak też jest okej, coś się dzieje, więc zakończenie wakacji mega.

A dzisiaj będzie wpis, o napisaniu którego myślałam już dłuższy czas. Zawsze myślałam, że praca w sklepie odzieżowym to pestka, że jest super przyjemna, łatwa i w ogóle 'żyć nie umierać'. W sumie pracowałam w sklepie odzieżowym ponad rok i ohohoh - myliłam się bardzo!  

Co prawda ja pracowałam w specyficznym sklepie z naciskiem na osobistą obsługę klienta, był to sklep odzieżowy, ale my mieliśmy głównie asortyment dla dzieci, włoska firma - ubranka bardzo dobrej jakości, ale jak na polskie realia, według mnie większość rzeczy była turbo droga. A więc, o czym nie wiedziałam zanim zaczęłam pracować w galerii handlowej?


Co to znaczy osobista obsługa klienta?

Nie w każdym sklepie ona istnieje, ale w naszym tak było, głównie po to, żeby sprzedać więcej, 'powciskać' inne produkty, a i żeby faktycznie wyjaśnić zasady promocji (w czasie wyprzedaży były jedyne w sowim rodzaju), pomóc w dobraniu rozmiarówki czy znalezieniu czegoś. My na sklepie mieliśmy zazwyczaj wyciągnięte po jednym rozmiarze z każdej rzeczy, reszta była na magazynie i rozmiarówka rzeczywiście była niestandardowa, więc mimo wszystko byłyśmy naprawdę pomocne. Ok. Wyglądało to tak, że pytałam najpierw w czym pomóc, potem dla kogo coś potrzeba, jaki rozmiar i zaczynało się pokazywanie rzeczy, czy klient tego chciał czy nie. O dziwo często działało, ale zdarzało się, że 'w najlepszym przypadku' (!) byłam olewana. Zazwyczaj jednak byłam besztana i traktowana niekulturalnie. Gwarantuję Wam, że jeżeli sprzedawcy nie odstępują Was na krok i próbują zagadać, to nie po to, bo chcą, tylko muszą. A jeśli po kilku odmowach dalej zadają jakieś pytania, to prawdopodobnie na sklepie jest ktoś kto ich obserwuje.

Mimo że nie było lekko, to mega doceniam to doświadczenie, możliwość obcowania z różnymi ludźmi, reagowanie na odpowiedzi, czasem na niespodziewane sytuacje., spotkałam się z chamstwem, ale i z miłymi sytuacjami. Widziałam jak można genialnie zmanipulować człowiekiem, złamać go i zresztą mi samej się to udawało nie raz. Nie winię nikogo za to, że potrafił się zdenerwować, każdy ma prawo mieć gorszy dzień, a to mogło tylko dolać oliwy do ognia. Mnie też to denerwuje i męczy, kiedy chodzę po sklepie, czasem bez celu, czasem z nudów, a ktoś za mną chodzi i co chwilę o coś pyta, ale teraz patrze na to totalnie z innej perspektywy. Więc trochę empatii, bo właśnie tego wymaga od nich ta praca.


5 kroków sprzedaży - nauka

Weźmiecie koszulkę? Zaraz dostaniecie do tego super pasujące spodnie. A do całości idealnie dopasowana bluza. Jak już bluza, to i kurtka, a kurtka nie może obyć się bez akcesoriów; czapka i szalik. Po drodze do kasy mamy jeszcze skarpetki, pidżamy, bo przecież trzeba w czymś spać, a przy kasie jeszcze jest super bielizna. I nie zapomnę tego chyba już nigdy - przynajmniej nikt mnie nigdy nie zaskoczy, kiedy ja będę coś kupować. Ale praca w sklepie to była ciągła nauka, nauka tekstów, konkretnych pytań i zachowań, żeby osiągnąć nasz cel. Miałam z tego notatki, niektóre sama robiłam, niektóre dostawałam i dalej je mam! A jako że nie byłam ekstra we wciskaniu rzeczy i męczeniu klientów, to byłam ciągle obserwowana, co mnie na maksa stresowało... ale sprzedawałam i to nie mało - tyle że po swojemu z odrobiną szczęścia.


Cele sprzedażowe

No i właśnie. U nas każda osoba miała swoje konto na kasie i nabijałyśmy zakupy na konkretne osoby w zależności od tego, kto kogo obsługiwał, dzięki czemu mogłyśmy wiedzieć wszystko. Nie tylko za ile kasy sprzedałyśmy rzeczy, ale dokładnie; ile kurtek, ile bielizny, ile ubrań dla starszych dzieci itp. Oczywiście co miesiąc było podsumowanie i mogłyśmy się porównać z innymi. Co miesiąc oczywiście miałyśmy też cel do osiągnięcia, i mogłyśmy sobie porównać sprzedaż z podobnym okresem z poprzedniego roku. Według mnie, jak na Lublin to nie było źle, czasem udawało nam się na maksa pocisnąć i były świetne miesiące, ale chyba dla naszych włoskich szefów nie do końca, bo sklep się wycofał ostatecznie z Lublina. Ale powiem Wam, że były dni, kiedy utarg wynosił 100-200zł, a były też takie, że było to nawet 7-8 tysięcy. Wiem że w porównaniu do H&M to nie jest wow, ale nasz sklep był specyficzny, mało popularny, drogi i niewielki.


Licznik wejść

Dla mnie to było największe odkrycie mojego życia, dlaczego czasem widywałam w galerii handlowej osoby schylające się wchodząc do sklepu. Licznik wejść i dosyć sporo sklepów ma taki licznik, który liczy ile osób w konkretnych godzinach i w ciągu całego dnia było w sklepie. Przy okazji tego, brało się też pod uwagę ilość paragonów i można było obliczyć procent naszej efektywności. Bo wiecie, dużo ludzi, a mało paragonów oznaczał na pewno, że olewałyśmy klientów i się nie starałyśmy. 


Papierologia

To jest punkt, który mnie akurat na maksa cieszył, bo ja uwielbiam papierkową robotę. Uwielbiam uzupełniać tabelki, rubryczki, zeszyty, segregować, wysyłać faxy i maile; liczyć, odejmować, jakieś procenty, różnice i analizowanie wyników. Dla mnie to była czysta przyjemność, mimo że zdarzały się i mi pomyłki. A to faktura, a to konwój, jakaś wymiana, inna faktura i tax free. I właśnie to nie jest tak, że przychodzicie, otwieracie sklep, sprzedajecie, zamykacie i wio do domu. Rano i wieczorem jest coś do uzupełnienia, zamknięcie trwało najdłużej. Wszystko zależy od klientów danego dnia, ale zdarzało się, że wracałam do domu pół godziny - godzinę później do domu.


I to by było chyba na tyle! Oczywiście wiem, że w każdym sklepie wygląda to inaczej, a mój był bardzo specyficzny, ale mimo wszystko, super wspominam ten czas, bo dzięki pracy w sklepie poznałam naprawdę super osoby! Nauczyłam się jeszcze więcej i nie obyło się bez przygód, a czasem i dziwnych akcji czy ofert matrymonialnych, ale było naprawdę fajnie. I cieszę się, bo jestem teraz w stanie lepiej zrozumieć wszystkich pracujących  w sklepach. Pamiętajcie, że praca z ludźmi nie jest łatwa i zdarzało się, że i ja miałam dość. 

Empatii dla wszystkich!


51 komentarzy:

  1. Praca w sklepie z pewnością wymaga wiele cierpliwości, bo klienci są naprawdę różni...
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cikawy post. Niby wszyscy chodzimy do sklepów, ale tak naprawdę nie zastanawiamy się nad tym jak to wszystko działa

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam koleżankę, która pracuje w sieciówce, bardzo narzeka.. :(

    OdpowiedzUsuń
  4. O wiekszosci nie mialam pojecia, fajnie wiedziec takie sprawy od drugiej strony :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zawsze chciałam pracować w sklepie z ubraniami. Widzę, że to naprawdę spore wyzwanie, sądząc po informacjach zawartych w Twoim poście.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś jedna sprzedawczyni, mimo mojej odmowy pomocy nadal za mną chodziła, zadawała pytania i chciała pomagać. Już teraz wiem czemu:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Taka praca to na pewno było dla Ciebie bardzo ciekawe doświadczenie zawodowe i życiowe również.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja obecnie pracuje w sklepie online, mam kontakt z klientem, sprawdzam jakość pracy pracowników itd.. i to prawda- kazdy sklep, ale również każda marka ma swoje standardy :) mam pod sobą 5 innych marek odziezowych i każda z nich różni sie od siebie wieloma rzeczami ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojezu, teraz będę miała szacunek dla osób, które pytają sie mnie ,,czy mogę w czymś pomóc?''. Tzn nigdy nie byłam niemiła, ale po prostu jak najszybciej uciekałam i mówiłam ,,nienienie'', a jak ktoś mnie obserwował to wychodziłam ze sklepu xD Ale teraz już wiem, dlaczego tak robią.

    OdpowiedzUsuń
  10. Presja sprzedaży jest najgorsza, ale niestety jak się musi stosować do standardów to inna bajka. Sama kiedyś byłam tajemniczym klientem w jednej z sieciówek.

    OdpowiedzUsuń
  11. Licznik wejść to tragedia,ja pamiętam jak nie było można wejść do sklepu z towarem, dostawą bo nabijało to wejścia. Dlatego towar z papierami podawało się np oknem 😂

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo fajnie jest dowiedzieć się czegoś z za kulis z tej pracy.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja po swoich doświadczeniach w handlu uważam, że każdy powinien popracować przynajmniej ze 3 miesiące w obsłudze klienta w sklepie czy w usługach, może dzięki temu ludzie zachowywaliby się inaczej i mieli więcej szacunku do drugiego człowieka.

    OdpowiedzUsuń
  14. Praca z ludźmi raczej nigdy nie jest łatwa to zależy w sumie też od tego na kogo się trafi.
    Ja za papierkową robotą raczej bym nie przepadała. Praca w dużym i małym sklepie na pewno się od siebie różni. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Zdarzyło mi się pracować w sklepie z odzieżą oraz raz z bielizną ale takim malutkim, głównym problemem tam był bardzo niski zarobek, umowa śmieciówka i często wielkie nudy.

    OdpowiedzUsuń
  16. O kurczę o większości rzeczy nie miałam pojęcia! Np. ten licznik bardzo zaskakująca sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo ciekawy wpis, można poznać trochę to wszystko od wewnątrz. Ja od dawna myślę o zrobieniu podobnego posta dotyczącego pracy w restauracji/kawiarnii, ale jakoś cały czas go odkładam :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Praca w handlu ,zresztą wogule praca z ludźmi bywa trudna.
    Sporo słyszałam o pracy w galerii handlowej i niestety ,te opinie były często niezbyt miłe
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. co oznacza tax free i o co chodzi z tym zginaniem sie przy wejsciu bo nie skumałam

    OdpowiedzUsuń
  20. I have always thought that the job of a saleswoman in a shop was tiring because often certain customers have a tantrum and you have to stay calm! Nice your experience :)
    Hi, would you like to follow each other?
    fiftyshadesfashion.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo ciekawy post przybliżający nam jak to wszystko wyglada od drugiej strony xx

    OdpowiedzUsuń
  22. O tym liczniku wejść nie miałam pojęcia! :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Bardzo ciekawy wpis, zdaję sobie sprawę, że obsługa sklepu musi wyrobić jakieś cele, ale nie zdawałam sobie do końca sprawy, jak to się robi :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Niby wiem, że sprzedawcy muszą podchodzić do klientów, pytać itd., ale mimo wszystko okropnie mnie to irytuje. Zawsze mówię, że sama poproszę o pomoc, a oni i tak ciągle łażą i pytają. Szkoda, że 'góra' nie robi niczego w tym kierunku, bo tylko odstraszają.

    OdpowiedzUsuń
  25. Też pracowałam w sklepie odzieżowy jak i obuwniczym i kiedyś obsługa osobistą klienta była normą . Nie nawidziłam tego na początku ale dzięki temu przełamałam swoją nieśmiałość;) Teraz w tych dużych sklepach już się od tego odchodzi ale w większości taka osobistą obsługa istnieje i chociaż większość ludzi olewa sprzedawce to są osoby, które bez pomocy sprzedawcy nie dostrzegłby niektórych ubrań. Najgorzej denerował mnie licznik wejść bo nie zawsze był on adekwatny do obrotu na kasie . Mimo kilku nieprzyjemnych sytuacji i zachowań ludzi to wspominam mile czas który spędziłam W pracy jako sprzedawca ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. ja pracowałam w perfumerii i w sklepie z butami więc znam od środka handel tego typu podobnie jak Ty;p

    OdpowiedzUsuń
  27. Praca z klientem do łatwych nie należy... Czasem brakuje empatii, czasem zwykłej życzliwości, czasem podstawowej kultury osobistej... Bardzo rzadko wybieram się do sklepu po zakupy odzieżowe, ale gdy już to robię to oczekuję pomocy i wsparcia od pracowników takiego sklepu. Choćby z poszukaniem odpowiedniego rozmiaru... Bywa różnie.

    OdpowiedzUsuń
  28. Najgorsze jest właśnie to wciskanie ludziom na siłe rzeczy i pomocy. Ja byłam raz na dniu próbnym w sklepie i stwierdziłam, że to nie dla mnie. zgadzam sie, że praca w sklepie jest ciężka ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Super, że poruszyłaś ten temat, bo dzięki Tobie, dowiedziałam się kilku nowych, ciekawych rzeczy. I fajnie, że było to dla Ciebie takie pozytywne doświadczenie, które miło wspominasz :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Kiedyś pracowałam jako kelnerka i muszę przyznać, że praca z klientem jest czymś okropnym. Ludzie potrafią być tak nie mili i opryskliwi, że aż się odechciewa :( Co do tego wciskania rzeczy, to aż zacznę na to zwracać większą uwagę, żeby nie dać się tak porobić :D No i nie wiedziałam o liczniku wejść, ciekawe.

    Zapraszam: czytanko.pl

    OdpowiedzUsuń
  31. Lubię takie wpisy opowiadające o czyichś doświadczeniach z pracy. Licznik wejść to dla mnie zupełna nowość, nie wiedziałam, że coś takiego istnieje. :D

    OdpowiedzUsuń
  32. Licznik mnie zaciekawił :) nie wiedziałam, że takie coś istnieje :)

    OdpowiedzUsuń
  33. super wpis, ja też pracowałam w sklepie i do tej pory miło wspominam, chociaż różnie bywało. Najbardziej nie lubiłam wciskać komuś na siłę. Dlatego też nie lubię jak w sklepach wciskają coś mnie, chociaż taka właśnie jest praca sprzedawcy:)

    OdpowiedzUsuń
  34. Targety to coś czego nienawidzę

    OdpowiedzUsuń
  35. hah ja o tym wszystkim wiedziałam, bo moi znajomi pracują o odzieżówkach hah.

    OdpowiedzUsuń
  36. To fakt można poznać wiele ciekawych osób i zdobyć kolejne doświadczenie. Na pewno można też zrozumieć pracujących w galerii i docenić ich :-)

    OdpowiedzUsuń
  37. Sama dorabiałam sobie pracując w sklepie odzieżowym przez jakiś czas na studiach. Lubiłam tę pracę jednak faktycznie nie wyobrażałam sobie wczesniej jak wygląda. Jest na pewno trudniej niż moze się wydawać. Dla mnie najtrudniejsza była obsługa klienta, szczególnie, ze w sklepie wymagali ode mnie abym do klientow podchodziła oraz próbowała im doradzać (niektórzy to lubią, jednak bywały osoby, które na takie próby reagowały po prostu alergicznie). Celi sprzedażowych na szczęście nie mieliśmy.

    Teraz z perspektywy czasu jednak widzę, ze jeśli miałabym pracować w sklepie odzieżówym, to byłby to raczej sklep internetowy. Szczególnie, że coraz więcej osób zaczyna kupować w sklepach internetowych, a nie w sklepach stacjonarnych.

    OdpowiedzUsuń
  38. Miałam krótką przygodę z pracą sklepie odzieżowy. Też trzeba było zaczepiać klientów. Nie dałam rady. Ja jestem odludek... kompletnie się do tego nie nadawałam 😂!!!

    OdpowiedzUsuń
  39. Znam to od podszewki tylko, że ja pracowałam w sklepie obuwniczym ;) Ciągle zagadywanie klientów, wciskanie im szamponów, wkładek etc.. Licznik też był dla mnie nowością, jako klient nie miałam pojęcia, że takie coś istnieje. Ogólnie miałam dokładnie to samo co ty i do tego raz na kilka miesięcy tajemniczy klient ;o na szczęście nie trafił nigdy na mnie. Ludzie myślą, że jesteśmy nachalni, a tak naprawdę wykonujemy coś co musimy. No i oczywiście nie było u nas mowy, by usiąść często nawet po 12 godzin. Cały czas się stało, bo siedzenia tylko dla klienta :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Ten licznik wejść też mnie kiedyś zaskoczył! Moja przyjaciółka zwykła pracować na jednej z wysepek i kiedyś poprosiłam ją, aby weszła ze mną do jednego sklepu, który był tuż obok. Ona schyliła się wchodząc, pociągnęła mnie za sobą, co prawie skończyło się upadkiem na samym wejściu. Myślałam, że oszalała i dopiero wtedy dowiedziałam się o tych licznikach :P

    OdpowiedzUsuń
  41. Ostatnio właśnie mi ktoś zwrócił uwagę na te liczniki wejść w sklepach - też nie miałam o tym pojęcia ;)

    OdpowiedzUsuń
  42. Pracowałam w stradivariusie całe trzy dni...nie wspominam tego najlepiej 😅 wykorzystywanie młodego pracownika do granic możliwości bez poszanowania i zrozumienia. Pierwszego dnia bez przygotowania i uzgodnienia tego że mną byłam w pracy 13 godzin, bo było metkowanie przed promką... kierowniczka zachowywała się jakby to miała być moja praca marzeń i kazała mi robić rzeczy do których mnie wcześniej nie przeszkololiła a potem mnie jebała (dosłownie) że zrobiłam coś źle... nigdy więcej..

    OdpowiedzUsuń
  43. Ja wiem, że sprzedawcy muszą zaczepiać, ale jeśli to jest zbyt natrętne, to po prostu szybciej wyjdę... Tak samo od jakiegoś czasu wiem o licznikach wejść - chociaż rozliczanie pracowników z tego mnie nie przekonuje. Pewnie specjaliści od marketingu i sprzedaży znają się na tym lepiej, ale dla mnie sprzedawca może na rzęsach stawać, a jak nic z asortymentu mi nie odpowiada, to nie kupię i koniec...
    Od koleżanki słyszałam też, że tuż przed zamknięciem dobrze jest płacić kartą, bo wtedy mogą mieć gotówkę podliczoną już wcześniej, nie muszą jej liczyć na nowo i oszczędzają trochę czasu. :)

    OdpowiedzUsuń
  44. Pracowałam w kilki sklepach z odzieżą damską lub bielizną i zgadzam się ze wszystkim, o czym piszesz. Ja dodatkowo miałam zakaz pytania "czy mogę w czymś pomóc", musiałam zagadywać w inny sposób. :) Niektóre byłe miejsca pracy wspominam bardzo dobrze, inne gorzej, ale przynajmniej dowiedziałam się, co lubię i w czym się sprawdzam. :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Thank you for sharing this wonderful post keep your awesome work
    I have many hobbies. I love to travel and read. But my favorite hobby is cooking. Let me tell you why! First, I'll tell you a little bit about why I started cooking. Secondly, I'll give you some information about what I like to cook. Third, I will say how I use the Fooddy Blog for cooking.

    When I started cooking, I was 10 years old. My mom wants me to be a chef. She has always believed that girls have to make different types of food, because one day they will get married. In my country, it is normal for girls not to cook. I feel lucky because I can cook many dishes. Now that I cook some of the dishes my children and husband love, I become happy and proud of my mother and myself. foody

    OdpowiedzUsuń
  46. Chyba nawet wiem o jakim sklepie mowa, a wszystkie zasady nie są mi obce.. :)
    Na szczęście każda z nas znalazła swoją drogę, a zdobyte doświadczenia i przede wszystkim poznani ludzie to największe wartości!!! :)
    Paula pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak ;) każde doświadczenie jest przydatne, a ja to traktuję jako super przygodę <3
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  47. Też po maturze odrabiałam w sklepie odzieżowym i muszę przyznać, że nie było łatwo. Mieliśmy politykę, że każdego w sklepie trzeba było zapytać ' W czym mogę pomóc' co zazwyczaj odstraszalo klientów:D pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  48. Też pracowałam w sklepie w centrum handlowym, niestety skończyło się to z początkiem pandemii. Mialam szczęście, bo u nas nie bylo polityki nachalnego zaczepiania klientów. Dzięki temu kontakt z klientami wychodził bardzo naturalnie i zawsze z przyjemnością doradzałam i pokazywałam kolejne produkty, to był jeden z moich ulubionych aspektów tej pracy :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę o komentarze na temat notki lub moich wpisów u Was ;))
miło mi, że mam fajnego bloga, ale za pusty komentarz nie dodam do obserwowanych ;))
mimo wszystko lubię z Wami rozmawiać, czy nawet ostrzej konwersować ;)) :DDD