Dzień dobry! Jak się macie? Mam nadzieję, że powrót do szkół nie był aż tak tragiczny, jak się wszystkim wydawało i że jakoś dajemy radę przetrwać ;). Ja już jestem na maksa usatysfakcjonowana, bo czuję jesień w powietrzu, liście powoli zmieniają kolory, opadają, rano jest mgła, a ja jestem najszczęśliwszym człowiek na świecie haha. Nie mam pojęcia skąd we mnie to uwielbienie jesieni, ale jest fajnie!
Ale przechodzę do sedna wpisu, dzisiaj mam dla Was recenzję zaskakującego balsamu do ciała, któremu początkowo nie miałam zamiaru poświęcać oddzielnej recenzji, ale jak go kończyłam stwierdziłam, że na to zasługuje ;)
La Roche-Posay
Lipikar balsam AP+
Balsam uzupełniający poziom lipidów
Balsam skutecznie działa przeciw podrażnieniom, zaczerwienieniom i swędzeniu skóry. Idealnie nadaje się dla osób mających problemu z wrażliwą i atopową skórą. Ma za zadanie delikatnie łagodzić suchą skórę oraz zagwarantować odpowiedni poziom nawilżenia. Balsam głęboko i natychmiastowo nawilża, odnawia i wzmacnia warstwę ochronną skóry, przywraca równowagę mikrobiomu, a także uzupełnia poziom brakujących lipidów, które tworzą warstwę ochronną, odbudowuje i chroni barierę skórną. Ma lekką konsystencję, dzięki czemu balsam szybko się wchłania i jest łatwy w aplikacji, a także nie pozostawia lepkiej warstwy. Już po pierwszym użyciu pozostawia skórę nawilżoną, odżywioną, gładką i miękką.
*odpowiedni już od pierwszych dni życia noworodków
*stworzony z myślą o najwyższym bezpieczeństwie
*85% badanych nie doświadczyło nawrotu problemów po miesiącu stosowania
Skład: Aqua, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Glycerin, Dimethicone, Niacinamide, Paraffinum Liquidum, Cetearyl Alcohol, Brassica Campestris (Rapeseed) Seed Oil, Ammonium Polyacryloyldimethyl Taurate, PEG-100 Stearate, Glyceryl Stearate, PEG-20 Methyl Glucose Sesquistearate, Cera Microcristallina Wax, Paraffin, Sorbitan Tristearate, Dimethiconol, Mannose, Disodium EDTA, Capryloyl Glycine, Vitreoscilla Ferment, Xanthan Gum, Pentaerythrityl Tetra-di-t-butyl Hydroxyhydrocinnamate, Sodium Benzoate.
Sposób użycia: można stosować rano i/lub wieczorem na twarz i ciało /lub tak często, jak wymaga tego skóra. Niewielka ilość preparatu należ nanieść na oczyszczoną i osuszoną skórę ciała, delikatnie wmasować i pozostawić do wchłonięcia.
Zanim Wam powiem, jak mnie balsam zaskoczył to zaczniemy oczywiście od standardów ;). Balsam znajduje się w tubce, stoi 'na głowie', dzięki czemu łatwo wydobywa się produkt z samego opakowania. Jak coś to balsam początkowo znajduje się w kartonowym opakowaniu, na którym znajdują się najważniejsze informacje. Na samej tubce nic ciekawego nie znajdziecie ani nic po polsku. Zamknięcie jest bardzo solidne, dobrze się zamyka, nie ma też problemu z otwarciem, ale nie ma opcji, żeby gdzieś samo się miało otworzyć. Pod dobre światło zobaczymy przez tubkę zużycie produktu.
Jeśli chodzi o konsystencję to nie powiedziałabym, że jest aż taka lekka, jak opisują ją producent. Dla mnie jest dość gęsta, zbita, a na pewno konkretna, jednak do konsystencji masła jej jeszcze daleko. Zapach jest bardzo średnio wyczuwalny, trzeba się wwąchać, żeby coś poczuć, ale to mi nie przeszkadza.
Od razu powiem, że fajnie mi się go używało. Brałam taką średnią ilość produktu, żeby się cała wysmarować i to było w porządku. Nie za dużo, nie za mało, było okej. I tu się zgodzę, że szybko się wchłaniał, ja go używałam co rano, więc potem mogłam od razu się ubrać bez zwracania uwagi na cokolwiek.. Ale! On pozostawiał na skórze taką powłokę, nie był to tłusty film, który się przyklejał do wszystkiego i aż się odechciewało. Ale odczuwałam to po tym, że jak oparłam np. ręce na stole, to na stole pozostawał ślad. I dało się też zauważyć, że skóra się tak jakby trochę świeciła i był ładny połysk. Ale nie przeszkadzało mi to ;).
Przechodząc do najważniejszego, czyli działania! Początkowo myślałam, że będzie to całkiem spoko balsam, ale bez większych zachwytów. Bo przecież ja lubię lekkie konsystencje, piękny zapach i sekundowy czas wchłaniania. I tak chciałam go zużyć, bo leżał i leżał, a nie chciałam go wyrzucać, a i nie miałam komu dać, więc tak używałam i był ok. Skóra była ładnie nawilżona, odżywiona, nie zauważyłam nic złego, co by się mogło dziać ze skórą. Jakiekolwiek suchości od razu były zażegnane i klasa!
Zaczęłam się nim zachwycać, kiedy spaliłam się na słońcu, piekła mnie skóra, a ja wiedziałam, że będzie mnie czekać dramat, bo mnie opalenizna nie lubi; zawsze schodzi mi skóra i cierpię przez tydzień. Posmarowałam się na początku produktem przeznaczonym do skóry po opalaniu, ale szybko przeszłam na ten balsam. I może nie było cudownego uczucia chłodzenia i pięknego zapachu, ale zaczerwienienie zniknęło w moment. Skóra lekko mi się połuszczyła i tyle! Opalenizna została, nic nie zniknęło, a ja wow szok - cieszę się moją mała wielką opalenizną! I dla mnie to jest super.
Balsam jest przeznaczony do bardzo konkretnej i wymagającej skóry - ja takiej nie mam. Aczkolwiek skoro świetnie poradził sobie z moją opalenizną, to na pewno poradzi sobie z atopową i turbo wrażliwą skórą. Ja jestem nim zachwycona. Wiadomo super by było, gdyby pachniał fiołkami, ale ja jestem zadowolona, bardzo! I bardzo pozytywnie się zaskoczyłam, kiedy ogarnęłam, że opalenizna mi się utrzymuje, a to tylko i wyłącznie zasługa tego balsamu od La Roche-Posay ;)
Muszę przyznać, że bardzo zaciekawiłaś mnie tym balsamem.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz spotykam się z tym produktem, ale chętnie bym go przetestowała :D
Pozdrawiam!
Ta firma jest bardzo popularna w Belgii i sama kilka razy mialam kosmetyki od nich i miło je wspominam ;)
OdpowiedzUsuńNo to muszę na niego zwrócić uwagę :) Z La Roche Posay w sumie nie miałam do czynienia :D
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie polecić ten balsam siostrze.
OdpowiedzUsuńNie znam tego balsamu, ale fajnie, że pomógł na oparzenia słoneczne i ogólnie dobrze się sprawdza:)
OdpowiedzUsuńbardzo lubie ten produkt
OdpowiedzUsuńLubię kosmetyki z tej firmy.
OdpowiedzUsuńNiestety nie lubię tej marki . Ale mimo to super recenzja
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś wypróbuję- kosmetyki La Roche Porsay są trochę drogie, szczególnie jeśli chodzi o balsamy to nie chce przepłacać
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bardzo lubię markę La Roche-Posay, używam ich kremów do twarzy i zawsze jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuńKurcze mam taki sam problem po opalaniu jak Ty, koniecznie za rok muszę wypróbować ten balsam!
OdpowiedzUsuńDzięki temu wpisowi dowiedziałam się do czego mogą służyć lipidy\
OdpowiedzUsuńDziękuję
Miałam kiedyś próbkę i jest super :-)
OdpowiedzUsuńNa temat tego produkty słyszałam naprawdę wiele dobrych opinii tylko nie wiem dlaczego sama marka mała mnie przekonuje a słyszę o niej tak często. Świetna recenzja i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO, wygląda jakby nic specjalnego, a całkiem ciekawy. :) Ja mam często swędzące i przesuszone łydki, więc taki balsam brzmi obiecująco.
OdpowiedzUsuńLubię go, chociaż teraz mam sterydy :(
OdpowiedzUsuńNo proszę, czyli jest super po opalaniu:). Ja też miałam podobny balsam La Roche Possay i też był fajny. Lubię takie mocno odżywcze kosmetyki:).
OdpowiedzUsuńMoja mocno wrażliwa skóra mogłaby się z nim polubić.
OdpowiedzUsuńbędzie idealny dla mojej mamy!
OdpowiedzUsuńLubie ich kremy do twarzy, sa mega lekkie i swietnie nawilzaja :D
OdpowiedzUsuńnie używałam mazideł tego typu z tej firmy. Mam już swe typy innych firm:D
OdpowiedzUsuńSkoro działa to na pewno godny polecenia produkt :)
OdpowiedzUsuńNo, no, zapowiada się zacnie :) Markę La Roche Posay, znam jedynie pod kątem pielęgnacji skóry twarzy, ale widzę, że i produktami do ciała, warto się zainteresować ;)
OdpowiedzUsuńoooo ta opcja dla wrażliwej skóry obecnie bardzo mnie przekonuje. Po depilacji laserem, delikatne włoski na udach zaczynaa mi się wrastać, więc taka pielęgnacja może dać moje skórze ukojenie :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że to produkt również nie dla mojej skóry :)
OdpowiedzUsuńZam firme ale nie mialam produkytu :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie używałam tego balsamu. Ciekawe jak na twarzy by się sprawdzał. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie miałam tego balsamu, ale nie wiem czy go kupię ;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że balsam dobrze się sprawdzał po opalaniu. Z chęcią go kiedyś wypróbuję. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię markę La Roche-Posay :) często sobie kupuje od nich kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam dużo dobrego o tej serii Lipikar. Kiedyś miałam nawet żel do twarzy i byłam bardzo zadowolona. Fajnie, że sprawdził się przy spalonej skórze 😉 ja z kolei jestem nieszczęśliwa z powodu nadejścia jesieni 😅 jedyne o czym marzę to zawinąć się w koc z ciepła herbatą😅
OdpowiedzUsuń