Pretty Incredible! *MakeUp Revolution*

27 lutego 2021

 
Hej! Co tam słychać? Jak się trzymacie? mam nadzieję, że standardowo wszystko w porządku! Ja dziś w końcu przechodzę w pełni do makijażu! Dzisiaj idzie na tapet pierwsza paletka marki Makeup Revolution! Nie kupowałam jej tak stricte, kiedyś jakoś przypadkowo wskoczyła mi do koszyka za 1 grosz, więc czemu nie miałabym skorzystać z okazji? Jak myślicie, żałuję?

MakeUp Revolution
Pretty Incredible!


Paleta zawiera 11 cieni w ciepłej kolorystyce, w tym 9 cieni o standardowej pojemności oraz 2 cienie o dużej gramaturze, które mogą być wykorzystywane w makijażu twarzy, jako rozświeltacze. Łączy w sobie cienie matowe, jak i perłowe w odcieniach brązu, miedzi, beżu i rudego. Cienie dobrze aplikują się na powiekę, nie tworzą plam, są trwałe i dobrze się rozcierają. 
Zestawienie kolorystyczne pozwala na stworzenie każdego rodzaju makijażu; dziennego, jak i wieczorowego. 


Tak, jak pisałam paletka trafiła w moje ręce w sumie przypadkowo, ale jak najbardziej na dobre mi to wyszło. Zgadzam się ze wszystkim, co znajduje się w opisie tej paletki. Cienie rzeczywiście są bardzo napigmentowane, są mocne, trwałe i mają przepiękne odcienie! Nie mam uwag ani do cieni matowych ani do tych błyszczących, wszystkie cienie świetnie się spisują na powiece, super można z nimi współpracować i nie mam do nich żadnych zastrzeżeń. Rozcierają się, nie usypują, trzymają się powieki, fajnie się rozcierają i współgrają ze sobą. Tutaj jest, jak najbardziej klasa! 
Są cienie, które można dać na powiekę, mamy opcje, które są w stanie rozświetlić wewnętrzny kącik oczu czy łuk brwiowy, jeśli chcemy przyciemnić zewnętrzny kącik - też nie ma problemu! Chcemy mocniej przyciemnić? Wystarczy dobrać więcej brązowego cienia. Możemy też podkreślić dolną powiekę w szalony, błyszczący sposób albo standardowo delikatnie - klasa.
Wiadomo, że mam cienie mniej lub bardziej ulubione i takie, po które sięgam zawsze, ale paletka jest na tyle uniwersalna, że możecie zrobić każdy makijaż tylko za jej pomocą. Czad!



Macie na swatchach wszystkie kolory podpisane, niżej jest mocniejszy kontrast, bo mój telefon kompletnie nie chciał współpracować. Akurat trafiłam na słabszą pogodę i się męczyłam, żeby cokolwiek uchwycić, ale myślę, że to co widać i tak jest w stanie Wam ewentualnie pomóc, czy podpowiedzieć czy jest to paleta dla Was. 
Przechodząc do makijaży! Od razu mówię, że trochę się namęczyłam robiąc zdjęcia, ale wierzę, że z próby na próbę będzie mi szło coraz więcej i zdjęcia makijaży będą robić wrażenie. Jak zauważycie na razie musiałam rozkminić sam telefon, jak on zadziała i co mi może pstryknąć. Ale spoko, człowiek uczy się cały życie, a nie nauczy się, jak nie będzie próbować! Dlatego też walczę z makijażami!


1) Standardowy makijaż to u mnie właśnie jasny cień na powiekę i lekko przyciemniony zewnętrzny kącik. Bez szaleństw, bez kombinowania, to jest taki mój standardowy makijaż, kiedy chcę podkreślić oko, ale nie chce mi się spędzać nad makijażem całego dnia.


2) Tutaj dodałam już trochę więcej koloru. Zmieszany róż/morela na powiekę, do tego odrobina fioletu (którą dodaję często, bo wiem, że super wyciąga zieloną tęczówkę) no i przyciemniony zewnętrzny kącik. Makijaż jest dosyć podstawowy, ale jednak dzieje się tutaj coś więcej.

3) Nie miałam za bardzo możliwości ani czasu, żeby wykonać jakiś mocniejszy makijaż tą paletką, wiecie człowiek siedzi w domu to trochę ma lenia! Ale na swatchach możecie zobaczyć te błyszczące cienie miedziane i fioletowe, za pomocą których naprawdę można zrobić wow na oczach, tym bardziej na moich zielonych tęczówkach.


Podsumowując, przyznam, że z paletki jestem bardzo zadowolona! Jest samowystarczalna, na moje potrzeby, jak najbardziej się nadaje i spełnia wszystkie moje wymagania. Najważniejsze, że nic się nie roluje, nic nie osypuje, a i makijaż nie znika z twarzy, co jest bardzo ważne. Więc ja tę paletkę bardzo polecam!

Przy okazji polecam:

Dajcie znać, jaka jest Wasza ulubiona paletka!


Moje pierwsze objawy ciąży!

23 lutego 2021

 
Hej! Standardowe pytanie, co tam słychać, jak tam? Bo ja wierzę, że zima już do nas nie wróci, że będzie coraz cieplej, fajniej, słoneczniej i w ogóle -ej! Marzę o tym, żeby założyć ramoneskę, trampki i śmignąć gdziekolwiek i nie stresować się tym, że zaraz wywalę na śniegu, haha. Życie! Dlatego rozkoszuję się każdym promieniem słońca, których dzisiaj jest akurat niewiele.
A dzisiaj zaczynamy teksty na temat ciąży i tutaj jeden z pierwszych wpisów musi być na temat objawów! Nie będę pisać o standardowych objawów, że wymioty, brak okresu, podwyższona temperatura, bo o tym każdy wie. Bardziej skupię się na takich dziwnych objawach, które były tak specyficznie, że od razu wiedziałam, że coś tam się dzieje w środku. A też każdy ma inne objawy, u każdego też pojawiają się w różnych momentach, więc myślę, że dla niektórych to może być ciekawe tak jak dla mnie były, kiedy się ich doszukiwałam ;).


Jak coś to liczę tygodnie ciąży standardowo, od ostatniej miesiączki mając owulację po ok. dwóch tygodniach, więc dla ciekawskich 3-4 tydzień według miesiączki to taki 1-2 tydzień faktycznej ciąży.

PIERWSZE OBJAWY CIĄŻY
*3-4 tydzień ciąży, czyli zanim zrobiłam test

*wewnętrza chęć zwolnienia i odpoczynku
Wiecie, co to było na maksa dziwne dla mnie. Poważnie, już na samym początku jakoś tak podświadomie czułam, że warto zwolnić, przestać biec i więcej odpoczywać. Zawsze byłam osobą, która wychodziła na ostatnią chwilę na mpk, a bieganie nie było dla mnie żadnym problemem. A już w 3 tygodniu ciąży biegnąc na mpk zwalniałam i kminiłam 'Trudno, najwyżej pojadę następnym' i jakkolwiek nie znoszę się spóźniać, tak wtedy spóźnienie się nie było dla mnie problemem, trudno - dam radę. Miałam tak nie raz, aż w końcu zaczęłam wychodzić wcześniej na autobusy i tak było mi jakoś lżej na duszy. 

*rezygnacja z gazowanego
Ja się bardzo łatwo uzależniam od batoników, napojów czy innych smakołyków. Prawie zawsze mam coś, co muszę zszamać czy wypić, bo tak. Pisałam Wam o moim POST - wyzwaniu, w którym przestałam pić energetyki na dobre i tak po pewnym czasie padło na colę. Więc nic nowego, nic dziwnego piłam colę codziennie do momentu, jak wróciliśmy z Zakopanego i nie kupiłam ani jednej. Nie miałam ochoty, nie czułam potrzeby, nawet jak stała jakaś w lodówce to jej nie piłam, jak ręką odjął.


*wrażliwość na zapachy
To jest dość typowy chyba objaw ciąży, ale mam wrażenie, że u mnie to było nasilone do poziomu max. Serio, miałam tak wrażliwy nos, że szok. Nawet nie chodziło o to, że mi rzeczy śmierdziały, tylko po prostu pachniały tak intensywnie, że mnie to drażniło. I to mogło być wszystko, piwo, chipsy, marynowane mięso, gyros, buraczki itd. 
Story time: to już co prawda było później niż 3-4 tydzień, ale wyobraźcie sobie, że w nocy nie mogłam spać, jak mój mąż marynował mięso i na noc wkładał je do lodówki owinięte wszystkim, żeby mi nie przeszkadzało, a ja to w dalszym ciągu czułam.. szok!

A potem już zrobiłam test ciążowy, badanie beta-hCG, poszłam do ginekologa i się zaczęły inne typowe ciążowe szaleństwa, o których myślę, że wspomnę przy okazji mojego samopoczucia w trakcie I trymestru.

Dajcie koniecznie znać, co Was zaskoczyło, a może nic. Koniecznie napiszcie, czy miałyście jakieś dziwne objawy przed zrobieniem testu, które mogłyby być uznane za objaw ciąży? :) Jestem mega ciekawa, jakie są Wasze spostrzeżenia!


Czy L'Oreal da nam trwałą objętość, jaką obiecuje?

20 lutego 2021

 
Dzień dobry! CO tam u Was słychać? Czy u Was też tak cudownie świeci słońce i się robi powoli tak cudownie i wiosennie? Mam nadzieję, że tak i że cieszycie się z tego tak samo, jak i ja. Jest klasa i niech ten śnieg topnieje jak najszybciej ;)! Korzystajmy z pięknej pogody, bo jest tak przyjemnie na maksa, że ja się aż nie mogę nacieszyć!
A dzisiaj mamy tematykę włosów! Ostatnio na wizaż otrzymałam zestaw produktów do testowania, w tym szampon i odżywkę od L'Oreal, które mają nadać włosom szaloną objętość! Więc najwyższy czas na recenzję, enjoy!

L'Oreal Professional Volumetry
duet dodający objętości


Szampon i odżywka dedykowane są włosom cienkim, pozbawionym objętości i witalności. Mają załatwić problem włosów wiotkich, delikatnych. Będą idealne, żeby zapomnieć o płaskiej i oklapniętej fryzurze! Polimery zawarte w tych kosmetykach to unikalne połączenie aktywnych składników nadającym włosom nie tylko objętości, ale i sprężystości. Poza tym, kwas salicylowy wzmacnia i utrwala efekt zwiększonej objętości. Technologia Volumetry składa się z Intra-Cyclane, HydraLight wzbogacona, kwas salicylowy. 
Szampon delikatnie umyje włosy, oczyści je z pozostałości produktów stylizacyjnych oraz zanieczyszczeń środowiska. Kompleks Volumetry wnika wewnątrz włosa. Natomiast, odżywka buduje trwałą objętość fryzury od nasady po same końce, nie obciążając zbytnio włosów.

Trzystopniowy program Volumetry gwarantuje trwałą, wspaniałą objętość włosów od nasady po same końce. Fryzura będzie bujna i pełna witalności przez długi czas.

Ogólnie mogę przyznać, że bardzo podoba mi się estetyka tych kosmetyków. Są naprawdę ładnie i konkretnie wykonane. Co prawda na szamponie średnio z doczytaniem się przez dosyć przeźroczystą butelkę, ale to aż tak nie przeszkadza, bo ja się nie wczytuję za bardzo. Wszystko śmiga, wszystko dobrze działa, zamknięcie jest dosyć solidne, chociaż trzeba dopilnować, żeby na pewno domknąć szampon, zdarzyło mi się tego nie dopilnować, ale na szczęście nic się nie polało. 
Poza tym, znajdziecie jest w wielu różnych drogeriach, stacjonarnych jak i internetowych. Kosztują różnie od 30-50zł, co mało nie jest, ale od razu mogę wspomnieć, że są mega wydajne, więc to się jakoś w czasie na pewno lepiej rozłoży. 
Używam tego duetu już od dłuższego czasu i mam pewne spoko spostrzeżenia!

SZAMPON

Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Mipa-Laureth Sulfate, Sodium Chloride, Cocamidopropyl Betaine, Glycerin, PEG-18 Castor Oil Dioleate, Propylene Glycol, PEG-55 Propylene Glycol Oleate, Persea Gratissima Oil / Avocado Oil, Laureth-5 Carboxylic Acid, PPG-5-Ceteth-20, Sodium Benzoate, Laureth-2,polyquaternium-53, Salicylic Acid, Limonene, Linalool, Hexyl Cinnamal, Geraniol, Citral, Benzyl Alcohol, Hydroxyethyl Urea, Sodium Hydroxide, Citric Acid, Parfum.

Sposób użycia: należy rozprowadzić na mokrych włosach, delikatnie wmasować, spienić i obficie spłukać. 


Konsystencja szamponu jest dosyć rzadka i pachnie dla mnie trochę ziołowo, ale też i dosyć kosmetycznie, fryzjersko i tak profesjonalnie. Bardzo dobrze się pieni i super rozprowadza się po całej głowie, co mi się mega podoba! Muszę przyznać, że fajnie oczyszcza włosy ze wszystkiego, nie jest to turbo oczyszczenie, że włosy aż piszczą po użyciu, ale jest takie idealne, jak na domowe warunki. Nie plącze włosów, nie sprawia, że są szorstkie i nie przetłuszcza ich dodatkowo. Chociaż ja obecnie i tak rzadko myję włosy i nie wiem czy to zasługa ciąży czy produktów, ale można wziąć to pod uwagę.

ODŻYWKA

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Behentrimonium Chloride, Animopropyl Triethoxysilane, Starch Acetate, Cetyl Esters, Isopropyl Alcohol, Lactic Acid, Hydroxyethylcellulose, Limonene, Linalool, Hexyl Cinnamal, Chlorhexidine Digluconate, Hydroxyethyl Urea, Geraniol, Parfum.

Sposób użycia: należy aplikować pasmo po paśmie delikatnie wmasowując produkt, pozostawić na włosach na 1-3 minuty, dodać niewielką ilość wody, zapienić i dokładnie spłukać.


Odżywka już ma cięższą konsystencję, wiadomo, ale ma to wpływ na to, że mi jest ciężko ją wycisnąć z butelki. Opakowanie jest też dość grube i twarde, więc za każdym razem trochę się z tym siłuję, ale spoko - da się przeżyć. Zapach już nie jest ziołowy, pachnie tak nawet kwiatowo, słodko, ale już bardzo kosmetycznie i fryzjersko i bardzo mi się podoba. Mimo wszystko odzywka nie spływa z włosów, ja ją nakładam solo, wczesuję i chwilę trzymam, a w tym czasie zazwyczaj staram się coś ogarnąć, poukładać w miarę możliwości.
Odżywka fajnie oddziałuje na włosy, sprawia, że są miękkie, gładkie i bardzo miłe w dotyku. Poza tym, są też takie mega mięsiste, co na pewno przenosi się na ich objętość. Odżywka znowu nie obciąża włosów (co prawda nie nakładam jej od nasady), nie przetłuszcza ich i nie robi im nic złego, więc to jest jak najbardziej fajne!

SZAMPON I ODŻYWKA JAKO DUET

Oczywiście po odżywce nie mogę zostawić włosów solo. Potem musi wjechać jeszcze dodatkowa maska, olejki, odżywki w sprayu itd. Pielęgnacji nie zmieniam, zostawiam tak jak zawsze, zmianą jest tylko szampon i odzywka i tak jest mi mimo wszystko najlepiej zauważyć różnicę w produktach. 

Muszę przyznać, że włosy rzeczywiście zyskują turbo objętość, którą aż by się chciało ujarzmić! Próbowałam na kręconych włosach i też efekty były w miarę okej, chociaż na kręcone włosy nie jestem jeszcze gotowa. Ale włosy są super, objętościowo jest czad, są odbite u nasady, wydaje się, że jest ich dużo więcej, a wcale nie oznacza to, że włosy są spuszone, każdy w inną stronę i są trudne do ogarnięcia. Mi to się na maksa podoba! 
Nie zauważyłam dodatkowego wysuszenia włosów czy coś, włosy są w tak samo super kondycji, więc ja jestem zadowolona!

Czy duet jest wart swojej ceny? Zależy co kto lubi, wiadomo. Dla niektórych to może być turbo sztos i cudowny produkt, a wiem, że dla niektórych efekty mogą być takie meehh. Musze przyznać, że duet robi to co ma robić, objętość jest, włosów wizualnie jest więcej i jest super. Ja jestem zadowolona, ale na chwilę obecną też nie jest to produkt pierwszej potrzeby u mnie, bo w ciąży nie znoszę myć włosów, więc im rzadziej tym lepiej, a i też nie hasam nigdzie, żebym miała się pochwalić czadową fryzurą, więc tutaj średnio mi to określić. Ale obstawiam, że w denku powiem już coś więcej, bo na pewno starczą mi na długo ;)!


A jaki jest Wasz ulubiony duet do włosów? Produkty i marki - dawajcie znać!


Dermacol, jeden z mocniejszych bronzerów ever

17 lutego 2021


Hej! CO tam u Was słychać? Kurczę tak ucieka dzień za dniem, że ja już powoli tracę rachubę i zaczynam panikować, że tak mało czasu mi zostaje na ogarnianie wszystkiego, co trzeba - szok! Ale fajnie, niech czas leci, niech zima znika i niech będzie wiosna, piękna, ciepła i słoneczna! Tak się zastanawiam, czy jest tutaj ktoś, kto jednak uwielbia zimę i chciałby, żeby ten śnieg został z nami jak najdłużej? :)
A dzisiaj lecimy dalej z kosmetycznymi wpisami, tym razem wejdziemy ponownie w kolorówkę, której na szczęście u mnie jest coraz więcej i cieszę się, że ogarniam na tyle, żeby móc wrzucać takie wpisy! Jeszcze trochę i przejdziemy do makijaży, a i może jakimś cudem tak się w tym podszkolę, że sama dla siebie będę umiała coraz ładniej i lepiej malować! Ale zaczynamy od konturowania, które uwielbiam i od paletki z Dermacol'u! 

Dermacol, paleta do konturowania


Paleta posiada 4 odcienie o mocnej pigmentacji oraz dzięki niej uzyskamy zróżnicowane wykończenie. Paletka pomoże nam wykonturować twarz, podkreślają urodę, a ukrywając niedoskonałości. Paleta składa się z dwóch bronzerów o jaśniejszym i ciemniejszym odcieniu oraz 2 produktów do podkreślania kości policzkowych - matowym oraz błyszczącym. Jedwabista formuła pozwoli na łatwą aplikację, a odcienie są odpowiednie do każdego typu urody. 

Rozświetlacz - wysmukla twarz, nadaje skórze naturalny i świeży blask, poleca się używać go na kości policzkowe, łuk brwiowy, łuk kupidyna, nos i brodę.
Bronzer - sprawia, że konkretne partie wydają się węższe (jak np. czoło), nadaje twarzy wyrazistości, podkreśla rysy, a także nałożony pod kośćmi policzkowymi optycznie uwypukli je, wyszczupli twarz i nada twarzy bardziej wysublimowanego wyrazu.
Róż - nakładany na koniec makijażu, nie powinno być go zbyt dużo, warto rozcierać kontury, zaczynając od czubka kości policzkowych w kierunku skroni.

Paleta jest w dwóch różnych wersjach, jedna jest z różem, ja posiadam tą z rozświetaczami. 


Zaczniemy od ogółu, czyli opakowania, które jest proste, zwykłe, ale jak najbardziej ładne, estetyczne i w moim guście. Dobrze się je otwiera, nic się nie zacina, też na pewno nie jest tak, że się samo nagle gdzieś otworzy. Jest bardzo solidne, a to duże lusterko dołączone do opakowania jest sztosem. Ja uwielbiam, bo daje mi ono możliwość zrobienia w nim całego makijażu, co jest sztosem.
Produkty w tej palecie są naprawdę fajnej jakości, są mega miękkie, aksamitne, delikatne, ale zarazem ta pigmentacja jest turbo mocna! Jak pierwszy raz się malowałam tą paletą to zrobiłam sobie mega plamy, bo nie spodziewałam się takiego super efektu! Każdy produkt daje mocny efekt, więc wystarczy niewielka ilość, żeby było widoczne to konturowanie na twarzy. 



Jak widzicie po swatchach odcienie są bardzo mocno napigmentowane, nawet te jasne odcienie, które mogą dawać mega delikatny efekt, też są bardzo wyraziste. Dodatkowo odcienie same w sobie są bardzo miękkie i aksamitne, Nie trzeba mocno przyciskać, trzeć, żeby cokolwiek się nabrało, tak samo, kiedy używamy pędzli do makijażu. Nie ma potrzeby mocnego majstrowania w palecie, bo im mniej tym lepiej!
Efekt jaki można uzyskać tą paleta na twarzy jest naprawdę super. Co prawda najpierw każdy musi się trochę jej 'nauczyć'. Warto sobie rozkminić ile produktu nabierać na pędzel, żeby robić to stopniowo, bo inaczej można skończyć z mocnymi plamami. Ale jak już ogarniemy, co i jak to będzie wow! 


Bronzery nadają twarzy super naturalny efekt wyszczuplenie, podkreślenie, wysmuklenia. Poza tym, uzyskamy taki efekt wyrazistej i konkretnej. Cała uroda jest fajnie podkreślona, szczególnie nasze rysy twarzy. Jeśli ktoś woli mocniejszy czy delikatniejszy efekt, na pewno go uzyska, paleta nadaje się i na co dzień i na wieczór.
Inna sprawa to rozświetlacze. Ja jestem ogromną fanką błysku na twarzy, zawsze daję bardzo dużo glow, rozświetlam sobie wszystko, co się da. Ten drugi odcień jest piękny, błyszczący, wpada w dość żółte i chłodne tony, mimo że ja zazwyczaj idę w cieplejsze, to takie mroźne rozświetlenie twarzy tez mi się na maksa spodobało. Jakoś tak inaczej twarz wygląda, w dalszym ciągu świeżo, zdrowo, ale mamy pewną odskocznię, co jest fajne. Nie mam za bardzo, co zrobić z matowym jasnym odcieniem. Jedyny pomysł jaki na niego mam to ewentualnie rozjaśnienie okolic pod oczami raz na jakiś czas przydaje mi się taki produkt Aczkolwiek skupiam się na tych trzech, dwóch bronzerach i rozświeltaczu i jestem zadowolona. Chętnie przyjmę paletkę z różem, wtedy byłaby dla mnie turbo idealna. 



Jak widzicie, ja jestem mega zadowolona z tej paletki! Brakuje mi w niej tego różu, który podmieniłabym za ten jasny i matowy odcień, jeszcze gdyby był takie idealny podkrojony pode mnie to już w ogóle bym była zachwycona, ale nie ma tego złego, bo Dermacol ma też super róż w kulkach, który również uwielbiam! 
Paletka idealnie nadaje się również na wyjazdy, dzięki kompaktowemu opakowaniu i mimo wszystko ogromnemu lusterkowi możemy pomalować się nią zawsze i wszędzie, co jest super. O wydajność też się nie musimy martwić. Natomiast jakość produktu jest świetna, konturowanie nie ściera się i nie znika z twarzy w ciągu dnia, a i też nie zauważyłam, żeby na grubszych imprezach coś mi brakowało nagle na twarzy, więc tutaj jest czad!


#ślubmarzeń, weselna panika, czy trzeba się tak stresować?

14 lutego 2021



Hej, dzisiaj będzie trochę inaczej w serii #ślubmarzeń. Chyba każdy się z tym spotkał, nie tylko w kontekście wesela, że jak na czymś nam bardzo zależy to panikujemy, chcemy, żeby wszystko było idealnie i po prostu się stresujemy, że coś pójdzie nie po naszej myśli. Ja jestem osobą, która stresuję się zawsze i wszystko mnie przeraża, a jak nie miałam nigdy wcześniej z czymś do czynienia, to takie wyjście ze strefy komfortu jest dla mnie wow, wielkim przeżyciem. I wiedziałam, że ślub będę przeżywać. Tym bardziej, że lubię jak coś wszystko jest idealnie, czyli tak jak ja chcę, tak jak ja to widzę w swojej wyobraźni i koniec kropka.
Ale wiecie co? Nie było tak źle! Na szczęście miałam przy sobie moich ludzi, miałam wsparcie, dzięki czemu przez większość czasu byłam nadzwyczaj spokojna, jak na mnie. A były momenty przerażenia, bo mieliśmy kilka trudnych orzechów do rozgryzienia, ale na szczęście udało nam się wszystko w miarę poukładać, jak?


Czy są sposoby, żeby nie panikować przed ślubem? Są! To się da, jak najbardziej - wystarczy coś sobie trochę w głowie poprzestawiać.

ZACZNIJCIE PRZYGOTOWANIA WCZEŚNIEJ
Ja wiem, że o tym mówię praktycznie do początku serii #ślubmarzeń, ale to jest główna rzecz, która dała nam wystarczająco dużo czasu, żeby wszystko zorganizować, przemyśleć, w razie w pozmieniać, jeśli sytuacja tego wymagała i na spokojnie się zastanowić nad większością spraw. Jest sporo rzeczy do załatwienia i nie ma lekko. My na organizację mieliśmy jakieś półtora roku i cały czas praktycznie było co robić, stopniowo przechodziliśmy przez kolejne etapy i załatwialiśmy, co musieliśmy. Czas Wam się przyda, bo zawsze pojawi się coś, co nagle zbije Was z tropu i zajmie Wam kilka dodatkowych dni, oby nie tygodni.

ZAUFANE OSOBY GOTOWE DO POMOCY
Mieliśmy to ogromne szczęście, że trafiliśmy na cudowne osoby w życiu. Zawsze można było kogoś poprosić o radę, rozrysować wszystko, rozkminić, co będzie lepsze, co gorsze, no i dużo osób nas wspierało i po prostu było z nami. Dużo pytaliśmy wszystkich dookoła, lokal miał nas już pewnie dość, a moja dekoratorka była naszym aniołem stróżem. Gdyby nie ona mogłabym być trochę niezadowolona. Dlaczego?
Ze względu na wesele w niedzielę, nie mieliśmy możliwości przyjść dzień wcześniej i wszystkiego posprawdzać, bo było tam tam w sobotę wesele, więc za wszystko odpowiedzialny był lokal, rozstawienie, rozłożenie winietek itp. Więc poprosiłam naszą dekoratorkę, żeby w razie w posprawdzała wszystko. Z tego, co wiem to musiała pozamieniać parę winietek, bo były źle rozłożone, znalazły się też nieestetyczne obrusy itp. Może i pierdoły, ale czasem takie rzeczy bardziej potrafią wytrącić z równowagi.

ZRÓB PO SWOJEMU
O tym też mówię cały czas, ale myślę, że zapanować nad sytuacją pomogło mi to, że nie robiłam nic na siłę, było tak, jak chcieliśmy, niektóre rzeczy nie pasowały wszystkim osobom, ale tym się nie przejmowałam. 
Przy okazji nie zapraszaliśmy raczej randomowych osób. Okej znalazły się pewnie osoby, których totalnie nie znałam, ale wiecie 2-3 takie pary mi nie przeszkadzają, a często spotykam się z tym, że rodzice każą zapraszać całą ulicę, wszystkich kolegów, koleżanki i współpracowników, no i oczywiście 'ciotkę, wujka, babci, stryjka Staszka'. Zrozumiałam, że na weselu będą z nami te osoby, którym na nas zależy, których znamy i uwielbiamy, którym ufamy i to też mi pomogło się mniej stresować. Bo skoro będą ze mną bliskie nam osoby, które nas wspierają, to damy radę!

NIE DA SIĘ WSZYSTKIEGO ZAPLANOWAĆ
I mi ciężko było to ogarnąć na początku. Chciałam wszystko wiedzieć, chciałam, żeby było perfekcyjnie, chciałam mieć nad wszystkim kontrolę, ale to niemożliwe. Natrafiłam w Internecie na listę rzeczy, o których należy pamiętać organizując wesele i wyobraźcie sobie, że tam znajdowały się podpunkty w stylu 'Co zrobicie jeśli zabraknie prądu/papieru toaletowego?' Wtedy ogarnęłam, że nie jestem w stanie zapanować nad wszystkim i nie przewidzę wszystkiego i po prostu trzeba popłynąć z flow, dostosować się do sytuacji i nie zepsuć sobie całego wesela pierdołami.
Np., nie znoszę żadnych wężyków w stylu pociąg na weselach, o czym wspominałam orkiestrze, a na weselu spotkała mnie niesamowita przyjemność prowadzenia wężyka do Bałkanicy. No i co? Na początku nie byłam zadowolona, a nawet trochę się zbulwersowałam, bo przecież 'what the fuck - uprzedzałam', ale poprowadziłam ten wężyk i musze przyznać, że bawiłam się świetnie haha.



Ja na weselu bawiłam się najlepiej na świecie, co widać wyżej. Najadłam się, wytańczyłam, wybawiłam i w ogóle było najlepiej na świecie! Miałam czas na prawie wszystko i jestem mega zadowolona ze wszystkiego ;).
A co mi pomogło najbardziej, żeby tak właśnie było?

ZROZUMIAŁAM, CO JEST NAJWAŻNIEJSZE
Usłyszałam to od koleżanki przed jej ślubem, powiedziała, że ona ogarnęła, że przecież konkretny odcień na paznokciach jest nieważny, tak samo, jak i ilość róż w bukiecie itd. I do mnie to dotarło, że to wszystko na co poświęcamy czas przed weselem jest dla nas ważne, oczywiście. Ale... to ślub jest najważniejszy, fakt, że pobieramy się z osobą, z którą mamy zamiar spędzić resztę życia, że zaczyna się nowy etap, piękny i cudowny! I wtedy się uspokoiłam, zrozumiałam, że nawet jak coś nie wyjdzie to przeżyję i nie będę tego rozpamiętywać, bo to i tak będzie najpiękniejszy dzień w moim życiu, włąśnie ze względu na męża. Bo przecież tu o ślub chodzi i wyznanie sobie miłości w tak cudownych okolicznościach ;).


Ja oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że teraz wesele to jedno, a druga sprawa jest związana z obecną pandemią. Domyślam się, że to przysparzać Wam może w sumie więcej stresu niż samo wesele, bo jak już impreza może się odbyć, to wszystko gra. Ale bądźmy dobrej myśli! trzymam za wszystkich mocno kciuki i wierze, że wszystkie wesela się odbędą planowo! :)


MamaDba! Nawilżający balsam do ciała - Bielenda!

11 lutego 2021

 
Hej! Jak tam u Was! Dawajcie znać, jak przeżywacie zamieć śnieżną, bo u nas dzieje się nieźle i jest grubo! Poza tym, mamy Tłusty Czwartek, nie wiem czy kiedykolwiek był śnieg na Tłusty Czwartek, ale jest to dla mnie mega dziwne. Ja dziś mimo mojej cukrzycy jem pączki, bo znalazłam świetne miejsce w Rzeszowie, o którym może kiedyś Wam wspomnę, ale mam fit pączki i jestem najszczęśliwsza na świecie. Napiszcie mi jaki pączek jest waszym ulubionym!
Dzisiaj będzie pierwszy wpis z serii mamowej, ciążowej i będzie to o kosmetyku. Pierwszy i jedyny, jaki na razie używam, ale jest dla mnie zupełnie wystarczający. Ale obecnie jestem w 24 tygodniu ciąży, rozstępów jak na razie brak, piszę o tym od razu, bo nie wiem czy to zasługa balsamu czy genów i o. Jakoś się żyje, brzuch rośnie, on każdego dnia jest już coraz większy, więc nie wiem, co to będzie za parę tygodni, ale jakoś damy radę!
Więc, zapraszam do recenzji tego balsamu!

Bielenda, Vege Mama
wegański balsam nawilżający do ciała
dla kobiet w ciąży i po porodzie


Wegański balsam nawilżający polecany od 4 miesiąca ciąży. Balsam ma za zadanie skutecznie zadbać i zatroszczyć się o pielęgnację ciała kobiety w ciąży i po porodzie, tym bardziej, że skóra jest wtedy wyjątkowo wymagająca, nadwrażliwa, delikatna i przesuszona. Balsam skutecznie nawilży, zmiękczy, eliminuje szorstkość oraz uczucie dyskomfortu ściągnięcia, pieczenia i swędzenia skóry, wzmocni, uelastyczni osłabioną skórę i wspomoże odżywienie, regenerację, jak i ukoi i złagodzi.

Zawiera przyjazne wegańskie składniki aktywne, jak np. olej tamanu, który ma właściwości wygładzające, regenerujące i łagodzące; kakaowiec, który nawilża, odżywia, uelastycznia, a także CICA (Centella Asiatica) która ujędrnia, wzmacnia skórę dodaje sprężystości i koi.

Skład: Aqua, Glycerin, Squalane, Propanediol, Ethylhexyl Stearate, Theobroma Cocoa Seed Butter, Glyceryl Stearate SE, Cetearyl Alcohol, Isododecane, Hydrogenated tetradecenyl/ Methyl Pentadecane, Calophyllum Inophyllum Seed Oil, Centella Asiatica Extract, Panthenol, Allantoin, Potassium Cetyl Phosphate, Sodium Stearoyl Glutamate, Sodium Polyacrylate, Tocopherol, Beta Sitosterol Squalene, Ascorbyl Palmitate, Glycine Soja Oil, Disodium EDTA, Ethylhexylglycerin, Phenoxyethanol, Parfum.

Sposób użycia: należy wmasować w skórę całego ciała, codziennie.


Więc! Balsam znajduje się w standardowej tubce, szata graficzna jest ładna, wszystko wygląda pięknie, estetycznie, super dobrane kolory - wsio gra! Tubka jest wygodna i ma fajny kształt, więc dobrze się trzyma wszystko w dłoni. Przez opakowanie widać ilość zużytego produktu pod światło, co dla mnie jest zawsze fajne. Poza tym, zamknięcie na zatrzask, które się nie zacina, nie otwiera, nie luzuje się i jest bardzo solidne.
Konsystencja balsamu jest standardowa, nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale jest w porządku. Z kolei zapach jest czysto kosmetyczny, nie przypomina mi nic szczególne, nie pachnie ani kwiatowo ani owocowo, ale pachnie ładnie. Zapach jest dość mocny, ale nie przeszkadza i nie wybija się później spod perfum czy mgiełek.


Używam tego balsamu już bardzo długo! Myślę, że z 3 miesiące to na pewno, głównie z tego względu, że na początku używałam tylko na brzuch, bo jakoś nie czułam potrzeby używania na inne partie ciała, wolałam tam smarować się czymś bardziej pachnącym. Tak, jak pisałam rozstępów nie mam żadnych, a skóra na brzuchu rozciąga się niemiłosiernie. Nie czuję pieczenia, nic mnie nie podrażnia, ale swędzi mnie bardzo. Balsam w tej roli spełnia się rewelacyjnie. Smaruję brzuch, po każdym prysznicu i jak tylko czuję, że zaczyna swędzieć mnie skórę, wolę unikać nadmiernego drapania, więc balsam daje naprawdę natychmiastową ulgę. Poza tym, skóra na brzuchu jest super nawilżona, odżywiona, miękka i gładka - ja jestem bardzo zadowolona.
Zaczęłam też ostatnio używać go na całe ciało, bo zaczęłam się obawiać, że nie zdążę go zużyć smarując tylko brzuch. Nie ma co przesadzać z ilością, bo balsam będzie smużyć, a wtedy trzeba stać, masować i się męczyć, żeby to jakoś wsmarować w skórę. Ale jak to się ogarnie to powiem Wam, że skóra jest mi wdzięczna za ten balsam. On bardzo dobrze nawilża, odżywia i ma po prostu świetne działanie na skórę.


I wiecie co, ja jestem mega zadowolona z tego balsamu! I polecam go wszystkim, głównie ciężarnym, ale z takimi właściwościami myślę, że on się przyda każdemu, kto lubi mocne nawilżenie skóry. W sumie to, że balsam jest dla ciężarnych to nic nie znaczy, więc feel free, bierzcie i używajcie, bo to jest naprawdę mocne i dobre nawilżenie skóry! A dla ciężarnych fajne będzie to ukojenie i zminimalizowanie swędzenia ;). Nie wiem, jak z rozstępami, bo nie mam żadnych, a tak jak mówiłam - balsam? geny? combo balsamu i genów? Nie wiem, wszyscy inaczej mówią, ale na pewno uaktualnię recenzję, jak już go zdenkuję ;).


Wymarzony zapach, ideał od Ariana Grande - Moonlight

08 lutego 2021

 
Hej! Co tam? Jak się trzymacie? Jak u Was wygląda sprawa pogodowa? Bo nas śnieg zaskoczył mimo że i tak się go spodziewaliśmy, ale wiecie... jak człowiek nastawia się, że zaraz będzie wiosna to każda taka akcja jest dla niego zaskoczeniem. I tak też jest w naszym przypadku. No, ale! Nowy tydzień, nie nowa ja, ale za to nowy wpis!
Dzisiaj będzie o perfumach, które w sumie już trochę opisywałam we wpisie Przegląd miniaturowych perfum i tak się cudownie złożyło, że dostałam na święta zestaw perfum od Ariana Grande razem z żelem pod prysznic i balsamem do ciała. I te perfumy są takie, że ja muszę im poświęcić oddzielny wpis, po prostu muszę!

Ariana Grande
Moonlight


Tylko Ty i światło księżyca. Woda perfumowana Ariana Grande Moonlight pozwoli pokazać światu swoje prawdziwe oblicze. Przyjemny, owocowy zapach rozbudzi optymistyczną energię i pomoże uwierzyć w swoją wyjątkowość. Kompozycję zapachową otwierają apeyczne wocowe aromaty czarnej porzeczki soczystej śliwki, zapowiadające ucztę rozpoczynjącą się w sercu zapachy, czyli w nutach słodkich pianek i świeżej piwonii. Głębia zapachu otuli nas orientalnymi akordami drzewa sandałowego, czarnego bursztynu oraz zmysłowej wanilii. 

Nuty głowy: śliwka, czarna porzeczka
Nuty serca: piwonia, pianki
Nuty bazy: bursztyn, drzewo sandałowe, wanilia

*słodki, owocowy zapach *dla marzycielki *odpowiedni na co dzień


Zacznę od flakoniku, który jest specyficzny i zarazem mega rozkoszny, z puszystym pomponikiem. No po prostu bomba. Flakonik jest mega okrągły w specyficznym odcieniu, odbija wszystkie kolory, jakie znajdują się do około, daje taki fluorescencyjny efekt, co na maksa mi się podoba. Nie powiem, że jest to najwygodniejszy flakonik świata. Ta okrągła budowa nie ułatwia zadania pryskania, tym bardziej kiedy trzeba użyć lewej ręki. To jest też kwestia przyzwyczajenia, ale w sumie za każdym razem kminię i trochę się musze nagimnastykować, żeby psiknąć na prawy nadgarstek, a zdarza się, że nie trafiam, a na pewno jest to spowodowane przez to.
Poza tym, wszystko śmiga bez zarzutu, atomizer się nie zacina, zakrętka jest solidna, nic się nie psuje, nie niszczy, wszystko jest dobrze wykonane.


Ja się zakochałam w tych perfumach od pierwszego niuchnięcia, tak samo, jak i mój mąż. Jak przeczytacie sobie opis tych perfum, dokładnie wypisane nuty itd. to gwarantuję Wam, że te perfumy pachną dokładnie tak samo, jak jest to opisane! Nic dodać nic ująć, ja jestem beznadziejna w opisywaniu zapachów, ale jak czytałam ten opis to w głowie miała tylko 'Noo, faktycznie!' Jest dokładnie taki, jak opisują, co jest niesamowite.
Poza tym, zapach jest rewelacyjny. czuć nuty owocowe, słodkie i smakowe. Jest lekka kwaskowość czarnej porzeczki, ale ogólnie cały czas roznosi się idealne połączenie owoców i słodyczy. Nie ma tutaj przesadzenia, nie będzie Was mdliło od tego wszystkiego, zapach nie jest zbyt intensywny, jest po prostu idealny! 


Inna ważna kwestia jest taka, że te perfumy są turbo trwałe! Czuć je przez długi czas na ubraniach, na włosach i na ciele cały dzień. Wiadomo, że dla wzmocnienia efektu ja w ciągu dnia psiknę się nie raz i nie dwa, a nawet więcej razy, bo czemu nie. Ale tak jak mówię, zapach jest mocny w takim sensie, że idealnie pachnie cały dzień. Ja go nie czuję w ciągu dnia, ale wierzę mężowi, który mówi mi, że pachnę pięknie nawet wieczorem!
Według mnie ten zapach jest idealny, a muszę wspomnieć o tym, że ja nie lubię słodkich i owocowych zapachów, więc ten nie wiem, co w sobie ma, ale cudownie przełamuję tę słodkość. Lubię też ciężkie zapachy i ten zapach idealnie wpasowuje się w moje gusta - pachnie rewelacyjnie. 
I to jest mój zdecydowany faworyt na chwilę obecną, na co dzień, na wieczór, na sobotę, na wiosnę, na zimę, na święta, do pracy, na leżenie przed telewizorem, tym bardziej kiedy chcę uwieść mojego męża! Gwarantuję Wam, że działa!

A jakie są Wasze ulubione perfumy na chwilę obecną?


#51 kinomaniak, ostatnie 6 filmów, jakie oglądałam

05 lutego 2021

 

Hej! Przyszedł czas na kolejnego kinomaniaka. Powiem szczerze, że ten kinomaniak jest dosyć randomowy, znajdziecie tutaj filmy, na które trafialiśmy po prostu w telewizji i albo nas wciągnęły albo z ciekawości już oglądaliśmy/ Więc tak jak mówię, on jest bardzo dziki i większość filmów znalazła się tutaj właśnie z przypadku, ale tym bardziej fajnie dla mnie było obejrzeć coś innego, filmy, których na pewno sama z siebie bym nie szukała w necie.
Więc zapraszam na moje oceny!


Cicha noc (2017) dramat, komedia, świąteczny


Polski film, który swojego czasu strasznie chciałam obejrzeć, i tak, ja wiem, że on jest świąteczny, ale mi on pod świąteczny w ogóle nie podchodzi. Nie ma tego vibu świątecznego, nie ma tej duszy i na pewno nie wprowadza w świąteczny nastrój. Szczerze gdybym obejrzała go przed świętami to na maksa odechciałoby mi się świąt. Nie wiem, gdzie tu mamy komedie, może i nie zrozumiałam tego filmu, ale no nie. Nie podobał mi się, taki trochę i z dupy, i no nie dla mnie zdecydowanie. 

Niemożliwe (2012) 'Lo Imposible' katastroficzny


To jest film, który chciałam obejrzeć już bardzo długo, mimo że ja się zawsze stresuję oglądając takie filmy i strasznie przeżywam daną historię, ale jak już się wkręcę to siedzę i oglądam. I ten film taki jest. Człowiek się ostresuję i będzie kminić i przeżywać, ale jak najbardziej warto go obejrzeć Tym bardziej, że swojego czasu temat tsunami był bardzo aktualny, więc tym fajniej jest zobaczyć, mniej więcej jak to wygląda i jaka tragedia się za tym kryje. Ja zawsze próbowałam sobie to wyobrazić i dopiero jak obejrzałam film zrozumiałam skalę niebezpieczeństwa tsunami.

Śmiertelna wyliczanka (2002) 'Murder by Numbers' dramat, kryminał, thriller


Kolejny film, który podpisałabym 'stres do kwadratu'. Ale jaki ten film jest genialny! Ja nie oglądam za dużo kryminałów i thrillerów właśnie dlatego, że się na maksa stresuję i przeżywam i ciężko mi oglądać takie filmy. Ale ta fabuła, ta kmina, aktorzy i w ogóle cała otoczka wprowadza w tak genialny nastrój, że film jest niesamowity! Dodatkowo Sandra Bullock, którą w ostatnim czasie uwielbiam i uważam ją za świetną aktorkę również odwaliła tutaj kawał dobrej roboty. Więc klasa, jak ktoś lubi takie klimaty to będzie zachwycony.

Błękitna Laguna (1980) 'The Blue Lagoon' melodramat, obyczajowy, przygodowy


Na film trafiliśmy oczywiście w telewizji, mąż włączył w połowie, a ja się tak zaciekawiłam, że potem obejrzeliśmy cały w necie. Film jest na maksa specyficzny, ma bardzo ciekawą fabułę i niesamowita jest ta historia, która pokazuje jak dwójka dzieci, które są zupełnie nieświadome wszystkiego, co się dzieje wokół nich zaczyna dorastać, dojrzewać itd. Mnie to mega zaciekawiło, sama ta sytuacja, że jaka dziwna, że dzieciaki nie wiedzą co się z nimi dzieje, nikt im nie wytłumaczy zmian, nikt im nie mówi co mają robić, wszystko zachodzi instynktownie i spontaniczne, niesamowite to jest!

Jeniec: Tak daleko jak nogi poniosą (2001) 'So weit die Fuesse tragen' dramat, wojenny


Mój mąż bardzo chciał, żebym obejrzała ten film i ohh, jaki on jest świetny! On jest genialny, dawno nie oglądałam tak dobrego filmu, tym bardziej opartego na faktach. Takie filmy zawsze mają +2 do ogólnej oceny, tym bardziej jeśli są dobre. Ten opowiada mniej więcej prawdziwą historię, niesamowitą, ale super pokazuje, ile ludzie są w stanie zrobić dla własnych wartości, żeby wrócić do domu, do rodziny... niesamowite - genialny film! Tez trzyma w napięciu, jak coś!

Pojutrze (2004) 'The Day After Tomorrow' sci-fi, katastroficzny


Kolejny schizowy lekko film, katastroficzny, sci-fi, więc ja mam nadzieję, że jednak nic takiego w naszym realu się nie wydarzy, bo oj byłoby biednie. Ale bardzo ciekawa i wciągająca historia! Anomalie pogodowe i to takie turbo szalone, że dla mnie parę momentów było aż niemożliwych, ale w sumie czemu nie. Przyroda, natura to jest coś na co nie mamy wpływu, a ostatnio u nas środowisko szaleje, więc why not. Ale super film, znowu ekstra fabuła, ciekawa historia, ja polecam ;))!


A Wy co ostatnio oglądaliście? :)


Pielęgnacja twarzy z marką BioDermic

02 lutego 2021


Hej, hej! Co tam, jak tam? Witamy w lutym! Mam nadzieję, że cieszycie się tak samo, jak i ja, że mamy już kolejny miesiąc - fajnie tak! Niech czas leci, tak jak leci i będzie super. My ostatni weekend stycznia spędziliśmy w Krakowie u znajomych, więc też było mega fajnie! I aż mi brakowało takich wyjazdów, a nawet takie mini podróże robią robotę i fajnie tak zmienić otoczenie.

A luty zaczniemy bardzo kosmetycznie, bo z marką BioDermic! Dostałam do testów dwa kremy do twarzy i maskę w płachcie, które uwielbiam, więc z ogromną chęcią przetestowałam. Co prawda wszystkie produkty oczekały się trochę na swoją kolej, ale już do Was przychodzę z recenzją! 



BioDermic, krem na dzień z ekstraktem z oliwek

Skład: Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Glyceryl Stearate, Olea Europaea Husk Oil, Olea Europaea Fruit Oil, Glycerin, Ethylhexyl Palmitate, Cetyl Alcohol, PEG-100 Stearate, Hydrogenated Ethylhexyl Olivate, Olea Europaea (Olive) Fruit Extract, Hydrogenated Olive Oil Unsaponifiables, Glycereth-26, Phenoxyethanol, Rosa Centifolia Flower Extract, Sodium Lactace, Sorbitol, Lactic Acid, Serine, Urea, Glycine, Glucose, Allantoin, Tocopheryl Acetate, Ethylhexylglycerin, Carbomer, Tetrahydroxypropyl Ethylenediamine, tetrasodium Glutamate Diacetate, Parfum. 

Dogłębnie nawilżający krem na dzień party na nowatorskiej recepturze składników naturalnych. Dostarcza skórze składniki lipidowe, które są niezbędne do utrzymania miękkości i jędrności skóry. Olej z oliwek intensywnie odżywia, chroni przed negatywnym wpływem czynników zewnętrznych, przeciwdziała procesom przedwczesnego starzenia i przyczynia się do odbudowy lipidowej bariery ochronnej skóry. Ze względu właściwości ochronne i łagodzące polecany jest także od cery naczyniowej.


BioDermic, krem na noc z ekstraktem z oliwek

Skład: Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Cetyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Glycerin, Hydrogenated Ethylhexyl Olivate, Olea Europaea Husk Oil, Hydrogenated Olive Oil Unsaponifiables, Olea Europaea Fruit Oil, Dicaprylyl Carboanate, Olea Europaea (Olive) Fruit Extract, Phenoxyethanol, PEG-75 Stearate, Rosa Centifolia Flower Extract, Sodium Lactate, Sorbitol, Lactic Acid, Serine, Urea, Glycine, Steareth-20, Glucose, Allantoin, Jojoba Esters/Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Wax/Acacia Securrens Flower Wax/Polyglycerin-3, Carbomer, Tetrahydroxypropyl Ethylenediamine, tetrasodium Glutamate Diacetate, Ceteth-20, Ethylhexylglycerin, Parfum. 

Regenerujący krem odżywczy na noc oparty na bogatej formule naturalnych substancji czynnych. oliwa z oliwek bogata w witaminy, minerały i nienasycone kwasy tłuszczowe doskonale odżywia i zapobiega odwodnieniu skóry. Chroni przed działaniem wolnych rodników, odbudowuje hydrolipidową barierę skóry oraz normalizuje keratynizację. Dzięki unikalnej recepturze wyselekcjonowanych składników umożliwia wzmożenie cyklu odnowy komórek podczas snu. 


Kremy będę opisywać razem, bo w sumie powiem szczerze, że one są tak do siebie podobne, że często mi się mylą te kremy i mieszam kremy na dzień i na noc, ale to pewnie ze względu na te opakowania, no ale!
Kremy znajdują się w bardzo ładnych opakowaniach z pompką. Design mi się bardzo podoba, prostota jest zawsze u mnie w cenię, a te złote akcenty dodają im takiej ekskluzywności i czegoś takiego fajnego! Mi się podoba i ja bardzo lubię takie rzeczy. Chociaż fajniej by było, jakby jednak trochę się różniły między sobą, bo tak jak mówią bardzo często je mylę. Pompka jest super, dla mnie to zawsze jest mega opcja i genialne ułatwienie, zdarzało się na początku, że trochę się zacinała i nie dało się wydobyć kosmetyku z niej, ale po jakimś czasie to się unormowało i nie ma już tego problemu. 
Konsystencja obu kremów jest bardzo podobna, ten na noc jest bardziej treściwy, a na dzień jest bardziej lekki, ale ogólnie wszystko gra. Z zapachem jest tak samo, bardzo delikatny oliwkowy zapach, Nie jest zbyt intensywny i nachalny, więc mi to pasuje, bo akurat za oliwkami ogólnie nie przepadam. 
Przy okazji powiem, że te kremy nie zapychają, nie uczulają, nie podrażniają, z takich ogólnych właściwości jestem bardzo zadowolona. 


Jeśli chodzi o działanie! Jestem zadowolona, ale ja też nie mam zbyt wymagającej cery. Co prawda, nie ma też jakiegoś turbo ogromnego efektu wow, że budzę się co rano z nową twarzą, a w ogóle twarz wygląda teraz, jak po użyciu photoshopa. No tak, nie jest, ale jest na tyle dobrze, że ja jestem zadowolona!
Cera i w ciągu dnia i po nocy jest w super stanie, widać, że jest ładnie nawilżona, odżywiona, no i widać, że nic jej nie brakuje. Moja cera jest pełna przebarwień i trochę naczyniowa. Czy kremy działają jakoś super na to? Może odrobinę, wydaje mi się, że trochę lepiej skóra walczy z przebarwieniami na chwilę obecną, sytuacji z naczynkami nie jestem w stanie określić, ale ogólnie cera wygląda bardzo dobrze. Bardzo ważne jest dla mnie to, że nie ma wysypu jakichś nowych wyprysków. Skóra jest gładka, miła i super miękka w dotyku, mega mi się to podoba. A jakiekolwiek podrażnienia są bardzo szybko łagodzone!
Kremy super się wchłaniają, ale nie tak, że zanikają z twarzy i nie ma po nich śladu, ale czuć, że są w tej skórze i to jest super. Rano mogę od razu zacząć nakładać makijaż, w niczym mi nie przeszkadza. Przy okazji, są na maksa wydajne. Mają tak fajną konsystencję, że nie ma potrzeby nakładania tony kremu na twarz, żeby czuć cokolwiek, więc będę ich używać dosyć długo, ale mi to nie przeszkadza, działają, więc mogę używać.
Kremy kosztują w okolicach 50-60zł, co wydaje się dosyć sporym wydatkiem jednorazowo, ale tak jak mówię, są niesamowicie wydajne, więc ta kwota się bardzo rozkłada w czasie. I ja polecam osobom z niewymagającymi cerami, fajne są! Jeśli chodzi o bardziej wymagające cery, wydaje mi się, że też mogą zdziałać fajne rzeczy, ale to do sprawdzenia.

BioDermic, maska aloesowa w płachcie

Skłąd: Aqua, Glycerin, Saccharide Isomerate, PEG-12 Simethicone, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Phragmites Communis Extract, Pona Cocos Extract, Methyl Gluceth-20, Propylene Glycol, Sodium PCA, Glucose, Orea, Glutamic Acid, Lysine, GLycine, Lactic Acid, Allantoin, Citric Acid, Sodium Citrate, Phenoxyethanol Chlorphenesin, Sodium benzoate, Potassium Sorbate, Polyacrylate Crosspolymer-6, Polysorbate-20, Parfum. 

Wpływ na skórę: *regeneracja naskórka *intensywne nawilżenie *łagodzenie podrażnień

Maska aloesowa to produkt o wyjątkowych właściwościach. Aloes jest podstawowym składnikiem maseczki i ma zdolność do syntezy elastyny i kolagenu. Zawiera niezbędne dla skóry witaminy A, C i E, które dzięki swoim właściwościom nawilżają, uelastyczniają i nadają jędrność skórze. Allantoina zawarta w maseczkach optymalnie łagodzi podrażnienia nadając jej zdrowy wygląd.

Przechodząc do maski w płachcie, jako uzupełnienie pielęgnacji. ogólnie ja uwielbiam tę formułę, uwielbiam nałożyć maskę w płachcie, nie muszę się smarować, brudzić, nic mi nie leci, po prostu biorę, nakładam, ściągam i do kosza, no rewelacja! Dlatego, jak mogę to zawsze takie wybieram w pierwszej kolejności.
Ale, ważniejsze jest działanie, więc! Maska w płachcie jest fajnie nasączone produktem, rozmiarowo też jest w miarę przystosowana do mojej małej twarzy, więc byłam zadowolona. nie spadała mi, nie odklejała się tylko cały czas wiernie trzymała się twarzy, co jest w sumie super ważne! Zapach był mocniejszy od kremów, ale w dalszym ciągu znośny i nie przeszkadzał mi w niczym.
Po ściągnięciu skóra była w rewelacyjnym stanie! Była tak turbo nawilżona, tak odżywiona i wyglądała tak ładnie, że byłam zachwycona! Więcej takich masek mi trzeba - zdecydowanie. Jedyne co mi przeszkadzało to to, że zostawiała po sobie mega klejącą się warstwę, która mnie tak wkurzała, że aż miałam ochotę ją zmyć, ale było mi szkoda tych super właściwości. Nałożyłam na nią krem po dłuższej chwili i to pomogło na tyle, że nie czułam, że wszystko przykleja mi się do twarzy, ale w dalszym ciągu dotykając to skóra się tak niefajnie kleiła. Aczkolwiek tak jak mówię, to działanie było tak bajeczne, że jestem w stanie to wybaczyć! I bardzo polecam tę maskę!



Znacie markę BioDermic? Co myślicie o tych produktach, co Was zaciekawiło najbardziej i co byście zgarnęli do swojej kosmetyczki? Dajcie znać!