Dzień dobry! Co tam u Was? U nas pogoda świruje, raz słońce, raz deszcz, a zaraz śnieg, a często zdarza się, że jest wszystko na raz. Szok! A ja już się nie mogę doczekać wiosny, i bardzo chcę żeby było cieplej, żeby się działo i żeby było ciepło! A Wy? Na co czekacie? :)
A dzisiaj jesteśmy w temacie włosów, mam dla Was litrową maskę do włosów, więc już wiadomo, że mowa o marce Kallos! Ich pojemność mnie zawsze przerażała, bo ja się szybko nudzę kosmetykami, więc ten litr to coś, co dla mnie brzmi jak nieskończoność. Ale, zapraszam do recenzji!
Kallos, blueberry
Jagodowa maska do włosów
Jak widać maska znajduje się w ogromnym opakowaniu, o czym już pisałam. Mamy litrowe otwarte opakowanie, więc musimy wyciągać produkt palcami. Na szczęście konsystencja działa tutaj na dość duży plus, nie ma nieprzyjemnego uczucia maski pod paznokciami. Zapach maski jest dość na plus, owocowy i słodki, ja w nim co prawda nie czuję jagody, ale to nie jest jakaś ogromna wada. Konsystencja jest dość zbita, ale jednak z tych rzadszych, nie przelewa się przez palce i nie spływa z włosów, ale naprawdę jest spoko.
Ja maski używam w bardzo różny sposób. Czasem jako podkład pod olej, czasem jako odżywki lub po prostu maski. Powiem Wam, że w każdej tej sytuacji maska sprawdza się w porządku, jest poprawna, ale nic więcej. Nie robi efektu wow, nie sprawia, że uwielbiam jej używać i, ze używam jej zawsze. Zazwyczaj produkty, które działają fenomenalnie aż chce się używać więcej i więcej. Z tą maską jest tak, że ona jest okej, używam, bo używam, a nawet używam żeby ją zużyć. Są produkty, które po każdym użyciu zostawiają włosy w stanie, jak po fryzjerze. Tutaj tak nie ma.
Są dni, że włosing siądzie rewelacyjnie, ale jednak większość przypadków jest taka o, znośna, a człowiek wolałby lepszy efekt.
I tak, efekty są takie sobie, a ja teraz będę się męczyć z litrową maską! Szok, ciekawa jestem, jak długo będę się z nią 'męczyć'. Jeśli macie jakieś rady na pozaprogramowe użycie to dajcie znać ;).
Tak samo miałam z innym Kallosem, ale nie pamiętam jak się nazywał, ileśtam składników aktywnych. Sprzedałam na OLX za 5 zł xD
OdpowiedzUsuńU mnie też pogoda w kratkę. Nie znam tej maski do włosów. Może by ją zużyć jako żel do golenia?
OdpowiedzUsuńNie znam jej i raczej tak zostanie.
OdpowiedzUsuńJa się raczej nie skuszę na tę maskę. Nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńmialam wieeele lat temu mleczna wersje uwielbiam ja
OdpowiedzUsuńTrochę jestem zaskoczona, spodziewałam się rewelacji
OdpowiedzUsuńZawsze możesz komuś oddać, może na innych włosach sprawdzi się lepiej :)
OdpowiedzUsuńUżywam masek z Kallosa, ale z tą wersją jeszcze się nie spotkałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Oj, ja też już mam dość zimy, śniegu- chce wiosnę :)
OdpowiedzUsuńTeż często używam masek od Kallos- mają też mniejsze opakowania ;)
Nadmiar maski, polecam zużyć, do depilacji- zamiast kremu/żelu/mydła :)
Pozdrawiam
Dlatego nie kupuję tych dużych masek, bo chyba bym nie zużyła przed końcem ważności.
OdpowiedzUsuńmoja siostra uwielbia te maski, ja nigdy nie używałam:)
OdpowiedzUsuńDlatego mimo tego, że cenowo wychodzi gorzej to się decyduje często na mniejsze pojemności :)
OdpowiedzUsuńJa też ostatnio męczyłam swoją. Nakładałam jako odżywkę przed i po myciu żeby jak najszybciej ją zużyć.
OdpowiedzUsuńTeż zauważyłam, że po jakim czasie nie daje efektów i zalega tylko w łazience...
Lubię ich maski, chociaż dawno ich już nie miałam :D
OdpowiedzUsuńMiałam tę maskę, również mam podobną opinię. Z Kallosa najbardziej lubię wersję Color (z pomarańczową etykietą), która służy mi do emulgowania oleju i tak naprawdę tylko w taki sposób jej używam i sprawdza się w tej roli super.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Kallosa! Ostatnio też sobie kupiłam taką litrową maskę tylko wersji Cherry i też przeraża mnie jej ilość. Zanim ją zużyję to pewnie minie kilka lat xD
OdpowiedzUsuńU mnie jest to samo, już się nie mogę doczekać wiosny! A chyba najbardziej lubię moment jak się wszystko budzi po zimie :D Co do tej maski, to tej konkretnie nie miałam, ale no one mi wystarczały na bardzo długo, więc pewnie i ta Ci chwilę posłuży :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
jeju ja pamiętam swoją maskę Kallos, mleczna chyba? Używałam jej... prawie dwa lata i nie mogłam jej skończyć bo pojemność miała litrową haha
OdpowiedzUsuńTej nie miałam, ale inną z Kallos i miałam podobne odczucia co do niej. Efekt średni, więc nawet mi się nie chciało zużyć tej wielkiej puchy. Zaczęłam ją używać jako bazę do mieszanki z olejami. Nakładałam wraz z olejkami i trzymałam na włosach jakiś czas. Zużyłam i nie kupiłam więcej. Mam w tej chwili taką samą wielość, ale innej marki i tak samo się z nią męczę ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLubię maski Kallos, ale tej nie miałam i raczej po nią nie sięgnę 😀
OdpowiedzUsuńSlyszalam duzo pozytywnych opinii o tych maskach ,jednak sama jeszcze nie uzywalam. Moze pora dac szanse :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej masce ale zapach jagód bardzo lubię :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie zostawia takiego efektu jak po fryzjerze, bo sam napis jagodowa już mnie do niej przekonał :D
OdpowiedzUsuńNie miałam nigdy masek z tej marki, jestem ciekawa jakby się u mnie sprawdziły 😊
OdpowiedzUsuńZamiast bazy pod olej to zmywaj nią olej 😝 dużo schodzi szybciej ci pójdzie. Ja najbardziej lubię czekoladę 😁
OdpowiedzUsuńSzkoda, że jest tylko poprawna:)
OdpowiedzUsuńlubie ta maske :)
OdpowiedzUsuń