Hej! Zanim zaszłam w pierwszą ciążę muszę przyznać, że kompletnie nie miałam pojęcia, co mnie czeka. Mimo że niektóre koleżanki już miały dzieci, coś tam opowiadały, coś tam widziałam przecież w social media, ale dopóki tego nie przeżyłam sama, nie miałam pojęcia, co mnie czeka, co się będzie działo, ani co gorsza, jak ja będę na to reagować.
Muszę przyznać, że dla mnie okres niemowlęcy do ukończenia pierwszego roku życia jest najgorszy i osobiście uważam, że ja się do tego nie nadaję. Uwielbiam starsze dzieci, które już siedzą, chodzą, bawią się, można się z nimi super pobawić, trochę porozumieć, poczytać książki, a nawet obejrzeć chwilę filmu. Zdecydowanie to mnie bardziej cieszy, kiedy wiem o co chodzi starszej córce, jest już dosyć samodzielna i to jest super!
Więc, co według mnie jest najcięższe w zajmowaniu się małym dzieckiem?
1) przestawienie się, że jest ktoś w 100% uzależniony od Ciebie
Wiecie, mój syn teraz nie powie, co mu jest, muszę się domyślać. Może głodny, znudzony, niedospany, może pielucha cała mokra, a może coś go boli. W nocy, jak się budzi nie wiem, czy jest głodny, czy może wystarczy go dolulać, nie wiem nic. Często zgaduję i nie mam racji, a on się męczy. No dla mnie osobiście straszne, muszę być odpowiedzialna, muszę o wszystkim pamiętać, od leżenia na brzuchu, po szczepienia, kreatywne rozwijające już zabawy, zdecydowanie jest to za dużo.
A co najlepsze, nawet jeśli ktoś inny zajmuje się moimi dziećmi, mąż, dziadkowie, tak że ja mogłabym pochillować, odpocząć - to tak nie działa. Ciągle myślę, ciągle piszę, pytam, przypominam, robię notatki i choćbym chciała, nie potrafię o nich zapomnieć nawet na chwilę.
2) nieprzespane noce
Uważam, że my i tak mamy szczęście do tych nocy. Nasze dzieci od początku rzadko się budziły, raz, maks dwa razy w nocy - zdaję sobie sprawę, że to jest nic, ale męczy, męczy też spanie na alarmie, wystarczy chrząknięcie, a ja się budzę i sprawdzam, co się dzieje. Już teraz bywały przespane noce, mimo że Fabian nawet nie skończył 4 miesięcy, a ja czasem o 4 nad ranem jestem zła, jak osa, że mnie obudził. Co prawda inaczej to znoszę po prawie dwóch latach nieprzespanych niż za pierwszym razem.
3) ubieranie na brzydką pogodę
Nie ogarniam tego kompletnie, czasem wole siedzieć w domu niż kombinować co mam im założyć tylko kminie czy nie jest im zimno czy za gorąco - nie umiem. Na nic mi się przydają rady i obrazki mamy ginekolog czy zasady, że dla dziecka wystarczy jedna warstwa więcej niż u mnie albo w ogóle ta samo, jak ja. Głównie dlatego, że ja my z mężem ubieramy się kompletnie inaczej, mi jest zimno, jemu gorąco, więc nie mam pojęcia, jak dzieci odczuwają konkretną temperaturę. I mam wrażenie, że zawsze są źle ubrane
4) rozszerzanie diety
Nie lubię gotować, nie umiem, nie lubię marnować czasu w kuchni, więc rozszerzanie diety to moja zmora. Czytałam książki, milion artykułów w Internecie, a i tak nie ogarniam, czy robiłam to choć w połowie dobrze, szybko przerzuciłam się na gotowe słoiczki. Poza tym, mówi się, że do ukończenia roku dziecko powinno spróbować już wszystkiego, ale przy okazji miodu nie wolno podawać do ukończenia 2-3 lat, a grzybów do ukończenia 12, i bądź tu mądry.
5) brak czasu dla siebie i dla partnera
Dalej ciężko mi się z tym pogodzić, że nie mogę umyć włosów, kiedy tylko mam ochotę że wyjście do łazienki jest albo poprzedzone szukaniem kogoś do pomocy albo idę do łazienki z dzieckiem. Nie da się już spędzić czasu tylko z mężem, bo nawet wieczorami, kiedy dzieci śpią, ja marzę też o śnie i zazwyczaj padam.
A to tylko są moje ogólne spostrzeżenia, dla każdego dziecka oddzielnie. Posiadanie dzieci rok po roku i trudności, jakie wynikają z tego to jest całkiem inna bajka, którą opiszę, jak Fabian podrośnie, bo domyślam się, że czeka nas jazda bez trzymanki, kiedy on będzie większy :)
Dodalibyście cos do mojej listy? A może dla Was te rzeczy wcale nie były, nie za ciężkie i źle wspominacie coś zupełnie innego, dajcie znać!
Dobrze kochana, że nie czynisz tematu tabu z takich aspektów macierzyństwa.
OdpowiedzUsuńja dodam obcinanie pazurków xd to jest najgorsze:D
OdpowiedzUsuńRozszerzanie diety jest sporym wyzwaniem. Okres niemowlęctwa już na szczęście za nami.
OdpowiedzUsuńNie przypominam siebie żadnych większych trudność, kiedy synek był niemowlakiem, za to jak miał kilka latek, to dał mi strasznie popalić. Najgorsze ze wszystkiego było oduczenie go sikania do łóżka, czasami przebierałam łóżko trzykrotnie w nocy. W przedszkolu sikał w spodnie, bo nie chciał do niego chodzić. To był prawdziwy koszmar.
OdpowiedzUsuńBrak czasu zdecydowanie. Co do tych najmłodszych jakby od razu umiały mówić to macierzyństwo było piękniejsze 😀
OdpowiedzUsuńU mnie jest podobnie: nieprzespane noce, brak czasu dla siebie i swoje hobby, brak czasu dla męża, ciągła walka z czasem kiedy maluch śpi. U moich dzieci jest 6 lat różnicy, kiedy starsze zaczęło samo wiele rzeczy robić to powróciłam na pieluch
OdpowiedzUsuńTrzeci punkt to totalnie o mnie! I mnie również jest zimno, a mojemu mężowi gorąco i zawsze miałam problem z tym, jak ubrać dziecko, żeby było dobrze ;). Pobudki o 4 w nocy? To samo! I to czuwanie na każdy szelest i przekręcenie się dziecka :D Oo i ta piątka: też wieczorem padam, albo szykuję obiad na następny dzień czy ogarniam dom; już nie ma takiej swobody jak kiedyś i wolnych wieczorów - ale: staram się jakoś znajdować czas dla siebie czy dla nas, we dwoje i mam nadzieję, że powoli wyjdziemy na prostą :D Wszystko się zmienia i tego się trzymam - dzieci nie zawsze będą małe i wymagały ciągłego doglądania i uwagi, więc damy radę! :)
OdpowiedzUsuń