Dzień dobry! Jak tam się czujecie? Co u Was słychać pod koniec miesiąca? Jesień już oficjalnie jest z nami! I ja się na maksa cieszę, bo uwielbiam tę porę roku i oh! Jest cudownie, ten deszcz, poranna mgła, no to jest coś, co ja uwielbiam, naprawdę. Nie mogę przestać się zachwycać, a poza tym, w ten weekend czeka nas już ostatnia grubsza impreza w tym roku, więc w końcu poczuję większy luz i nie mogę się też tego doczekać.
A dzisiaj zapraszam Was na wpis z kolorówki! Dawno nie było tutaj recenzji tuszu do rzęs, a ostatnio zrobiłam delikatne czystki w tych tuszach i okazało się, że wcale nie mam ich jakoś sporo, więc jak ostatnio w Pure Beauty Box trafił mi się tusz do rzęs od Stars from the Stars bardzo się ucieszyłam! Dawno nie miałam takich nowości, więc poczułam się znowu, jak blogerka z 2010 roku i wiecie, ohh emocje!
Stars from the Stars
- stars extreme lashes -
tusz do rzęs ekstra pogrubiający
Tusz do rzęs znajduje się w bardzo ładnym fioletowym opakowaniu, bardzo estetyczne, a zarazem proste i zwykłe, co mi się bardzo podoba. Nie mamy tutaj wielu informacji ale tak naprawdę na tuszu do rzęs nie potrzebujemy niewiadomo ile. Wszystko tutaj działa bez zarzutu, zamknięcie jest okej, nic się nie zacina i nie brudzi jakoś bardzo.
Jak możecie zobaczyć na poniższym zdjęciu, szczoteczka jest plastikowa, ma kształt stożkowy, czyli się zwęża w kierunku końcówki. Mi się to bardzo podoba, bo wtedy bardzo wygodnie można dotrzeć do tych mini rzęsek w końcówkach oczu. Więc, ja to propsuję. Poza tym, ma włoski dość gęsto ułożone, ale przyznam, że bardzo fajnie się to sprawdza przy aplikacji tuszu.
Nie zauważyłam odbijania się na górnych powiekach ani ciapania się na linii rzęs.
Aplikacja tuszu na rzęsy jest oczywiście banalnie prosta, nie ma tutaj nic innego czy nadzwyczajnego w porównaniu do innych tuszy do rzęs. Dzięki gęstym włoskim, których jest naprawdę spora ilość rzęsy pokrywam bardzo dokładnie tuszem, wszystkie nawet najmniejsze rzęski są pomalowane i nie ma potrzeby nakładać poprawek. Początkowo tusz jest też bardzo gęsty, musi minąć parę dni, żeby konsystencja zrobiła się bardziej plastyczna, ale to tylko kwestia czasu. Na początku używałam dodatkowej szczoteczki, żeby wyczesać z rzęs nadmiar tuszu, ale teraz już kompletnie nie ma takiej potrzeby.
Jak możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej, rzęsy są wydłużone, zagęszczone, pięknie czarne, zdecydowanie wyróżniają się na tle makijażu i jestem pewna, że nie zginą nawet przy ciemnym makijażu oczu.
Nie ma też problemu z pomalowaniem dolnych rzęs, bardzo wygodnie się je maluje - co prawda ja nie przepadam za mocno wymalowanymi dolnymi rzęsami, więc zazwyczaj robię taki turbo delikatny efekt, lekko dotknąć, ale i tak dolne rzęsy są podkreślone tak, jak lubię. Ale jeśli lubicie mocno wytuszowane dolne rzęsy, to taki efekt też uzyskacie :).
I jak możecie się domyślać, ja jestem na maksa zadowolona z tej maskary. Rzęsy są ładnie rozdzielone, wydłużone, mają ładny czarny odcień. Maskara się nie kruszy, nie ciapie, w ciągu dnia nic się z nią nie dzieje i wszystko jest cacy!
[wpis reklamowy]