Dzień dobry! Nas pokonało choróbsko i ostatecznie jestem na urlopie i walczę z rsv i zapaleniem ucha u młodego... Nie ma nic gorszego niż chorujące dziecko, tym bardziej kiedy samemu się ledwo funkcjonuje z powodu tak zatkanego nosa i okropnego kaszlu, że szok. No, ale! Parę dni do świąt zostało, wychorujemy się teraz, a na święta będziemy super zdrowi i cali! Będziemy mogli odwiedzać wszystkich ludzi i będzie fajnie.
Ja wracam do zdrowienia, a dzisiaj zapraszam Was na kolejną recenzję produktu z kalendarza adwentowego Pure Beauty. Tym razem, jest to taka perełka, że szok! No ale, mówcie co chcecie, ja perfum Versace się w nim, na pewno nie spodziewałam, więc zaskoczyłam się wspaniale! I od razu przeszłam do używania, tym bardziej, że wiecie - ja lubię pachnieć! I lubię otaczać się pięknym zapachem wokół. I ohhhh.... Czytajcie dalej!
Versace, woda toaletowa
- Bright Crystal -
Perfumy zamknięte są w przesłodkiej buteleczce z bardzo elegancką i gustowną zakrętką. Chodzi mi o to, że jak na próbkę perfum, bardzo podoba mi się, że wygląda to po prostu jak mini wersja pełnowymiarowych perfum. Brakuje mi tu troszeczkę aerozolu, tej lekkiej idealnej wielkości mgiełki, która jest rozpylana na skórę. Ale tutaj i tak wygodnie nakłada się perfumy na skórę, ja szybko odwracam, przykładam do skóry i delikatnie skóra pokrywana jest tymi perfumami. Poza tym, flakonik jest bardzo elegancki, kobiecy dzięki temu delikatnemu różowemu odcieniowi. Wszystko mi tutaj współgra z nutami zapachowymi. A są tu wspaniałe; lotos, magnolia, piwonia to zdecydowanie coś dla mnie. Tak samo granat, no i piżmo, bursztyn, drzewo, które dodają zapachowi głębi. Możecie sobie tylko wyobrazić.
No i zapach jest tak wspaniały, że szok! Uwielbiam! Jest elegancki, kobiecy, a zarazem kwiatowy i lekko słodki. Zapach jest głęboki, nie jest to zapach, który ulatnia się po chwili, a na pewno nie jest to zapach, o którym się zapomina. Nie ma takiej opcji. Ja się w nim tak zakochałam, że wszystkie inne flakony poszły w kąt i chcę pachnieć tylko tym Bright Crystal. Wiecie, nie jest to też zapach zbyt intensywny, drażniący, czy powodujący kręcenie w nosie, jest tak wyważony i subtelny, ale zarazem jest wyczuwalny. Jest po prostu idealny. Nie mogę przestać zachwycać się tym zapachem, chodzę i każę każdemu się wąchać.
Tak, jak napisałam wyżej, lotos, piwonia i magnolia to dla mnie tak cudowne połączenie, że wow. Brzmi idealnie. Poza tym, nuta lodu i yuzu brzmią bardzo intrygująco, a sam owoc granatu brzmi smacznie i dodaje tym perfumom owocowości. Nuty podstawowe, które robią tak świetną robotę, jak na bazę, że naprawdę. Baza jest wspaniała i nie ma opcji, żeby te perfumy nie wyszły. No nie wiem, ja jestem zachwycona i już poszło zamówienie do męża, że chyba zasługuję na dodatkowy prezent na święta. A jak nie to sama sobie na pewno sprawię dużą buteleczkę.
W ogóle znacie te zasadę, że jeżeli nie czujecie zapachu, którego użyłyście to oznacza, że są one idealnie do was dopracowane? I chyba jestem tą szczęściara, że ten zapach do mnie pasuje, bo zaraz po użyciu muszę się mocno naniuchać, żeby poczuć tę woń ponownie. Ale nie chodzi o to, że się ulatniają czy znikają, bo wszyscy dookoła dalej je wyczuwają. Więc, jestem zaszczycona. To zdecydowanie mój pachnący ulubieniec!
[wpis reklamowy]
Ciekawe nuty zapachowe. :)
OdpowiedzUsuńAle śliczna buteleczka :)
OdpowiedzUsuń