Dzień dobry! Co u Was słychać? Szykujecie na zbliżające się upały? Jesteście gotowi? Ja już się próbuję na to nastawić, ale nie znoszę upałów, więc nie wiem jak to będzie, ale byleby jakoś do przodu. Dużo w ten weekend się dzieje, powoli wracamy do turbo zajętych weekendów i muszę z wyprzedzeniem planować, co i jak. Tylko muszę pamiętać o regularnym przeglądaniu zdjęć, żeby na bieżąco robić miejsce w telefonie na nowe zdjęcia, a z tym jest ciężko! Czy tylko ja tak mam?
A dzisiaj mamy recenzję produktu do włosów, który sama nie wiem czy się u mnie sprawdził. Wiadomo, że termoochrona jest turbo ważna, tym bardziej teraz kiedy wszyscy się spieszymy i wszystko robimy na szybko. I mimo posiadanego ulubieńca, chciałabym sprawdzić markę OnlyBio w tej kwestii, bo poznałam sporo ich produktów i chciałam poznać też i ten. No i poznałam. I pozostaje mi zaprosić Was do recenzji!
OnlyBio - HAIR
termoochrona w mgiełce
Opakowanie tej termoochrony jest dość ładne, estetyczne, kolorowe, ale no specyficzne dla samej marki. To już jest cecha rozpoznawcza dla ONLYBIO i fajnie. Spray posiada pompkę, która u mnie się niestety mocno zacinała. Nie mam pojęcia od czego to zależało, raz działał super, raz w ogóle, a raz połowicznie. Czasem jedno psiknięcie było okej, a kolejne już nie działało.
Wydaje mi się, że może być to kwestia konsystencji, że zapycha pompkę, ponieważ nie jest płynna, jest lekko kremowa i może zbyt ciężka, jak na taki sposób aplikacji. Nie wiem, ale zazwyczaj takie spraye idealnie sprawdzają się przy produktach bardzo wodnistych. Zapach jest też bardzo specyficzny i nie do końca mi podszedł. Jest trochę ostry i taki no dziwny.
Początkowo używałam tego sprayu regularnie, dopiero po kilkunastu użyciach coś się zadziało i się zepsuło.
Na tyle na ile użyłam mogę przyznać, że spray nawet działał, zawsze ciężko jest mi określić działanie termoochronne. Mimo wszystko, tutaj byłam w stanie wyczuć lekką ochronę, miałam też wrażenie, że włosy są utrwalone i przy mocniejszych fryzurach, żaden kosmyk by nie odstawał, co jest przydatne! Przeszkadzał mi zapach, włosy czasem były lekko twarde i sztywne zaraz po wysuszeniu, ale to mijało następnego dnia.
No i ciężko jest mi tutaj stanąć po którejś konkretnej stronie, jeśli chodzi o moją opinię odnośnie do tego sprayu. Nie miał tragicznego działania, ale miał tragicznie opakowanie lub trochę zbyt gęsta konsystencję.
Aczkolwiek też mnie dziwi, bo nikt inny nie pisze o podobnych problemie, więc może moja butelka miała jakąś wadę i coś tam nie zadziałało tak, jak powinno. No, ale na tym kończy się moja historia z tą termoochroną, wracam do mojego sprawdzonego ulubieńca.
Dajcie koniecznie znać, czy znacie ten produkt! Bo jeśli tak to jestem mega ciekawa, co tu się u mnie zadziało z tym opakowaniem.
Pozdrawiam!
Myślę, że zapach mógłby mi nie podejść.
OdpowiedzUsuńkoniecznie muszę sprawdzić ;D
OdpowiedzUsuńNie znam, ale lubię ich kosmetyki 😀
OdpowiedzUsuń