Witamy się w sierpniu! Matko ten czas tak leci nieubłaganie, że to jest szok. Ostatnio słyszałam wielkie oburzenie, jak ktoś stwierdził, że sierpień to już tak trochę jesień, a ja jako wieczna jesieniara cieszę się na maksa! Wiecie, że uwielbiam ten vibe jesienny, ale ostatnio widziałam, że w sierpniu jeszcze wrócą do nas upały, więc każdy będzie zadowolony.
A ja dzisiaj mam dla Was w sumie taki trochę jesienny produkt, a na pewno nie jest to produkt kojarzący się z wiosną i latem. Bo i jego wygląd i zapach mi się na maksa kojarzą z jesienią, z chłodem i dlatego czas najwyższy Wam go przedstawić. Może akurat ktoś się zainspiruję i zaopatrzy się w niego w najbliższą porę roku.
Rituals - The ritual of Jing -
balsam do rąk
Patrzcie tylko, jak ten krem pięknie wygląda! Ta butelkowa zieleń przenosi mnie trochę w piękny, zimowy, grudniowy wieczór i wyobrażam sobie, jak siedzę przed kominkiem. Uwielbiam! Jest piękne, niby zwykle, ale jednak ten kolor wystarczająco robi robotę i ekstra! Zamknięcie na zatrzask jest solidne, nie zacina się, jest bardzo szczelne, więc lux.
Krem ma dość gęstą i zbitą konsystencję, sprawia ona, że nie trzeba używać dużej ilości do posmarowania całych dłoni, więc jest mega wydajna. Tak, naprawdę to niewielkie ziarenko wystarczy, żeby posmarować całe dłonie.
Jeśli chodzi o zapach, to krem ma taki nawet mydłowy zapach, jest ładny, ale zarazem jest dość specyficzny i myślę, że nie każdy przepada za takim zapachem. Ja go bardzo lubię, jest dość intensywny, ale wszystko jest jeszcze utrzymane w idealnym tonie.
Najważniejsze czyli działanie. Ten mały krem, w pięknym, ale w sumie niepozornym opakowaniu spełnia moje wszystkie oczekiwania, jakie mam wobec kremu do rąk. Po pierwsze, dłonie są pięknie nawilżone i odżywione, nie ma różnicy czy używamy go latem czy jesienią lub zimą, dłonie będą w pięknym stanie cały czas.
Idealnie pozbywa się też uczucia ściągnięcia skóry, relaksuje je, i odpręża, co teraz w te upały też jest przydatne. Moje dłonie okropnie puchną i czuje, że są w innym stanie, a ten krem przywraca im komfort.
Nie ma śladu po suchych skórkach, po suchej czy zaczerwienionej skórze. Poza tym, nie pozostawia na skórze tłustego czy niekomfortowego filmu.
Dla mnie marka Rituals była zawsze czymś ekskluzywnym, marką droższą z ładniejszymi opakowaniami. Opakowanie jest, bomba, zapach jest mega chociaż tutaj zależy co kto lubi, ale myślę, ze i tak większości osobom on bardzo podpasuje, a działanie też jest bardzo dobre i takie, jakie ma być. Bardzo lubię ten krem! Dłonie są super nawilżone i odżywione, dookoła pięknie pachnie, wygląda przepięknie, a dzięki swojej ergonomicznej tubce zmieści się wszędzie. Uwielbiam!
Znacie kosmetyki marki Rituals? Może jakieś inne jesteście w stanie mi polecić? Ja jestem zachwycona tymi produktami i czuję się bardzo dopieszczona dzięki nim. A o to właśnie chodzi, pamper yourself!
jestem go bardzo ciekawa :D
OdpowiedzUsuńWygląda luksusowo, ale nie wiem czy ten zapach by mnie nie denerwował 😀
OdpowiedzUsuńMam piankę pod prysznic z tej serii i zapach jest całkiem ładny :)
OdpowiedzUsuń