Denko, styczeń 2025!

02 lutego 2025


No dzień dobry! Czas na pierwsze denko tego roku, co prawda miało być już parę dni temu, ale rozleniwiłam się pod koniec miesiąca. Ciężko było mi wrócić na równe tory i marzyłam tylko o śnie. Ale na szczęście, na ten moment mogę przyznać, że udało nam się pokończyć parę ważnych projektów, coś tam jeszcze jest w toku, ale to już szybko będzie koniec. No i ta sobota tez była intensywna, spodziewałam się odpoczynku, relaksu, a wyszło jak wyszło. Ale tez się cieszę, że udało nam się tak ogarnąć. A teraz przyszedł czas na denko i na pozbycie się niepotrzebnych już kosmetyków. 


Mimo wszystko ten styczeń był dość słaby jeśli chodzi o zużyte kosmetyki. Spodziewałam się czegoś lepszego, ale przynajmniej udało mi się przejrzeć kosmetyki zebrać te już przeterminowane, których nie udało mi się zużyć. Nie wiem, czy następny miesiąc będzie lepszy, nie wiem czy w ogóle ten rok będzie lepszy pod kątem zużyć kosmetyków, bardziej chciałabym zadbać o siebie. Marzy mi się glow up, o którym pisałam już dwa lata temu i dalej go nie ma. Ale chwilowo za dużo mam na głowie, żeby móc się tak wychillować na maksa. 
No to lecimy, z tym co mamy.


W ulubieńcach pojawili się naprawdę super ulubieńcy marki Garnier. Najpierw mamy Garnier, maska prebiotyczna w płachcie, która robi z twarzą cuda. Sprawia, że jest pięknie nawilżona, odżywiona i taka uspokojona. Wszelkie zmiany są złagodzone, skóra jest idealnie zmatowiona. maska daje jej wszystko, co najlepsze, co oczywiście widać. Uwielbiam efekt zmiękczonej, wygładzonej i po prostu wypielęgnowanej skóry. A jako drugi produkt to oczywiście Garnier, serum na przebarwienia z witaminą C, które ze mną jest codziennie rano od dobrych paru miesięcy. To serum rano idealnie przygotowuje skórę na dzień pełen wrażeń, sprawia, że skóra wygląda promiennie, świeżo i zdrowo. Ja to uwielbiam i nie wyobrażam sobie już funkcjonowania bez niego. 





  • Miya Cosmetics, mywonderbalm, regenerująco odżywczy krem do twarzy z masłem shea - ten krem nie jest zły, ładnie nawilża i odżywia skórę, fajnie ją regeneruje i pielęgnuje, ale nie było takiego efektu WOW. Przy używaniu tak wielu kosmetyków, jest on dla mnie właśnie jak jeden z wielu. Jest w porządku, ale nie zapadnie mi w pamięć. Może nie był przeznaczony do mojej cery po prostu.
  • GlySkinCare, for body & hair, żel do mycia ciała - kolejny produkt, który nie zapadnie mi w pamięc. Był mocno średni, konsystencja może w porządku, ale zapach bardzo podchodzący pod unisex w kierunku męskim, nie dla mnie. Po miniaturce nic więcej nie mogę stwierdzić.
  • Schwarzkopf, Gliss kur, odżywka bez spłukiwania, aqua revive - i tutaj się niestety zawiodłam, bo uwielbiam całą linię tych odżywek bez spłukiwania. Używam ich nałogowo od kilkunastu lat, codziennie, przy każdej możliwej okazji. Ale to jest pierwsza opcja, która na moich włosach nie robiła nic. Pewnie dlatego, że nie jest ona do wymagających włosów, a ja potrzebuję czegoś mocniejszego po prostu. 



I wyrzucone produkty. mamy tutaj kosmetyki głównie przeterminowane, takie, których na pewno nie będę używać, ale i tak których używam już bardzo długo, są otwarte dobre kilka lat i chyba to nie do końca bezpieczne używać ich dalej. 
Babydream, pianka do nawilżania suchych chusteczek, świetna sprawa, jarałam się tym niemiłosiernie i nie użyłam w końcu ani razu, więc nie mogę się dłużej oszukiwać. Tak samo, jak i Babydrram oliwka pielęgnacyjna, miała być na rozstępy, miała być do pielęgnacji dzieci, a ostatecznie leży i tylko ją przekładałam z miejsca w miejsce. Neo Make Up, gąbeczka do makijażu u mnie sprawdziła się super, ale nie spodobał mi się jej kolor, wszystko okropnie na niej widać, a ja nie mm czasu myć pędzili codziennie, więc nie dałam rady. 
Produkty od Soraya, Kolastyna oraz Dax Cosmetics są już przeterminowane, a wiadomo, kwestia ochrony przeciwsłonecznej jest na tyle ważna, że wolę nie używać przeterminowanych kosmetyków w tym celu. Pozbywam się też mojego ulubionego produktu, czyli Kobo utrwalacz do makijażu, zobaczcie, że jego recenzja na blogu pojawiła się w już 2019 roku, co mówi samo za siebie, żśe produkt jest pierwsza klasa, a do tego jest turbo wydajny. Nie jest to ten sam, co oczywiście 6 lat temu, ale nie musiałam kupować go za często. Ale jest mega!


No i myślę, że to by było na tyle na chwilę obecną. Ale już zrobiłam małe rozeznanie wśród kosmetyków, których używam i na dniach na pewno parę mi się skończy, więc kolejne denko będzie ciekawsze - mam nadzieję. Ale zużywamy, regularnie idziemy do przodu. Znowu mi szkoda, że nie pojawiła się tu żadna maska w płachcie, czyli standardowo słabo u mnie w tym temacie i muszę się w końcu poprawić ;).
Dużo zużyliście w styczniu? Trzymajcie się!

Avena Cosmetics amber złocisty peeling do ciała z drobinkami z bursztynu

29 stycznia 2025

 
No i witam się z wami ponownie. Dzisiaj już jestem w lepszym nastroju niż ostatnio. Ciężko lekko żyć i nic na to nie poradzimy, byleby jakoś do przodu i jakoś przetrwać i sobie poradzić. A najgorsza praca jest nad sobą, ale mamy nowy rok, a jak zaczynamy rok wtedy mamy najwięcej ochoty na zmiany, więc ja w tym roku planuję dość spore zmiany i pracę, ale właśnie głównie nad sobą.
A praca nad sobą wiąże się też z dbaniem o siebie. W tym roku chcę w siebie trochę zainwestować, chcę zrobić rzeczy, na które miałam ochotę już od dawna. Ale całe szczęście w domu też można o siebie zadbać, a jak się ma do tego odpowiednie kosmetyki to już w ogóle! I jednym z takich kosmetyków będzie dzisiejszy peeling od Avena Cosmetics, który przeniesie nas w idealne SPA! Sprawia, że każde użycie przenosi mnie w jakieś odległe miejsce, gdzie skupiam się na sobie i oddaję się samym przyjemność. Takie cudowne doznania tylko z boxem kosmetycznym od Pure Beuty, bo w każdym box'ie takich smaczków jest mnóstwo!


Avena Cosmetics
amber złocisty peeling do ciała z drobinkami bursztynu





Peeling znajduje się w sporych rozmiarów słoiczku, szerokie wieczko, ale jest całkiem niski, więc wygodnie nabiera się produkt na dłonie. I nawet nie przeszkadza mi to, że robię to zazwyczaj palcami, bo konsystencja jest bardzo przyjemna. Ogólnie opakowanie jest w porządku, bardzo dobrze się zakręca i odkręca, w środku, znajduje się dodatkowe plastikowe wieczko chroniące nasz peeling. Może nie ma na opakowaniu za wielu informacji, ale w sumie do peelingu nie potrzeba skomplikowanej instrukcji. 
Zapach jest bardzo fajny, nie przypomina mi nic konkretnego, jest bardzo specyficzny i taki ich. Ale mi on bardzo pasuje, bo jest troszkę słodkawy, troszkę owocowy, lekko błotnisty - mieszanka ciekawa, ale naprawdę na plus. A konsystencja jest idealna, między rzadką a gęstą, super się ją nakłada na dłonie i potem genialnie rozsmarowuje się ją na skórze. Ta formuła jest bardzo wypełniona drobinkami peelingującymi, są bardzo drobne, ale jest ich mnóstwo, więc to super. Taka ilość drobinek idealnie działa na skórę i robi to, co ma robić.


I zdecydowanie robi to, co ma robić, a nawet robi więcej! Ten peeling od samego nałożenia przenosi mnie do jakiejś dżungli, gdzie w środku lasu mam robiony masaż, masaż czymś wyjątkowym w najlepszym SPA. I serio peeling wydaje się być taki dosyć zwykły, ale całość tutaj jest tak idealnie skomponowana, że ja przenoszę się w inny wymiar, kiedy go używam. Ta konsystencja jest tak idealnie wypełniona po brzegi drobinkami, że cała skóra jest nimi pokryta. I peeling, jak na peeling drobnoziarnisty radzi sobie genialnie! Skóra jest wygładzone, idealnie zmiękczona, nawilżona, cudowna w dotyku, po prostu rewelka. Nie spodziewałam się, że peeling drobnoziarnisty da mi takie same efekty, jak peelingi gruboziarniste, które uwielbiam. No szok, ale to jest zdecydowanie mój teraz ulubieniec. Jest delikatny, ale skuteczny - cudowny!


Jeśli lubicie peelingi drobnoziarniste to skuście się na ten. Ten peeling wygładzi, zmiękczy Waszą skórę. Sprawi, że będzie super miła w dotyku, martwy naskórek jest idealnie starty - no naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Bardzo podoba mi się to, że ten peeling z drobinkami z bursztynu przenosi mnie w inny wymiar, przenosi mnie w inne miejsce i mogę chwilę poczuć się, jak w egzotycznym miejscu. Na mnie robi ogromne wrażenie4 ten peeling, głównie też dlatego, że jest taki niepozorny, ale na prawdę... ja go polecam! jest cudowny :)


Znacie go? Macie jakieś inne swoje ulubione peelingi? Dajcie mi koniecznie znać, bo ja jestem największą fanką tego rodzaju kosmetyków. I peelingów u mnie nigdy za wiele!


[wpis reklamowy]

Pure by Clochee masełko do demakijażu

25 stycznia 2025

 
Dzień dobry! Witam się z Wami w weekend. Piękny weekend, jak na razie słoneczny i obiecujący nam piękną pogodę w przyszłym tygodniu. Też słyszeliście o tych temperaturach na poziomie 10 stopni? Dla mnie bomba, nie mogę się już doczekać, każde promienie słoneczne są teraz na wagę złota i po prostu poprawiają mi humor. A taka poprawa humoru jest bardzo przydatna, jest ciężko, momentami bardzo, ale do czegoś ma to mnie prowadzić. Nie wiem jeszcze do czego, ale zostaje mi jedynie przetrwanie tego.
A dzisiaj przyszedł czas na recenzję kolejnego masełka do demakijażu i powiem Wam, że nie mam do nich szczęścia ostatnio. Ostatnie masełko, jakie recenzowałam było takie mocno średnie i powiem Wam, że jak zobaczyłam kolejne marki Pure by Clochee to sobie pomyślałam, że tym razem będzie lepiej. Ale niestety... zaraz Wam opowiem coś więcej.  


Pure by Clochee
masełko do demakijażu





Masełko znajduje się w niewielkim słoiczku, z którego musimy nabierać produkt na dłoń. Możemy to robić palcami lub np. drewnianym patyczkiem, który mnie zawsze ratuje w wielu sytuacjach. Masełko ma bardzo zbitą konsystencję, ale zarazem jest bardzo kremowa. Dosyć ciężko się zmienia to masełko w olejek, przyznam szczerze, że mi chyba nigdy nie udało się uzyskać takiej prawdziwej olejkowej konsystencji. Chociaż ostatnio zauważyłam, że dopiero przy większej ilości ten masaż twarzy jest przyjemniejszy. Przy niewielkich ilościach masełko jest jakby tępe i dosyć ciężko rozprowadza się na twarzy.
Zapach jest bardzo w porządku, pachnie delikatnie, ale bardzo ładnie.



Tak, jak pisałam masełko ciężko zmienia swoją konsystencję w olejek, jednak w dalszym ciągu masaż twarzy w celu zrobienia demakijażu jest oczywiście możliwy. I sam masaż jest przyjemny w zależności od ilości masełka, jakie weźmiemy do dłoni. Bardzo doceniam to, że nie szczypie w oczy, że nie podrażnia, że możemy dokładnie umyć okolice oczu, rzęsy, a głównie chodzi mi oczywiście o tusz do rzęs. Ale, najgorsze w tym wszystkim jest zmycie masełka z twarzy. Ja za pierwszym razem miałam wrażenie, że jest to niemożliwe. Na twarzy tworzy się taka mocna maska, po której woda głównie spływa i bez jakiekolwiek dodatkowego produktu się nie obejdzie. Musimy użyć żelu, pianki albo czegokolwiek innego, żeby dokładnie zmyć masełko z twarzy. Ja to robię minimum dwa razy, a i tak się zdarza, że mam wrażenie, że jakieś resztki są jeszcze na twarzy, więc trzeba to robić bardzo dokładnie i dość obficie.
Ale, co by nie było makijaż jest zmyty i to bardzo dobrze. Nie zostawia po sobie nic, ani resztek tuszu do rzęs ani jakiejś innej kolorówki czy podkładu. I twarz jest bardzo dobrze oczyszczona, ale wiadomo przy okazji masełka używamy jeszcze dodatkowego produktu do oczyszczania, żelu lub pianki, więc siły są zdwojone. No to jest fajne, ale szkoda, że takie efekt jest uzyskany drogą przez mękę trochę. Bo samo zmywanie tego masełka z twarzy jest najgorsze.



I ja sama nie wiem, co mam myśleć o tym masełku. Wiecie, makijaż jest zmyty, demakijaż jest zrobiony pierwsza klasa, wszystko tutaj gra. Ale, im więcej masełka tym wygodniej się go rozkłada na twarzy, przy mniejszej ilości masełko będzie tępo jeździło po twarzy. No, a zmywanie masełka też do najprzyjemniejszych nie należy, ja za każdym razem zastanawiam się, czy i tym razem uda mi się wszystko dokładnie zmyć. Więc niby działa, ale trochę za dużym nakładem pracy, a przynajmniej większym niż bym tego oczekiwała po produkcie do demakijażu, a szkoda.


Co myślicie o takich produktach? Które w sumie działają, ale tak naprawdę trzeba im bardzo pomóc, żeby działały. Mi się wydaje, że produkt sam w sobie powinien być 'samowystarczalny' i wiadomo, że ja po demakijażu i tak robię drugie oczyszczanie twarzy, ale w tym przypadku robię 3 albo czasem nawet 4-etapowe oczyszczanie twarzy dla pewności. Jeśli macie inne cuda do demakijażu to koniecznie dajcie mi znać jakie, jestem spragniona fajnych nowości.


[zakup własny]

Himalaya Botanique cynamonowa pasta do zębów

23 stycznia 2025

 
Witam się z Wami już w czwartek. matko kolejny tydzień się kończy, dla mnie to pozostaje niesamowite, jak szybko ten czas leci i ucieka. Zaraz skończy się styczeń i będziemy mieć już bardzo blisko do wiosny. No gadam o tym ostatnio cały czas, ale moja dusza pragnie cieplejszej pogody, bo to ułatwi nam naprawdę dużo. No i ja zaczęłam też planować parę wyjazdów, więc mam nadzieję, że niedługo gdzieś pojedziemy i będziemy mogli trochę odpocząć.
A dzisiaj mam dla Was recenzję mojego kolejnego odkrycia z ostatniego pudełka Pure Beauty. Jak tylko przyszedł do mnie box, wiedziałam, że pasta do zębów idzie ze mną od razu do łazienki. Nie powiem, trochę się obawiałam, jak może działać pasta cynamonowa, czy spełni moje oczekiwania i czy zrobimy to, co do niej należy. Ale muszę przyznać, że marka Himalaya naprawdę się świetnie sprawdza w tej roli. 


Himalaya Botanique
complete care - simply cinnamon
cynamonowa pasta do zębów





Nasza cynamonowa nowość znajduje się w standardowej choć dość cienkiej tubce, co mi bardzo pasuje, bo tubka mieści mi się w organizerze w łazience, dzięki czemu w łazience jest większy porządek. W ogóle mega wygodna jest ta tubka w użytkowaniu, nakładaniu. 
Pasta ma taką kremową konsystencję, nie jest żelowa, nie jest jak glutek, jest taka bardzo w porządku. Zapach i smak jest mocno cynamonowy, co może nas zaskoczyć. Ja się osobiście spodziewałam bardziej delikatnej nuty cynamonowej, a tu pełne zaskoczenie. 



I przejdziemy do najciekawsze części, czyli działanie. Nie myślałam, że cynamonowa pasta może być w ogóle w jakiś sposób odświeżająca, że będzie w stanie dobrze umyć zęby i pozostawić po sobie super świeży oddech. 
Oczywiście się myliłam, od pierwszego użycia byłam zachwycona tą pastą. Genialnie myje zęby, czuć językiem, że są dobrze oczyszczone i gładkie. Poza tym, pozostawia po sobie niesamowitą świeżość, oddech jest taki czysty i przyjemnie pachnący. Ogromne zaskoczenie, ale no rewelacja! 
Zaskakują mnie te naturalne pasty, ale bardzo pozytywnie. 


Jeżeli jest wśród Was osoba poszukująca naturalnej pasty do zębów, która nie będzie zawierać fluoru, a będzie na dodatek wegańska, to ta będzie dla Was strzałem w 10. Genialnie myje zęby, pozostawia po sobie świeży oddech i naprawdę swoim działaniem dorównuje drogeryjnym pastom znanych wszystkim marek. Dla mnie bomba! 


A Wy za jakimi pastami przepadacie najbardziej Lubicie testowa te naturalne, czy jednak trzymacie się drogeryjnych wyborów, które są dobrze rozreklamowane? Ja Wam powiem, że ja zmieniłam zdanie diametralnie i zawsze się cieszę, jak znajduję waśnie taką 'inną' pastę niż wszystkie. I polecam Wam to samo!

[wpis reklamowy]


Pure Beauty & Silent Night!

21 stycznia 2025

 
Co prawda myślami jesteśmy już przy wiośnie, marzy mi się ciepłe słoneczko, brak kurtek, czapek i po prostu wyjście na zewnątrz bez tego całego balastu, to i tak ciepło mi się robi jeszcze na myśl o naszym grudniu, o świętach, o tym, że naprawdę spadł śnieg i dzieci miała prawdziwą zimę przynajmniej parę dni. Lepiły bałwana, zmarzły, a potem grzały się z kakao pod kołdrą, to jest to, o czym zawsze skrycie marzyłam i po prostu wiem, że każdy kolejny rok będzie coraz łatwiejszy i będzie spędzony na jeszcze większej zabawie.


Dlatego wrócimy sobie jeszcze do mroźnej zimy, to pięknego białe i puszystego śniegu, żeby wczuć się w klimat najnowszego boxa od Pure Beauty, który nosi klimatyczną nazwę Silent Night. Mamy tutaj pudełko wypełnione po brzegi samymi cudownościami, które umilą nam jeszcze te chłodniejsze wieczory, pozwolą też przygotować się na zbliżający się cieplejszy sezon i po prostu umilą nam czas.



SHE CARE LABORATORIES całonocna maska - serum normalizująco - matująco
Mamy tutaj maskę - serum całonocną, która ma za zadanie idealnie uspokoić i zmatowić skórę mieszaną, tłustą ze skłonnością do błyszczenia, zaskórników, jak i niedoskonałości. I mimo, że to nie jest mój typ cery, to powiem Wam, że ta masakr obi robotę i na każdej skórze. Ekstra jest to, że taka saszetka wystarczy nam na kilka użyć i nie jest to typowa maska na noc, do jakich ja jestem przyzwyczajona. Zazwyczaj są to kremy, które są dość niewidoczne na skórze, a tutaj jeśli mamy taką potrzebę możemy spokojnie dać grubszą warstwę i będziemy mieć prawdziwy wygląd maski. Powiem Wam, że ja po pierwszych użyciach jestem zachwycona.



NAM endless volume mascara
Tusz do rzęs, który ma kremową konsystencję oraz głęboki, czarny odcień. Tusz ma za zadanie mocno pogrubić, wydłużyć, jak i idealnie rozdzielić rzęsy, nadając im cudowną objętość. Tusz do rzęs po prostu podkreśli spojrzenie, sprawi, że ciężko będzie nam się oprzeć, bo będziemy czarować i hipnotyzować. Poza tym, tusz zawiera w sobie olej arganowy oraz olej jojoba, więc nie tylko upiększy, ale i pielęgnuje rzęsy, zadba o nie tak, że staną się mocniejsze i zdrowsze. Wygięta szczoteczka na pewno sobie cudownie z tym poradzi. Już niedługo dam Wam znać, jak się sprawdza.



RIMMEL lasting mega matte pomadka o ust
Jak nie przepadam za pomadkami kolorowymi do ust, tak matowe pomadki mają w sobie coś takiego, że mnie zawsze urzekną i zachęcą. Ale spójrzcie na ten piękny kolor, idealny! Pomadka jest wegańska, zawiera w sobie mega elastyczne pigmenty, które wtopią się w usta tak, że wykończenie będzie w idealnym macie. Pomadka jest bardzo trwała, nie ściera się, nie zbryla, więc możemy się cieszyć trwałością aż do 16 godzin.
Kolorystyka dostępna aż w 9 różnych odcieniach, więc każda z nas znajdzie coś dla siebie. 



MISS SPORTY studio color gel eyeliner 24h żelowa, wodoodporna kredka do oczu
I tutaj się mega jaram! Ostatnio na makijażu, moja makijażystka zrobiła linię wodną właśnie brązową kredką i zakochałam się w tym efekcie, na moich oczach zrobiło to zdecydowanie robotę i proszę! Pure Beauty wyczuło moją energię i właśnie taka kredka mi się trafiła. Mamy tutaj długotrwałą i wodoodporną formułę, która idealnie wykończy nasz makijaż na cały dzień. Mamy automatyczne wysuwanie, więc nie musimy bawić się ze strugaczkami, a cienki rysik umożliwi wykonanie idealnych kresek już za pierwszym razem.



NAM new glass highlighter
Ohh czy wy widzicie ten boski blask/ Czy wy widzicie, jak to się mieni? NO ja jestem zakochana i zajarana. Kocham rozświetlaczem i nigdy ich nie oszczędzam nawet w codziennym makijażu, a ten rozświetlacz wydaje się być idealnym odcieniem dla mnie. Efekt tafli, niezwykły, nasycony pigment, dzięki czemu możemy stopniowo formować sobie takie rozświetlenie, na jakim nam zależy. Uzyskamy tutaj różnorodny efekt, od delikatnego rozproszenia światła, po intensywny blask. Bomba!



LABOR8 parfum i natural spray #Labor8xPureBeauty
Tu mamy perfumy, które łączą w sobie sztukę numerologii z nauką o zapachu. Coś ciekawego, coś innego, a na pewno coś z czym ja się jeszcze nie spotkałam i wiecie, z czym się jeszcze nie spotkałam? Z tak intensywnym zapachem, jak te perfumy. Zapach jest mocny, intensywny,, ale nie drażniący, nie przeszkadza w funkcjonowaniu, w dalszym ciągu jest zachowany idealny balans, że perfumy pachną na idealnym poziomie. Marka ma na celu rozbudzić osiem zmysłów i zapewnić im swego rodzaju talizman, który wzmocni indywidualnie i dobre samopoczucie. A ja kocham taką ideę! 



ALOESOVE blue krem barierowy do twarzy i ciała
Następnym produktem jest krem bardzo uniwersalny, sprawdzi się w pielęgnacji ciała, jak i twarzy, co na pewno się super sprawdzi na wyjazdach. Krem sprawdzi się super na wymagającej skórze która potrzebuje intensywnego nawilżenia i stymulacji rozwoju odpowiedniej mikroflory. Skóra po użyciu będzie miękka, wygładzona i pełna blasku. 



AVENA COSMETICS amber złocisty peeling do ciała z drobinkami bursztynu
Mamy peeling do ciała z drobinkami bałtyckiego bursztynu. Naturalnie i skutecznie złuszcza naskórek oraz oczyszcza skórę, dzięki temu pozostanie gładka i jedna przez długi czas. Mikro krążenie naskórka również zostanie poprawione, skóra będzie dotleniony oraz pobudzona do produkcji nowych komórek. I powiem Wam że ten peeling robi nam SPA w naszej łazience. Niedługo recenzja to powiem o nim coś więcej. 



CLARENA seensi enzymatic peel delikatny peeling enzymatyczny
Peeling enzymatyczny przeznaczony do cery wrażliwej oraz nadreaktywnej, tendencja do atiopii oraz alergii. A taka skóra wiadomo, że potrzebuję specjalistycznego szczególnego działania. Peeling oczyszcza skórę oraz odblokowuję ujęcia gruczołów łojowyvh. Ponadto będzie łagodzi i minimalizować objawy nadwrażliwości skóry. Dla wymagającej cery idealnie dobrany kosmetyk to podstawa, a ten peeling naprawdę może pomóc i zrobić robotę! 



SESDERMA hidradermin krem nawilżający do rąk do wysuszonej i uszkodzonej skóry
Kto po zimie nie potrzebuje dodatkowego nawilżenia dłoni? Ja na pewno potrzebuje, bo zapominam o rękawiczkach, zapominam o kremach, więc moja skóra potrzebuje czegoś fajnego. I z pomocą przychodzi nam tym razem Sesderma że swoim kremem przeznaczonym do wysuszone i uszkodzonej skóry. Dostaniemy tutaj nawilżenie oraz odżywienie. Krem jest bardzo wygodny w użytkowaniu dzięki pompce, a także dlatego, że szybko się wchłania i nie pozostawia tłustego filmu. Za to skóra będzie miękka, delikatna i gładka - mega! 



VIANEK prebiotyczna rozgrzewająca wcierka do skóry głowy
Musze się wziąć za siebie i używać regularnie wcierek, tym bardziej kiedy do mojej domowej drogerii wpada taka super wcierka. Wcierka ma działanie rozgrzewające, dzięki czemu pobudza włosy do wzrostu, wzmacnia mikrobiom skóry głowy, a także poprawia jej kondycję. Systematyczne użytkowanie sprawi, że włosy będą super zagęszczone. Mamy bardzo wygodny i precyzyjny aplikator, który idealnie rozpyli wcierkę na skórę głowy między włosy. No a to że wygląda obłędnie to chyba nie muszę mówić, design jest pierwsza klasa! 



SYOSS volume lift lakier do włosów zwiększający objętość
Lakier do włosów u mnie idzie w ruch na wyjątkowe okazję, takie kiedy naprawdę potrzebuje utrwalenia. Wiadomo, że na różnego rodzaju eventach zależy nam na tym, żeby, wyglądać nieskazitelnie od początku do samego końca, więc lakier do włosów musi być dobry! Mamy tutaj zapewnienie 48h utrwalenia, a zarazem lakier nadaje włosom lekkość. Nie obciąża, nie skleja włosów i co najważniejsze jest łatwy do usunięcia za pomocą szczotkowania. 



HIMALAYA BOTANIQUE cynamonowa pasta do zębów, complete care - simply cinnamon
Ta paska do zębów już jest w moim użytkowaniu i powiem Wam, że za każdym razem mnie zaskakują te naturalne pasty od Himalaya. Ja za każdym razem jestem bardzo ciekawa działania past naturalnych i jak mój mąż, który nie przepada za takimi pastami, to ja uwielbiam! I powiem Wam, że za każdym razem opada mi kopara, bo te pasty naprawdę mają fajne działanie! Ta pasta cynamonowa pozostawia niesamowitą świeżość w ustach, dobrze oczyszcza zęby i jest naprawdę dobra! Ona przy okazji wspomaga zdrowie dziąseł, delikatnie wybiela zęby oraz pomaga w usuwaniu płytki nazębnej.



PACHNĄCA SZAFA olejek zapachowy z cynamonem
I tutaj jeszcze mamy ostatnie tchnienie świąt, w ogóle spójrzcie na te piękne obrazki, jakie znajdują się na opakowaniu, no dla mnie te ilustracje są tak genialne i piękne, że nie mogę oderwać od nich wzroku. I tak, samo opakowanie robi wrażenie, ale olejek sam w sobie też jest genialny. Ma piękny zapach, w miarę intensywny, ale na idealnym poziomie, więc jest super. Mamy tutaj ezgotyczność, przytulność, ten olejek ma nas przenieść w bezpieczne dzieciństwo. Ten zapach idealnie sprawdzi się przy relaksujących wieczorach, romantycznych chwilach we dwoje, po prostu olejek będzie mieć na nas świetny wpływ - uwielbiam!



ZIELKO płyn do łazienki, zielona herbata
Ja uwielbiam produkty z Zielko, one są dla mnie genialne, świetnie działają, a dodatkowo mają naprawdę fantastyczny skład. Dla mnie mając małe dzieci w domu, to jest bardzo ważne. Wiadomo, że przy dzieciach fajnie jest mieć czysto, ale większość tych produktów do sprzątania są za bardzo chemiczne. A Zielko oferuje nam fantastyczne i ekologiczne rozwiązania. Mamy tutaj produkt do sprzątania łazienki o przyjemnym zapachu zielonej herbaty, usunie kamień oraz osad, nie pozostawia po sobie smug ani zacieków. No, ja je będę zawsze polecać!



QF QUALITY FOOD quinoa komosa ryżowa biała
I na koniec mamy komosę ryżową, która jest również znana jako quinoa i jest postrzegana, jako zdrowe rozwiązanie dla wielu osób. Mamy tutaj pożywne ziarno, która będzie idealnym dodatkiem do przeróżnych potraw, idealnie sprawdzi się w naszej diecie, mamy tutaj wartości odżywcze orz delikatny i orzechowy smak. Komosa jest źródłem błonnika oraz białka. Świetne rozwiązanie, z którego chętnie skorzystam.


I tak oto prezentuję się cały box! Ten box jest tak bardzo obfity, jest tak pełny przeróżnych produktów, kosmetyków pielęgnacyjnych, jak i kosmetyków kolorowych. No ja jestem zadowolona bardzo! Większość z tych produktów już jest w użyciu i naprawdę zaskoczyły mnie pozytywnie.
Dajcie mi znać, co Wam się spodobało najbardziej, co Was zaciekawiło, a już od następnego wpisu zaczną się recenzję tych produktów, więc stay tunned!


[wpis reklamowy]

MIya superHAIRDay suchy szampon puder do stylizacji włosów

19 stycznia 2025

 
Dzień dobry! Mam teraz weekend na ogarnianie, na planowanie i na działanie. Mam dużą listę rzeczy do zrobienia i mam nadzieję, że uda mi się ze wszystkimi tymi rzeczami wyrobić, bo znowu wpadłam w wir niewyrabiania się, zmęczenia i marnowania czasu po prostu, a tego nie lubię. Ale, jak się zacznie prokrastynacja to potem ciężko jest z niej wyjść, dlatego ten weekend jest pod kątem ogarniania i załatwiania rzeczy do przodu, żeby było mi łatwiej. 
A dzisiaj mam dla Was znowu bardzo fajny produkt, który na pewno ułatwia życie i funkcjonowanie, tym bardziej dla osób, które nie mają tego czasu, mają małe dzieci n=i niestety niewiele czasu dla siebie. Miya stworzyła produkt na wzór suchego szamponu, ale jest to produkt w pudrze, który naprawdę świetnie się sprawdza w tej roli. Aż głupio wspominać, jak dawno dostałam ten produkt w boxie Pure Beauty, ale najważniejsze, że w końcu przyszedł czas na to, żeby mógł pokrólować chwilę u mnie na blogu. 


Miya - superHAIRday
suchy szampon puder do stylizacji włosów




Ten suchy szampon jest w postaci pudru, nie mamy tutaj aerozolu do psikania, tylko żeby użyć musimy wysypać trochę kosmetyku na skórę głowy. Aplikacja mimo wszystko jest bardzo wygodna, nie ma problemu, żeby nasypać puder w te miejsca, na których nam zależy. Kolor pudru wpada w lekki brązowy kolor, co sprawia, że nie zostawia po sobie bardzo białych śladów, ale konsystencja jest bardzo łatwo do wyczesania, więc tutaj spokojnie.
Zapach jest bez szału, nic tu za bardzo nie czuć, ale to też na dobre wychodzi, że nie ma tu żadnego intensywnego zapachu. 


Ten suchy szampon sprawdzi się w dwóch sytuacjach, po pierwsze w celu odświeżenia włosów, które wymagają mycia, ale jesteśmy w podbramkowej sytuacji i musimy się czymś ratować, a po drugie w celu wystylizowania włosów, jeśli zależy nam na większej objętości. w obu tych sytuacjach super się sprawdza. Odświeża włosy, sprawia, że wyglądają ładniej i daje nam ten jeden dodatkowy dzień, że nie ma potrzeby myć włosów. Wiadomo, że z suchym szamponem warto się wstrzymywać i używać w ostateczności, a na pewno nie używać kilka dni pod rząd.
Jeśli chodzi o stylizację to puder genialnie dodaje objętości do włosów i odbija je u nasady i robi to fenomenalnie. Sprawia, że fryzura się trochę usztywnia, dzięki czemu jest trwalsza i wygląda bardzo dobrze. Idealnie się sprawdza na jakieś ważne wyjścia, jak i po prostu na dni, kiedy zależy nam na tym, żeby wyglądać dobrze.


Taki niepozorny produkt, niewielkie opakowanie, ale jest bardzo wydajne. Puder świetnie się sprawdza na włosach każdej długości, jak i na każdym kolorze. Idealnie wtapia się we włosy, nie pozostawia po sobie śladów, przedłuża świeżość włosów, nadaje im objętości, jak i odbicia u nasady. Dla mnie i dla moich koleżanek jest fenomenalny i ratuje nam tyłki w różnych, kryzysowych sytuacjach, a to jest bardzo ważne! Niewielkie opakowanie zmieści się wszędzie, a i można użyć w każdej, nawet najbardziej randomowej sytuacji. Jest też łatwo dostępny, co cieszy !

Nie jestem ogromną fanką używania suchych szamponów i pudrów do stylizacji na co dzień, ale nie ma się co oszukiwać, raz na jakiś czas każda z nas jest w kryzysowej sytuacji i po prostu musimy skorzystać z ratunku. A taki puder robi robotę, więc warto mieć w zanadrzu!
Też tak macie, jak ja?

[produkt otrzymany w ramach współpracy, ale jego recenzja nie była wymagana]

Stars from the stars maska do olejowania włosów wysokoporowatych

15 stycznia 2025


Dzień dobry, co u Was słychać? Jak się macie? Mamy zimę, mamy szaloną, śnieżna i zimną zimę. Ma to swoje plusy i oczywiście minusy, ja się cieszę pod kątem dzieci, bo mogą mieć chwilową frajdę, ale tak naprawdę wyczekuję już wiosny. Ogólnie ten początek roku jest dosyć ciężki, ale wierzę, że powoli zwalczymy wszystkie ciężkie przypadki i będzie można już ogarniać fajnie i przyjemnie na bieżąco.
A dzisiaj mam dla Was moje odkrycie, którym się ostatnio jaram. Jak zawsze narzekałam na brak czasu na olejowanie włosów, zganiałam winę na dzieci i męża, bo przecież mam tyle obowiązków, ale powiem Wam, że jak użyłam tej maski i zobaczyłam te fantastyczne efekty, to nagle zaczęłam magicznie znajdować czas na to, żeby tej maski używać. To jest chyba jej najlepsza rekomendacja, ale zapraszam Was do zapoznania się z pełną recenzją maski do włosów marki Stars from the Stars.


Stars from the Stars
maska do olejowania włosów wysokoporowatych





Maska znajduje się oczywiście w gwiezdnym opakowaniu, utrzymanym w kolorach nocy, pięknego i gwieździstego nieba, no ja uwielbiam te opakowania, uważam, że mają bardzo specyficzny i oryginalny wygląd, ale w dalszym ciągu jest to na duży plus! Maska znajduje się w słoiczkach, mamy tutaj dodatkowe plastikowe wieczko, które chroni nam dodatkowo kosmetyk przed wylaniem się. Jest to w porządku, ale dla mnie nie jest to niezbędne. Wygodnie się tego używa, nakłada, wszystko jest ok.
Maska ma idealną konsystencję, nie jest ani za rzadka ani za gęsta, idealnie sprawdza się do olejowania, jak i do używania jako maski. Nie spływa i nie ucieka z włosów, a idealnie w nie wnika. Zapach jest bardzo delikatny, słabo wyczuwalny, ale jest ładny. 



Maska Stars from the Stars idealnie się sprawdza zarówno jako maska, jak i jako olejowanie. Ja jednak pozostaję ogromną fanką stosowania jej, jako olejowanie, ale o tym za chwilę. 
Stosowana, jako standardowa maska do włosów sprawdza się bardzo dobrze. Fajnie wnika w głąb włosów, sprawia, że włosy są bardziej ujarzmione, łatwiejsze w układaniu, oczywiście nawilżone, odżywione i po prostu wyglądały bardzo ładnie - to trzeba przyznać. Maska spełnia swoją rolę, ale nie powiedziałabym, że jest to jakiś efekt wow.
Ale taki efekt wow otrzymuję zdecydowanie przy olejowaniu włosów tą maską na podkład. I to jest szaleństwo. Myję włosy, stosuję tonik trychologiczny, a na to nakładam niewielką ilość maski i o matko, co się dzieje po wysuszeniu włosów to jest niesamowite. Nie ma opcji na przeciążenie włosów, na przetłuszczenie ich nadmierne. Wlosy po wysuszeniu są cudownie odbite od nasady, są nawilżone, odżywione, ale mają piękną objętość. Są super puszyste, ale nie są spuszone. Dla mnie są idealne. Wiadomo, że na to składa się cała pielęgnacja, ale na pewno ta maska idealnie dopełnia moją pielęgnację i sprawiła, że moje włosy wyglądają dobrze, zawsze po myciu wyglądają dobrze. to jest niesamowite, ale uwielbiam to!


Nikogo na pewno nie zdziwi to, że jestem super zadowolona z tej maski. Bardzo cieszę się, że trafiłam na nią przez zupełny przypadek, kupiłam ją z przypadku, bardzo długo przeleżała też u mnie w szafce i długo zwlekałam zanim się za nią wzięłam, a tu proszę... trzymałam zamknięte w szafce takie cudeńko. Moje włosy wyglądają super po użyciu tej maski, goodhairday mam zagwarantowany codziennie, włosy wyglądają bardzo ładnie i no nie mam się do czego przyczepić. Uwielbiam te sposób olejowania włosów, maskę dużo łatwiej się zmywa i mniej się ciapie, jak przy zwykłym oleju, dla mnie bomba! 
Naprawdę, skuście się na nią!


A może macie inne sposoby na olejowanie włosów albo macie jeszcze jakieś nowości, o których ja nie słyszałam. Dajcie mi znać, bo widzę, że czas można znaleźć zawsze na pielęgnację, więc muszę to wprowadzić do swojego regularnego dnia. Rok 2024 miał być dla mnie rokiem Glow Up, ale chyba muszę go przedłużyć o kolejny rok 2025. 

Trzymajcie się!


[zakup własny]